Rozmowy

Wszystkiego akceptować się nie da – rozmowa z Jarosławem Kubackim, pastorem mennonickim oraz liberalnej wspólnoty Vrijzinnigen


1 paź­dzier­ni­ka br. Kon­went Pasto­rów libe­ral­nej wspól­no­ty Vrij­zin­ni­gen Neder­land wybrał nowy zarząd, w skład któ­re­go wszedł pocho­dzą­cy z Pol­ski Jaro­sław Kubac­ki. O wspól­no­cie, któ­rą trud­no jed­no­znacz­nie przy­pi­sać do okre­ślo­ne­go wyzna­nia, roz­ma­wia­my z pasto­rem Kubac­kim, pierw­szym w histo­rii Pola­kiem we wła­dzach Vrij­zin­ni­gen.



Vrij­zin­ni­gen Neder­land zosta­ła zało­żo­na w 1870 r. jako sto­wa­rzy­sze­nie reli­gij­ne. Jej nazwa brzmia­ła wów­czas Neder­land­sche Pro­te­stan­ten Bond (NBP, Holen­der­ski Zwią­zek Pro­te­stan­tów), a wśród jej zało­ży­cie­li znaj­do­wa­li się: filo­zof-pozy­ty­wi­sta Cor­ne­lis Wil­lem Opzo­omer oraz wybit­ny teo­log i reli­gio­znaw­ca prof. Cor­ne­lis Pete­rus Tie­le.

Bez­po­śred­nim powo­dem powsta­nia NPB były sil­ne ten­den­cje orto­dok­syj­no-kon­fe­syj­ne, któ­re poja­wi­ły się w tym cza­sie w Holen­der­skim Koście­le Refor­mo­wa­nym. Zwo­len­ni­cy nur­tu libe­ral­ne­go w teo­lo­gii byli odsu­wa­ni od posług kościel­nych, ich wpływ na Kościół sta­wał się coraz mniej­szy. Roz­cza­ro­wa­ni tym sta­nem rze­czy i zanie­po­ko­je­ni o przy­szłość libe­ral­ne­go pro­te­stan­ty­zmu w Holan­dii zało­ży­li wła­sną wspól­no­tę. Celo­wo nie wybra­li dla niej posta­ci kościel­nej tyl­ko sto­wa­rzy­sze­nio­wą, uwa­ża­jąc, że wła­śnie dobro­wol­ne sto­wa­rzy­sze­nia są tą for­mą orga­ni­za­cyj­ną, w któ­rej ma szan­se roz­kwit­nąć reli­gij­ność libe­ral­na.

Począt­ko­wo oddzia­ły sto­wa­rzy­sze­nia przy­po­mi­na­ły klu­by (samo-)kształceniowo-dyskusyjne, ale z cza­sem zaczę­ły przy­bie­rać cha­rak­ter bar­dziej zbli­żo­ny do para­fii, w któ­rych nie tyl­ko wygła­sza­no odczy­ty, ale rów­nież pro­wa­dzo­no nabo­żeń­stwa, a w nie­któ­rych tak­że udzie­la­no sakra­men­tów. W 1909 r. zbu­do­wa­no pierw­szy kościół ‘związ­ko­wy’ – w Schie­dam koło Rot­ter­da­mu. W 1914 r. z ini­cja­ty­wy NPB uka­zał się ‘Lej­dej­ski Prze­kład Biblii’, któ­re­go twór­cy sta­ra­li się wyko­rzy­stać doro­bek ówcze­snej bibli­sty­ki.

W 1921 wśród pasto­rów peł­nią­cych posłu­gę w NPB poja­wi­ła się pierw­sza kobie­ta, pastor Anne Zerni­ke – ordy­no­wa­na 10 lat wcze­śniej w zbo­rze men­no­nic­kim. W latach dwu­dzie­stych sta­ra­no rów­nież zjed­no­czyć róż­ne nur­ty reli­gij­no-libe­ral­ne, a w 1926 r. dopro­wa­dzo­no do powsta­nia libe­ral­no-pro­te­stanc­kiej roz­gło­śni radio­wej (VPRO).

