Społeczeństwo

W obronie pamięci misjonarza Kima


Z przy­kro­ścią prze­czy­ta­łem, sło­wa komen­ta­rza zamiesz­czo­ne­go pod moją wia­do­mo­ścią o Kore­ań­czy­ku Kimie, o jego kry­ty­ce niby inte­re­sow­nej wypra­wy do Ira­ku i uspra­wie­dli­wio­nej śmier­ci z rąk muzuł­mań­skich eks­tre­mi­stów. Widzia­łem też, że wie­le osób prze­czy­ta­ło wia­do­mość i komen­tarz, a że czas popy­cha wia­do­mość w zapo­mnie­nie posta­no­wi­łem odświe­żyć ją dając teraz mój komen­tarz w takiej, a nie innej posta­ci. Jestem absol­wen­tem Wyż­szej Szko­ły Misyj­nej Księ­ży Wer­bi­stów i spę­dzi­łem już 17 lat na misjach w Afry­ce i w Ame­ry­ce Łaciń­skiej, prze­by­wa­łem […]


Z przy­kro­ścią prze­czy­ta­łem, sło­wa komen­ta­rza zamiesz­czo­ne­go pod moją wia­do­mo­ścią o Kore­ań­czy­ku Kimie, o jego kry­ty­ce niby inte­re­sow­nej wypra­wy do Ira­ku i uspra­wie­dli­wio­nej śmier­ci z rąk muzuł­mań­skich eks­tre­mi­stów. Widzia­łem też, że wie­le osób prze­czy­ta­ło wia­do­mość i komen­tarz, a że czas popy­cha wia­do­mość w zapo­mnie­nie posta­no­wi­łem odświe­żyć ją dając teraz mój komen­tarz w takiej, a nie innej posta­ci.

Jestem absol­wen­tem Wyż­szej Szko­ły Misyj­nej Księ­ży Wer­bi­stów i spę­dzi­łem już 17 lat na misjach w Afry­ce i w Ame­ry­ce Łaciń­skiej, prze­by­wa­łem jakiś czas w ośrod­ku misyj­nym w Bra­zy­lii, gdzie stu­diu­ją misjo­lo­gię i przy­go­to­wu­ją się do misji na innych kon­ty­nen­tach oraz w innych kul­tu­rach misjo­na­rze róż­nych Kościo­łów pro­te­stanc­kich. Stąd kwe­stia misjo­na­rzy jest mi szcze­gól­nie bli­ska.

Zamor­do­wa­ny, przez obcię­cie głowy,21 czerw­ca w Ira­ku Kore­ań­czyk Kim był misjo­na­rzem i co dote­go nie mam naj­mniej­szych wąt­pli­wo­ści. Naj­pierw sły­sza­łem potwier­dze­nie tej wia­do­mo­ci w pro­gra­mie tele­wi­zyj­nym poświę­co­nym misji, póź­niej prze­czy­ta­łem wia­do­mość z agen­cji infor­ma­cyj­nej w Chi­le, któ­rą opar­to na kon­tak­cie z miesz­ka­ją­cy­mi tam misjo­na­rza­mi z Korei Pd., a w koń­cu nade­szła infor­ma­cja od pre­zbi­te­riań­skie­go pasto­ra z Viço­sa (Bra­zy­lia), że potwier­dzil on tą wia­do­mość u Kore­ań­czy­ka, któ­ry kie­dyś stu­dio­wał na pre­sti­żo­wym bra­zy­lij­skim Uni­wer­sy­te­cie Fede­ral­nym — UFV. Infor­ma­cje te potwier­dza tak­że kore­ań­ska prasa(Korea Times m.in.) oraz agen­cja Reu­ter­sin­for­mu­ją­ca, ze Kim łączył pra­ce zawo­do­wąz ewan­ge­li­za­cją.

