Co ci wolno katoliku..?
- 5 kwietnia, 2006
- przeczytasz w 7 minut
Medialny ośrodek ojców redemptorystów to radio, telewizja i gazeta codzienna. Reprezentowane są w nich poglądy polityczne i moralne milionów Polaków, którzy ignorowani są przez pozostałe media, będące własnością zagranicznego kapitału korporacyjnego – twierdzą zwolennicy Radia Maryja. „Nasz Dziennik” w 2005 r. wysunął się na czołową pozycję pod względem sprzedanego nakładu, – podkreślają. Stosowana do mierzenia wiarygodności podawanych informacji statystyka sprostowań prasowych jest spektakularnie korzystniejsza dla „Naszego Dziennika”. […]
Medialny ośrodek ojców redemptorystów to radio, telewizja i gazeta codzienna. Reprezentowane są w nich poglądy polityczne i moralne milionów Polaków, którzy ignorowani są przez pozostałe media, będące własnością zagranicznego kapitału korporacyjnego – twierdzą zwolennicy Radia Maryja. „Nasz Dziennik” w 2005 r. wysunął się na czołową pozycję pod względem sprzedanego nakładu, – podkreślają. Stosowana do mierzenia wiarygodności podawanych informacji statystyka sprostowań prasowych jest spektakularnie korzystniejsza dla „Naszego Dziennika”.
Fakt, że wiele wiadomości, pomijanych przez media korporacyjne ujawnianych jest w mediach redemptorystów, naraża te ostatnie na wiele bezpośrednich, a także zakulisowych ataków – odpierają zarzuty przeciwników Radia jego słuchacze. Problem tkwi także po stronie ekspresji (tania dydaktyka, moralizowanie, ton imperatywny, zero wątpliwości) — dopowiadają mniej zacietrzewieni obserwatorzy sporu. Jednak istotą tego konfliktu są rozbieżności interpretacyjne narosłe wokół nauczania społecznego Kościoła.
Stanowisko Episkopatu
„Jak ujawnił na konferencji prasowej biskup radomski Zygmunt Zimowski, prefekt Kongregacji Instytutów Życia Konsekrowanego — abp Franc Rodé oświadczył biskupom, że problem Radia Maryja ma być rozwiązany przez Konferencję Episkopatu Polski. Podobnie było w Kongregacji Nauki Wiary” (KAI). Gdyby redemptoryści złamali prawo kanoniczne, to na pewno kongregacje watykańskie interweniowałyby. Problem tkwi w interpretacji nauczania społecznego Kościoła.
Benedykt XVI jeszcze jako Kardynał Ratzinger uparcie podkreślał autonomię każdego biskupa ordynariusza, która towarzyszy interpretacji prawa kanonicznego i stanowi punkt wyjścia w analizie stanowiska episkopatów krajowych. “Czujemy się w obowiązku przypomnieć, że właściwe posłannictwo, jakie Chrystus powierzył swemu Kościołowi, nie ma charakteru politycznego, gospodarczego czy społecznego.” — czytamy w komunikacie trzech hierarchów zgromadzonych w prezydium episkopatu polski. Ordynariusz innej, ważnej diecezji polskiej, patronował podpisaniu paktu stabilizacyjnego, i tym samym generował interpretację nauczania społecznego Kościoła korespondującą z jego oglądem potrzeb społecznych.
Jest oczywiste, że Episkopat nie chce brać odpowiedzialności za działania polityczno ‑gospodarcze konkretnej partii, np. PiS‑u. Ale rodzi się pytanie: czy pomoc świadczona laikatowi, przez jeden z zakonów, może być przez społeczeństwo interpretowana jako utożsamienie się Kościoła hierarchicznego z konkretną opcją polityczną?
Nierówne traktowanie
Nierówne wartościowanie zaangażowania społecznego duchownych prowadzi do rozlicznych absurdów dysocjujących misję Kościoła. „Nasze społeczeństwo zmieniło się na tyle, że sportowcy-geje będą już wkrótce czymś normalnym” ogłaszają dziennikarze Gazety Wyborczej, na której skinienie publikują w niej tuziny duchownych. A w pewną wakacyjną noc Ewa Drzyzga, współautorka programu „Rozmowy w toku”, z udaną troską napomina młodzież, aby przed wyjazdem na wakacje zaopatrzyła się ona w prezerwatywy. Kilka godzin wcześniej w tym samym programie biorą udział siostry zakonne. Ich obecność to dla widza mylący sygnał wiarygodności moralnej Telewizji TVN.
