Społeczeństwo

Zawsze wierni, czyli po wizycie u lefebrystów


Obskur­ny par­te­ro­wy budy­nek przy jed­nej z naj­bar­dziej ruchli­wych ulic w cen­trum Pol­ski. Brud w nie­wiel­kich oknach nie­udol­nie masku­je kolo­ro­wa folia nakle­jo­na na szy­bach, któ­ra zastę­po­wać ma witra­że. Po przej­ściu przez bra­mę dostrze­głem nad drzwia­mi nie­wiel­ką tablicz­kę, któ­ra oznaj­mi­ła mi, że tra­fi­łem wła­ści­wie – do kapli­cy Brac­twa Piu­sa X, czy­li, mówiąc popu­lar­nie, do lefe­bry­stów. Na nabo­żeń­stwo lefe­bry­stycz­ne uda­łem się z czy­stej cie­ka­wo­ści. Nie­jed­no­krot­nie mia­łem oka­zję prze­glą­dać pisem­ko „Zawsze wier­ni” […]


Obskur­ny par­te­ro­wy budy­nek przy jed­nej z naj­bar­dziej ruchli­wych ulic w cen­trum Pol­ski. Brud w nie­wiel­kich oknach nie­udol­nie masku­je kolo­ro­wa folia nakle­jo­na na szy­bach, któ­ra zastę­po­wać ma witra­że. Po przej­ściu przez bra­mę dostrze­głem nad drzwia­mi nie­wiel­ką tablicz­kę, któ­ra oznaj­mi­ła mi, że tra­fi­łem wła­ści­wie – do kapli­cy Brac­twa Piu­sa X, czy­li, mówiąc popu­lar­nie, do lefe­bry­stów.

Na nabo­żeń­stwo lefe­bry­stycz­ne uda­łem się z czy­stej cie­ka­wo­ści. Nie­jed­no­krot­nie mia­łem oka­zję prze­glą­dać pisem­ko „Zawsze wier­ni” wyda­wa­ne przez Brac­two Piu­sa X. Zawsze kipia­ło z nie­go zbęd­nym pato­sem i przy­czy­ni­ło się to do moich wyide­ali­zo­wa­nych wyobra­żeń na temat nabo­żeństw, któ­re odby­wa­ją się w ich kapli­cach. Zda­wa­ło mi się, że są to miej­sca „dostoj­ne”, któ­re spe­cjal­nie nie będą odbie­gać od powszech­ne­go mode­lu kościo­łów kato­lic­kich. Zasta­łem jed­nak coś dia­me­tral­nie inne­go.

Wznio­słość rodem z „Zawsze wier­ni” zosta­ła u mnie dra­stycz­nie skon­fron­to­wa­na z przy­gnę­bia­ją­cą i po tro­sze prze­ra­ża­ją­cą rze­czy­wi­sto­ścią. Miej­sco­wa kapli­ca lefe­bry­stów już z odda­li stra­szy wyglą­dem. Gdy­bym nie znał dokład­ne­go jej adre­su na pew­no nie tra­fił­bym na miej­sce. Nie spo­dzie­wa­łem się bowiem, że miej­sce kul­tu sta­no­wi nie­po­zor­ny sta­ry budy­nek, ukry­ty w głę­bi podwó­rza. Uczo­no mnie zawsze aby nie oce­niać cze­go­kol­wiek po wyglą­dzie jed­na­ko­woż pierw­sze wra­że­nie było pio­ru­nu­ją­ce. Nie chciał­bym jed­nak sku­piać się na „pre­zen­cji” owej kapli­cy.

Kie­dy tyl­ko wsze­dłem do środ­ka zasta­łem w kory­ta­rzy­ku kil­ku­oso­bo­wą gru­pę ludzi. W zde­cy­do­wa­nej więk­szo­ści sta­no­wi­li ją mło­dzi męż­czyź­ni, oko­ło 25-let­ni. Wszy­scy wyglą­da­li, jak na moje oko, co naj­mniej groź­nie. Dla­cze­go? Ponie­waż ich ogól­ny ima­ge przy­po­mi­nał ten, jaki repre­zen­tu­ją sobą współ­cze­śni neo­na­zi­ści. Łyse gło­wy, cięż­kie woj­sko­we buty (gla­ny), kurt­ki typu flek. Zasta­no­wi­ło mnie tyl­ko to, gdzie scho­wa­li swo­je kije bejs­bo­lo­we i kaste­ty. Nie ukry­wam, że z lek­ka się wystra­szy­łem jed­nak po chwi­li pomy­śla­łem, że w koń­cu jestem w „koście­le” więc nic złe­go stać mi się nie może.

Uro­czy­sto­ści zwią­za­ne z litur­gią roz­po­czę­ły się wspól­ną modli­twą różań­co­wą. Nie uczest­ni­czy­li w niej wszy­scy. Owi mło­dzień­cy, któ­rych dostrze­głem zaraz przy wej­ściu, sta­li nadal poza kapli­cą. Modli­ły się bodaj­że czte­ry kobie­ty. Kie­dy skoń­czy­ły poja­wił się obok mnie jeden z mło­dych męż­czyzn. Jego groź­ny wygląd nie kore­spon­do­wał w żaden spo­sób z jego zacho­wa­niem. Był nad wyraz miły i sym­pa­tycz­ny. Zapy­tał mnie czy jestem w ich kapli­cy po raz pierw­szy. Kie­dy odpar­łem, że tak nie omiesz­kał dowie­dzieć się jakie­go jestem wyzna­nia. Powie­dzia­łem, zgod­nie z praw­dą, iż jestem kato­li­kiem, co chy­ba wyraź­nie ucie­szy­ło moje­go inter­lo­ku­to­ra bowiem odparł jedy­nie „I całe szczę­ście”.

