Ekumenizm w Polsce i na świecie

Boże Narodzenie — medytacja


Na począt­ku było Sło­wo, a Sło­wo było u Boga, i Bogiem było Sło­wo. Ono było na począt­ku u Boga. Wszyst­ko przez Nie się sta­ło, a bez Nie­go nic się nie sta­ło, co się sta­ło. W Nim było życie, a życie było świa­tło­ścią ludzi, a świa­tłość w ciem­no­ści świe­ci i ciem­ność jej nie ogar­nę­ła. Poja­wił się czło­wiek posła­ny przez Boga — Jan mu było na imię. Przy­szedł on na świa­dec­two, aby zaświad­czyć o świa­tło­ści, by wszy­scy uwie­rzy­li przez nie­go. Nie był on świa­tło­ścią, lecz [posła­nym], aby […]


Na począt­ku było Sło­wo, a Sło­wo było u Boga, i Bogiem było Sło­wo. Ono było na począt­ku u Boga. Wszyst­ko przez Nie się sta­ło, a bez Nie­go nic się nie sta­ło, co się sta­ło. W Nim było życie, a życie było świa­tło­ścią ludzi, a świa­tłość w ciem­no­ści świe­ci i ciem­ność jej nie ogar­nę­ła. Poja­wił się czło­wiek posła­ny przez Boga — Jan mu było na imię. Przy­szedł on na świa­dec­two, aby zaświad­czyć o świa­tło­ści, by wszy­scy uwie­rzy­li przez nie­go. Nie był on świa­tło­ścią, lecz [posła­nym], aby zaświad­czyć o świa­tło­ści. Była świa­tłość praw­dzi­wa, któ­ra oświe­ca każ­de­go czło­wie­ka, gdy na świat przy­cho­dzi. Na świe­cie było [Sło­wo], a świat stał się przez Nie, lecz świat Go nie poznał. Przy­szło do swo­jej wła­sno­ści, a swoi Go nie przy­ję­li. Wszyst­kim tym jed­nak, któ­rzy Je przy­ję­li, dało moc, aby się sta­li dzieć­mi Boży­mi, tym, któ­rzy wie­rzą w imię Jego — któ­rzy ani z krwi, ani z żądzy cia­ła, ani z woli męża, ale z Boga się naro­dzi­li. A Sło­wo sta­ło się cia­łem i zamiesz­ka­ło wśród nas. I oglą­da­li­śmy Jego chwa­łę, chwa­łę, jaką Jed­no­ro­dzo­ny otrzy­mu­je od Ojca, pełen łaski i praw­dy. Jan daje o Nim świa­dec­two i gło­śno woła w sło­wach: “Ten był, o któ­rym powie­dzia­łem: Ten, któ­ry po mnie idzie, prze­wyż­szył mnie god­no­ścią, gdyż był wcze­śniej ode mnie”. Z Jego peł­no­ści wszy­scy­śmy otrzy­ma­li — łaskę po łasce. Pod­czas gdy Pra­wo zosta­ło nada­ne przez Moj­że­sza, łaska i praw­da przy­szły przez Jezu­sa Chry­stu­sa. Boga nikt nigdy nie widział, Ten Jed­no­ro­dzo­ny Bóg, któ­ry jest w łonie Ojca, [o Nim] pouczył. (J 1, 1–18)

Bóg jest z nami. Tę jed­ną z naj­trud­niej­szych do zro­zu­mie­nia prawd uświa­da­mia dzi­siej­sza Ewan­ge­lia. Bóg stał się czło­wie­kiem, Sło­wo sta­ło się cia­łem. Nie pozor­nym, uda­wa­nym, nie na jakiś czas, ale naj­praw­dziw­szym cia­łem, na wie­ki. Czło­wie­czeń­stwo, w jego naj­bar­dziej przy­ziem­nych wymia­rach, tak­że fizjo­lo­gii weszło na wie­ki w życie Trój­cy Świę­tej. Bóg sam — choć dla umy­słów wycho­wa­nych na filo­zo­fii grec­kiej to nie­po­ję­te — nie­zmien­ny i nie­ru­cho­my Bóg się zmie­nił. W Jego wiecz­ność weszła zmia­na, wszedł czas.


