4. Niedziela Pasyjna — Laetare
- 20 marca, 2009
- przeczytasz w 6 minut
A byli niektórzy Grecy wśród tych, którzy pielgrzymowali do Jerozolimy, aby się modlić w święto. Ci tedy podeszli do Filipa, który był z Betsaidy w Galilei, z prośbą, mówiąc: Panie, chcemy Jezusa widzieć. Poszedł Filip i powiedział Andrzejowi, Andrzej zaś i Filip powiedzieli Jezusowi. A Jezus odpowiedział im, mówiąc: Nadeszła godzina, aby został uwielbiony Syn Człowieczy. Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam, jeśli ziarnko pszeniczne, które wpadło do ziemi, […]
A byli niektórzy Grecy wśród tych, którzy pielgrzymowali do Jerozolimy, aby się modlić w święto. Ci tedy podeszli do Filipa, który był z Betsaidy w Galilei, z prośbą, mówiąc: Panie, chcemy Jezusa widzieć. Poszedł Filip i powiedział Andrzejowi, Andrzej zaś i Filip powiedzieli Jezusowi.
Drogie Siostry i Bracia w Chrystusie!
Dziś w naszym tekście odnajdujemy ludzką potrzebę patrzenia i poznawania. Oto do apostołów przychodzą Grecy, którzy chcą widzieć Jezusa. Kim są owi ludzie – Grecy. Jeśli odczytamy ten termin szerzej, to przecież są poganie, którzy chcą poznać Jezusa. Mając swoją rozbudowaną religie z panteonem wielu bóstw pragną zobaczyć tego wyjątkowego Galilejczyka. To ludzie, którzy w ówczesnym świecie byli potęgą filozofii, medycyny, polityki, to przecież Grecja stała się fundamentem, na którym wyrosła nasza współczesna kultura europejska. Grecy chcą poznać Jezusa, przedstawiciele tego wielkiego narodu, który jak na owe czasy osiągnął wszystko, chcą poznać Jezusa. Nie sądzę, aby określenie Grecy znalazło się w tym teście przypadkowo, wyraża ono bowiem myśl, że nawet ci najmądrzejsi, najwięksi, filozofowie — chcą poznać Jezusa Chrystusa, o którym zrobiło się już głośno w świecie. Może z obawy o Jego reakcję nie idą do niego bezpośrednio, tylko pytają uczniów o ich mistrza.
W każdym z nas również drzemie ta pierwotna chęć poznawania tego co niepoznane, jeśli by tak nie było, to świat by się nie rozwijał, naukowcy nie stawialiby sobie ciągle nowych pytań i nie szukali na nich ciągle nowych odpowiedzi. Także nasza chęć szukania Boga, kontaktu z Nim nadal pozostała w każdym z nas. Lecz gdzie chcemy Go szukać, czy też gdzie Go szukamy? Jakże często nasze poszukiwania prowadzą nas na manowce, bo z jednaj strony nie przychodzimy do ludzi, którzy są powołani do tego by wskazywać na Jezusa i pełnią służbę w Kościele, czyli do księży, a z drugiej strony nasz głód szukania Boga w nas samych zaspakajamy cudownymi wyobrażeniami o nim i często sprowadzamy go tylko do roli taniego magika, który musi dokonać czegoś nadprzyrodzonego. Bóg jest suwerenny w swoich decyzjach i my modląc się o jakąś sprawę nie możemy Bogu narzucać naszej woli, tylko musimy modląc się wołać nie jako ja chcę, ale jako Ty chcesz. Oczekujemy od Boga cudu, bo wtedy go poznamy.
Czy jednak Jezus znając pragnienie Greków przedstawia się im, wychodzi do nich, wita się z nimi? Nie, co więcej nic o nich dalej nie czytamy. Dlaczego? Bo oni prawdopodobnie przyszli spotkać ciekawą postać historyczną, znanego człowieka, lecz Jezus nie chciał być zamknięty w ramy historii, on nie chciał, żeby ludzie uczyli się o nim z podręczników historii. Bo przecież tym bardziej my nie możemy dziś spotkać historycznego Jezusa, osoby z krwi i kości. Dlatego Jezus nie spotyka się z tymi Grekami, nie staje się gwiazdą, nie wchodzi na płytę stadionu, by oglądały go tysiące.
