Społeczeństwo

Żydzi, Ukrzyżowanie i chrześcijański antysemityzm


Wiel­ki Tydzień to dla chrze­ści­jan czas szcze­gól­ny. Wspo­mi­na­my w jego trak­cie naj­więk­sze wyda­rze­nia histo­rii Zba­wie­nia, wcho­dzi­my w tajem­ni­cę Krzy­ża. Trze­ba mieć jed­nak świa­do­mość, że przez wie­ki był to rów­nież czas szcze­gól­ny dla Żydów: czas szcze­gól­ne­go zagro­że­nia. „Lud chrze­ści­jań­ski pod­nie­co­ny litur­gią naśla­du­ją­cą zbrod­nię Żydów, naprzy­krzał się lud­no­ści żydow­skiej i znę­cał się nad nią po wyj­ściu z Kościo­ła”. Docho­dzi­ło do samo­są­dów, pod­pa­leń syna­gog i zwy­czaj­nych mor­dów. Dla­cze­go? Wie­le wska­zu­je […]


Wiel­ki Tydzień to dla chrze­ści­jan czas szcze­gól­ny. Wspo­mi­na­my w jego trak­cie naj­więk­sze wyda­rze­nia histo­rii Zba­wie­nia, wcho­dzi­my w tajem­ni­cę Krzy­ża. Trze­ba mieć jed­nak świa­do­mość, że przez wie­ki był to rów­nież czas szcze­gól­ny dla Żydów: czas szcze­gól­ne­go zagro­że­nia. „Lud chrze­ści­jań­ski pod­nie­co­ny litur­gią naśla­du­ją­cą zbrod­nię Żydów, naprzy­krzał się lud­no­ści żydow­skiej i znę­cał się nad nią po wyj­ściu z Kościo­ła”. Docho­dzi­ło do samo­są­dów, pod­pa­leń syna­gog i zwy­czaj­nych mor­dów. Dla­cze­go? Wie­le wska­zu­je na to, że pew­ną odpo­wie­dzial­ność moż­na tu przy­pi­sać już same­mu spo­so­bo­wi spi­sa­nia przez Ewan­ge­li­stów swo­jej wer­sji Męki Pań­skiej.

Mit bogo­bój­stwa


Bez­po­śred­nią przy­czy­ną tak wiel­kiej, że popy­cha­ją­cej do zbrod­ni w naj­święt­szym dla nich dniu, wro­go­ści chrze­ści­jan do Żydów był mit „Żyda bogo­bój­cy”, czy bar­dziej wprost – Żydów, któ­rzy zabi­li Pana Jezu­sa. Ofi­cjal­nie nie został on nigdy potwier­dzo­ny przez żaden chrze­ści­jań­ski synod czy sobór, jed­nak przez wie­ki kształ­to­wał myśle­nie zarów­no hie­rar­chii, jak i kazno­dzie­jów czy zwy­kłych wier­nych.


Już św. Cyryl Alek­san­dryj­ski uzna­je Żydów zawin­nych zamor­do­wa­nia Nie­win­ne­go, jakim był Jezus Chry­stus. Nie wspo­mi­na przy tym, o tym, że w mor­dzie sądo­wym, jakim był w isto­cie pro­ces Jezu­sa, aktyw­ną rolę odgry­wa­li przede wszyst­kim Rzy­mia­nie, i że to oni osta­tecz­nie wyko­na­li wyrok.


Podob­ne akcen­ty zna­leźć moż­na w pismach św. Augu­sty­na. Uwa­żał on Żydów za ple­mię naj­bar­dziej zbrod­ni­cze, naród zabój­ców Chry­stu­sa. W „O Pań­stwie Bożym” ten ojciec Kościo­ła napi­sał wręcz: „Mówi­my do Żydów: Wyście zabi­li Chry­stu­sa”.