W 2012 r. NPB zosta­ło ofi­cjal­nie przy­ję­te do Inter­na­tio­nal Coun­cil of Uni­ta­rians and Uni­ver­sa­li­sts (Mię­dzy­na­ro­do­wej Rady Uni­ta­rian i Uni­wer­sa­li­stów), zaś dwa lata póź­niej zmie­nio­no nazwę na Vrij­zin­ni­gen Neder­land. Obec­nie w skład sto­wa­rzy­sze­nia wcho­dzi 45 oddzia­łów. Ich człon­ko­wie repre­zen­tu­ją sze­ro­ki wachlarz prze­ko­nań i poglą­dów. Są wśród nich (libe­ral­ni) chrze­ści­ja­nie, ale rów­nież oso­by, któ­re nie uwa­ża­ją się (już) za chrze­ści­jan, reli­gij­ni huma­ni­ści, zwo­len­ni­cy ducho­wo­ści wykra­cza­ją­cej poza gra­ni­ce wszel­kich sys­te­mów reli­gij­nych. Każ­dy oddział ma swój wła­sny, nie­po­wta­rzal­ny cha­rak­ter. W jed­nym odczu­wa się wyraź­nie atmos­fe­rę wspól­no­ty kościel­nej, pod­czas gdy może być w więk­szej mie­rze klu­bem dys­ku­syj­nym czy ośrod­kiem, w któ­rym kul­ty­wu­je się nowe for­my ducho­wo­ści.

Ponie­waż Vrij­zin­ni­gen Neder­land nie jest Kościo­łem, jej człon­ko­wie mogą być jed­no­cze­śnie człon­ka­mi wspól­not kościel­nych. Rów­nież wie­lu pasto­rów jest jed­no­cze­śnie duchow­ny­mi w Kościo­łach róż­nych wyznań.

Pastor Kubac­ki jest on ponad 20 lat człon­kiem tej spo­łecz­no­ści, a od trzech lat spra­wu­je w jej imie­niu funk­cję kape­la­na w domach opie­ki, będąc jed­no­cze­śnie kazno­dzie­ją Zjed­no­czo­ne­go Zbo­ru Men­no­nic­kie­go w Bever­wijk koło Amster­da­mu.


Co wła­ści­wie ozna­cza sło­wo „libe­ral­ny” w Nider­lan­dach?

Myślę, że zasad­ni­czo to samo, co w innych kra­jach. To jest reli­gij­ność, któ­ra sta­ra się być w cią­głym dia­lo­gu ze świa­tem ludz­kiej kul­tu­ry, nauki, reli­gij­ność pro­gra­mo­wo nie­do­gma­tycz­na (a więc rów­nież bez ‘prze­pi­so­wych’ wyznań wia­ry, ksiąg kon­fe­syj­nych itp.), kry­tycz­na wobec uświę­co­nych tra­dy­cją prze­ka­zów, w któ­rej czło­wiek jest trak­to­wa­ny pod­mio­to­wo i ma moż­li­wość podej­mo­wa­nia wła­snych decy­zji, rów­nież w odnie­sie­niu do tego, w co wie­rzy i jak kształ­tu­je swo­je poglą­dy. To reli­gij­ność dia­lo­gu, w któ­rej poszu­ki­wa­nie jest czę­sto istot­niej­sze niż poczu­cie, że się coś już na dobre zna­la­zło. To, co jest spe­cy­ficz­ne dla Holan­dii to fakt, iż wyra­sta­my ze sprze­ci­wu wobec orto­dok­syj­ne­go kal­wi­ni­zmu, a przede wszyst­kim wobec jego pesy­mi­stycz­ne­go spoj­rze­nia na czło­wie­ka i jego kon­dy­cję oraz wobec — wyni­ka­ją­cej z tego spoj­rze­nia — dok­try­ny pre­de­sty­na­cyj­nej.

Ale chy­ba nawet w Holan­dii zde­cy­do­wa­na więk­szość ofi­cjal­nych Kościo­łów dekla­ru­je chęć dia­lo­gu ze świa­tem. Czy uni­kal­ność tej otwar­to­ści w przy­pad­ku Vrij­zin­ni­gen pole­ga na zasad­ni­czej akcep­ta­cji wszyst­kie­go?

