Społeczeństwo

Skandal zgorszenia maluczkich trwa?


Od naj­więk­sze­go skan­da­lu sek­su­al­ne­go w ostat­nich latach histo­rii pol­skie­go Kościo­ła minął już ponad rok. Spra­wa abp Juliu­sza Paet­za znik­nę­ła z czo­łó­wek gazet, prze­sta­li się nią zaj­mo­wać dzien­ni­ka­rze, a i prze­cięt­ny kato­lik w Pol­sce uznał, że to, o czym już nie sły­chać już nie ist­nie­je. Czy rze­czy­wi­ście spra­wa wyglą­da tak pro­sto? Wie­le wska­zu­je na to, że nie­ste­ty nie. Spra­wa abp Paet­za nigdy nie zosta­ła zamknię­ta. Nikt, nigdy nie stwier­dził, czy zarzu­ty, któ­re publicz­nie […]


Od naj­więk­sze­go skan­da­lu sek­su­al­ne­go w ostat­nich latach histo­rii pol­skie­go Kościo­ła minął już ponad rok. Spra­wa abp Juliu­sza Paet­za znik­nę­ła z czo­łó­wek gazet, prze­sta­li się nią zaj­mo­wać dzien­ni­ka­rze, a i prze­cięt­ny kato­lik w Pol­sce uznał, że to, o czym już nie sły­chać już nie ist­nie­je. Czy rze­czy­wi­ście spra­wa wyglą­da tak pro­sto?

Wie­le wska­zu­je na to, że nie­ste­ty nie. Spra­wa abp Paet­za nigdy nie zosta­ła zamknię­ta. Nikt, nigdy nie stwier­dził, czy zarzu­ty, któ­re publicz­nie posta­wio­no metro­po­li­cie poznań­skie­mu, są praw­dzi­we czy nie. Prze­nie­sio­no tyl­ko bisku­pa na eme­ry­tu­rę, pozo­sta­wia­jąc go w miej­scu, w któ­rym (jeśli oskar­że­nia są praw­dzi­we) krzyw­dził on set­ki osób. Po kil­ku mie­sią­cach zaka­za­no mu wpraw­dzie (po skan­da­lach zwią­za­nych z fak­tem, że kil­ku kle­ry­ków nie zgo­dzi­ło się przy­jąć z jego rąk świę­ceń kapłań­skich, a kil­ku innych nie zgo­dzi­ło się skła­dać na jego ręce przy­się­gi posłu­szeń­stwa) spra­wo­wa­nia posłu­gi w archi­die­ce­zji poznań­skiej, ale to tak­że nie ozna­cza jesz­cze uzna­nia winy, a jedy­nie pró­bę unik­nię­cia więk­sze­go zgor­sze­nia.


Mil­cze­nie ozna­cza przy­zwo­le­nie


W imię (słusz­nej – ale czy dobrze wyko­ny­wa­nej) inten­cji zale­cze­nia podzia­łów zro­dzo­nych przez skan­dal w Pozna­niu, nowy metro­po­li­ta abp Sta­ni­sław Gądec­ki w zasa­dzie prze­stał wypo­wia­dać się publicz­nie na temat spra­wy abp. Paet­za. Jed­nak trud­no jest ule­czyć cokol­wiek, gdy spraw­ca całe­go zamie­sza­nia pozo­sta­je w sąsiedz­twie kate­dry – w pięk­nie odre­mon­to­wa­nej wilii z ogrom­nym ogro­dem – nie przy­zna­jąc się do winy. Licz­ni wier­ni nadal są zdez­o­rien­to­wa­ni i nadal nie wie­dzą, komu wie­rzyć. Nikt, nie­ste­ty nie się­gnął tu, jak się zda­je, do sta­rej praw­dy Ewan­ge­lii, że tyl­ko praw­da może ule­czyć i wyzwo­lić kato­li­ków z nie­wo­li wiel­kie­go skan­da­lu. Uda­wa­nie, że go nie było, albo zacie­ra­nie jego śla­dów przez zmia­ny nazw insty­tu­cji kato­lic­kich w Pozna­niu – nic nie zmie­ni, prze­ciw­nie spo­wo­du­je, że rany zamiast się zaskle­piać – zaczną gnić.