Przez pierw­sze 1000 lat chrze­ści­jań­stwa nauka ta nie pro­wa­dzi­ła zwy­kle do msz­cze­nia się na Żydach za „bogo­bój­stwo”. Jeśli wal­czo­no wów­czas z wyznaw­ca­mi juda­izmu to z innych ide­olo­gicz­nych powo­dów niż zwy­kła zemsta. Zmie­ni­ło się to w dru­gim tysiąc­le­ciu. W 1096 rycerz God­fryd z Bouil­lon zapo­wia­dał, że nie uda się na kru­cja­tę, dopó­ki nie pomści ukrzy­żo­wa­nia przez prze­la­nie krwi żydow­skiej. W 1146 roku cysters Radulf wzy­wał zaś do pomsty na tych, któ­rzy „ukrzy­żo­wa­li Jezu­sa”. Gwo­li spra­wie­dli­wo­ści trze­ba dodać, że prze­ciw­sta­wił mu się zde­cy­do­wa­nie św. Ber­nard z Cla­irvaux, któ­ry uznał zamach na Żyda za grzech rów­no­rzęd­ny z porwa­niem się na życie Jezu­sa.


Trze­ba tu rów­nież zwró­cić uwa­gę na fakt, że mimo iż mit „Żyda bogo­bój­cy” nigdy nie został potwier­dzo­ny przez Kościół – to jed­nak znaj­du­je on, przy­naj­mniej przy pew­nej inter­pre­ta­cji biblij­nych cyta­tów, potwier­dze­nie w Nowym Testa­men­cie. Za jego uspra­wie­dli­wie­nie przez wie­ki słu­ży­ły: frag­ment z Ewan­ge­lii Mate­usza (27, 25): „Krew Jego na nas i na dzie­ci nasze”, sło­wa św. Mar­ka, któ­ry pod­kre­ślał, że Żydzi „szu­ka­li spo­sob­no­ści, aby go ująć pod­stę­pem i zabić”, nie bra­ku­je takich frag­men­tów tak­że u św. Jana. Szcze­gól­ną pożyw­ką dla „chrze­ści­jań­skie­go” anty­se­mi­ty­zmu mogły też być sło­wa św. Paw­ła z Listu do Tesa­lo­ni­czan: „Żydzi zabi­li Pana Jezu­sa i pro­ro­ków, i nas tak­że prze­śla­do­wa­li. A nie podo­ba­ją się oni Bogu i sprze­ci­wia­ją się wszyst­kim ludziom. Zabra­nia­ją nam prze­ma­wiać do pogan celem zba­wie­nia ich; tak dopeł­nia­ją zawsze mia­ry swych grze­chów. Ale przy­szedł na nich osta­tecz­ny gniew Boży” (1 Tes. 2, 15–16). Osta­tecz­nie jed­nak w okre­sie Wiel­kie­go Tygo­dnia – szcze­gól­ną pożyw­ką dla chrze­ści­jan anty­se­mi­tów były ewan­ge­licz­ne opo­wie­ści o Ukrzy­żo­wa­niu. To one, wraz z opar­ty­mi na nich kaza­nia­mi, roz­pa­la­ły do bia­ło­ści chrze­ści­jan – msz­czą­cych się na Żydach.


Pamięć uwa­run­ko­wa­na


Nie­ste­ty treść tych szcze­gó­ło­wych, moż­na powie­dzieć wręcz repor­ta­żo­wych spra­woz­dań z pro­ce­su i ska­za­nia Jezu­sa Chry­stu­sa – jest coraz czę­ściej pod­wa­ża­na przez bibli­stów i znaw­ców juda­izmu – nie tyl­ko żydow­skie­go pocho­dze­nia.


H. Cohn wska­zu­je na przy­kład, że w świe­tle zna­jo­mo­ści żydow­skie­go pra­wa – nie­praw­do­po­dob­na wyda­je się opo­wieść o noc­nym pro­ce­sie Jezu­sa Chry­stu­sa przez San­he­dry­nem (Ewan­ge­lia św. Mar­ka). Dla­cze­go? Jego zda­niem już samo wspo­mnie­nie, że w aresz­to­wa­niu Chry­stu­sa uczest­ni­czy­li rzym­scy żoł­nie­rze, czy­ni nie­praw­do­po­dob­nym skie­ro­wa­nie aresz­tan­ta do naj­wyż­sze­go kapła­na Żydów, a nie do rzym­skie­go wię­zie­nia. Co wię­cej – San­he­dryn nigdy nie spra­wo­wał swo­jej jurys­dyk­cji wewnątrz swo­je­go gma­chu, a tym bar­dziej w domu naj­wyż­sze­go kapła­na. Żydow­skie pra­wo nie zezwa­la­ło na pro­ce­sy kry­mi­nal­ne w nocy, ani też w świę­to lub wigi­lię świę­ta. Nie pozwa­la­ło tak­że, by czło­wiek został osą­dzo­ny na pod­sta­wie wła­sne­go zezna­nia, bez świa­dec­twa dwóch wia­ry­god­nych osób. Wszyst­kie te ele­men­ty żydow­skie­go pra­wa pod­da­ją więc w wąt­pli­wość ewan­ge­licz­ną rela­cję.