Istnieje jakaś wyraźna dysproporcja między reakcją na różnice w interpretacji nauki społecznej Kościoła a reakcją na jawną opozycję do jego doktryny dogmatycznej i moralnej. Ojców redemptorystów w ich zaangażowaniu publicystycznym charakteryzuje jedno: otóż nigdy nie legitymizowali wizji człowieka tak jaskrawo sprzecznej z chrześcijaństwem, jak to się zdarzało innym duchownym katolickim w Polsce. Stosowanie przez media i kościelnych zwolenników demokracji liberalnej podwójnych standardów etycznych w ocenie zaangażowania społecznego duchownych nasila niepotrzebny odbiór społeczny, w którym „Radio Maryja” jawi się jako strona krzywdzona a biskupi i środowiska liberalne, jako współdziałająca ze sobą grupa interesu.
Polityka czy służba sprawiedliwości społecznej?
Kontrowersje narosłe wokół stwierdzenia, że „Kościół wtrąca się do polityki” bywają najczęściej mentalną fiksacją. Jej przykładem jest wieloletnia nagonka na arcybiskupa Józefa Michalika, ponieważ nakłaniał katolików do głosowania na katolików. Bieżącym przykładem nadużywania argumentu o relacjach Kościoła i doraźnych interesów politycznych jest atak na osobę ojca świętego w perspektywie planowanej wizyty premiera Włoch Silvio Berlusconiego w Watykanie, w przeddzień wyborów. Jak jest w przypadku redemptorystów?
Media Zakonu Odkupiciela odważnie wydzielają autonomiczną przestrzeń dla laikatu poszukującego wolności niezależnej od narzucanego rygoru korporacyjnego, gdyż wolność i poszanowanie godności obywatelskiej są nieodzownym warunkiem zaistnienia przywoływanego w papieskich orędziach ładu społecznego.
Redemptoryści prowadzą dialog i oferują formację tym partiom, które są otwarte na współpracę z nimi. Czytelnicy Naszego Dziennika uważają, że ich gazeta stara się odnosić krytycznie do wszystkich partii i obiektywnie relacjonuje bieżące wydarzenia polityczne. Partie polityczne, które nie chcą wejść w dialog z redemptorystami to te, które miałyby nie dostrzegać zagrożeń płynących z liberalnego modelu demokracji.
Politycy, poszukujący prawdy o dobru wspólnym wraz ze słuchaczami Radia Maryja, generują rozwiązania polityczne na własną odpowiedzialność i nie są wyręczani przez duchownych w zadaniach stricte politycznych (żaden z duchownych nie pełni funkcji politycznych). Laikat może natomiast liczyć, ze strony redemptorystów, na pomoc w asocjacji dobra wspólnego i praktyki politycznej oraz w pogłębieniu rozeznania, co jest dobrem, i na „współdziałanie przez oczyszczanie rozumu i formację etyczną, aby wymagania sprawiedliwości stały się zrozumiałe i politycznie wykonalne” – wyjaśnia papież Benedykt.
Nie toruński lecz uniwersalny (Kościół)
Czy krytyka zaangażowania redemptorystów wynika z całościowego rozumienia nauczania społecznego, czy też jest nadużyciem wykorzystywanym do wymuszenia akceptacji ładu korporacyjnego tak w samym Kościele, jak w szeregach laikatu? Stępienie wrażliwości elity kościelnej na niesprawiedliwość korporacyjną (międzynarodowe korporacje są bezkonkurencyjnym beneficjentem globalnego ładu ekonomicznego, politycznego i kulturowego) łamie wolę oporu w całym społeczeństwie i izoluje inicjatywy społeczne wychodzące naprzeciw rzeczywistym wyzwaniom stającym przed laikatem w sferze społeczno-politycznej — ostrzegają ci wszyscy, którym korporacjonizm jawi się jako nowy, wrogi społeczeństwu obywatelskiemu porządek.
