Społeczeństwo

Wirus integryzmu


W Świę­to Refor­ma­cji 2002 roku naro­dził się pierw­szy pol­ski ser­wis eku­me­nicz­ny Kosciol.pl. Dla całej naszej redak­cji było to nie­zwy­kłe doświad­cze­nie i przy­go­da budo­wa­nia od pod­staw ini­cja­ty­wy, jakiej do tej pory nie było i nie ma w pol­sko­ję­zycz­nej prze­strze­ni inter­ne­to­wej. Wyzna­nio­we zróż­ni­co­wa­nie redak­cji nigdy nie było prze­szko­dą w reali­za­cji wspól­ne­go celu jakim jest tro­ska o ducho­wą jed­ność Kościo­ła Jezu­sa Chry­stu­sa. Dys­ku­to­wa­li­śmy, spie­ra­li­śmy się, popeł­nia­li­śmy błę­dy i zapew­ne nadal tak pozo­sta­nie. Nawią­zy­wa­li­śmy kon­tak­ty […]


W Świę­to Refor­ma­cji 2002 roku naro­dził się pierw­szy pol­ski ser­wis eku­me­nicz­ny Kosciol.pl. Dla całej naszej redak­cji było to nie­zwy­kłe doświad­cze­nie i przy­go­da budo­wa­nia od pod­staw ini­cja­ty­wy, jakiej do tej pory nie było i nie ma w pol­sko­ję­zycz­nej prze­strze­ni inter­ne­to­wej. Wyzna­nio­we zróż­ni­co­wa­nie redak­cji nigdy nie było prze­szko­dą w reali­za­cji wspól­ne­go celu jakim jest tro­ska o ducho­wą jed­ność Kościo­ła Jezu­sa Chry­stu­sa. Dys­ku­to­wa­li­śmy, spie­ra­li­śmy się, popeł­nia­li­śmy błę­dy i zapew­ne nadal tak pozo­sta­nie. Nawią­zy­wa­li­śmy kon­tak­ty z ludź­mi, któ­rym na ser­cu leży jed­ność i odno­wa Kościo­ła Powszech­ne­go. Okre­ślo­ne cele i nadzie­je nie dla wszyst­kich były i są oczy­wi­ste. W zamiesz­cza­nych publi­ka­cjach nie­jed­no­krot­nie poja­wia­ły się komen­ta­rze, któ­re znie­chę­ca­ły do dia­lo­gu, w swej wymo­wie nie­zwy­kle agre­syw­ne i, mówiąc deli­kat­nie, zaścian­ko­we. Po kil­ku­mie­sięcz­nych obser­wa­cjach chciał­bym się podzie­lić z Czy­tel­ni­ka­mi oso­bi­sty­mi reflek­sja­mi nad feno­me­nem owej zaścian­ko­wo­ści.

W swo­ich prze­my­śle­niach skon­cen­tru­je się na rzym­sko­ka­to­lic­kim inte­gry­zmie, a raczej inte­gry­zmie egzy­stu­ją­cym na mar­gi­ne­sie boga­tej tra­dy­cji domi­nu­ją­ce­go w naszym kra­ju Kościo­ła. Jestem jed­nak świa­do­my, że inte­gryzm jest zja­wi­skiem znacz­nie szer­szym, ist­nie­ją­cym rów­nież w Kościo­łach i wspól­no­tach o tra­dy­cji pra­wo­sław­nej i pro­te­stanc­kiej, nie­raz w rów­nie nie­cie­ka­wej opra­wie. Jed­na­ko­woż bio­rąc pod uwa­gę nad­mie­nio­ne doświad­cze­nia chciał­bym prze­ana­li­zo­wać pro­blem fun­da­men­ta­li­zmu reli­gij­ne­go, któ­ry nie­wąt­pli­wie rzu­ca się w oczy przy nie­ste­ty wie­lu komen­ta­rzach w ser­wi­sie Kosciol.pl oraz Maga­zy­nie Teo­lo­gicz­nym Sem­per Refor­man­da.

Tchó­rzo­stwo ducha

Kie­dy prze­glą­da się teo­lo­gicz­ne opra­co­wa­nia śro­do­wisk inte­gry­stycz­nych, jak i uwa­gi pod nie­któ­ry­mi tek­sta­mi w Kosciol.pl moż­na dojść do wnio­sku, że wszyst­kich auto­rów cechu­je natręt­na małost­ko­wość i para­no­icz­ne poczu­cie lęku przed przy­szło­ścią, a nade wszyst­ko teraź­niej­szo­ścią. O ile lęk przed przy­szło­ścią nie jest niczym szcze­gól­nym (jest to dość powszech­na kate­go­ria ducha we współ­cze­snych cza­sach tar­ga­nych nie­spo­ty­ka­ny­mi dotąd pato­lo­gia­mi), o tyle nie­chęć i lęk przed ota­cza­ją­cym świa­tem, zacho­dzą­cy­mi zmia­na­mi w odnie­sie­niu do sze­ro­ko rozu­mia­nej reli­gii wyra­ża­ją nega­tyw­ne nie­przy­sto­so­wa­nie, pato­lo­gicz­ną oba­wę, że rze­czy­wi­stość jest taka, jaką ją hic et nunc doświad­cza­my.

