Rydzyk nie musi przepraszać
- 7 czerwca, 2007
- przeczytasz w 3 minuty
Gdy przeczytałem tytuł notki Rollanda Tetlera stwierdziłem, że nie warto po raz kolejny wdawać się w dyskusję nt. urażonego honoru pary prezydenckiej i politycznej poprawności w polskich mediach. Gdy przeczytałem tekst zacząłem się zastanawiać, podobnie jak niektórzy członkowie naszej redakcji, czy należy go w ogóle publikować, jednak po dyskusji, jaka na nowo rozgorzała w polskich mediach, doszedłem do wniosku, że Tetler ma rację – przynajmniej ws. tytułu: Niech Rydzyk nie przeprasza. Na antenie “Radia Maryja” o. […]
Gdy przeczytałem tytuł notki Rollanda Tetlera stwierdziłem, że nie warto po raz kolejny wdawać się w dyskusję nt. urażonego honoru pary prezydenckiej i politycznej poprawności w polskich mediach. Gdy przeczytałem tekst zacząłem się zastanawiać, podobnie jak niektórzy członkowie naszej redakcji, czy należy go w ogóle publikować, jednak po dyskusji, jaka na nowo rozgorzała w polskich mediach, doszedłem do wniosku, że Tetler ma rację – przynajmniej ws. tytułu: Niech Rydzyk nie przeprasza.
Na antenie “Radia Maryja” o. Tadeusz Rydzyk powiedział, że nie przeprosi żony prezydenta RP, Marii Kaczyńskiej, za słowa o perfumach i szambie, ponieważ za prawdę się nie przeprasza. Polska opinia publiczna zdażyła się już przyzwyczaić do tego, że Rydzyk osobliwie postrzega prawdę — bawi się nią, a przy tej zabawie używa mocnych słów. Bez wątpienia jest współczesnym manichejczykiem, żyjącym w poczuciu konieczności prowadzenia nieustającej walki ze złem — warto dodać, “złem wg Rydzyka”. Mam nieodparte wrażenie, że słowa wypowiadane przez Rydzyka – tak często bulwersujące – są równie podłe, co przypadkowe. Są to słowa człowieka skrzywdzonego, noszącego głęboki uraz i żal do świata, żyjącego prywatną martyrologią, kogoś, kto nie do końca zdaje sobie sprawę, z tego, co mówi, widzi i słyszy – podobne symptomy wykazują zresztą najważniejsze osoby w państwie.
Zarówno najmniejsze faux pas, jak i potężną nikczemność Rydzyk potrafi dość skutecznie, przynajmniej dla swoich wyznawców, wynieść na ołtarze prawdy. Swojej prawdy. Bo o nią tu chodzi cały czas – o prawdę Rydzyka. Ma również instrumenty, aby tę prawdę natarczywie generować. Mimo tego nie rozumiem Pałacu Prezydenckiego. Nie rozumiem znów obrażonego prezydenta. Nie rozumiem oburzenia na o. Rydzyka.
Po pierwsze: Maria Kaczyńska nie jest osobą prywatną, neutralną i nietykalną, a zaproszenie dziennikarek do Pałacu Namiestnikowskiego potwierdziło jej ambicje – chce nie tylko dbać o wizerunek zewnętrzny swojego małżonka, ale ma również ambicje polityczne. Jeśli działa politycznie, to powinna być również przygotowana na – pełna zgoda! – brutalne ataki innych aktorów sceny politycznej, a takim jest absolutnie Rydzyk.
Po drugie: rację ma Tetler, że trudno przymuszać kogoś do działania wbrew sumieniu, nawet jeśli jest to chore sumienie. Rydzyk powiedział to, co myśli i nawet, jeśli uważamy, że powiedział po prostu głupotę, to nie widzę powodów do tego, aby zmuszać Rydzyka do działania wbrew własnemu sumieniu. Co z tego, że to Rydzyk na życzenie PiS i wbrew przygniatającej większości episkopatu, stał się kapelanem IV RP, co z tego, że to właśnie dzięki niemu bracia Kaczyńscy mogą sprawować władze? Otóż nic! – interes został dobity, stołki porozdawane, radiostacja nadzwyczaj wywyższona i koniec. Rydzyk nie jest Kaczyńskim nic winien, a już na pewno nie przeprosiny prezydentowej, szczególnie, jeśli miałby to robić wbrew sobie.
Po trzecie: jeśli prezydent Kaczyński czuje się obrażony – znowu pełna zgoda – niegodnymi osoby duchownej słowami, wypowiedzianymi na dodatek publicznie, jeśli ubolewa nad językiem, to musi wpierw sam uderzyć się w piersi. To właśnie jego formacja i jej układ doprowadził do tego, że publiczny dyskurs, bardziej niż kiedykolwiek wcześniej od 1989 r., przypomina głębokie szambo i to bez radosnego widoku perfumerii, o której mówił Rydzyk.
Jestem głęboko przekonany, że nikt nie szkodzi Kościołowi rzymskokatolickiemu w Polsce, a przede wszystkim obronie życia nienarodzonego bardziej niż Rydzyk i Kaczyńscy. To właśnie oni ponoszą główną odpowiedzialność za gorszący teatr, który po raz kolejny rozgrywa się na naszych oczach. Żałosna scenka z obrażoną parą prezydencką i wymuszaniem przeprosin od o. Rydzyka jest po prostu kolejną odsłoną męczącej już tragifarsy, w którą na dodatek włączyli się rycerze honoru z episkopatu. Biskupi jak dzielni książęta na białych rumakach chcą bronić dobrego samopoczucia prezydentowej. Szkoda tych koni, ekscelencje. Na walkę z Rydzykiem jest stanowczo za późno.
Dariusz Bruncz
:: Ekumenizm.pl: Niech Rydzyk nie przeprasza