Czy papież błądzi?!
- 13 czerwca, 2004
- przeczytasz w 3 minuty
Dlaczego papież wręcza każdemu różaniec zamiast Pismo Święte lub chociażby Nowy Testament? Dla chrześcijanina Pismo ma przecież większą wartość. To dzięki niemu — a nie różańcowi jesteśmy zbawieni. Ponadto wręczanie różańca niekatolikowi jest co najmniej nie na miejscu. Sam widziałem jak ktoś zniszczył różaniec, którym “uszczęśliwił” go papież. 1. Nie wiem, dlaczego Biskup Rzymu wręcza swoim gościom akurat różaniec. Mogę jednak przypuszczać, że wynika to z głębokiej maryjnej pobożności […]
Dlaczego papież wręcza każdemu różaniec zamiast Pismo Święte lub chociażby Nowy Testament? Dla chrześcijanina Pismo ma przecież większą wartość. To dzięki niemu — a nie różańcowi jesteśmy zbawieni. Ponadto wręczanie różańca niekatolikowi jest co najmniej nie na miejscu. Sam widziałem jak ktoś zniszczył różaniec, którym “uszczęśliwił” go papież.
1. Nie wiem, dlaczego Biskup Rzymu wręcza swoim gościom akurat różaniec. Mogę jednak przypuszczać, że wynika to z głębokiej maryjnej pobożności jaka charakteryzuje Jana Pawła II, którego zawołaniem biskupim jest przecież “Cały Twój”. Maryjność ta wyraża się m.in. w ogromnym znaczeniu przypisywanym różańcowi, który jednak nie jest dla Jana Pawła II tylko odklepywaniem zdrowasiek, a głęboką kontemplacją. Myślę, że do takiej właśnie kontemplacji chce zachęcić swoich gości papież.
Poza tym różaniec jest modlitwą głęboko wyrastającą z całej tradycji katolicyzmu, wyrażającą jego pobożność i wiarę. Stąd nie widzę nic zaskakującego w tym, że papież promuje tę modlitwę.
2. Nie wiem, czy byłoby lepiej, gdy Jan Paweł II wręczał swoim gościom Pismo Świętę, ale wiem na pewno, że — wbrew Pańskiej opinii — Biblia nas nie zbawia. Zbawienie przyniósł nam, i tu wszyscy chrześcijanie się zgadzają — Jezus Chrystus, Jedyny Syn Ojca, a nie zapisane kartki papieru.
Pismo Święte ma dla nas oczywiście wielkie znaczenie, ale jako wyraz Jedynego Słowa. Objawienie dokonało się bowiem nie tyle w księdze (księgach), nie tyle w Tradycji (tradycjach), ile w Osobie Jezusa Chrystusa, a szerzej w Spotkaniu z Osobą Boga. To to spotkanie i ta Osoba jest jedynie istotnę. Przypisywanie zaś tego fundamentalnego znaczenia Księdze — jest, by posłużyć się językiem Dietricha Bonhoeffera — nadawaniem Biblii statusu idola, bałwana, który przysłania a nie odsłania Prawdę o Spotkaniu Boga z człowiekiem, jakie dokonuje się w i przez Jezusa Chrystusa. Trudno mi nie zgodzić się tu z egzegezą luterańską, która jasno stwierdza, że zasadą odczytywania Pisma jest zawsze Jezus Chrystus. Albo jeszcze inaczej: celem lektury Pisma Świętego jest zawsze spotkanie z żywym Słowem — Jezusem Chrystusem.
3. Podobnie celem odmawiania różańca nie jest odklepanie 50 Zdrowasiek i 5 Ojcze nasz, przedzielonych innymi modlitwami, ale spotkanie z żywym Bogiem, w kontemplacji Jego Słowa. Modlitwa różańcowa nie jest bowiem celem samym w sobie, ale swoistą szkołą modlitwy i rozważania Słowa Bożego. Nie można i nie powinno się jej odrywać od lektury Pisma, przeciwnie powinna ona z niej wyrastać i nią się karmić.
Dla mnie codzienny różaniec, choć kiedyś był katorgą, stał się momentem odpoczynku i przemyślenia wielu spraw — z punktu widzenia tego, co podaje mi pod rozwagę Kościół w odpowiednich do dnia tajemnicach. Czasem (albo lepiej bardzo często) myśl odpływa gdzie indziej, ale ostatecznie powraca z rytmem modlitwy do wychwalania Trójcy Świętej za to, że i w moim życiu jest Zwiastowanie, Nawiedzenie, Narodzenie, Ofiarowanie, Odnalezienie, powraca w błaganiu o modlitwę za to, że i ja biczowałem, koronowałem cierniem, opuszczałem i wcięż opuszczam — nawet w tej modlitwie Chrystusa modlącego się na wieczność w Ogrójcu itd.
4. I wreszcie problem wręczania różańca niekatolikom. Ja nie widzę w tym nic złego. Modlitwa jest zawsze czymś dobrym. A katolicy i niekatolicy mogą się wzajemnie wzbogacać, również właściwymi dla siebie stylami modlitw.
5. A na głupotę ludzką, nawiązuje do ostatniego zdania, niewiele da się poradzić.
Tomasz P. Terlikowski