Wszyst­kie­go akcep­to­wać się nie da — bo, bio­rąc pod uwa­gę róż­no­rod­ność prą­dów skła­da­ją­cych się na naszą kul­tu­rę, popa­dło­by się w sprzecz­no­ści. I posta­wa wyłącz­nie akcep­tu­ją­ca nie była też nigdy celem reli­gij­nych libe­ra­łów. Cho­dzi raczej o fun­da­men­tal­ną posta­wę, któ­rej isto­tą jest otwar­ty dia­log, a nie poucza­nie opar­te o prze­ko­na­nie, że ‘my wie­my lepiej’. Naszym punk­tem wyj­ścia nie jest suma dok­tryn czy nauk, lecz prze­ko­na­nie, że razem powin­ni­śmy odkry­wać to, co uczy­ni ten świat lep­szym, a ludzi bar­dziej ludz­ki­mi. I, jako wspól­no­ta reli­gij­na mamy w tym pro­ce­sie istot­ną, wła­sną rolę do ode­gra­nia, nato­miast nie musi to być urząd wiecz­nie wszyst­ko­wie­dzą­ce­go nauczy­cie­la. Chce­my raczej inspi­ro­wać niż pouczać. A jed­no­cze­śnie ocze­ku­je­my rów­nież inspi­ra­cji z róż­nych źró­deł.

Co ozna­cza nazwa wspól­no­ty?

Okre­śle­nie ‘vrij­zin­nig’ nie ma wła­ści­wie ekwi­wa­len­tu w języ­ku pol­skim.  Naj­le­piej jego zna­cze­nie odda­ją sło­wa: wolnomyślicielski/wolnomyślny, libe­ral­ny (w sen­sie reli­gij­nym i świa­to­po­glą­do­wym, ale już nie­ko­niecz­nie poli­tycz­nym).

Wobec tak róż­nych poglą­dów, co jest waszym spo­iwem?

Łączy nas posta­wa ducho­wych poszu­ki­wa­czy, otwar­tość na róż­ne impul­sy i wyzwa­nia, kry­ty­cyzm, wia­ra w czło­wie­ka i jego moż­li­wo­ści: poznaw­cze, ducho­we, moral­ne, prze­ko­na­nie, że jest pewien rodzaj indy­wi­du­ali­zmu, któ­ry nie wyklu­cza potrze­by wspól­no­ty. I, last but least, to, co Paul Til­lich nazwał byciem ‘Gren­zgän­ger’ — czy­li skłon­nym do cho­dze­nia po gra­ni­cach. Jeden z oddzia­łów, w któ­rym kil­ka razy do roku pro­wa­dzę nabo­żeń­stwa zamie­ścił na swo­jej stro­nie inter­ne­to­wej nastę­pu­ją­ce zda­nie: ‘Nasze korze­nie tkwią w chrze­ści­jań­stwie, ale spo­sób, w jaki prze­ży­wa­my wia­rę, nie jest ogra­ni­czo­ny do chrze­ści­jań­stwa’. Te sło­wa wyzna­cza­ją pole napięć, w któ­rym i ja się świet­nie odnaj­du­ję. Jestem zako­rze­nio­ny w pew­nej głę­bi i tra­dy­cji, ale swo­imi ‘gałę­zia­mi’ się­gam w róż­ne stro­ny, nie przej­mu­jąc się przy tym zanad­to utar­ty­mi ścież­ka­mi i wyzna­czo­ny­mi przez tra­dy­cję gra­ni­ca­mi.

https://www.instagram.com/p/B15k1-Vo2sn/?utm_source=ig_web_copy_link

Jak to się sta­ło, że w ogó­le wylą­do­wa­łeś w Vrij­zin­ni­gen – w Pol­sce zwią­za­ny byłeś z refor­mo­wa­ny­mi, a w Holan­dii tak­że z remon­stran­ta­mi, sta­ro­ka­to­li­ka­mi i angli­ka­na­mi?

