Ekumenizm w Polsce i na świecie

Kościół a kobiety


O co jesz­cze oskar­żo­ny zosta­nie kato­li­cyzm? Kościół a kobie­ty. Sło­wa te kre­ślę w odpo­wie­dzi na tekst Pio­tra Pace­wi­cza “Kobie­ty. Kościół. Papież”. (“Gaze­ta Wybor­cza” z 7 stycz­nia 2005 r.). Pole­mi­ka ta może wyda­wać się spóź­nio­na (“GW” nie udzie­li­ła mi żad­nej odpo­wie­dzi na moją pole­mi­kę), powyż­szy tekst trak­tu­je jed­nak w tym momen­cie jako punkt wyj­ścia do skre­śle­nia kil­ku uwag na wyżej zasy­gna­li­zo­wa­ny temat. Autor nadał swo­je­mu arty­ku­ło­wi for­mę prze­słu­cha­nia przed “spe­cjal­ną Nie­bie­ską Komi­sją […]


O co jesz­cze oskar­żo­ny zosta­nie kato­li­cyzm? Kościół a kobie­ty. Sło­wa te kre­ślę w odpo­wie­dzi na tekst Pio­tra Pace­wi­cza “Kobie­ty. Kościół. Papież”. (“Gaze­ta Wybor­cza” z 7 stycz­nia 2005 r.). Pole­mi­ka ta może wyda­wać się spóź­nio­na (“GW” nie udzie­li­ła mi żad­nej odpo­wie­dzi na moją pole­mi­kę), powyż­szy tekst trak­tu­je jed­nak w tym momen­cie jako punkt wyj­ścia do skre­śle­nia kil­ku uwag na wyżej zasy­gna­li­zo­wa­ny temat. Autor nadał swo­je­mu arty­ku­ło­wi for­mę prze­słu­cha­nia przed “spe­cjal­ną Nie­bie­ską Komi­sją ds. Mag­da­le­ny Śro­dy” (już sam ten fakt wyda­je się wiel­ce zna­mien­ny).

Zezna­ją­cym jest sam P. Pace­wicz. Nie chcę w tym miej­scu zaj­mo­wać się gło­śną w swo­im cza­sie spra­wą pani Śro­dy. Nie da się wyrzu­cić z prze­strze­ni życia poli­tycz­ne­go war­to­ści. Musi ono być na nich opar­te. Jeśli nie będą to auten­tycz­ne war­to­ści to w ich miej­sce poja­wią się suro­ga­ty, opa­trzo­ne ety­kiet­ką “war­to­ści ogól­no­ludz­kich”, “praw czło­wie­ka” itp. To tyle jeśli cho­dzi o spra­wę M. Śro­dy. Chcę dać wyraz wzbu­rze­niu, któ­re wywo­łał we mnie tekst P. Pace­wi­cza. Czy­nię to jako kato­lik, a jed­no­cze­śnie histo­ryk.

Nie chcę w tym miej­scu usto­sun­ko­wać się do wszyst­kich tez obec­nych w tek­ście P. Pace­wi­cza. Odnio­sę się zatem tyl­ko do kil­ku kwe­stii, doko­nu­jąc subiek­tyw­ne­go ich wybo­ru, one bowiem naj­bar­dziej mnie ziry­to­wa­ły. I w opar­ciu o nie pozwo­lę sobie na kil­ka reflek­sji bar­dziej ogól­nej natu­ry. Arty­kuł “Kobie­ty. Kościół. Papież” roz­po­czy­na histo­ria kobie­ty (Karo­li­ny), któ­ra trwa w związ­ku mał­żeń­skim mimo, że poja­wi­ła się w nim prze­moc ze stro­ny męża, podej­rze­nia i alko­hol (motyw ten będzie obec­ny w całym tym tek­ście). Trwa (o zgro­zo!), odwo­łu­jąc się do wzo­ru Mat­ki Naj­święt­szej, któ­ra była “słu­żeb­ni­cą pokor­ną”. I uzna­jąc swą grzesz­ność, przyj­mu­je to doświad­cze­nie jako swój życio­wy “krzyż”.