Trud­no jest mi okre­ślić inte­gryzm jako kon­ser­wa­tyzm, bowiem kon­ser­wa­tyzm, jak­kol­wiek wewnętrz­nie hete­ro­no­micz­ny, pozo­sta­je siłą dyna­micz­ną, któ­ra świa­do­ma ide­owych (etycz­nych bądź reli­gij­nych) korze­ni wyka­zu­je natu­ral­ne otwar­cie i akcep­ta­cję rze­czy­wi­sto­ści. Nie ozna­cza to w żad­nym wypad­ku pogo­dze­nia się ze wszyst­kim, co nas ota­cza, ale o odwa­gę kształ­to­wa­nia rze­czy­wi­sto­ści w atmos­fe­rze zasad­ni­cze­go otwar­cia, świa­do­mo­ści błę­du, ucze­nia się od innych, goto­wo­ści zanu­rze­nia się w zawi­ły świat nie­ja­sno­ści bez oba­wy utra­ty wła­snej toż­sa­mo­ści. Kon­ser­wa­tyzm jest nie­zbęd­ną pod­sta­wą dla kon­struk­tyw­ne­go postrze­ga­nia oto­cze­nia, wię­cej, jest twór­czym punk­tem wyj­ścia, dzię­ki któ­re­mu jeste­śmy w sta­nie doce­nić dobro zasta­ne w obli­czu zdu­mie­wa­ją­ce­go bogac­twa myśli wyra­ża­ne­go przez kul­tu­rę… tak­że tę reli­gij­ną.

W prze­ci­wień­stwie do tego śro­do­wi­ska inte­gry­stycz­ne wyka­zu­ją panicz­ny lęk przed sta­tus quo, czu­ją nie­na­tu­ral­ny dys­kom­fort ducho­wy, zda­ją się zacho­wy­wać tak, jak­by ich ktoś, wbrew woli, wyrwał w magicz­ny spo­sób z idyl­licz­nej prze­szło­ści reli­gij­nych anta­go­ni­zmów, zwal­cza­ją­cych się sys­te­mów reli­gij­nych, ope­ru­ją­cych banal­nym podzia­łem na czar­ne i bia­łe. Wyda­je mi się, że nie cho­dzi o tro­skę o naj­wyż­szą Praw­dę, bowiem ta nie jest zamknię­tym w sztyw­nym gor­se­cie zbio­rem prze­pi­sów reli­gij­nych, lecz o gor­szą­cą kary­ka­tu­rę dobra i zła. Cały teatr wal­ki o „świę­tą wia­rę” z „odszcze­pień­ca­mi i here­ty­ka­mi”, a co naj­gor­sze z „nie­zde­cy­do­wa­ny­mi we wła­snych sze­re­gach” przy­po­mi­nać może mar­nie skon­stru­owa­ną broń (apo­lo­ge­tycz­ną?) prze­ciw­ko wszyst­kie­mu i wszyst­kim. Czyż­by był to pośmiert­ny chi­chot przy­pu­dro­wa­ne­go „schi­zma­tyc­ką orto­dok­sją” mani­che­izmu?

Nie­wąt­pli­wie jest to łatwe wyj­ście. Histo­ria Kościo­ła uczy, iż wie­lo­krot­nie poja­wia­ły się sek­ciar­skie ruchy, pod­kre­śla­ją­ce swo­ją wyjąt­ko­wość i ska­że­nie innych. Uciecz­ka od świa­ta w stro­nę wyima­gi­no­wa­ne­go „dobra” (czy­taj: lega­li­stycz­nie uję­tej praw­dy) okre­śla­ła naj­wyż­sze zde­cy­do­wa­nie.