A to dłu­ga histo­ria. Zaczy­na się w 1995–97, gdy stu­dio­wa­łem na Uni­wer­sy­te­cie Kościo­łów Refor­mo­wa­nych w Kam­pen. Jak sama nazwa wska­zu­je, był to kościel­ny uni­wer­sy­tet i w związ­ku stu­den­ci byli auto­ma­tycz­nie wpi­sy­wa­nie na listy człon­ków miej­sco­wych zbo­rów tej refor­mo­wa­nej deno­mi­na­cji, z któ­rej wywo­dzi­ła się uczel­nia. Odczy­ta­łem to tro­chę jako pró­bę ‘wcie­le­nia’ mnie na siłę — a ‘takie nume­ry to nie ze mną’. Wyru­szy­łem na poszu­ki­wa­nia wspól­no­ty dla sie­bie i w koń­cu zna­la­złem ją w miej­sco­wej para­fii lute­rań­skiej. W tym cza­sie była ona miej­scem, gdzie spo­ty­ka­ły się róż­ne ‘nie­spo­koj­ne duchy’, któ­re nie potra­fi­ły się odna­leźć w atmos­fe­rze dusz­ne­go kal­wi­ni­zmu. I tam wła­śnie usły­sza­łem któ­rejś nie­dzie­li, że gru­pa zbo­row­ni­ków wybie­ra się na jesz­cze jed­no nabo­żeń­stwo, któ­re miał pro­wa­dzić zna­ny aktor i pre­zen­ter tele­wi­zyj­ny, a jed­no­cze­śnie pastor – Jos Brink. Posta­no­wi­łem dowie­dzieć się cze­goś wię­cej o wspól­no­cie, któ­ra zapra­sza na ambo­nę tak cie­ka­wych ludzi. A to wła­śnie było NPB – jak wów­czas nazy­wa­no Vrij­zin­ni­gen Neder­land.

Nie­dłu­go potem byłem już umó­wio­ny z ówcze­snym sekre­ta­rzem gene­ral­nym spo­łecz­no­ści, następ­nie poje­cha­łem z wizy­tą do jed­ne­go z eme­ry­to­wa­nych pasto­rów – Dic­ka Wer­ne­ra – któ­ry co ponie­dzia­łek wygła­szał w radio poga­dan­ki zaty­tu­ło­wa­ne ‘Vrij­zin­nig Vizier’ (‘Wizjer Libe­ral­ny’). Szcze­gól­nie zafa­scy­no­wał mnie Dick, np. tym, że znał oso­bi­ście Alber­ta Schwe­it­ze­ra i czuł się spad­ko­bier­cą jego myśli. Wkrót­ce zło­ży­łem dekla­ra­cję człon­kow­ską. Regu­lar­nie zapra­sza­no mnie do pro­wa­dze­nia nabo­żeństw, kil­ka­krot­nie apli­ko­wa­łem na sta­no­wi­sko pasto­ra jed­ne­go z oddzia­łów. Dopie­ro po wyj­ściu z ostre­go zakrę­tu życio­we­go połą­czo­ne­go z nie­uda­ną pró­bą odna­le­zie­nia się poza świa­tem reli­gii libe­ral­nej, poja­wi­łem się na spo­tka­niu teo­lo­gów i dusz­pa­ste­rzy z róż­nych wspól­not libe­ral­nych. Po raz pierw­szy od wie­lu lat poczu­łem się znów u sie­bie. Pod­sze­dłem do naszej sekre­tarz gene­ral­nej, Wies Houwe­ling, i spy­ta­łem czy mógł­bym się ubie­gać o sta­no­wi­sko pasto­ra dele­go­wa­ne­go do posłu­gi w domach opie­ki, w któ­rych od kil­ku mie­się­cy pra­co­wa­łem. Wies zare­ago­wa­ła pozy­tyw­nie i póź­niej spo­tka­łem się z zarzą­dem kon­wen­tu pastor­skie­go, któ­ry wydał pozy­tyw­ną opi­nię i kon­went powi­tał mnie w swo­im gro­nie. Wów­czas uświa­do­mi­łem sobie, że przy­na­leż­ność do NPB/Vrijzinnigen Neder­land to wła­ści­wie jedy­ny sta­ły czyn­nik w mojej – skąd­inąd dość poplą­ta­nej – bio­gra­fii reli­gij­no-kościel­nej.