On mówi o umieraniu, poniżeniu, hańbie – czyli o tym, co my moglibyśmy nazwać jednym słowem – pasji. Bóg nie dlatego stał się człowiekiem, aby był głupim idolem, który jednego roku jest, a innego już nikt o nim nie pamięta, nie po to, by oglądano go jak eksponat w muzeum, lecz był na świecie, jak bardzo zależy Jemu na każdym człowieku, jak jesteśmy dla Niego drodzy. Dlatego On nie chce, abyśmy szukali historycznej postaci, która nazywała się Jezus z Nazaretu, lecz pragnie abyśmy w nim widzieli Boga, Mesjasza.
I tu dochodzimy do miejsca, które chyba najbardziej dziwi w naszym dzisiejszym tekście. Skoro mamy szukać Boga – potężnego władcę, to dlaczego On się nie objawia w cudownych, nadprzyrodzonych rzeczach? Dlaczego nas stale nie zadziwia swoją mocą? Jego działanie jest zgoła odmienne. Bóg nas zaskakuje tym, że staje się uniżonym sługą, że umiera, że daje się zabić. Oto Bóg nie staje się ulubieńcem mas, lecz staje się ziarnem, które musi umrzeć, aby mógł powstać plon. Działanie Boga jest niezrozumiałe i dziś szczególnie nie może się przebić do ludzkich coraz bardziej pysznych serc. Przecież cóż nam po Bogu, który umiera, który przechodzi przez upodlenie i cierpienie. Nam potrzebny jest Bóg pełen mocy i siły i szukamy sobie takich bogów, którzy niestety szybko okazują się jeszcze mniejsi i zupełnie nic nie mogą, niż ten pozornie przegrany Bóg, umierający na krzyżu.
Definiowanie wielkości przez Boga i nas ludzi jest współcześnie zupełnie inne. Czym innym wielkość jest dla Boga a czym innym dla współczesnego człowieka. To też jest dziś przyczyną, dla której poselstwo o Jezusie nie trafia do nowoczesnych ludzi żyjących w stechnicyzowanym świecie. Bo przecież jak to, ja mądry, tak wiele umiejący człowiek mam wstępować w ślady Boga, który dał się zabić i umarł? Ja jestem w pełni sił, zdolny, pełen marzeń i perspektyw na życie.
Bóg nie chce nam zabierać naszych planów i dążeń, ale chce nam przypomnieć, że nie to jest najważniejsze, czego dziś my żyjący możemy doświadczyć a co jest ograniczone czasem. Nie najważniejszym jest to, co możemy dotknąć i zbadać mędrca szkiełkiem i okiem, lecz istotą życia jest posłuszeństwo Bogu. Bogu, który cierpiał, umarł i zmartwychwstał.
Jezus nie spotyka się z Grekami, przynajmniej nic o tym dalej Jan nie pisze, ale udziela odpowiedzi na postawione pytanie, jak możemy Cię poznać? Nie poprzez pychę. Jezus nie podchodzi do Greków i nie chwali się: popatrzcie, to ja wskrzesiłem kilka osób, to ja uzdrowiłem z tuzin innych, to za mną podążają ciągle tłumy. Z pewnością tak uczyniłoby wiele współczesnych idoli i gwiazdorów, lecz Jezus mający się czym pochwalić tego nie czyni, bo wie jaki jest sens Jego działania. Postępowanie Jezusa pełne jest pokory i miłości nie względem siebie, ale drugich. Taka postawa prowadzi Jezusa w pohańbienie, poniżenie i krzyż. Taka postawa z pewnością nie przynosi szybkich i spektakularnych korzyści w życiu. Oprócz nielicznych wyjątków, aby dziś być popularnym trzeba robić wokół siebie wiele szumu.
Jednakże Bóg nie czyni wokół siebie hałasu. Umiera. Tak jak w ciszy i spokoju dokonuje się proces obumierania ziarna w ziemi, aby mogło wydać owoce i przynieść plon wypowiada ostatnie słowa – Wykonało się!
Czy i my w naszym głośnym i pełnym przechwal świecie również potrafimy bez rozgłosu naśladować Jezusa? Poznawać go nie jako historyczną postać, ale ukrzyżowanego i zmartwychwstałego, a więc żywego i działającego pośród nas Boga? Amen.
ks. Tomasz Bujok, proboszcz pomocniczy Parafii Ewangelicko-Augsburskiej w Drogomyślu