Agresja wśród zakonników?
- 14 grudnia, 2003
- przeczytasz w 3 minuty
Jest niewątpliwą prawdą, że św. Franciszek był opiekunem wszystkich istot żywych. Zdawało mi się, że franciszkanie postępują zgodnie z tymi zasadami. Grubo pomyliłem się w jednym przypadku. Od kilku miesięcy (mam 14 lat)jestem ministrantem w parafii (dane do wiadomości redakcji), w którym urzęduje ten zakon. Ostatnio byłem naocznym świadkiem wręcz bulwersującego zdarzenia, na które nie ma żadnego usprawiedliwienia. Brat zakonny, Stanisław D. OFM, publicznie spoliczkował jednego z najmłodszych kandydatów […]
Jest niewątpliwą prawdą, że św. Franciszek był opiekunem wszystkich istot żywych. Zdawało mi się, że franciszkanie postępują zgodnie z tymi zasadami. Grubo pomyliłem się w jednym przypadku. Od kilku miesięcy (mam 14 lat)jestem ministrantem w parafii (dane do wiadomości redakcji), w którym urzęduje ten zakon. Ostatnio byłem naocznym świadkiem wręcz bulwersującego zdarzenia, na które nie ma żadnego usprawiedliwienia. Brat zakonny, Stanisław D. OFM, publicznie spoliczkował jednego z najmłodszych kandydatów na ministranta, gdy ten rzekomo mu zapyskował. Nie było to absolutnie prawdą. Po fakcie o. Proboszcz, który był w tym czasie w zakrystii, natychmiast zareagował. Brat (ma ok. 60 lat) powiedział, że “gówniarz nie będzie mu pyskował”. Po tym zdarzeniu, mimo, że sam nie byłem poszkodowanym, byłem wstrząśnięty, a jednocześnie bardzo wściekły.
Gdy następnego dnia przyszedłem obsłużyć ranną Mszę św. i nabożeństwo, ze złości nie mogłem patrzeć na brata-od tego czasunawet nie mówię mu “szczęść Boże”. Dziś również miałem obowiązkowe służenie do mszy. Gdy wraz z innymi ministrantami przygotowywałem się do Liturgii, usłyszałem, jak brat Stanisław mówił jednemu z ojców: “ale te kandydaty są głupie, małe dzieci…najpierw podskakują, a później mają pretensje”. Wydawało mi się, że on wziął sobie do serca naganę od jakiejś instytucji (nie pamiętam nazwy), która sprawuje pieczę nad naszymi okolicznymi parafiami-że jeśli sytuacja się powtórzy, to zostanie karnie przeniesiony do innej parafii, a tymczasem mówi takie rzeczy. Myślę, że tacy ludzie nie mają w ogóle prawa bytu w zakonie i po takim incydencie powinni zostać z niego wykluczeni. Bo co z tego, że zostaną przeniesieni, jak itak się nie zmienią? Słyszałem poza tym, że brat ma ogromne problemy z alkoholem, miał je także przed wstąpieniem do franciszkanów. Czy tacy ludzie w ogóle powinni pozostać w zakonie? Oczywiście, że nie! Myślę o napisaniu długiego listu do Kurii w tej delikatnej sprawie. Może wtedy to poskutkuje?
Mój drogi!
Zacznijmy od tego, że nie ma powodów do stosowania zasady zbiorowej odpowiedzialności. Oczywiście masz rację, że brat franciszkanin nie miał prawa spoliczkować ministranta. Nie miałby zresztą takiego prawa — nawet, gdyby chłopiec, o którym piszesz rzeczywiście mu “pyskował”. A jednak — nie ma powodów do twierdzenia, że franciszkanie tolerują przemoc. Sam zwróciłeś uwagę na to, że proboszcz natychmiast zwrócił mu uwagę, sam uzupełniasz, że brat został napomniany przez przełożonych. Świadczy to jednoznacznie o tym, że jego przemoc nie była i nie jest tolerowana. Dlatego proszę Cię, aby postawa jednego zakonnika nie przesłaniała Ci postawy innych.
Przechodząc teraz do innych spraw. Stwierdzasz, że tacy ludzie nie mają prawa bycia w zakonie. Otóż mylisz się. Każdy z nas jest grzesznikiem, każdy z nas — Ty, ja, ów brat — codziennie krzyżuje Chrystusa. I jednocześnie każdy z nas ma prawo być w Kościele, a ów brat ma prawo być w zakonie. Jego grzechy, zaniedbania, braki — nie odbierają mu prawa do bycia z zakonie. Zakon, tak jak rodzina, czy szerzej tak jak Kościół nie jest wspólnotą świętych, doskonałych ludzi, którzy nie grzeszą. Nie — zakon, tak jak Kościół — jest wspólnotą grzeszników, zwykłych ludzi — mających kłopoty z alkoholem, brutali itp. To właśnie — dla takich ludzi — czyli dla nas wszystkich — potrzebny jest Kościół i zakon. Jezus Chrystus jasno mówi, że nie przyszedł do tych, co się dobrze mają, ale do grzeszników.
Ale z drugiej strony, jeśli takie sytuacje, o których piszesz miałyby się powtarzać — to odpowiednie władze zakonne powinny doprowadzić do uniemożliwienia pracy brata z dziećmi i młodzieżą. Jego zachowanie świadczy o tym, że nie nadaje się do pracy z dziećmi i powinno my się ją uniemożliwić.
I wreszcie ostatnia prośba — módl się za tego brata. Bo jemu właśnie modlitwa potrzebna jest najbardziej. Módl się, a nie osądzaj.
Pozdrawiam Tomasz Terlikowski