Peł­nisz funk­cję pasto­ra — czy róż­ni się ona zasad­ni­czo od urzę­du duchow­ne­go w Kościo­łach o jasno spre­cy­zo­wa­nej dok­try­nie?

Pod­sta­wo­wa róż­ni­ca pole­ga na tym, że przed moim wpro­wa­dze­niem w urząd nikt nie wyma­gał ode mnie zło­że­nia przy­rze­cze­nia czy inne­go rodza­ju dekla­ra­cji wier­no­ści jakim­kol­wiek naukom czy dogma­tom. I to ozna­cza rów­nież, że nie powo­łu­ję się na nie np. w kaza­niach. W naszej wspól­no­cie po pro­stu nie ma moż­li­wo­ści powie­dze­nia komuś, że ma w coś wie­rzyć. Jeśli ktoś ma takie potrze­by, to lepiej, żeby poszu­kał sobie miej­sca gdzie indziej.

Czy­li jed­nak jest dogmat i to chy­ba dość istot­ny o zasad­ni­czej (do)wolności wie­rze­nia w co się chce?

Jeśli zasa­dę bra­ku dogma­tów uznać za dogmat, to nie­wąt­pli­wie tak. Moim zda­niem to jest tro­chę porów­ny­wal­ne z nie­to­le­ran­cją dla nie­to­le­ran­cji. Czy, jeśli nie tole­ru­ję nie­to­le­ran­cji, to jestem nie­to­le­ran­cyj­ny? Nato­miast, pod­cho­dząc do spra­wy bar­dziej serio, chcę powie­dzieć, że, rzecz jasna, nikt nie zabra­nia żad­ne­mu człon­ko­wi Vrij­zin­ni­gen Neder­land przyj­mo­wa­nia dogma­tów, jeśli czy­ni to na swój oso­bi­sty rachu­nek. Jeśli o mnie cho­dzi, pod­cho­dzę do tra­dy­cji dok­try­nal­nej Kościo­ła bar­dzo poważ­nie i z dużym respek­tem, czer­piąc z niej usta­wicz­nie peł­ny­mi gar­ścia­mi. Kie­dyś natkną­łem się na wypo­wiedź ame­ry­kań­skie­go teo­lo­ga i kazno­dziei uni­ta­riań­skie­go, Jame­sa Fre­ema­na Clarke’a, któ­ra dobrze odda­je moje podej­ście. Otóż, Clar­ke pod­kre­ślał, że odrzu­ce­nie dogma­tu nie musi ozna­czać jed­no­cze­sne­go odrzu­ce­nia zawar­tej w nim ducho­wej tre­ści. Wręcz prze­ciw­nie — tę treść nale­ży pró­bo­wać z nie­go wydo­być, jed­nak­że już w spo­sób nie­do­gma­tycz­ny: jako zapis czy­je­goś doświad­cze­nia ducho­we­go i pro­po­zy­cję pod wla­snym adre­sem, acz­kol­wiek nie jako ‘praw­dę do uwie­rze­nia’.

Jak wyglą­da­ją spo­tka­nia Vrij­zin­ni­gen?