Zniekształcenia w odbiorze komentarza politycznego ojców redemptorystów mogą też polegać na niedostatecznej przenikliwości i niezrozumieniu głębokiego sensu posłannictwa Kościoła, który od czasów swojego założyciela Jezusa Chrystusa jest głosem niemych i ubogich i dzieli się swoim doświadczeniem i mądrością, „aby to, co sprawiedliwe mogło tu i teraz być rozpoznane, a następnie realizowane.”
Co na to świeccy?
Milcząca większość — choć pozbawiona jest środków społecznego przekazu, a jej głos został zawłaszczony przez „elity” — nie jest do końca pozbawiona swojej podmiotowości i od czasu do czasu daje o sobie znać (np. referenda). Dysponuje skromnymi środkami komunikacji charakterystycznymi dla działalności podziemnej i konspiracyjnej; współczesnym językiem mówimy o niej komunikacja niszowa.
“Radio Maryja dopuściło się “upolitycznienia” w ten sposób, że powstało “wrażenie”, jakby “Kościół” popierał “jedną partię”” — czytamy opinię reprezentatywną dla młodej generacji inteligencji polskiej. Domyślam się, że gdyby powstało wrażenie, jakby Kościół popierał “drugą partię”, to wszystko byłoby w jak najlepszym porządku. Wygląda na to, że główną winą Radia Maryja jest to, że poparło partię niewłaściwą. Przy wielu innych okazjach Episkopat bardzo nalega, by katolicy angażowali się politycznie. Takie polityczne zaangażowanie oznacza opowiedzenie się po stronie albo konkretnego ugrupowania, albo konkretnego kierunku politycznego. W tej sytuacji Radio Maryja i TV Trwam, jako rozgłośnia i stacja telewizyjna służąca katolikom świeckim również w ich politycznym zaangażowaniu, siłą rzeczy “apolityczna” być nie może. Spełnienie tej, udrapowanej w ewangeliczny kostium, politycznej koncepcji zepchnęłoby katolików świeckich do roli statystów.”
„Totalitarne tendencje liberalizmu” (R. Aron)
W całej tej sprawie nie chodzi zresztą o politykę, choć sami zainteresowani tak to mylnie nazywają. Problem tkwi w stosunku Kościoła do demokracji demoliberalnej.
Faktem jest, że biskupi, którzy realizują politykę pro korporacyjną wewnątrz Kościoła i stępiają krytykę demoliberalizmu, to ci sami którzy zażarcie atakują RM i tworzą front przeciwko Radiu wewnątrz episkopatu. Ich postawa jest nadzwyczaj niezrozumiała. (Irracjonalizm postawy afirmującej bezkrytycznie kapitalizm korporacyjny przywodzi na myśl skojarzenie z fenomenem wybraństwa o podłożu rasowym, które zawsze będzie tylko karykaturą wybraństwa: jedni ludzie mają podlegać innym, tym lepszym i wybranym). Zarzut jaki pod ich adresem kieruje część katolików opiera się na tej samej konstrukcji jaką oni sami generują przeciwko radiu: utożsamianie się z polityką korporacyjną i sprzyjanie środowiskom politycznym związanym z kapitałem korporacyjnym.
Stosunek do liberalizmu przeniesie się na interpretację zaangażowania ojców redemptorystów; odpowiedzialność za brak dialogu z partiami, które wpisują się w ład korporacyjny, złoży na barki redemptorystów i nazwie to opacznie „utożsamieniem się” z jedną opcją polityczną. Redemptoryści nie flirtują, ale można być pewnym, że nie odmówią współdziałania z ludźmi dobrej woli, na zasadach wzajemnego szacunku i nonkonformizmu. Paradoksalnie to oni mają większe szanse na animowanie owocnego dialogu z liberalizmem.
Niezawodną busolą Zakonu Odkupiciela są oczywiste wskazówki społeczne dane nam przez Jana Pawła II, który rozróżnia demokrację autentyczną od nieprawdziwej, gdyż „pojawia się nie mniej poważna groźba zanegowania podstawowych praw osoby ludzkiej i ponownego wchłonięcia przez politykę nawet potrzeb religijnych, zakorzenionych w sercu każdej ludzkiej istoty: jest to groźba sprzymierzenia się demokracji z relatywizmem etycznym.” („Veritatis splendor” (101).
Rolland T.