Jestem jak naj­dal­szy od stwier­dze­nia, że któ­raś ze stron mał­żeń­stwa powin­na trwać w związ­ku, któ­ry zagra­ża jej bez­pie­czeń­stwu, może nawet życiu (Kościół, co zauwa­ża rów­nież autor, prze­wi­du­je insty­tu­cję sepa­ra­cji). Jed­nak­że nie wol­no mi odmó­wić pra­wa do tego, żeby ludzie bra­li na swe ramio­na “krzyż”, któ­ry wyda­je się nie­wy­obra­żal­ny (a czy krzyż Jezu­sa Chry­stu­sa jest wyobra­żal­ny?!). Moż­na by podać wie­le przy­kła­dów, któ­re poka­za­ły­by jak to posta­wa kobie­ty (rów­nież męż­czy­zny) rato­wa­ła nie tyl­ko mał­żeń­stwo, ale i dru­gą oso­bę (Mał­żeń­stwo pato­lo­gicz­ne to rów­nież mał­żeń­stwo sakra­men­tal­ne! Kościół nie sto­su­je tutaj podwój­nej mia­ry, cze­go ocze­ku­je autor wzmian­ko­wa­ne­go tek­stu). Nie­rzad­ko dzię­ki radom dusz­pa­ste­rzy i modli­twie (war­to tu zwró­cić uwa­gę na pomoc, któ­rej udzie­la­ją kobie­tom insty­tu­cje pro­wa­dzo­ne przez Kościół — świad­czy o tym choć­by licz­ba tzw. domów samot­nej mat­ki). Trze­ba tu dodać jesz­cze jed­ną uwa­gę, skąd­inąd oczy­wi­stą, że mał­żeń­stwo jest sakra­men­tem i dla kato­li­ków czymś z naka­zu Boże­go nie­ro­ze­rwal­nym aż po grób.

Przy­się­ga mał­żeń­ska to nie chwyt reto­rycz­ny, ale zobo­wią­za­nie, któ­re nie­sie ze sobą pew­ne kon­se­kwen­cje (jest tak nawet jeśli w prak­ty­ce wie­lu kato­li­ków — czę­sto­kroć kato­li­ków tyl­ko z nazwy — trak­tu­je ją nie dość poważ­nie). Dru­gi waż­ny aspekt tej spra­wy zwią­za­ny jest ze spo­so­bem pre­zen­ta­cji papie­skie­go naucza­nia przez P. Pace­wi­cza. Naucza­nia doty­czą­ce­go kobiet. Autor powo­łu­je się na wypo­wie­dzi papie­skie, przy­wo­łu­je “List do kobiet” z 1995 r. i wcze­śniej­szy o kil­ka lat “Mulie­ris digni­ta­tem”. A zatem pięk­nie — cze­go ty chcesz od czło­wie­ka ? — może ktoś zapy­tać. Otóż nie do koń­ca.

Pierw­sza rzecz: cie­ka­wy jestem czy autor tak chęt­nie powo­łu­je się na naucza­nie papie­skie w innych spra­wach (np. ochro­na życia nie­na­ro­dzo­nych, nie­ro­ze­rwal­ność mał­żeń­stwa). A i w tym tema­cie, w któ­rym się odwo­łu­je do Jana Paw­ła II wyda­je się trak­to­wać jego naucza­nie wybiór­czo (sam zresz­tą wyra­ża swe nie­za­do­wo­le­nie z fak­tu, że “gorą­cy papie­ski femi­nizm słabł w mia­rę upły­wu lat” (sic!). A szcze­gól­nie wstręt­na auto­ro­wi wyda­je się tu rola kard. J. Rat­zin­ge­ra, któ­ry swym pod­pi­sem asy­gno­wał list z 2004 r. mówią­cy “O współ­dzia­ła­niu męż­czy­zny i kobie­ty w Koście­le i świe­ci współ­cze­snym”). Wszak jak moż­na uznać za słusz­ne poglą­dy mówią­ce o róż­no­rod­no­ści ról, o nad­rzęd­no­ści powo­ła­nia kobie­ce­go do macie­rzyń­stwa itd.?

Tym­cza­sem naucza­nia papie­skie­go podob­nie jak inter­pre­ta­cji frag­men­tów Pisma świę­te­go nie moż­na doko­ny­wać w spo­sób wybiór­czy, w ode­rwa­niu od kon­tek­stu. A w tym wypad­ku nie moż­na oddzie­lać naucza­nia o kobie­cie od tego, co mówi Kościół o “czło­wie­ku” w ogó­le. Wręcz prze­ciw­nie to dopie­ro w tym kon­tek­ście moż­na pytać o to, co odno­si się kon­kret­nie do kobie­ty lub męż­czy­zny jako istot ludz­kich stwo­rzo­nych na obraz i podo­bień­stwo Boga. Albo przyj­mu­je­my całość tego naucza­nia albo je odrzu­ca­my. Trze­ciej moż­li­wo­ści nie ma. Pró­ba prze­ciw­sta­wia­nia naucza­nia papie­ża Tra­dy­cji Kościo­ła, a nawet Biblii (autor pisze, że wie­le z cyta­tów Pisma świę­te­go wyma­ga od papie­ża “nowa­tor­skie­go komen­ta­rza, a cza­sem wręcz odrzu­ce­nia”), wyda­je się czymś żenu­ją­cym. Otóż gdy­by tak rze­czy­wi­ście było to papież gło­sił­by here­zję i pod­pa­dał pod eks­ko­mu­ni­kę.