Są czy­ta­nia, któ­re pocho­dzą z innych źró­deł niż Biblia, w tym rów­nież z inspi­ra­cji poza­chrze­ści­jań­skich. Dla mnie oso­bi­ście Biblia jest cią­gle głów­nym źró­dłem inspi­ra­cji. Jestem kape­la­nem w domach opie­ki, gdzie mam do czy­nie­nia z ludź­mi o bar­dzo róż­nych prze­ko­na­niach. I sta­ram się peł­nić swo­ją posłu­gę w taki spo­sób, by tra­fić do każ­de­go. Co cie­ka­we, bar­dzo poma­ga­ją­cy mi w pra­cy wolon­ta­riu­sze, pocho­dzą głow­nie z dość kon­ser­wa­tyw­nych śro­do­wisk kościel­nych i począt­ko­wo patrzy­li na mnie ze spo­rą nie­uf­no­ścią (przez pierw­szy rok nie pozwa­la­no mi rów­nież np. pro­wa­dzić nabo­żeństw komu­nij­nych). W tej chwi­li — po ponad 3 latach pra­cy, powsta­ła mię­dzy nami więź i nie­kie­dy mam nawet wra­że­nie, że z pew­ny­mi spra­wa­mi zwra­ca­ją się prę­dzej do mnie, ani­że­li do swo­ich pasto­rów. Chy­ba mię­dzy inny­mi dla­te­go, że nigdy nie upra­wiam w domu opie­ki żad­nej pro­pa­gan­dy, nie narzu­cam swo­ich poglą­dów, nie kry­ty­ku­ję poglą­dów innych, cho­ciaż w pew­nych spra­wach zary­so­wu­ję też jasne gra­ni­ce. Np. że nie będzie u nas stra­sze­nia ludzi pie­kłem. Nawet jeśli wolon­ta­riusz jest prze­ko­na­ny, że miesz­ka­niec powi­nien np. ‘przy­jąć Jezu­sa Chry­stu­sa jako oso­bi­ste­go Pana i Zba­wi­cie­la’ by nie dostą­pić wiecz­ne­go potę­pie­nia, wyma­gam, aby zacho­wał to prze­ko­na­nie dla sie­bie.

Czym jest Komu­nia w Vrij­zin­ni­gen?

Nie byli­by­śmy reli­gij­ny­mi libe­ra­ła­mi, gdy­by i w tej kwe­stii nie obo­wią­zy­wał u nas plu­ra­lizm poglą­dów. Nie­daw­no jeden z kole­gów poświe­cił trzy­mie­sięcz­ny urlop stu­dyj­ny na rodzaj inwen­ta­ry­za­cji róż­nych podejść do Komu­nii. Jest tych poglą­dów mnó­stwo, ale — jak się oka­zu­je — da się zna­leźć rów­nież wąt­ki wspól­ne: wspo­mi­na­nie oso­by Jezu­sa, jego ide­ałów, posta­wy życio­wej, któ­ra opie­ra­ła się na dawa­niu sie­bie, wyda­wa­nia sie­bie na pastwę (czy­li pokarm), prze­ży­wa­nie wspól­no­ty i to swo­iste wariac­two, któ­re prze­ja­wia się w tym, iż już teraz pro­kla­mu­je­my za pomo­cą uro­czy­ste­go posił­ku nasta­nie cze­goś, cze­go się dopie­ro spo­dzie­wa­my: Kró­le­stwa spra­wie­dli­wo­ści, miło­sier­dzia, poko­ju. Oso­bi­ście doda­ję do tego jesz­cze chęt­nie pew­ną uwa­gę: w tra­dy­cji Izra­ela wspo­mi­na­nie było zawsze czymś wię­cej, ani­że­li tyl­ko wspo­mi­na­niem. Było prze­ży­wa­niem na nowo, uobec­nie­niem. I tu otwie­ra się prze­strzeń rów­nież dla innych ujęć niż zwin­gliań­skie czy kal­wiń­skie rozu­mie­nie sakra­men­tu.

Jestem prze­ko­na­ny, że, gdy dzie­li­my się tym, co mamy, a przede wszyst­kim sobą, duch Chry­stu­so­wy, czy jak to ład­nie ujmu­je antro­po­zo­fia, impuls Chry­stu­so­wy jest wśród nas. A będąc sto­sun­ko­wo bli­skim posta­wy panen­te­istycz­nej czy wręcz pan­te­istycz­nej nie mam, rzecz jasna, naj­mniej­sze­go pro­ble­mu, by tę obec­ność łączyć z chle­bem i winem, będą­cy­mi zresz­tą ele­men­ta­mi o nie­sa­mo­wi­tym ładun­ku sym­bo­licz­nym.

