Byle nie tyjący duchowny…
- 7 stycznia, 2005
- przeczytasz w 1 minutę
Ciągle się odchudza, poszukuje mężczyzny swojego życia i prowadzi dziennik. Czyżby Bridget Jones? Nie, to Whitney Blake. Od swojej brytyjskiej poprzedniczki Amerykanka różni się tym, że nie pali, nie pije mocnych trunków, nigdy się jeszcze nie kochała, a wybranek jej serca musi być… chrześcijaninem. Whitney chce wyjść za mąż za chrześcijanina (ale nie młodego, tyjącego duchownego). Modli się o to, czyta Biblię. Zdecydowanie lepiej radzi sobie w pracy niż […]
Ciągle się odchudza, poszukuje mężczyzny swojego życia i prowadzi dziennik. Czyżby Bridget Jones? Nie, to Whitney Blake. Od swojej brytyjskiej poprzedniczki Amerykanka różni się tym, że nie pali, nie pije mocnych trunków, nigdy się jeszcze nie kochała, a wybranek jej serca musi być… chrześcijaninem.
Whitney chce wyjść za mąż za chrześcijanina (ale nie młodego, tyjącego duchownego). Modli się o to, czyta Biblię. Zdecydowanie lepiej radzi sobie w pracy niż panna Jones. I z dietą ma mniej kłopotów dzięki kursowi Anonimowych Obżartuchów Wyznaniowych. W życiu (nie sypialni) 30-latki pojawia się trzech mężczyzna, których matka Whitney ciągle wypytuje o to, czy są chrześcijanami.
Książka „The Whitney Chronicles” autorstwa Judy Baer ukazała się w Stanach Zjednoczonych tuż przed Bożym Narodzeniem i sprzedaje się bardzo dobrze. Zdaniem Joan Marlow Golan, pracującej nad powieścią od strony wydawniczej, popularność ksiązki może świadczyć o tym, że ludzie mają już dość lektur ociekających seksem i przemocą. Według niej Amerykanie chcą „powrotu do wartości serca”. – Życie Whitney nie jest zamknięte pod chrześcijańskim kloszem. Pracuje, usiłuje umówić się na szybkie randki. Ale zna też Biblię i zapisane w niej zasady – mówi Marlow Golan.