Papież jako następ­ca św. Pio­tra, Namiest­nik Chry­stu­sa na zie­mi, ma za zada­nie strzec depo­zy­tu wia­ry i jego wła­ści­wej inter­pre­ta­cji a nie go zmie­niać. A Biblia to Sło­wo Boga, Sło­wo Obja­wio­ne, któ­re nie ule­ga dez­ak­tu­ali­za­cji. Jesz­cze jed­na uwa­ga zwią­za­na z tra­dy­cyj­nym naucza­niem Kościo­ła o kobie­tach i ich rolą w Koście­le i spo­łe­czeń­stwie. Nie ule­ga wąt­pli­wo­ści, że w naucza­niu wybit­nych teo­lo­gów, w tym Ojców Kościo­ła, znaj­dzie­my frag­men­ty poświad­cza­ją­ce zarów­no tezę, że Kościół opo­wia­dał się po stro­nie kobie­ty, jak i takie, któ­re poświad­cza­ją tezę odwrot­ną. Nie w tym rzecz, aby licy­to­wać się na cyta­ty, ale war­to zazna­czyć zło­żo­ność tej sytu­acji i uwa­run­ko­wa­nia, któ­re na to wpły­nę­ły, a tak­że przyj­rzeć się jak wyglą­da sytu­acja kobie­ty w wie­lu kul­tu­rach nie “ska­żo­nych” chrze­ści­jań­stwem. W Piśmie świę­tym kon­se­kwen­cją współ­udzia­łu kobie­ty w zaist­nie­niu grze­chu pier­wo­rod­ne­go są zapi­sy praw­ne doty­czą­ce czy­sto­ści legal­nej (Księ­ga Kapłań­ska, Księ­ga Liczb).

W dużej mie­rze to decy­do­wa­ło o okre­śle­niu pozy­cji kobie­ty jako kogoś niż­sze­go w sto­sun­ku do męż­czy­zny. Dowo­dzi tego nawet mak­sy­ma św. Paw­ła z 1 Kor 11,12: “To nie męż­czy­zna powstał z kobie­ty, lecz kobie­ta z męż­czy­zny”. Ale jed­no­cze­śnie Apo­stoł Naro­dów przy­po­mi­na o wiel­kiej roli kobie­ty jako żony i mat­ki (Ef 6,2–3). Jed­ną z nowo­ści Ewan­ge­lii było naucza­nie o rów­no­ści męż­czy­zny i kobie­ty, o wiel­ko­ści dzie­wic­twa, o god­no­ści i nie­ro­ze­rwal­no­ści mał­żeń­stwa. Nie chce­my tu bynaj­mniej ide­ali­zo­wać wpły­wu Ewan­ge­lii i chrze­ści­jań­stwa (choć jest on naszym zda­niem nie do prze­ce­nie­nia), tym bar­dziej za cenę praw­dy: wszak nie prze­mie­ni­ła ona ludzi w cudow­ny spo­sób ani nie ule­czy­ła wszyst­kich sła­bo­ści (takie zało­że­nie było­by jed­nak uto­pią, a chrze­ści­jań­stwo w prze­ci­wień­stwie np. do socja­li­zmu uto­pią nie jest, nie obie­cu­je nam raju tu na zie­mi). War­to zaj­rzeć rów­nież do innych miejsc w Biblii (np.: Prz 11,16; 12,4; 18,22. Syr 7,19; 40, 19–23. Ga 3,28; 4, 4–5).