Bóg stał się czło­wie­kiem — to jed­nak praw­da tak­że o wie­le prost­sza. Oto maleń­kie dziec­ko wyda­ne cał­ko­wi­cie na łaskę rodzi­ców — jest Bogiem. Nie mówi, tyl­ko pła­cze, nie zna jesz­cze swo­jej mesjań­skiej i Boskiej natu­ry — a jest Bogiem. Rodzi­ce prze­wi­ja­ją je, a ono jest Bogiem, naszym Zba­wi­cie­lem. Trud­ne to praw­dy. Trud­no uwie­rzyć, że w tej maleń­kiej gro­cie nie­opo­dal Betle­jem przy­szedł na świat Bóg. Nie wybit­ny czło­wiek, ale Bóg praw­dzi­wy, któ­ry w swo­im pła­czu nawet pew­nie nie wie­dział kim był. To też jest praw­da o Bogu. Trud­na, nie­zro­zu­mia­ła, nie­wy­god­na. Oto ten, któ­ry powi­nien się nami opie­ko­wać, zapew­niać nam łaskę za łaską — powie­rza się nam w opie­kę. Od nas zale­ży, co z Nim będzie… czy będzie “Bogiem z nami”, czy porzu­co­nym na śmiet­ni­ku histo­rii ido­lem. Czy doży­je swo­ich dni w poko­ju, czy zosta­nie abor­to­wa­ny zaraz na ich począt­ku.


Ale Boże Naro­dze­nie nie­sie nam tak­że inną reflek­sję. Wska­zu­je na rodzi­nę, zwy­czaj­ną rodzi­nę: z jej dra­ma­ta­mi, trud­no­ścia­mi, ale i drob­ny­mi rado­ścia­mi. Miriam — nasto­lat­ka, któ­ra nara­zi­ła się na uka­mie­no­wa­nie, hań­bę i odrzu­ce­nie przez narze­czo­ne­go, by przy­jąć Boga. Józef — któ­ry mimo wąt­pli­wo­ści przy­jął na sie­bie hań­bę. I wresz­cie rodzi­na, któ­ra razem szu­ka­ła miej­sca na noc­leg, lecz “nie było dla nich miej­sca w gospo­dzie”. Razem prze­mo­gli te trud­no­ści. Razem, jako rodzi­na sta­nę­li wobec tajem­ni­cy Bożych naro­dzin. I razem budo­wa­li wspól­no­tę. Wspól­no­tę, w któ­rej każ­dy odkry­wa Boga.


Dla­te­go tak waż­ne jest, by w te świę­ta być razem. Samot­ność do nich nie pasu­je. Cie­pło jakie bije od żłób­ka zwią­za­ne jest wła­śnie z rodzin­nym jego cie­płem, z mał­żeń­ską i rodzi­ciel­ską miło­ścią, jakiej świa­dec­two w niej znaj­du­je­my. Na nic paster­ki, msze, spo­wie­dzi — jeśli w te dni nie znaj­dzie­my cza­su, by spo­tkać się z mat­ką, ojcem, dziad­kiem i bab­cią. Na nic rytu­al­na czy­stość, stan łaski uświę­ca­ją­cej — jeśli nie znaj­dzie­my cza­su dla wła­snych dzie­ci. W te dni, w peł­ni uświa­da­mia­my sobie, że tak jak w Izra­elu — rodzin­na wie­cze­rza jest litur­gią. Nie mniej, niż ta spra­wo­wa­na w koście­le. Jeśli zabrak­nie nam cza­su dla bli­skich, to w isto­cie zabrak­nie nam go dla Boga. Amen.

Ekumenizm.pl działa dzięki swoim Czytelnikom!
Portal ekumenizm.pl działa na zasadzie charytatywnej pracy naszej redakcji. Zachęcamy do wsparcia poprzez darowizny i Patronite.