Nie­ste­ty, choć to bar­dzo bole­sne, wyda­je się, że posta­wa nowe­go arcy­bi­sku­pa wyni­ka z gene­ral­nej posta­wy Epi­sko­pa­tu wobec skan­da­lu „w cie­niu kate­dry” oraz wobec wszel­kich innych skan­da­li. Bisku­pi od wie­lu lat reagu­ją na wszel­kie pro­ble­my w myśl zasa­dy, jeśli cze­goś nie ma w mediach – to nic z tym nie trze­ba robić. Gdy się poja­wi – nale­ży zaś odcze­kać pewien czas, zasy­mu­lo­wać kil­ka zmian – i cze­kać aż temat znik­nie z radia i tele­wi­zji. Meto­dę tę moż­na okre­ślić – nie tyle ujaw­nia­niem praw­dy, ile zamia­ta­niem praw­dy pod dywan. Ma to opła­ka­ne skut­ki, gdy hie­rar­cho­wie tole­ru­ją zło, sądząc, że zło, o któ­rym nikt nie wie – nie powo­du­je zgor­sze­nia.


Tak było w przy­pad­ku skan­da­lu poznań­skie­go. Jak już przed rokiem infor­mo­wa­ła „Gaze­ta Wybor­cza” plot­ki o pró­bach wyko­rzy­sty­wa­nia kle­ry­ków poja­wi­ły się już wte­dy, gdy Paetz był ordy­na­riu­szem die­ce­zji łom­żyń­skiej (a zda­niem wie­lu dzien­ni­ka­rzy mają­cych związ­ki z Waty­ka­nem jesz­cze wcze­śniej, gdy ks. Paetz pra­co­wał w Sto­li­cy Apo­stol­skiej. Ich zda­niem to wła­śnie za zaka­za­ne kon­tak­ty świet­nie zapo­wia­da­ją­cy się duchow­ny miał być prze­nie­sio­ny do maleń­kiej jed­nak die­ce­zji łom­żyń­skiej). W Łom­ży mia­ła być wte­dy nawet jakaś waty­kań­ska komi­sja, ale nikt nie poznał wyni­ków jej prac. Wia­do­mo nato­miast, że bp Paetz nie został wów­czas zdy­mi­sjo­no­wa­ny, ale tra­fił do Pozna­nia.


„Gaze­ta Wybor­cza” powo­ły­wa­ła się tak­że na doku­men­ty zamiesz­czo­ne w kana­dyj­skim cza­so­pi­śmie „Reflex”. „Wyni­ka z nich, że na począt­ku lat 90. sta­rał się o azyl w Kana­dzie były kle­ryk z Pol­ski. Argu­men­to­wał, że w 1986 roku był jako stu­dent semi­na­rium mole­sto­wa­ny przez swe­go bisku­pa. Wszyst­kie nazwi­ska w arty­ku­le zosta­ły wykrop­ko­wa­ne, ale licz­ba kro­pek odpo­wia­da licz­bie liter nazwi­ska „Juliusz Paetz”, a krop­ki w nazwie miej­sco­wo­ści, gdzie mie­ści­ło się semi­na­rium, pasu­ją do sło­wa „Łom­ża”, gdzie Juliusz Paetz był wte­dy bisku­pem. Ponad­to doku­ment mówi o bisku­pie, że pra­co­wał on wcze­śniej jako pra­łat anty­ka­me­ry w Waty­ka­nie, któ­ry przy­go­to­wy­wał pry­wat­ne audien­cje u kolej­nych papie­ży — Paw­ła VI, Jana Paw­ła I i Jana Paw­ła II. Jedy­ną oso­bą, któ­ra była sze­fem anty­ka­me­ry u tych trzech papie­ży, jest abp Paetz” – napi­sa­ła „GW”.


Mimo to wyda­je się, żenikt nie zro­bił nic, aby spra­wę zała­twić. Więk­szość mówi­ła wte­dy, że nie chcia­no mar­twić Ojca Świę­te­go. Poka­zu­je to głę­bie degren­go­la­dy w pol­skim Koście­le, w któ­rym dobre samo­po­czu­cie papie­ża jest waż­niej­sze niż dobro setek ludzi – krzyw­dzo­nych przez pur­pu­ra­ta. I nie­ste­ty wszy­scy Ci, któ­rzy wie­dzie­li o tym (jeśli — wie­dzie­li), a nie dzia­ła­li, nie infor­mo­wa­li o tym Waty­ka­nu i papie­ża oso­bi­ście mają tę spra­wę na sumie­niu. Być może dla­te­go zapa­dła wokół niej taka cisza.