Obec­nie jesteś rów­nież pasto­rem zbo­ru men­no­nic­kie­go — o ile jasne jest, że nie sta­no­wi to pro­ble­mu dla ponad­dog­ma­tycz­nej Vrij­zin­ni­gen to jak do tego usto­sun­ko­wu­ją się men­no­ni­ci, któ­rzy jed­nak posia­da­ją dość zna­czą­cy kor­pus dok­try­nal­ny?

To praw­da, że wspól­no­ty men­no­nic­kie stwo­rzy­ły w histo­rii sze­reg doku­men­tów kon­fe­syj­nych. Jed­no­cze­śnie trze­ba jed­nak zauwa­żyć, że tra­dy­cja men­no­nic­ka jest — i doty­czy to rów­nież kon­ser­wa­tyw­nych men­no­ni­tow — tra­dy­cją orto­prak­sji, a nie orto­dok­sji. Gdy w men­no­ni­ty­zmie docho­dzi do dys­ku­sji teo­lo­gicz­nych i ewen­tu­al­nych roz­ła­mów, wła­ści­wie nie doty­czą one sfe­ry dogma­ty­ki, a zawsze prak­ty­ki życia reli­gij­ne­go. Holen­der­scy men­no­ni­ci od XVII/XVIII nale­żą do naj­bar­dziej libe­ral­nych wspól­not kościel­nych. Mię­dzy inny­mi dla­te­go chy­ba tyl­ko w języ­ku nider­landz­kim men­no­ni­ci nie nazy­wa­ją się men­no­ni­ta­mi, tyl­ko noszą nazwę doops­ge­zin­den, by pod­kre­ślić, że nie czu­je­my się zwią­za­ni naucza­niem Men­no­na. Każ­dy kto chce przy­stą­pić do zbo­ru men­no­nic­kie­go w Holan­dii pisze wła­sne wyzna­nie wia­ry. Nie mamy nato­miast żad­ne­go doku­men­tu wyzna­nio­we­go, któ­ry obo­wią­zy­wał­by wszyst­kich. War­to zresz­tą dodać, że libe­ral­ny holen­der­ski men­no­ni­tyzm zawdzię­cza swo­je powsta­nie mię­dzy inny­mi… bra­ciom pol­skim, któ­rzy przy­by­li do Holan­dii po wygna­niu z Rzecz­po­spo­li­tej i wła­śnie m.in. w spo­łecz­no­ściach men­no­nic­kich zosta­li po bra­ter­sku przy­ję­ci. A ponie­waż byli to czę­sto świet­ni teo­lo­dzy, ich wpływ na te spo­łecz­no­ści bywał napraw­dę duży. Tak więc tutaj nie ma żad­ne­go tar­cia. Tym bar­dziej, że mój zbór jest w poło­wie histo­rycz­nym zbo­rem men­no­nic­kim, a w poło­wie powstał z daw­ne­go oddzia­łu NPB. Jeśli musiał­bym szu­kać róż­nic mię­dzy tymi wspól­no­ta­mi to powie­dział­bym, że men­no­ni­tyzm jest o wie­le bar­dziej chry­sto­cen­trycz­ny. Przy całym kry­ty­cy­zmie wobec ‘chrze­ści­jan­stwa real­ne­go’, czu­je­my się jed­nak moc­no zwią­za­ni z opo­wie­ścią Jezu­sa z Naza­re­tu. W Vrij­zin­ni­gen Neder­land bywa pod tym wzglę­dem róż­nie – w zależ­no­ści od cha­rak­te­ru wspól­no­ty lokal­nej i oso­bi­ste­go podej­ścia poszcze­gól­nych człon­ków.

Jesteś pierw­szym Pola­kiem w łonie Vrij­zin­ni­gen, ale czy pierw­szym Pola­kiem w histo­rii tej wspól­no­ty?