Szcze­gól­na rola kobie­ty uwi­docz­nio­na jest w “Pro­to­ewan­ge­lii” (Rdz 3,15), któ­rej zre­ali­zo­wa­ne zapo­wie­dzi opi­su­ją tzw. Ewan­ge­lię Dzie­ciń­stwa Jezu­sa (Łk 1–2). Ni moż­na też nie wspo­mnieć pery­ko­py o cudzie w Kanie i roli Maryi (J 2,1–12), a tak­że Dz. 1,14, któ­re mówią o tym, że kobie­ty (w tym Mary­ja) trwa­ły na modli­twie wraz z apo­sto­ła­mi. Pierw­sze wie­ki chrze­ści­jań­stwa to rów­nież czas ogrom­nej roli jaką odgry­wa­ją kobie­ty, naj­pierw w samym pro­ce­sie sze­rze­nia chrze­ści­jań­stwa (nie­któ­rzy mówią, że w począt­ko­wym okre­sie wręcz domi­no­wa­ły kobie­ty. Por. A.G. Ham­man, Życie codzien­ne pierw­szych chrze­ści­jan, War­sza­wa 1990, s. 78.), następ­nie w misji pro­fe­tycz­nej, dzia­łal­no­ści cha­ry­ta­tyw­nej pierw­szych gmin. Nie moż­na zapo­mi­nać o roli wdów, dzie­wic i diak
onis (por. W. Myszor, Euro­pa. Pier­wot­ne chrze­ści­jań­stwo, War­sza­wa 1999/2000). God­ność i rów­ność kobie­ty i męż­czy­zny uwi­dacz­nia się szcze­gól­nie w momen­cie kie­dy za wia­rę przy­szło pła­cić naj­wyż­szą cenę — życie, w każ­dej nie­mal rela­cji o męczeń­stwie obec­ne są kobie­ty (Por. Euze­biusz z Ceza­rei, Histo­ria Kościel­na, tłum. A. Lisiec­ki, Poznań 1924, V, 1, 17, 41, 45; VI, 5; VIII; 3,14).

Ana­li­zu­jąc wypo­wie­dzi poszcze­gól­nych teo­lo­gów na temat kobiet war­to też brać pod uwa­gę kon­tekst spo­łecz­ny (chrze­ści­jań­stwo pro­po­nu­je świa­tu, w któ­rym roz­pa­sa­na zmy­sło­wość jest wyra­zem pogar­dy dla kobie­ty, czy­stość, miłość powszech­ną, ubó­stwo, pogar­dę dla zaszczy­tów, a wszyst­ko to prze­po­jo­ne łaską Jezu­sa Chry­stu­sa. Por. P. Pier­rard, Histo­ria Kościo­ła kato­lic­kie­go, War­sza­wa 1984, s. 27.), ale może przede wszyst­kim całość ich naucza­nia. Nale­ży ponad­to pamię­tać, że poglą­dy poszcze­gól­nych teo­lo­gów, nawet zna­mie­ni­tych i uzna­nych za świę­tych, nie są toż­sa­me z ofi­cjal­ną nauką Kościo­ła (tyl­ko ofi­cjal­ne­mu naucza­niu Kościo­ła w spra­wach wia­ry i moral­no­ści przy­słu­gu­je przy­miot nie­omyl­no­ści). Poza tym pisa­li oni z pozy­cji ludzi, któ­rzy sami nie byli wol­ni od sła­bo­ści i żyli wśród tych, któ­rzy tym sła­bo­ściom ule­ga­li. Bar­dzo czę­sto ich oce­na kobiet podyk­to­wa­na była oso­bi­sty­mi doświad­cze­nia­mi.

Nie mały wpływ na ich poglą­dy miał rów­nież zna­czą­cy udział kobiet w ruchach gno­styc­kich, szcze­gól­nie wśród mon­ta­ni­stów i osią­gnię­ta przez nie tam wyso­ka pozy­cja. Wywo­ły­wa­ło to sprze­ciw, z jed­nej stro­ny uza­sad­nio­ny (wszak kobie­ty sta­wa­ły w pierw­szym sze­re­gu here­ty­ków), z dru­giej zaś, część tych osą­dów była for­mu­ło­wa­na przez męż­czyzn nasta­wio­nych może tro­chę zbyt mizo­gi­ni­stycz­nie (np. Ter­tu­lian, któ­ry sam był żona­ty, uwa­żał, że poku­sa jest kobie­tą, a kobie­ta poku­są). Ale jed­no­cze­śnie zna­my z tego okre­su wie­le kobiet, któ­re są ota­cza­ne powszech­ną czcią lub są wpły­wo­wy­mi oso­ba­mi (np. pro­ro­ki­ni Amia w Fila­del­fii pod koniec II wie­ku).

