Studenci Virginia Tech pogrążeni w smutku i modlitwie
- 20 kwietnia, 2007
- przeczytasz w 2 minuty
26 tys. osób związanych z uniwersytetem Virginia Tech., na którym jeden ze studentów zabił w ciągu kilku godzin 33 osoby, zebrało się wczoraj na modlitewnym wspomnieniu kolegów i koleżanek. Na nabożeństwie obecny był także prezydent USA, George W. Bush. The Philadelphia Inquirer pisze o ogromnej potrzebie wspólnoty u studentów. Przejdziemy przez to — stwierdziła Paige Borel, absolwentka nauczania początkowego, która przyszła, bo nadal czuje się związana z miejscem […]
26 tys. osób związanych z uniwersytetem Virginia Tech., na którym jeden ze studentów zabił w ciągu kilku godzin 33 osoby, zebrało się wczoraj na modlitewnym wspomnieniu kolegów i koleżanek. Na nabożeństwie obecny był także prezydent USA, George W. Bush.
The Philadelphia Inquirer pisze o ogromnej potrzebie wspólnoty u studentów. Przejdziemy przez to — stwierdziła Paige Borel, absolwentka nauczania początkowego, która przyszła, bo nadal czuje się związana z miejscem swoich studiów. Jesteśmy silni. Ludzie z tej szkoły są ze sobą blisko — dodała. Wiele osób przyszło w pomarańczowo-bordowych ubraniach z emblematem szkoły. Megan Fey skończyła Virginia Tech. trzy tygodnie temu i podobnie jak Paige, przybyła, by być ze swoimi przyjaciółmi w trudnej chwili.
Ciężko sobie wyobrazić, że w końcu przyjdzie czas, kiedy wróci normalność, lecz któregoś dnia to się stanie. Wyciągnijcie rękę i bądźcie blisko z tymi, którzy cierpią, bo ich syn czy córka już nigdy nie wrócą do domu — mówił do studentów prezydent Bush. Rektor uczelni Charles Steger, wcześniej krytykowany za nieodwołanie zajęć, gdy Cho zabił najpierw dwie osoby w akademiku, zebrał od studentów długa owację po swoim przemówieniu. Powoli i z bólem, jednak nieuchronnie podniesiemy się i będziemy trwać dalej — mówił.
Studenci opowiadali o swoim zniesmaczeniu postawą dziennikarzy, którzy szybko pojawili się na miejscu tragedii biegając po kampusie i fotografując ich. John Peck, student pierwszego roku: Przedstawiali naszą szkołę tak, jakby była ona mniej bezpieczna niż inne uczelnie. To bzdura, to mogło się wydarzyć wszędzie. Brenden Hill, reprezentant uniwersyteckiej drużyny futbolowej, powrócił do oskarżeń pod adresem władz uniwersytetu, mówiąc o dwóch uczuciach: smutku i wściekłości. To drugie pojawiło się dlatego, że wiele osób można było uchronić przed śmiercią: Niedawno odwołano zajęcia z powodu zamieci śnieżnej. W akademiku ginie dwoje ludzi, a my czekamy, co będzie dalej, nic nie robiąc, nikogo nie informując! Zabójca zastrzelił najpierw w akademiku koleżankę i pracownika uczelni, który próbował jej bronić, dopiero dwie godziny później zaczął chodzić po salach wykładowych i celować do studentów i profesorów.
Śmierć przychodzi po nas, gdy się jej najmniej spodziewamy — na bólu bitwy albo w klasie na zajęciach — powiedział Sedki Riad, muzułmański wykładowca Virginia Tech. i dyrektor Islamic Center w Blacksburgu, jeden z reprezentantów różnych wyznań, którzy przemawiali i modlili się podczas owego żałobnego spotkania.