Sprawiedliwa wojna Izraela
- 28 lipca, 2006
- przeczytasz w 5 minut
Chrześcijański pacyfizm, naiwna lewicowa sympatia do Trzeciego Świata i obawy o mniejszość chrześcijańską w krajach arabskich sprawiają, że chrześcijanie otwarcie potępiają działania Izraela w Libanie. I choć chrześcijański, teologiczny antysemityzm przeszedł już do historii, to jego miejsce zajmuje postawa antyizraelska — przekonuje na łamach “Dziennika” redaktor naczelny EAI Ekumenizm.pl. Chrześcijan dzieli obecnie dogmatyka, duchowość, pobożność a nawet stosunek do wyzwań etycznych. Jest jednak kwestia, która w ostatnich dniach zjednoczyła […]
Chrześcijański pacyfizm, naiwna lewicowa sympatia do Trzeciego Świata i obawy o mniejszość chrześcijańską w krajach arabskich sprawiają, że chrześcijanie otwarcie potępiają działania Izraela w Libanie. I choć chrześcijański, teologiczny antysemityzm przeszedł już do historii, to jego miejsce zajmuje postawa antyizraelska — przekonuje na łamach “Dziennika” redaktor naczelny EAI Ekumenizm.pl.
Chrześcijan dzieli obecnie dogmatyka, duchowość, pobożność a nawet stosunek do wyzwań etycznych. Jest jednak kwestia, która w ostatnich dniach zjednoczyła niemal wszystkie wyznania chrześcijańskie we wspólnie (choć z rozmaitym natężeniem) wyrażanym oburzeniu. Mowa o wojnie w Libanie i ofiarach jakie ona ze sobą pociąga. Wspólna jest także ocena odpowiedzialności spoczywającej na poszczególnych aktorach libańskiego dramatu. Winne – według chrześcijańskich hierarchów – mają być obie strony, ale Izrael zdecydowanie bardziej.
(…)
Dyplomatyczne gry wojenne
Podejście chrześcijan do współczesnego Izraela, choć jako żywo przypomina wcześniejszy antysemityzm czy antyjudaizm, nie ma z nim bezpośrednio wiele wspólnego. Większość wspólnot chrześcijańskich (poza może Grecką Cerkwią Prawosławną), nawet otwarcie i wprost potępiających Izrael, oczyściło już swoje katechizmy i liturgie z akcentów antyżydowskich, prowadzi owocny dialog z wyznawcami judaizmu, a nawet wyraziło skruchę za błędy antysemickiej przeszłości. Skąd zatem bierze się brak równowagi w traktowaniu Izraela i jego arabskich przeciwników? Odpowiedzi trzeba chyba szukać w sferze dyplomacji kościelnej i międzyreligijnej (a niekiedy, jak w przypadku Watykanu także międzypaństwowej).
Każda wspólnota chrześcijańska, szczególnie taka, która posiada wyznawców w krajach arabskich musiała zawsze zachowywać równowagę polityczną między krytyką państwa arabskich, w których wciąż mieszkają znaczące grupy chrześcijańskie, a państwem Izrael, na terenie którego znajdują się święte miejsca Kościołów. Każde oświadczenie, niemal każdego Kościoła, było więc konstruowane tak, by nie sprowokować państw arabskich do reakcji skierowanej przeciwko chrześcijanom, ale i tak by nie dać Izraelowi powodów, do ograniczenia dostępu do świętych miejsc. Wbrew pozorom jednak takie ujęcie sprawy wcale nie prowadziło do równowagi: poparcie dla Izraela bowiem zawsze mogło zakończyć się mordowaniem chrześcijan w krajach islamskich, popieranie Arabów zaś niosło za sobą jedynie ryzyko ostrej noty dyplomatycznej od izraelskiego rządu czy organizacji żydowskich.
Co więcej na stanowiska wobec Izraela wielkich, międzynarodowych wyznań chrześcijańskich często wpływali ich mieszkający w Ziemi Świętej wyznawcy. A ci w przeważającej większości albo wywodzili się (jak choćby zawsze jednoznacznie propalestyński łaciński patriarcha Jerozolimy Michael Sabbah) spośród Palestyńczyków, albo – jak kolejni zwierzchnicy prawosławnego patriarchatu Jerozolimy – byli skrępowani przez arabską większość swojego wyznania. Wszystko to sprawiało, że stopniowo, mimo prób zachowania bezstronności, zazwyczaj rację w sporach izraelsko-arabskich przyznawano Palestyńczykom. I w tej sytuacji nie jest inaczej.
