Z lękiem o życiu
- 15 kwietnia, 2004
- przeczytasz w 3 minuty
Zwykle niechętnie czytam listy, słowa i apele Episkopatu. Są one napisane językiem hermetycznym, trudno zrozumiałym i naszpikowane cytatami z papieża do takiego stopnia, że trudno je czytać. Tym razem język i styl są podobne, ale … przesłanie “Apelu” i “Słowa” skierowanych do katolików przed wejściem Polski do UE sprawiły, że czytałem je ze sporą przyjemnością. Biskupi w obu tekstach przypomnieli bowiem zapomniane już nieco w debacie publicznej prawdy o obowiązkach i zadaniach katolików w państwie. Jasno, choć […]
Zwykle niechętnie czytam listy, słowa i apele Episkopatu. Są one napisane językiem hermetycznym, trudno zrozumiałym i naszpikowane cytatami z papieża do takiego stopnia, że trudno je czytać. Tym razem język i styl są podobne, ale … przesłanie “Apelu” i “Słowa” skierowanych do katolików przed wejściem Polski do UE sprawiły, że czytałem je ze sporą przyjemnością.
Biskupi w obu tekstach przypomnieli bowiem zapomniane już nieco w debacie publicznej prawdy o obowiązkach i zadaniach katolików w państwie. Jasno, choć oczywiście z właściwą dyskrecją, bez wymieniania konkretnych partii, przypominają: jeśli jesteś osobą wierzącą, ale także jeśli wierzysz, że człowiekowi należą się pewne prawa niezależne od tego jak jest duży i z ilu komórek się składa, nie masz prawa głosować na SLD, SDPL czy Unię Pracy. Dlaczego? Bowiem partie te od dawna przekonują, że prawo do zabijania dzieci jest podstawowym prawem kobiety.
Biskupi dodają do tego, za Kongregacją Nauki Wiary, że katolik nie może głosować na ludzi, którzy podkopują wartość rodziny — zrównując ją ze związkami dwóch panów lub pań. I tu znowu adresat tych zakazów jest oczywisty. Tylko ludzie lewicy, na czele z prof. Marią Szyszkowską postulują wprowadzenie do naszego prawa konkubinatów homoseksualnych.
To nie wszystko. Biskupi posunęli się bowiem jeszcze dalej. Wskazali także katolikom, że nie powinni liczyć na politycznych show-manów obiecujących im złote góry bez pracy i wyrzeczeń. Chodzi oczywiście o “Samoobronę”, do której odnosiły się słowa o “łudzeniu obietnicami bez pokrycia i fałszywymi obietnicami”. “Nie dajcie się im zwodzić” — proszą biskupi, a gdzieś w tle słychać stare polskie przysłowie: nie dajcie się oszukiwać, bo bez pracy nie ma kołaczy.
Niestety trudno nie dodać do tych pochwał kilku gorzkich uwag. Biskupi z jakichś zupełnie niezrozumiałych względów nie zdecydowali się na przekazanie listu do odczytywania go w parafiach. A szkoda, bo po tylu gniotach, które były już odczytywane — list rzeczywiście istotny tam nie trafi.
Dlaczego zatem tak się stało? Hm — powód jest chyba ten sam co zawsze. Biskupi przestraszyli się tego, co sami napisali. Uznali, że nie należy zadzierać z lewicą czy “Samoobroną”; nie należy antagonizować parafii, skłócać zwolenników różnych partii. I o ile, w odniesieniu do wyborców “Samoobrony” mogę jeszcze te zastrzeżenia zrozumieć (za głupotę ludzie nie będą potępiani), o tyle dziwi mnie przesadna, fałszywa troska o wyborców lewicy. Im się przecież należy jasna informacja: każdy kto głosuje za zwolennikami aborcji czy eutanazji… wyraża zgodę na zabijanie pewnych kategorii ludzi (młodszych, starszych czy chorych); a zatem bierze na siebie za to odpowiedzialność. I tym samym wyłącza się nie tylko z Kościoła tu na ziemi, ale i stawia pod znakiem zapytania zbawienie. Tę informację Kościół jest im winien, bo jest za nich odpowiedzialny przed Bogiem.
Zob. też ten artykuł w wersji angielskiej