Kim chciał być misjo­na­rzem i to dla­te­go skoń­czył grun­tow­ne stu­dia teo­lo­gicz­ne i póź­niej wyspe­cja­li­zo­wał się w misjo­lo­gii. Pra­gnął gło­sić Sło­wo Boże w jed­nym z naj­trud­niej­szych dzi­siaj misyj­nych regio­nów świa­ta, tj. muzuł­ma­nom na Bli­skim Wscho­dzie. To dla­te­go nauczył się języ­ka arab­skie­go, a uczył się go już o wie­le wcze­śniej zanim Bush zde­cy­do­wał się na zaata­ko­wa­nie Ira­ku.

Misjo­na­rze rzym­sko-kato­lic­cy i więk­szość misjo­na­rzy pro­te­stanc­kich może liczyć na dobrze zor­ga­ni­zo­wa­ne struk­tu­ry kra­jo­we i zagra­nicz­ne, któ­re ich wspie­ra­ją na misyj­nych pla­ców­kach. Od jakie­goś już jed­nak cza­su coraz bar­dziej roz­wi­ja się inna stra­te­gia misyj­na doty­czą­ca tzw. misjo­na­rzy „robią­cych namio­ty”. Oczy­wi­ście, nazwa ta pocho­dzi od przy­kla­du Świę­te­go Paw­ła, któ­ry był misjo­na­rzem, gło­sił Ewan­ge­lię Jezu­sa, ale by móc to czy­nić pra­co­wał rów­nież na swo­je utrzy­ma­nie robiąc i sprze­da­jąc namio­ty.

Dzi­siaj więc wie­lu misjo­na­rzy spe­cja­li­zu­je się w jakiejś dzie­dzi­nie, w jakimś potrzeb­nym i prak­tycz­nym zawo­dzie, koń­cząc czę­sto wyż­sze stu­dia tech­nicz­ne, medycz­ne czy inne, aby udać się do róż­nych, nawet tych zamknię­tych wobec chrze­ści­jań­stwa kra­jów i tam, pra­cu­jąc w swo­im zawo­dzie, móc utrzy­mać sie­bie, swo­ją rodzi­nę, ale zara­zem użyć dane świa­dec­two i moż­li­wość kon­tak­tu z miej­sco­wą lud­no­ścią do prze­kza­nia im Dobrej Nowi­ny Jezu­sa i o Jezu­sie.

Kim był zwy­kłym misjo­na­rzem „robią­cym namio­ty”. Szu­kał moż­li­wo­ści uda­nia się na Bli­ski Wschód i taka oka­zja mu się nada­rzy­ła. Z pew­no­ścią, jak więk­szość misjo­na­rzy chrze­śi­jań­kich, źle oce­niał obec­ność w Ira­ku wojsk zagra­nicz­nych, w tym kore­ań­skich, jak też w ogó­le obco­kra­jow­ców. Wszy­scy zna­my wspa­nia­łą, huma­ni­tar­ną pro­pa­gan­dę ota­cza­ją­cą obec­ność w Ira­ku np. żoł­nie­rzy z Pol­ski. Może też źle oce­nił samą sytu­ację poli­tycz­ną w Ira­ku, jak też pra­cę, poprzez któ­rą dane mu było speł­nić jego powo­ła­nie, by móc udać się na Bli­ski Wschód i gło­sić chrze­ści­jań­skie Sło­wo Boże tam­tej­szym muzuł­ma­nom. Uwa­żam jed­nak, że autor komen­ta­rza nie miał pra­wa przy­pi­sy­wać Kimo­wi tak złych inten­cji. Moż­na mu zarzu­cić brak roz­trop­no­ści, zbyt dużo zapa­łu, a nawet zbyt mało misyj­ne­go doświad­cze­nia i mądro­ści, ale nie pazer­ność czy złą wolę!