Kochajmy Trzeci Świat
Nie mniej istotne dla zrozumienia antyizraelskiej postawy sporej części wyznań chrześcijańskich jest przypomnienie ideowych korzeni ich liderów. Tak abo Rowan Williams, jak i McDonald czy spora części liderów zachodnich wyznań chrześcijańskich (choćby Kościoła Prezbiteriańskiego w Stanach Zjednoczonych czy Zjednoczonego Kościoła Chrystusa) w młodości było aktywnymi uczestnikami ruchów lewicowych i pokojowych. Ich teologia i myślenie są przeniknięte do cna przekonaniem o konieczności przepraszania za „zachodni imperializm kulturowy”. To myślenie idzie niekiedy tak daleko, że nowa prymaska amerykańskiego Kościoła Episkopalnego biskup Katherine Schori, pytana o to, czy Jezus Chrystus jest jedyną drogą zbawienia (co stanowi fundament każdej teologii chrześcijańskiej) odpowiedziała: „Wierząc w to, godzimy się na zamknięcie Pana Boga w małym brzydkim pudełku”. Oczywiście w takim myśleniu nie ma już miejsca na tradycyjnie pojmowaną misję czy choćby głoszenie Ewangelii.
Walka z imperializmem kulturowym niestety często odnoszona jest także do Izraela. On, jako należący do cywilizacji zachodniej, traktowany jest od razu na starcie jako gorszy i mający mniejsze prawa. Inaczej Hezbollah, który jako należący do „cywilizacji uciskanej” już na starcie traktowany jest jako wspaniały przykład organizacji charytatywnej. Już dwa lata temu przedstawiciele jednej z najstarszych amerykańskich wspólnot protestanckich Kościoła Prezbiteriańskiego spotkali się z przedstawicielami tej terrorystycznej organizacji i zapewniali po spotkaniu, że było ono nie tylko owocne, ale i o wiele bardziej ciepłe, niż rozmowy z Żydami, których ciasnota umysłowa utrudnia prawdziwy dialog. Ostra reakcja konserwatywnie nastawionych prezbiterianów oraz amerykańskich wspólnot żydowskich doprowadziła wprawdzie do uznania przez zwierzchnika wyznania ks. Cliftona Kirkpatrika „za co najmniej nieprzemyślaną”, ale krótko potem Kościół Prezbiteriański wezwał swoich wiernych do wycofania funduszy z firm inwestujących w Izraelu. Powodem było oczywiście okupacja strefy Gazy i przetrzymywanie arabskich terrorystów z więzieniach. Podobne działania podjęła zresztą także Światowa Rada Kościołów (…).
Paradoksalnie nawet te wspólnoty (bardzo zresztą podzielone, należące zwykle do tradycji ewangelikalnej), które wspierają Izrael w jego wojnach, analizując ich teologię trudno uznać za szczególnie prożydowskie. Są to bowiem w przeważającej części grupy syjonistów chrześcijańskich, którzy wspierają wprawdzie państwo Izrael w ich walkach, ale głównie dlatego, że liczą na to, że trwający od blisko 50 lat konflikt izraelsko-arabski przekształci się w wielką wojnę końca świata, która zapoczątkuje przyjście Mesjasza.
Prawo do wojny sprawiedliwej
Taka postawa zdecydowanej większości wyznań chrześcijańskich niestety odbiera Izraelowi prawo do obrony koniecznej. Dlatego najwyższy czas, by zmienić „politykę zagraniczną” Kościołów. Powinny one odejść od potępień nalotów, a przypomnieć sobie starą chrześcijańską teorię wojny sprawiedliwej, która pozwala na użycie siły. Powinny one także pamiętać o tym, że teoria ta, przynajmniej w jej współczesnym wyrazie, zapisanym na kartach Katechizmu Kościoła Katolickiego, jasno uznaje, że osądzać która z wojen jest sprawiedliwa, a która nie – powinny mieć władze świeckie, a nie duchowne. Oczywiście współczesna wojna z terrorem nie zawsze może być łatwo podciągnięta pod scholastyczne definicje, tym bardziej, że często toczy się ona nie między państwami, a między państwem a organizacją prywatną. Ta trudność nie może jednak odbierać państwom prawa do obrony własnego bytu. (…)
Całośćw dzisiejszym “Dzienniku”