Nigdy nie sły­sza­łem o innych Pola­kach w Vrij­zin­ni­gen Neder­land. Znam Ukra­in­ców, znam przed­sta­wi­cie­li innych nacji, ale z Pola­ka­mi się nie zetkną­łem. Zresz­tą Pola­cy za gra­ni­cą gene­ral­nie nie­chęt­nie się kościel­nie asy­mi­lu­ją. Kościół ewan­ge­lic­ko-augs­bur­ski w Pol­sce orga­ni­zu­je na tere­nie Holan­dii pol­skie nabo­żeń­stwa, cho­ciaż pro­te­stan­tów to aku­rat u nas nie bra­ku­je. Jed­nak barie­ra języ­ko­wa sta­no­wi dość spo­ry pro­blem.

Na ile Vrij­zin­ni­gen jest “misyj­ne” i czy two­im zda­niem moż­li­we było­by prze­szcze­pie­nie takie­go ruchu w Pol­sce, gdzie już mamy wie­rze­nie eklek­tycz­ne choć nie zin­sty­tu­cjo­na­li­zo­wa­ne?

Zagad­nie­nie naszej ‘misyj­no­ści’, tzn. tego, jak sku­tecz­nie roz­po­wszech­niać reli­gij­ność libe­ral­ną w Holan­dii, będzie jed­nym z naj­waż­niej­szych zadań, któ­re musi pod­jąć nowy zarząd Kon­wen­tu. Mam w tej kwe­stii pew­ne pomy­sły, ale bar­dzo liczę rów­nież na kole­gów, bo wyda­je się, że two­rzy­my napraw­dę cie­ka­wy i kre­atyw­ny zespól. Nato­miast w Pol­sce mamy swych ducho­wych pobra­tym­ców we wspól­no­cie uni­ta­rian-uni­wer­sa­li­stów. Współ­pra­cu­je­my ze sobą w ramach orga­ni­za­cji IARF — Inter­na­tio­nal Asso­cia­tion for Reli­gio­us Fre­edom, któ­ra sku­pia reli­gij­nych libe­ra­łów róż­nych tra­dy­cji. Jakaś baza już zatem jest. Nato­miast prze­szcze­piać nicze­go nie nale­ży. NPB/Vrijzinnigen Neder­land powsta­ło w okre­ślo­nym kli­ma­cie histo­rycz­nym i ducho­wym. I to był kli­mat spe­cy­ficz­nie holen­der­ski — nazna­czo­ny przede wszyst­kim obec­no­ścią sil­ne­go, orto­dok­syj­ne­go, pre­de­sty­na­cyj­ne­go kal­wi­ni­zmu. To na ten rodzaj reli­gij­no­ści reago­wa­li­śmy.

W Pol­sce histo­rycz­nie cze­goś takie­go nie było. Pol­scy zwo­len­ni­cy wol­nej myśli reli­gij­nej muszą stwo­rzyć wła­sną jej wer­sje. Takie pró­by były w prze­szło­ści i mam nadzie­ję, że będą mia­ły miej­sce rów­nież w przy­szło­ści. My to w jakiejś mie­rze może­my wspie­rać, ale prze­szcze­piać na pew­no nicze­go nie będzie­my. A czy to zaowo­cu­je powsta­niem więk­szej wspól­no­ty libe­ral­nej. Nie będę się bawił w pro­ro­ka. Pró­bo­wa­łem w prze­szło­ści upra­wiać church plan­ting w Pol­sce i dosze­dłem do wnio­sku, że Pola­cy gene­ral­nie przy­cho­dzą do Kościo­ła z taki­mi ocze­ki­wa­nia­mi, któ­re aku­rat reli­gij­nym libe­ra­łom jest trud­no zaspo­ko­ić. Pamię­tam te cią­głe pyta­nia: ‘A co Kościół myśli na temat…’. I to zdzi­wie­nie w oczach, gdy odpo­wia­da­łem, że Kościół nie jest od myśle­nia, tyl­ko raczej od tego, by inspi­ro­wać do myśle­nia i dzia­ła­nia swo­ich człon­ków…



Gale­ria
Ekumenizm.pl działa dzięki swoim Czytelnikom!
Portal ekumenizm.pl działa na zasadzie charytatywnej pracy naszej redakcji. Zachęcamy do wsparcia poprzez darowizny i Patronite.