Zbrod­nia bez kary


Jeśli wie­rzyć w donie­sie­nia pra­so­we – to czę­sto ta odpo­wie­dzial­ność nie doty­czy tyl­ko deli­kat­nej war­stwy sumie­nia, ale prze­kła­da się na bar­dziej praw­ne kon­se­kwen­cje. Na dłu­go przed wybu­chem skan­da­lu o mole­sto­wa­niu kle­ry­ków przez arcy­bi­sku­pa wie­dzie­li z listu kil­ku poznań­skich duchow­nych: bp Sta­ni­sław Dzi­wisz (sekre­tarz papie­ski), kard. Joseph Rat­zin­ger (pre­fekt Kon­gre­ga­cji Nauki Wia­ry), wywo­dzą­cy się z Pozna­nia kar­dy­nał Zenon Gro­cho­lew­ski (pre­fekt Kon­gre­ga­cji Wycho­wa­nia Kato­lic­kie­go) i sekre­tarz sta­nu kar­dy­nał Ange­lo Soda­no.


Ten ostat­ni poin­for­mo­wał o liście nun­cju­sza apo­stol­skie­go w Pol­sce abp Józe­fa Kowal­czy­ka. Nun­cjusz zażą­dał pisem­nych oświad­czeń mole­sto­wa­nych. Tra­fi­ły one do nie­go już w maju 2001 r. Nic z tego jed­nak nie wyni­kło. Co wię­cej wyda­je się, że nikt nie poin­for­mo­wał nawet o tym Jana Paw­ła II (chy­ba, że przy­jąć, że papież świet­nie uda­wał zasko­czo­ne­go, gdy o spra­wie znacz­nie póź­niej infor­mo­wa­ła go „oso­ba z Kra­ko­wa”). Żad­na z tych osób – któ­re mówiąc wprost kry­ły­oskar­żo­ne­go – nie ponio­sła naj­mniej­szych kon­se­kwen­cji.


Podob­ną sytu­ację moż­na zaob­ser­wo­wać w Pol­sce. 10 wrze­śnia 2001 roku powstał kolej­ny list do pol­skich bisku­pów-dele­ga­tów Epi­sko­pa­tu Pol­ski na sesję syno­du w Rzy­mie poświę­co­ną bisku­piej posłu­dze: „Pro­si­my o pod­nie­sie­nie pod­czas obrad kwe­stii moż­li­wo­ści obro­ny Kościo­ła lokal­ne­go przed nie­mo­ral­ny­mi, błęd­ny­mi lub szko­dli­wy­mi dzia­ła­nia­mi miej­sco­we­go bisku­pa. Ośmie­la­my się o to pro­sić w związ­ku z sytu­acją, któ­rej od pew­ne­go cza­su doświad­cza­my w archi­die­ce­zji poznań­skiej. Cho­dzi o dzia­ła­nia Księ­dza Arcy­bi­sku­pa Juliu­sza Paet­za, któ­re przez oso­by bez­po­śred­nio nimi dotknię­te (w tym przez kle­ry­ków arcy­bi­sku­pie­go semi­na­rium w Pozna­niu) odbie­ra­ne są jako homo­sek­su­al­ne” – cytu­je – list pod­pi­sa­ny przez dzie­ka­na Wydzia­łu Teo­lo­gicz­ne­go UAM ks. prof. Toma­sza Węcław­skie­go, rek­to­ra semi­na­rium ks. Tade­usza Kar­ko­sza, redak­to­ra naczel­ne­go tygo­dni­ka „Prze­wod­nik Kato­lic­ki” ks. Jac­ka Stęp­cza­ka, pro­bosz­cza ks. Mar­ci­na Węcław­skie­go i pre­ze­sa Ogól­no­pol­skie­go Poro­zu­mie­nia Ruchów Obro­ny Życia Paw­ła Wosic­kie­go – „Gaze­ta Wybor­cza”. List otrzy­ma­li arcy­bi­sku­pi Tade­usz Gocłow­ski, Józef Micha­lik, Hen­ryk Muszyń­ski i biskup Anto­ni Dydycz. Nie poru­szy­li oni jed­nak tema­tu pod­czas obrad. Nie poin­for­mo­wa­li o tym niko­go. I co? I nic! Nikt nawet nie pro­sił bisku­pów o wyja­śnie­nie ich mil­cze­nia. Nikt nie pró­bo­wał wyja­śnić, dla­cze­go wie­dząc o tak strasz­nych podej­rze­niach– nie chcie­li jej oni prze­ka­zać dalej, dla­cze­go nie chcie­li jej wyja­śnie­nia.