Sytu­acja kra­ju, w któ­rym toczy się woj­na nie jest sytu­acją nor­mal­ną. Pod­czas moje­go poby­tu na woj­nie w Ango­li musia­łem uczyć się, cza­sem na błę­dach, zupeł­nie nowe­go zacho­wa­nia się w eks­tre­mal­nych sytu­acjach, któ­re dawa­ło mi więk­sze szan­se na prze­ży­cie. Kie­dy dla przy­kła­du mia­łem już zała­do­wa­ny samo­chód, aby udać się do odle­głej misji w Tom­bo­co, a w mię­dzy­cza­sie doszła do mnie wia­do­mość, że wła­śnie eskor­to­wa­nych przez woj­sko duży kon­wój samo­cho­dów, głów­nie cię­ża­ró­wek, ma wyru­szyć lub już wyru­szył tą samą dro­gą, któ­rą i ja mia­łem jechać, to zazwy­czaj rezy­gno­wa­łem z podró­ży i cze­ka­łem jesz­cze kil­ka dni, aby po tym kon­wo­ju nawet ślad nie pozo­stał. Nie­ste­ty, wie­lu misjo­na­rzy z bra­ku roz­trop­no­ści lub doświad­cze­nia, albo zwy­czaj­nie zmu­sze­ni do jaz­dy w kon­wo­ju, przy­pła­ci­ło tę przy­go­dę życiem, kalec­twem lub sil­nym prze­ży­ciem otar­cia się o śmierć.

Kie­dy par­ty­zan­ci z UNITA ata­ko­wa­li taki kon­wój, to strze­la­li do wszyst­kie­go, co się rusza­ło, ale kie­dy jecha­ło się same­mu, to zawsze ist­nia­ła szan­sa bycia tyl­ko upro­wa­dzo­nym, wytłu­ma­cze­nia się i następ­nie zosta­nia uwol­nio­nym (dwu­krot­nie, po zatrzy­ma­niu mnie na dro­dze, spę­dzi­łem jakiś czas z par­ty­zan­ta­mi w buszu, nie mówiąc już o wie­lu innych z nimi spo­tka­niach). Nigdy nie zapo­mnę, jak star­si kole­dzy, misjo­na­rze, uczy­li nas nowi­cju­szy, jak mamy się zacho­wy­wać na dro­dze, na misji, w naszych kon­tak­tach z ludź­mi, a wszyst­ko to w warun­kach toczo­nej tam wów­czas woj­ny domo­wej (do Ango­li przy­le­cia­łem na począt­ku 1988 r. i prze­by­wa­łem tam przez oko­ło czte­ry lata).

Kimo­wi zabra­kło być może wyobraź­ni, szczę­ścia, może cza­su na naukę… Nie wiem. Powia­da­my w Pol­sce, że o zmar­łych nie mówi się źle. W przy­pad­ku Kima nawet nie ma powo­du, aby oskar­żać go o jakie­kol­wiek zło. Trze­ba tyl­ko żało­wać, że jego misyj­na przy­go­da zakoń­czy­ła się wła­śnie w taki tra­gicz­ny spo­sób. Z dru­giej stro­ny wie­rzę, że krew męczen­ni­ków jest zapo­wie­dzią lep­szej, pięk­niej­szej przy­szło­ści, rów­nież dla cier­pią­cych już od tak daw­na chrze­ści­jan na Bli­skim Wscho­dzie. Pozo­sta­je też wiel­ka tajem­ni­ca Bożej opatrz­no­ści.

Koń­czę moją obro­nę Kima modląc się za wszyst­kich chrze­ści­jań­skich misjo­na­rzy, któ­rzy rów­nież żyją pra­gnie­niem gło­sze­nia muzuł­ma­nom Jezu­sa Chry­stu­sa nie jako jed­ne­go z pro­ro­ków, ale jako praw­dzi­we­go Pana i Boga. Nie­któ­rzy z nich podzie­lą pew­nie los Kima… Nie­chaj Daw­ca Wszel­kie­go Życia, Bóg Abra­ha­ma, Maho­me­ta i Kima, odda­li od Bli­skie­go Wscho­du sza­tań­skie Zło nie­na­wi­ści, woj­ny i śmier­ci. Amen.

Ekumenizm.pl — Zamor­do­wa­ny w Ira­ku Kore­ań­czyk był chrze­ści­jań­skim misjo­na­rzem

Ekumenizm.pl działa dzięki swoim Czytelnikom!
Portal ekumenizm.pl działa na zasadzie charytatywnej pracy naszej redakcji. Zachęcamy do wsparcia poprzez darowizny i Patronite.