Trud­no też sobie wyobra­zić, wska­zu­je Geof­frey Wigo­der, by poboż­ni Żydzi, a taki­mi byli człon­ko­wie San­he­dry­nu, zebra­li się na sąd w przed­dzień Pas­chy. „Zebrać San­he­dryn w taki dzień było­by nie do pomy­śle­nia” – wska­zu­je. Jedy­nym racjo­nal­nym wytłu­ma­cze­niem tak nagłe­go zebra­nia San­he­dry­nu jest więc według nie­go, nie tyle chęć ska­za­nia Jezu­sa (do cze­go zresz­tą nie mie­li Żydzi pra­wa), ile ura­to­wa­nia Go przed wyro­kiem rzym­skim.


Inny badacz – D. Flus­ser zauwa­ża zaś inną nie­spój­ność w ewan­ge­licz­nej rela­cji z pro­ce­su. Jego zda­niem nie­moż­li­we jest, by na spo­tka­niu San­he­dry­nu zabra­kło naj­licz­niej­szej w nim par­tii, tj. fary­ze­uszy. Jeśli ich nie było, to może to ozna­czać, że przed wyda­niem Jezu­sa Rzy­mia­nom zebra­ła się jedy­nie Rada Świą­tyn­na, sku­pia­ją­ca kapła­nów, nie­na­wi­dzą­cych Go za zapo­wie­dzi zbu­rze­nia Świą­ty­ni oraz za potę­pie­nie w niej han­dlu.


W Ewan­ge­liach dostrzec też moż­na ten­den­cję do zna­czą­ce­go wybie­la­nia uczest­ni­czą­cych w pro­ce­sie Rzy­mian, któ­rzy to nie tyl­ko aresz­to­wa­li, ale rów­nież ska­za­li i wresz­cie ukrzy­żo­wa­li Jezu­sa Chry­stu­sa na rzecz oczer­nia­nia Żydów. W ten spo­sób – za śmierć Chry­stu­sa sta­li się odpo­wie­dzial­ni wszy­scy Żydzi, wszyst­kich epok, zdję­to nato­miast ową odpo­wie­dzial­ność z Piła­ta, któ­ry „wydał Jezu­sa na Ukrzy­żo­wa­nie”. Jak­by tego było mało – są Kościo­ły chrze­ści­jań­skie (kop­to­wie), któ­re wręcz uwa­ża­ją czło­wie­ka, któ­ry wydał wyrok na Chry­stu­sa­za świę­te­go!


W poszu­ki­wa­niu toż­sa­mo­ści


Czy­ta­jąc ewan­ge­licz­ne opo­wie­ści o ukrzy­żo­wa­niu nie moż­na zapo­mi­nać o kon­tek­ście w jakim powsta­wa­ły pisma Nowe­go Testa­men­tu oraz o ich cha­rak­te­rze. Nie są one bowiem – i to trze­ba szcze­gól­nie moc­no pod­kre­ślić – repor­ta­żem z miej­sca zda­rzeń, czy tym bar­dziej wier­nym opi­sem tego, co się wyda­rzy­ło, ale są świa­dec­twem prze­żyć, rozu­mień, inter­pre­ta­cji, nie tyl­ko osób, któ­re osta­tecz­nie spi­sy­wa­ły i reda­go­wa­ły, ale rów­nież całych wspól­not chrze­ści­jań­skich, czy jude­ochrze­ści­jań­skich, w któ­rych one powsta­wa­ły. W efek­cie pozna­je­my nie tyl­ko i nie tyle szcze­gó­ło­wą histo­rię życia Jezu­sa Chry­stu­sa, ale już jej chrze­ści­jań­ską inter­pre­ta­cję.