To jed­nak nie wszyst­ko. Kopię tzw. „listu pię­ciu” otrzy­mał nun­cjusz w Pol­sce, któ­ry prze­ka­zał ją… oskar­żo­ne­mu. „Ten udzie­la pro­bosz­czo­wi Węcław­skie­mu naga­ny kano­nicz­nej. Ks. Węcław­ski odwo­łu­je się, ale kara zosta­je pod­trzy­ma­na przez kar­dy­na­ła Dari­sa Castril­lo­na Hoy­osa, pre­fek­ta waty­kań­skiej Kon­gre­ga­cji Ducho­wień­stwa” – rela­cjo­nu­je spra­wę „GW”. Co to ozna­cza? Mówiąc naj­kró­cej to, że ksiądz za odwo­ła­nie się do swo­ich prze­ło­żo­nych w Waty­ka­nie w słusz­nej spra­wie – zosta­je uka­ra­ny. Do kogo więc miał się odwo­łać odważ­ny duchow­ny – to pyta­nie nadal pozo­sta­je bez odpowiedzi.Media dotar­ły rów­nież do z poznań­skiej kurii, któ­ra stre­ści­ła sta­no­wi­sko abp. Kowal­czy­ka: „Ks. Nun­cjusz oce­nia pismo nega­tyw­nie. Auto­rzy twier­dzą, że zło­ży­li udo­ku­men­to­wa­ne infor­ma­cje do Sto­li­cy Apo­stol­skiej. Sko­ro tak, to tu ich rola się koń­czy. Auto­rzy pisma argu­men­tu­ją, że kie­ru­ją się dobrem Kościo­ła. Wyda­je się, że obra­nie takie­go spo­so­bu „obro­ny Kościo­ła” bar­dzo mu szko­dzi. Auto­rzy listu obda­rze­ni zaufa­niem Arcy­bi­sku­pa speł­nia­ją wyso­kie funk­cje w archi­die­ce­zji. Rodzi się pyta­nie: czy w tej sytu­acji mogą je nadal speł­niać?” – stresz­cza pismo „GW”. Nun­cjusz jed­nak za takie, szko­dzą­ce prze­cież dobre­mu imie­niu Kościo­ła sta­no­wi­sko, nigdy nie został uka­ra­ny. Nikt nie wycią­gnął naj­mniej­szych kon­se­kwen­cji wobec nie­go, mimo iż krył on dzia­łal­ność jed­no­znacz­nie szko­dzą­cą Kościo­ło­wi. Wię­cej – nikt nawet nie pró­bo­wał docie­kać, dla­cze­go takie kry­cie się doko­ny­wa­ło.


Na swo­ich sta­no­wi­skach pozo­sta­li tak­że bisku­pi pomoc­ni­czy poznań­scy, któ­rzy – według słów księ­ży – łama­li im sumie­nia. Tak opi­sy­wa­ła to „GW”: „W paź­dzier­ni­ku arcy­bi­skup zwo­łał dzie­ka­nów, czy­li pro­bosz­czów repre­zen­tu­ją­cych kurię w dzie­się­ciu para­fiach. Popro­sił o modli­twę w inten­cji jed­no­ści wszyst­kich księ­ży die­ce­zji ze swo­im bisku­pem i wyszedł. Zosta­li bisku­pi pomoc­ni­czy, któ­rzy powie­dzie­li, że dzie­ka­ni powin­ni pod­pi­sać oświad­cze­nie. Uczest­ni­cy spo­tka­nia prze­ka­za­li nam jego kopię: „Od pew­ne­go cza­su roz­po­wszech­nia się w róż­nych śro­do­wi­skach naszej archi­die­ce­zji znie­sła­wia­ją­ce opi­nie o naszym Paste­rzu, Arcy­bi­sku­pie Juliu­szu. (…) Zda­je­my sobie spra­wę, że nie­któ­rzy mogą ulec tej wiel­ce szko­dli­wej pro­pa­gan­dzie, któ­ra godzi w dobro Kościo­ła poznań­skie­go. Dla­te­go my, bisku­pi pomoc­ni­czy i dzie­ka­ni — jako naj­bliż­si współ­pra­cow­ni­cy Księ­dza Arcy­bi­sku­pa Juliu­sza — pra­gnie­my wyra­zić sło­wa zaufa­nia, soli­dar­no­ści i głę­bo­kie­go odda­nia dla nasze­go Paste­rza, któ­ry z całym zaan­ga­żo­wa­niem i poświę­ce­niem słu­ży Ludo­wi Boże­mu, cze­go owo­ce są dla wszyst­kich dostrze­gal­ne”. Nie było dys­ku­sji, tyl­ko jeden z pro­bosz­czów zapy­tał: „Czy my to musi­my pod­pi­sać?”. — Odpo­wiedź brzmia­ła: „Tak”. Jeśli ktoś nie był prze­ko­na­ny, bp Jędra­szew­ski mówił: „Pod­pisz dla dobra Kościo­ła” — opo­wia­da jeden z uczest­ni­ków spo­tka­nia. (…)- Bisku­pi pomoc­ni­czy zawie­dli nas. Mie­li­śmy nadzie­ję, że powie­dzą arcy­bi­sku­po­wi o naszych praw­dzi­wych poglą­dach, ale tak się nie sta­ło — mówi ksiądz z kurii. Oświad­cze­nie mia­ło zostać odczy­ta­ne we wszyst­kich kościo­łach die­ce­zji. Zamiast tego jego kopia zosta­je wysła­na do Waty­ka­nu”.


