Człowieczeństwo Jezusa z Nazaretu
- 17 stycznia, 2006
- przeczytasz w 3 minuty
Czy NMP była biologiczną matką Jezusa? Starożytność inaczej pojmowała rolę kobiety w procesie rozmnażania. Traktowała ją bowiem jak coś na kształt inkubatora. Jeżeli bowiem była biologiczną to implikacje są wielorakie, jezeli nie, to nie była matką. Tylko jak przełożyć wspólczesne rozumienie na tamtejsze skoro to coś innego znaczy? Dziękuję za tak ciekawe pytanie, dotyczące nie tyle osoby Maryi, ile metodologii naszego myślenia o Objawieniu; świetnie ukazujące nasze współczesne ograniczenia […]
Czy NMP była biologiczną matką Jezusa? Starożytność inaczej pojmowała rolę kobiety w procesie rozmnażania. Traktowała ją bowiem jak coś na kształt inkubatora. Jeżeli bowiem była biologiczną to implikacje są wielorakie, jezeli nie, to nie była matką. Tylko jak przełożyć wspólczesne rozumienie na tamtejsze skoro to coś innego znaczy?
Dziękuję za tak ciekawe pytanie, dotyczące nie tyle osoby Maryi, ile metodologii naszego myślenia o Objawieniu; świetnie ukazujące nasze współczesne ograniczenia w refleksji zarówno nad światem jak i Objawieniem.
1. Pytanie wydaje się zakładać, że istnienie wydarzeń zależne jest od naszych możliwości poznawczych lub umiejętności opisu. Tymczasem niezależnie od tego, czy komentatorzy fizjologii (notabene mężczyźni) to zauważali, czy nie, kobieta nie była inkubatorem, a dziecko było w swym rozwoju zależne od jej zdrowia, genów, diety, stanów psychicznych, trybu życia etc. Niezależnie więc od wyobrażeń panów w starożytności na temat roli kobiet w procesach poczęcia i wzrostu dziecka, rzeczywistość pozostawała wg planu stworzenia. Te same prawidła dotyczą np. medycyny. Starożytność czy średniowiecze uważało, że jakieś zioła pomagają, bo mają kształt czy kolor budzący skojarzenia, dziś tłumaczymy wpływ ziół rozważając znaczenie np. alkaloidów a nie barw. Uznajemy więc działanie maparstnicy i digitalis na serce niezależnie od zmiany argumentacji, i ta sama logika w tym wypadku obowiązuje w teologii — fakty istnieją niezależnie od naszej nieudolnej interpretacji.
Oczywiście, rola Maryi Panny jako inkubatora bardziej odpowiada zwolennikom minimalizowania Jej roli w życiu Chrystusa; uznanie znaczenia kobiety jako współuczestniczącej w powstawaniu, wzrastaniu i wychowaniu dziecka będzie bliższe tym, którzy dostrzegają rolę Maryi w życiu Syna Bożego. To prawda, że „implikacje są wielorakie”, co uwzględnia szczególnie tradycja wschodnia i katolicka.
2. Wydaje się, że wyznania wiary wyłamują się z tej inkubatorowej logiki. Pytanie powyższe może być też świetnym dowodem, jak objawienie wyprzedzało nasze myślenie:
„Wierzę w Jezusa Chrystusa, który przyjął ciało z Maryi Dziewicy.” Przyjął ciało, czyli nie był tylko w inkubatorze złożonymdzieckiem, ale realnie wcielił się. Dlatego też tradycja katolicka przyjmuje, że Maryja realnie poczęła, realnie wzrastał Jezus w Niej, realnie przyjął naturę ludzką ze wszystkimi konsekwencjami, koniecznymi dla naszego zbawienia. Herezje mówiące o nierealności wcielenia zostały odrzucone bardzo wcześnie – niezależnie od zawiłości starożytnej fizjologii. Możemy więc wraz ze starożytnymi wyznawać wiarę we wcielenie opierając się na Piśmie, uznając dzięki dzisiejszej wiedzy wielką kenozę Syna Bożego, który powierzył się ciału kobiety, w całej pokorze stając się małym, zależnym od człowieka, dla naszego zbawienia.
Cenna jest odporność na rewelacje naukowe i ich związek z Biblią. Mieliśmy na eai notatki o zbadaniu wpływu modlitwy na zdrowie czy o badaniach, że aszkenazyjczycy wywodzą się z 4 matek. Miło nam, że to zbadano, ale niektórym jednak te badania nie były wcale a wcale potrzebne;-). Maryjnej otwartości na przyjmowanie Chrystusa duchem i ciałem sobie i pytającemu życzę;)
Katarzyna Lis