Nie był­bym sobą gdy­bym nie wdał się z owym czło­wie­kiem w krót­ką dys­ku­sję. Krót­ką, ale jak­że pasjo­nu­ją­cą. Dowie­dzia­łem się bowiem, iż „cały eku­me­nizm jest wymy­słem sza­tań­skim, któ­re­go współ­cze­sne naro­dy zde­cy­do­wa­nie nie chcą z jed­ne­go pro­ste­go powo­du – wszy­scy zda­ją sobie spra­wę, iż ist­nie­je jeden praw­dzi­wy Kościół – Kościół rzym­ski”. Moje argu­men­ty doty­czą­ce pro­wa­dze­nia w ostat­nich latach inten­syw­ne­go dia­lo­gu mię­dzy poszcze­gól­ny­mi deno­mi­na­cja­mi reli­gij­ny­mi spo­tka­ły się z krót­ką ripo­stą „to bez sen­su”. Mia­łem oka­zję usły­szeć, że „ewan­ge­li­cy, któ­rzy są here­ty­ka­mi, sie­ją tyl­ko nie­po­trzeb­ny zamęt w świe­cie chrze­ści­jań­skim i o jakiej­kol­wiek for­mie jed­no­ści nie może być nigdy mowy”. Podob­no bar­dzo cie­ka­we arty­ku­ły na ten temat znaj­du­ją się w pole­ca­nej mi przez roz­mów­cę gazet­ce „Szczer­biec”. Traf chciał, iż owe „cza­so­pi­smo” wpa­dło mi kie­dyś w ręce. Jego treść, czy choć­by sama sza­ta gra­ficz­na, mówią same za sie­bie. Ta pozy­cja wydaw­ni­cza ma cha­rak­ter skraj­nie rasi­stow­ski, anty­se­mic­ki i anty­eku­me­nicz­ny. Tre­ści w niej zawar­te w jaw­ny spo­sób nawo­łu­ją do nie­na­wi­ści i prze­mo­cy na tle raso­wym czy reli­gij­nym.

Moją nad wyraz inte­re­su­ją­cą roz­mo­wę prze­rwał jed­nak począ­tek nabo­żeń­stwa. Z zakry­stii wyło­nił się ksiądz ubra­ny w ornat, któ­ry nie przy­po­mi­nał współ­cze­snych kato­lic­kich szat litur­gicz­nych, ale to chy­ba tyl­ko dla­te­go, iż pamię­tał jesz­cze cza­sy poprze­dza­ją­ce Vati­ca­num II (ogól­na nie­świe­żość i brud na to wska­zy­wa­ły). Za kapła­nem wyszli dwaj mini­stran­ci, któ­rzy z opusz­czo­ny­mi gło­wa­mi pode­szli do ołta­rza. Roz­po­czę­ła się litur­gia. Zebra­ni wier­ni, rap­tem oko­ło 10 osób, otwo­rzy­li swo­je śpiew­ni­ki i zain­to­no­wa­li po łaci­nie anty­fo­nę na wej­ście. W tym cza­sie ksiądz bar­dzo cicho modlił się w języ­ku łaciń­skim, zaś kie­dy wier­ni prze­sta­li śpie­wać pró­bo­wał zbli­żyć się do ołta­rza. Wyma­ga­ło to jed­nak unie­sie­nia nogi na nie­wiel­ki scho­dek więc posłusz­ni mini­stran­ci padli czym prę­dzej na kola­na, aby zwin­ny­mi rucha­mi unieść księ­żow­ską sutan­nę i albę. Uda­ło się – duchow­ny sta­nął przed ołta­rzem. Cało­ści litur­gii nie mam zamia­ru opi­sy­wać, gdyż chy­ba więk­szość czy­tel­ni­ków, choć­by mniej wię­cej, orien­tu­je się jak wyglą­da nabo­żeń­stwo odpra­wia­ne w rycie tryd­nec­kim.

Wycho­dząc z kapli­cy zauwa­ży­łem jesz­cze jed­ną rzecz, któ­ra wyjąt­ko­wo mnie znie­sma­czy­ła – na jed­nej ze ścian wisiał spo­rych roz­mia­rów pla­kat, któ­re­go treść i gra­fi­ka były zde­cy­do­wa­nie anty­se­mic­kie. Być może dla „zawsze wier­nych” nawo­łu­ją­cy do nie­na­wi­ści obra­zek dosko­na­le kom­po­nu­je się z usta­wio­ną nie­opo­dal figu­rą Jezu­sa Chry­stu­sa i Mat­ki Bożej.

Ekumenizm.pl działa dzięki swoim Czytelnikom!
Portal ekumenizm.pl działa na zasadzie charytatywnej pracy naszej redakcji. Zachęcamy do wsparcia poprzez darowizny i Patronite.