I tak w imię jed­no­ści Kościo­ła, wbrew naucza­niu kato­lic­kie­mu – zmu­sza­no duchow­nych do kłam­stwa. Nikt nie poniósł odpo­wie­dzial­no­ści. Bisku­pi pomoc­ni­czy nadal spra­wu­ją swo­ją służ­bę. Nie padło ani jed­no prze­pra­szam. Nikt nie jest win­ny w tej spra­wie!!!


Uka­ra­ne ofia­ry


Uka­ra­ne w tej spra­wie zosta­ły więc wyłącz­nie ofia­ry. To kle­ry­kom z poznań­skie­mu semi­na­rium, któ­rzy zło­ży­li zezna­nia do Waty­ka­nu, póź­niej w twarz rzu­ca­no, że oskar­ży­cie­le nie mają twa­rzy i sumień. To, jeśli praw­dzi­we są plot­ki krą­żą­ce po poznań­skim ryn­ku, wła­śnie ci z nich, któ­rzy odwa­ży­li się powie­dzieć praw­dę, uka­ra­ni zosta­li odro­cze­niem świę­ceń na pewien czas.


Karę ponie­śli tak­że ci, któ­rzy ujaw­ni­li praw­dę. Oni już nie mają szan­sy na karie­rę. Zła­ma­li „soli­dar­ność kapłań­ską”, “oplu­li nie­win­ne­go arcy­bi­sku­pa” itd.


To wła­śnie Ci ludzie mogą zoba­czyć, że nie liczy się ich god­ność, że nie liczy się naucza­nie Kościo­ła, nie liczy się praw­da, gdyw grę wcho­dzą inte­re­sy hie­rar­chów i ich ukła­dy. Taki jest pierw­szy – bole­sny wnio­sek – pły­ną­cy z afe­ry abp Paet­za. Nie­ste­ty nie ostat­ni.


Rów­nie bole­sny dla każ­de­go, kto obser­wo­wał tę afe­rę jest fakt, iż zgo­da na takie zała­twie­nie spra­wy (czy wła­ści­wie jej brak, prze­sło­nię­ty pseu­do-dzia­ła­niem, jakim było prze­nie­sie­nia arcy­bi­sku­pa na eme­ry­tu­rę) pły­nę­ła z naj­wyż­szych szcze­bli kościel­nej wła­dzy – z Waty­ka­nu. Wszyst­ko bowiem wska­zu­je na to, że totam pod­ję­to decy­zję o tym, by nie karać hie­rar­chy, ale jedy­nie usu­nąć go z wido­ku. Nie powin­no to jed­nak dzi­wić – bowiem i tak jest to spo­ry postęp w porów­na­niu ze spra­wą kard. Gro­era, któ­ry mimo iż oskar­żo­no go (a jak wska­zu­ją fak­ty nie było to oskar­że­nie bez­pod­staw­ne) o pedo­fi­lie – dłu­go jesz­cze pozo­sta­wał na swo­im sta­no­wi­sku, a po jego śmier­ci Jan Paweł II skie­ro­wał tele­gram kon­do­len­cyj­ny z pod­kre­śle­niem licz­nych zasług zmar­łe­go (jakie zasłu­gi mogą zmyć gwał­ty na chłop­cach – tego nie wyja­śnio­no).