W latach mię­dzy­wo­jen­nych roz­po­wszech­ni­ła się w Niem­czech prze­śmiew­cza mak­sy­ma, doty­czą­ca stu­den­tów z Mar­bur­ga, zachwy­co­nych egzy­sten­cjal­ną i faszy­zu­ją­cą filo­zo­fią Mar­ti­na Heideg­ge­ra: Wir sind ent­schlos­sen, aber wis­sen nicht wozu (jeste­śmy zde­cy­do­wa­ni, ale nie wie­my na co). Podob­nie i inte­gryzm solem­nie dekla­ru­je naj­wyż­sze zde­cy­do­wa­nie i pew­ność, jed­nak­że pod powierz­chow­ną liry­ką nud­na­we­go sen­ty­men­ta­li­zmu oraz wszech­obec­ną podejrz­li­wo­ścią odna­leźć moż­na zatę­chłą atmos­fe­rę men­tal­no­ści oblę­żo­nej twier­dzy, któ­rej fun­da­men­ty cią­gle gro­żą zawa­le­niem.

Rytu­al­na nad­gor­li­wość, czy też roz­pacz­li­we rato­wa­nie muze­al­nych ruin ide­ali­zo­wa­nej prze­szło­ści napę­dza­ją lęk wobec innych. Inte­gry­stycz­ne sny o potę­dze zamierz­chłych cza­sów, popa­da­ją­ce w zaska­ku­ją­co naiw­ny mesja­nizm, powo­du­ją nie­smak i znie­chę­ca­ją tych, któ­rzy chcie­li­by odkryć w rzym­skim kato­li­cy­zmie ele­men­ty jed­no­ści z wła­sną tra­dy­cją. Tak wła­śnie rodzi się auten­tycz­ny dia­log, tak rodzi się eku­me­nizm.

Cie­ka­wą for­mą tego lęku jest język. Nawet pobież­ne zesta­wie­nie komen­ta­rzy na Kosciol.pl upraw­nia do stwier­dze­nia, że mamy do czy­nie­nia z mało twór­czym, zamknię­tym wręcz, sys­te­mem języ­ko­wym. Cały czas te same tre­ści, ta sama ter­mi­no­lo­gia, akcen­to­wa­nie tych samych adia­for, te same eks­klu­zyw­ne for­my wyra­zu. Natchnie­nie czy uro­je­nie? Pozo­sta­je tyl­ko zni­ko­ma (?) nadzie­ja, że piew­com ste­ryl­nej orto­dok­sji nie cho­dzi wyłącz­nie o litur­gicz­ny fety­szyzm (każ­dy prze­cież wie, że Pan Bóg naj­bar­dziej lubi łaciń­skie orna­ty, nie­na­wi­dzi mini­stran­tek i strasz­nie się gnie­wa, gdy pro­fa­nicz­ny laikat dosta­je hostię na rękę), a o solid­nie usys­te­ma­ty­zo­wa­ną teo­lo­gię anty­mo­der­ni­stycz­ną, świa­do­mą swo­ich ogra­ni­czeń i choć­by w naj­mniej­szym stop­niu goto­wą do ewan­ge­licz­ne­go dia­lo­gu. Nawet bez­sprzecz­ne pięk­no tra­dy­cyj­nych form litur­gicz­nych, jakim dla wie­lu jest ryt mszy świę­tej try­denc­kiej, moż­na zde­gra­do­wać do reli­gij­ne­go obrząd­ku bez ser­ca, kie­dy prze­mi­ja­ją­cy ele­ment ludz­kiej reflek­sji o Bogu zosta­je wywin­do­wa­ny do pozy­cji papier­ka lak­mu­so­we­go wydu­ma­nej, abs­trak­cyj­nej pseu­do-orto­dok­sji.

Papież ide­olo­gicz­nie upo­śle­dzo­ny

Kamie­niem zgor­sze­nia dla wie­lu inte­gry­stów (szcze­gól­nie dla tych kocha­ją­cych się w mało ambit­nej twór­czo­ści eks­ko­mu­ni­ko­wa­ne­go przez Jana Paw­ła II. ks. Lefe­bvre) jest postać obec­ne­go pon­ty­fi­ka­tu. Jan Paweł II jest dla wie­lu inte­gry­stów sym­bo­lem zdra­dy, nie­wy­ba­czal­ne­go kom­pro­mi­su telo­gic­ne­go. Czy to wizy­ta Papie­ża w rzym­skiej Syna­go­dze (uko­cha­nym miej­scu modli­twy same­go Jezu­sa), czy to kaza­nie Papie­ża w ewan­ge­lic­kiej kate­drze św. Trój­cy w War­sza­wie, czy to mię­dzy­re­li­gij­ne spo­tka­nie w Asy­żu, to od razu usły­szeć moż­na pod­nio­słe lamen­ta­cje: papież błą­dzi!