A ta powsta­wa­ła w szcze­gól­nych oko­licz­no­ściach po zbu­rze­niu Świą­ty­ni. Obie wspól­no­ty, zarów­no chrze­ści­jań­ska, jak i żydow­ska poszu­ki­wa­ły wte­dy wła­snej, nowej toż­sa­mo­ści. Wspól­no­ta jude­ochrze­ści­jań­ska zosta­ła wów­czas wyklu­czo­na z orto­dok­syj­nej syna­go­gi i to było źró­dłem wro­go­ści zro­dzo­nej z odrzu­ce­nia. W Ewan­ge­lii św. Mate­usza moż­na też, zda­niem Doro­thy A. Lee, dostrzec wyraź­ną rywa­li­za­cję mię­dzy wspól­no­ta­mi rabi­nicz­ną i mesja­ni­stycz­ną. Obie one uwa­ża­ły się za praw­dzi­wy Izra­el, obie uzna­wa­ły tę samą Księ­gę Świę­tą (Biblię Hebraj­ską), obie para­dok­sal­nie mia­ły takie samo etnicz­ne pocho­dze­nie. I stąd bio­rą się moc­ne, „anty­se­mic­kie” (nie w dzi­siej­szym sen­sie tego sło­wa, raczej w zna­cze­niu anty-rabi­nicz­ne) wypo­wie­dzi św. Mate­usza. Stąd bie­rze się tak moc­ne akcen­to­wa­nie, że Żydzi (w zna­cze­niu zwo­len­ni­cy anty­me­sjań­ski­chra­bi­nów) ska­za­li Jezu­sa na śmierć, wybra­li zbrod­nia­rza Bara­ba­sza, a nie świę­te­go Rab­bie­go. Widział on bowiem, według Joh­na Domi­ni­ca Cros­sa­na, że to wła­śnie juda­izm rabi­nicz­ny zaczy­na brać górę, a chrze­ści­ja­nie są spy­cha­ni na jego mar­gi­nes.


Rywa­li­za­cję o korze­nie i two­rze­nie się nowej toż­sa­mo­ści mię­dzy obie­ma wspól­no­ta­mi dostrzec moż­na rów­nież w innych księ­gach Nowe­go Testa­men­tu. Powsta­wa­ły one w okre­sie nie­zwy­kle moc­ne­go kon­flik­tu ide­olo­gicz­ne­go i noszą na sobie jego ślad. Nie ozna­cza to jed­nak, że są one wprost anty­se­mic­kie. Są one raczej pole­micz­ne wobec rabi­nac­kiej wer­sji juda­izmu.


Podob­ny­mi pro­ce­sa­mi moż­na tłu­ma­czyć stop­nio­we unie­win­nia­nie Rzy­mian. Chrze­ści­ja­nie coraz czę­ściej pocho­dzi­li wła­śnie z tego rejo­nu świa­ta, a życz­li­wość wład­ców cesar­stwa mogła się im bar­dzo przy­dać. Stąd brać się może stop­nio­we zapo­mi­na­nie o odpo­wie­dzial­no­ści władz Cesar­stwa za śmierć Chry­stu­sa.


Nie­ste­ty kolej­ne poko­le­nia chrze­ści­jan zaczę­ły inter­pre­to­wać te tek­sty w zupeł­nie innym duchu. Zaczę­ły w nich widzieć już nie tyle pole­mi­kę, nie tyle swo­istą kłót­nię w rodzi­nie (jaką począt­ko­wo byli Żydzi zwo­len­ni­cy fary­ze­izmu i Żydzi – mesja­ni­ści), ile dowód na odrzu­ce­nie Żydów przez Boga.


Już w 388 roku św. Ambro­ży uwa­żał, że spa­le­nie Syna­go­gi jest czy­nem god­nym pochwa­ły, zaś zle­ce­nie by chrze­ści­ja­nie odbu­do­wa­li to, co zbu­rzy­li jest „nie­do­pusz­czal­nym poni­ża­niem” tych ostat­nich. Co wię­cej przy­jął on na sie­bie peł­ną odpo­wie­dzial­ność za spro­fa­no­wa­nie miej­sca modli­twy Żydów – pisząc wprost: „Oznaj­miam, że pod­pa­li­łem syna­go­gę, a przy­naj­mniej roz­ka­za­łem tym, któ­rzy to uczy­ni­li, by nie było miej­sca, w któ­rym zaprze­cza­no by Chry­stu­sa”.


Póź­niej było już tyl­ko gorzej. VI Sobór Powszech­ny wezwał np. chrze­ści­jań­skich kró­lów do przy­się­ga­nia, że nie będą oni tole­ro­wa­li Żydów, któ­rzy samą swą obec­no­ścią „obra­ża­ją reli­gię kato­lic­ką”.