Juda­szo­wy arche­typ


Dla­cze­go tak się sta­ło? Tego moż­na się tyl­ko domy­ślać. Zapew­ne po to, aby nie zgor­szyć malucz­kich świec­kich kato­li­ków, by nie przy­znać, że hie­rar­chia – mimo iż jest świę­tą wła­dzą w Koście­le – to jest tak samo grzesz­na, jak wszy­scy inni.


Szko­da jed­nak, że się tak sta­ło. Gdy­by w ten spo­sób myśla­no w ewan­ge­liach nie mie­li­by­śmy naj­bar­dziej chy­ba wstrzą­sa­ją­ce­go świa­dec­twa zdra­dy pier­wot­ne­go Kościo­ła – jakim było wyda­nie Jezu­sa na śmierć przez poca­łu­nek Juda­sza.


A prze­cież wła­śnie spra­wa Juda­sza jest chy­ba naj­lep­szym obra­zem, wzo­rem, któ­ry odnieść moż­na do spra­wy abp Paet­za. Wte­dy rów­nież apo­stoł, o któ­rym św. Piotr mówił: „był jed­nym z nas” – zdra­dził swo­je powo­ła­nie i swo­je­go Pana, a nikt z jego towa­rzy­szy, innych apo­sto­łów nie zro­bił nic, by go powstrzy­mać.


To powie­dziaw­szy Jezus doznał głę­bo­kie­go wzru­sze­nia i tak oświad­czył: «Zapraw­dę, zapraw­dę, powia­dam wam: Jeden z was Mnie zdra­dzi». Spo­glą­da­li ucznio­wie jeden na dru­gie­go nie­pew­ni, o kim mówi. Jeden z uczniów Jego — ten, któ­re­go Jezus miło­wał — spo­czy­wał na Jego pier­si. Jemu to dał znak Szy­mon Piotr i rzekł do nie­go: «Kto to jest? O kim mówi?» Ten oparł się zaraz na pier­si Jezu­sa i rzekł do Nie­go: «Panie, kto to jest?». Jezus odparł: «To ten, dla któ­re­go uma­czam kawa­łek [chle­ba], i podam mu». Umo­czyw­szy więc kawa­łek [chle­ba], wziął i podał Juda­szo­wi, syno­wi Szy­mo­na Iska­rio­ty. A po spo­ży­ciu kawał­ka [chle­ba] wszedł w nie­go sza­tan. Jezus zaś rzekł do nie­go: «Co chcesz czy­nić, czyń prę­dzej!». Nikt jed­nak z bie­siad­ni­ków nie rozu­miał, dla­cze­go mu to powie­dział. Ponie­waż Judasz miał pie­czę nad trzo­sem, nie­któ­rzy sądzi­li, że Jezus powie­dział do nie­go: «Zakup, cze­go nam potrze­ba na świę­to», albo żeby dał coś ubo­gim. A on po spo­ży­ciu kawał­ka [chle­ba] zaraz wyszedł. A była noc” (J 13, 21–30) – tak opi­sy­wał tę sytu­ację św. Jan.


Wystar­czy się jej przyj­rzeć by dostrzec ana­lo­gię. I wte­dy i teraz – spra­wa była jaw­na wśród apo­sto­łów. Ale nikt nie zro­bił nic, by ustrzec Juda­sza przed jego zbrod­nią. Wszy­scy zbyt pogrą­że­ni byli w bło­go­sta­nie bycia apo­sto­łem, by zauwa­żyć, że jeden z nich nie tyl­ko zdra­dzi, ale i sam się zabi­je oraz przy­czy­ni się do śmier­ci Jezu­sa Chry­stu­sa. Teraz było podob­nie.


Tyle, że wte­dy zna­le­zio­no przy­naj­mniej odwa­gę by o tym napi­sać, by świad­czyć o tym. Teraz zabra­kło nawet tego.


Tomasz P. Ter­li­kow­ski

Ekumenizm.pl działa dzięki swoim Czytelnikom!
Portal ekumenizm.pl działa na zasadzie charytatywnej pracy naszej redakcji. Zachęcamy do wsparcia poprzez darowizny i Patronite.