Tu już nie cho­dzi nawet o naiw­ną instru­men­ta­li­za­cję papie­skie­go naucza­nia, jaką mogli­śmy doświad­czyć w Pol­sce przed refe­ren­dum euro­pej­skim, ale o upar­tą, świa­do­mą i pozba­wio­ną prze­ko­ny­wu­ją­cych argu­men­tów total­ną nega­cję papie­skich wysił­ków na rzecz pojed­na­nia mię­dzy wszyst­ki­mi ludź­mi dobrej woli. To szla­chet­ne dzie­ło zapo­cząt­ko­wa­ne przez Dobre­go Papie­ża Ron­cal­lie­go, kie­dy ten ogło­sił słyn­ną ency­kli­kę Pacem in ter­ris oraz zwo­łał Sobór Waty­kań­ski II nego­wa­ne jest z namasz­cze­niem na wszel­kie spo­so­by.

Sło­wa uzna­nia, któ­re płyn­ną pod adre­sem Papie­ża Woj­ty­ły z całe­go świa­ta od przed­sta­wi­cie­li
róż­nych wyznań i reli­gii są dla nie­za­do­wo­lo­nej spół­ki hała­śli­wych inte­gry­stów dowo­dem na sprze­nie­wie­rze­nie się Papie­ża. A co mają oni do zapro­po­no­wa­nia? Dru­ty kol­cza­ste? Reli­gij­ny apar­the­id? Dyplo­ma­cję obłu­dy? Her­me­tycz­ną sek­tę wza­jem­nej ado­ra­cji? Czy w takich warun­kach moż­na z „czy­stym sumie­niem” powie­dzieć: aże­by Bóg we wszyst­kim był uwiel­bio­ny? Jeśli znaj­dzie się taki ochot­nik, to nie­śmia­ło przy­po­mi­nam cen­ną myśl lute­rań­skie­go duchow­ne­go ks. dr. Alber­ta Schwe­it­ze­ra: Czy­ste sumie­nie jest wymy­słem dia­bel­skim.

W tym wszyst­kim, wbrew hasłom wypi­sa­nym na bojo­wych sztan­da­rach, przed­sta­wi­cie­le inte­gry­zmu udo­wad­nia­ją, iż są in re anty­ka­to­lic­cy. Ich sprze­ciw wobec kato­li­cy­zmu, tak jak go rozu­mie­li świę­ci Ojco­wie Kościo­ła pierw­szych wie­ków, wyra­ża się choć­by w opi­sa­nej ogra­ni­czo­no­ści, pod­czas gdy kato­li­cyzm zna­czy powszech­ność w całym, nie­wy­czer­pa­nym bogac­twie zba­wien­nej Ewan­ge­lii, któ­rą Duch Św. uobec­nia w naszych ser­cach i umy­słach. Kato­li­cyzm to otwar­cie i ewan­ge­licz­na goto­wość do dia­lo­gu, to uciecz­ka od zastęp­czych i fary­zej­skich pole­mik nt. rytu­al­nej czy­sto­ści. Chrze­ści­ja­nie na całym świe­cie wyzna­ją swo­ją wia­rę w jeden, świę­ty, powszech­ny (kato­lic­ki) i apo­stol­ski Kościół, wyra­ża­jąc tym samym nadzie­ję, że Bóg powo­łał cały odku­pio­ny i piel­grzy­mu­ją­cy Lud Boży do rado­ści wia­ry i jed­no­ści Ducha.

Na począt­ku mówi­łem o klu­czo­wej kate­go­rii lęku. Jed­nak nie to jest naj­bar­dziej prze­ra­ża­ją­ce w inte­gry­zmie. O wie­le bar­dziej groź­niej­sza i nie­po­ko­ją­ca jest wspo­mnia­na nuda, nuda i jesz­cze raz nuda. Nic nowe­go. Tyl­ko zja­da­nie wła­sne­go ogo­na i syn­drom tro­pi­cie­li here­zji – na wzór słyn­ne­go Wiel­kie­go Inkwi­zy­to­ra u Fio­do­ra Dosto­jew­skie­go. Gorącz­ko­we czu­wa­nie nad magią ter­mi­no­lo­gii kościel­nej, upar­te man­try pseu­do­te­olo­gicz­nych spo­rów. Nuda, nuda i jesz­cze raz nuda. Nuda szko­dli­wa niczym wirus.

Dariusz P. Bruncz

Do infor­ma­cji Czy­tel­ni­ków EAI Ekumenizm.pl: Treść tek­stu wie­lo­krot­nie wspo­mi­na ESI Kosciol.pl, ponie­waż arty­kuł powstał w cza­sie, gdy nie ist­niał jesz­cze ser­wis EAI Ekumenizm.pl, któ­ry wyło­nił się decy­zją więk­szo­ści redak­cji z ESI Kosciol.pl.

Ekumenizm.pl działa dzięki swoim Czytelnikom!
Portal ekumenizm.pl działa na zasadzie charytatywnej pracy naszej redakcji. Zachęcamy do wsparcia poprzez darowizny i Patronite.