Zde­mi­to­lo­gi­zo­wać ukrzy­żo­wa­nie


Wszyst­ko to, dla nas chrze­ści­jan XXI wie­ku, sta­je się wiel­kim wezwa­niem do peł­niej­sze­go odczy­ty­wa­nia naszej wia­ry, i do powro­tu do jej praw­dzi­wych korze­ni. Nie jest nimi ani wia­ra w rolę Żydów w ukrzy­żo­wa­niu Jezu­sa Chry­stu­sa, ani wia­ra w repor­ter­ską dokład­ność Pisma Świę­te­go. Jest nim wia­ra w to, że Śmierć i Zmar­twych­wsta­nie Jezu­sa Chry­stu­sa jest źró­dłem nasze­go zba­wie­nia. Jest to wia­ra w to, że każ­dy, dokład­nie każ­dy z nas jest odpo­wie­dzial­ny za tę śmierć. I nie ma tu zna­cze­nia, czy jeste­śmy poboż­ny­mi chrze­ści­ja­na­mi – krzy­żu­ją­cy­mi Chry­stu­sa w innych: nie dość poboż­nych, nie­wy­star­cza­ją­co moral­nych oso­bach, czy też jeste­śmy nie­wie­rzą­cy­mi, poga­na­mi, któ­rzy krzy­żu­ją Chry­stu­sa poprzez swo­ją obo­jęt­ność, lek­ce­wa­żąc Go.


Tę praw­dę przy­po­mniał już chrze­ści­ja­nom Sobór Try­denc­ki. Każ­dy z nas ukrzy­żo­wał Chry­stu­sa, wię­cej każ­dy z nas codzien­nie Go krzy­żu­je. Każ­dy z nas jest więc bogo­bój­cą, któ­ry tyl­ko dla­te­go będzie zba­wio­ny, że wła­śnie za nie­go zmarł Jezus Chry­stus.


Uważ­ne wczy­ta­nie się tek­sty ewan­ge­licz­ne i ich współ­cze­sną kry­ty­kę uświa­da­mia tak­że, że mimo iż Pismo Świę­te­jest obja­wio­ne – to było ono tak­że prze­fil­tro­wa­ne przez ludz­ką świa­do­mość, przez ludz­ką ogra­ni­czo­ność, a osta­tecz­nie przez ludz­ką grzesz­ność. I śla­dy tej ogra­ni­czo­no­ści, grzesz­no­ści, sła­bo­ści i mało­ści wciąż w tych tek­stach tkwią, są ich czę­ścią. Musi­my ją odna­leźć i swo­iście zde­mi­to­lo­gi­zo­wać, odzy­sku­jąc pier­wot­ne pięk­no Dobrej Nowi­ny o Jezu­sie Chry­stu­sie, któ­ry daje nam Nowe Życie.


Musi­my nie­ustan­nie­kon­fron­to­wać ze sobą, moż­na by powie­dzieć po luter­sku – praw­dę Ewan­ge­lii Dobrej Nowi­ny ze spi­sa­nym i zapo­śred­ni­czo­nym w ludz­kiej świa­do­mo­ści tek­stem Nowe­go Testa­men­tu. Tak by lite­ra, nigdy nie zabi­ła w nas ducha Pisma Świę­te­go.


Lite­ra­tu­ra wykorzystana:1.J. C. Cros­san, Kto zabił Jezu­sa, tłum. M. Sto­pa, War­sza­wa 19982.D. J. Gol­dha­gen, Gor­li­wi kaci Hitle­ra, ta.um. W. Hora­bik, War­sza­wa 19993.M. Horo­sze­wicz, Przez dwa mil­le­nia do Rzym­skiej Syna­go­gi, War­sza­wa 20014.D. A. Lee, Matthew’s Gospel and Juda­ism, 5.R. McFar­la­ne, The Gospel of Mark and Juda­ism, 6.Żydzi i chrze­ści­ja­nie w dia­lo­gu, War­sza­wa 1992

Ekumenizm.pl działa dzięki swoim Czytelnikom!
Portal ekumenizm.pl działa na zasadzie charytatywnej pracy naszej redakcji. Zachęcamy do wsparcia poprzez darowizny i Patronite.