Rocznie na świecie sprzedaje się 6 milionów kobiet i dzieci
- 15 sierpnia, 2004
- przeczytasz w 3 minuty
Handel ludzkimi istotami w celu prostytucji jest trzecią nielegalną i jednocześnie najbardziej dochodową działalnością na świecie, przynoszącą handlarzom ludzkim towarem około 12 miliardów dolarów rocznego dochodu. Chociaż każdej nocy na ulicach włoskich miast „pracuje”, zmuszonych do tego, około 50 tysięcy seksualnych niewolnic, z których większość została kupiona w Nigerii, Mołdowi, Rumunii i w Wenezueli wyłącznie w celach prostytucji, rząd w Rzymie, jak również w większości innych stolic […]
Handel ludzkimi istotami w celu prostytucji jest trzecią nielegalną i jednocześnie najbardziej dochodową działalnością na świecie, przynoszącą handlarzom ludzkim towarem około 12 miliardów dolarów rocznego dochodu.
Chociaż każdej nocy na ulicach włoskich miast „pracuje”, zmuszonych do tego, około 50 tysięcy seksualnych niewolnic, z których większość została kupiona w Nigerii, Mołdowi, Rumunii i w Wenezueli wyłącznie w celach prostytucji, rząd w Rzymie, jak również w większości innych stolic Unii Europejskiej, prawie nic nie robi, aby przeciwstawić się powrotowi na tak dużą skalę niewolnictwa do Europy w pełni XXI wieku. We Włoszech i w innych krajach tylko niektóre religijne osoby, ryzykując przy tym często własnym życiem, starają się uwolnić „nowe niewolnice” z ich niewoli.
Obok wyjątkowego wzrostu handlu kobietami i dziećmi do użycia ich w prostytucji i do pracy w nielegalnych warsztatach, najbardziej niepokoi obojętność rządów, jak też samych obywateli różnych europejskich krajów, chociaż problem jest dostrzegalny gołym okiem na ulicach większości dużych miast.
Watykańska Agencja „Fides”, w oparciu o dane Organizacji Narodów Zjednoczonych, denuncjuje, że każdego roku sprzedaje się na świecie 4 miliony kobiet i 2 miliony dzieci. Według Międzynarodowej Organizacji do spraw Migracyjnych Europa Zachodnia „importuje” corocznie 700 tysięcy kobiet przeznaczonych do seksualnej „pracy”, z których 2/3 pochodzi z krajów Wschodu. Na ulicach Mediolanu 80 procent prostytutek pochodzi z zagranicy. Podobnie jest i w innych, większych miastach Europy.
Poprzez misjonarzy pracujących w krajach, z których pochodzą seksualne niewolnice, Agencja „Fides” zbadała, w jaki sposób przebiega cały proces zniewolenia. Otóż zazwyczaj handlarze dają jakąś minimalną sumę pieniędzy zrozpaczonej rodzinie, a czasem nawet i tego nie czynią, ale odbierają dzieci i dziewczyny rodzicom groźbami lub kłamstwem o znalezieniu dla nich w Europie pracy. Bite, wielokrotnie gwałcone i zmuszone do prostytucji dziewczęta traca prawie wszystkie siły i jakąkolwiek ochotę na opór. „Fides” podkreśla, że w ofiarach niszczy się również ich własną osobowość. Po takich doświadczeniach jest już bardzo trudno pomóc takim kobietom odbudować w nich prawdziwą osobowość.
Agencja „Fides” stwierdza, że chodzi o bardzo intratny interes, który handlarzom przynosi bardzo mało zagrożenia, a dotyczy grup działających niczym międzynarodowe firmy, które posiadają swoje filie dosłownie na całym świecie. Korzystając z obojętności i tolerancji rządów, ta przynosząca 12 miliardów dolarów rocznego dochodu działalność, jest o wiele mniej groźna dla handlarzy, aniżeli inne nielegalne aktywności jak chociażby handel narkotykami czy bronią.
„Fides” już od wielu lat denuncjuje rzeczywistość istniejącą w strefach wojen i w obozach dla uchodźców, gdzie zrozpaczone rodziny sprzedają swoje córki handlarzom ludzkim towarem. We Włoszech liczne katolickie Zgromadzenia religijne powzięły już decyzję o przyjściu z pomocą kobietom, które uciekają od swoich wyzyskujących je właścicieli. Kilka zakonnic i jeszcze większa liczba kobiet, które chciały uciec ze swego niewolniczego życia, już zostało zabitych.
W kwietniu tego roku zostały aresztowane w Treście trzy Nigeryjki, które zarządzały 50 prostytutkami-niewolnicami. Pomiędzy mechanizmami kontroli funkcjonowały długi dziewczyn i ich rodzin, jak również rytuały vudú, za pomocą których kobirty były zobowiązywane podporządkować się handlarzom. Według prokuratora Federico Frezza, „kobietom tym trudno było uciekać się o pomoc do wymiaru sprawiedliwości nie tyle z powodu fizycznych gróźb, ale bardziej z powodów zemsty i rytuałów vudú. Nigeryjskie prostytutki przybywają jako niewolnice i to jest oburzające. Oczywiście, że ich działalność nie dotyczy naszego życia, ale ktoś musi zająć się tymi problemami”.
Pomimo ryzyka, a nawet krytyk ze strony niektórych włoskich „prawomyślnych” katolików, ponad 200 zakonnic działa nocami na ulicach miast Włoch, starając się pomóc w ucieczce ofiarom tego koszmaru, zawożąc je do specjalnego ośrodka, gdzie przebywają dopóki załatwia się im odpowiednie dokumenty i legalną pracę. Wiele dziewczyn nie zgadza się jednak na ofiarowaną pomoc z powodu strachu przed zemstą na sobie lub na swojej rodzinie, albo z powodu zniszczenia w nich ich własnej osobowości.