Pod­su­muj­my. Chrze­ści­jań­stwo w swe fun­da­men­ty (Biblia) ma wpi­sa­ną zasa­dę rów­no­ści co do god­no­ści męż­czy­zny i nie­wia­sty (fak­tu tego nie są w sta­nie zmie­nić licz­ne przy­kła­dy dzia­łań podej­mo­wa­nych nawet ze stro­ny ludzi Kościo­ła, idą­ce w zgo­ła innym kie­run­ku). Ode­gra­ło ono waż­ną rolę w pro­ce­sie przy­zna­wa­nia kobie­cie należ­nej jej pozy­cji (przy­wo­łaj­my tyl­ko przy­kład roli jaką ode­grał sprze­ciw Kościo­ła wobec powszech­nej prak­ty­ki aran­żo­wa­nia mał­żeństw mało­let­nich przez oso­by trze­cie. Por. R. Per­no­ud, Ina­czej o śre­dnio­wie­czu, War­sza­wa 2002. Czy też, żeby odwo­łać się do “pol­skie­go ogród­ka”, nie­do­ce­nia­na przez histo­ry­ków rola, jaką ode­gra­ły kobie­ty w two­rze­niu i funk­cjo­no­wa­niu zgro­ma­dzeń ukry­tych zaini­cjo­wa­nych przez o. Hono­ra­ta Koź­miń­skie­go w XIX wie­ku. Por. A. Górec­ki, Wspól­no­to­we życie reli­gij­ne w Kró­le­stwie Pol­skim. Rola i miej­sce kobiet w ukry­tych zgro­ma­dze­niach bez­ha­bi­to­wych, [w:] Prze­gląd Powszech­ny, nr 12, 2004, s. 419–441) i przy­zna­nia jej należ­ne­go miej­sca. Nie ma tu jed­nak mowy o posta­wie­niu zna­ku rów­no­ści mię­dzy kobie­tą i męż­czy­zną (poza fun­da­men­tal­ną rów­no­ścią w czło­wie­czeń­stwie) i zane­go­wa­niu róż­nic, któ­re ist­nie­ją pomię­dzy płcia­mi a wyni­ka­ją z natu­ry danej czło­wie­ko­wi przez Boga (płeć to nie jest coś do mnie “przy­kle­jo­ne­go”, ale ele­ment mnie kon­sty­tu­ują­cy, okre­śla­ją­cy to kim jestem i jakie jest moje powo­ła­nie).

W tra­dy­cję tę wpi­su­je się naucza­nie Jana Paw­ła II, a w sfe­rze prak­tycz­nej prze­ja­wia się poprzez pra­cę tysię­cy księ­ży, sióstr zakon­nych, ludzi świec­kich na odcin­ku nie­sie­nia pomo­cy tym, któ­rzy jej potrze­bu­ją. W prze­ci­wień­stwie jed­nak do Kościo­ła, któ­ry wska­zu­jąc kobie­cie jej pod­sta­wo­we powo­ła­nie, bro­ni rodzi­ny (któ­ra choć same nie wol­na od sła­bo­ści sta­no­wi sku­tecz­ną zapo­rę przed zaku­sa­mi tych, któ­rzy chcą osta­tecz­nie znisz­czyć “moral­ność miesz­czań­ską” czy­taj: chrze­ści­jań­ską), liber­ty­ni wyko­rzy­stu­ją hasło wal­ki o pra­wa kobiet w swo­im zma­ga­niu z rodzi­ną, któ­rą chcą znisz­czyć. I choć teo­re­tycz­ne pod­wa­li­ny pod wal­kę z fami­lia­ry­zmem (łac. fami­lia — rodzi­na) poło­żo­ny już w anty­ku (vide: pomysł Pla­to­na, aby dzie­ci były odbie­ra­ne mat­kom i wycho­wy­wa­ne przez pań­stwo), a kolej­ne epo­ki przy­no­si­ły kolej­ne prze­ja­wy tej bata­lii (śre­dnio­wie­cze — np. kata­rzy zwal­cza­ją­cy mał­żeń­stwo i trwa­łą rodzi­nę; rene­san­so­we Uto­pie pla­no­wa­ne jako sys­te­my bez­ro­dzin­ne; podob­ne pla­ny snuł oświe­ce­nio­wy ter­ror we Fran­cji; Marks i Engels wie­ści­li bli­ski kres rodzi­ny; dru­ga faza rewo­lu­cji prze­my­sło­wej — ostat­nie dzie­się­cio­le­cia XIX wie­ku — pod­ko­pa­ła tra­dy­cję rodzi­ny patriar­chal­nej), to jed­nak dopie­ro wiek XX przy­niósł nam fron­tal­ny atak na rodzi­nę (prze­ja­wia się on zani­kiem rodzin wie­lo­dziet­nych i wie­lo­po­ko­le­nio­wych ze wszyst­ki­mi z tym zwią­za­ny­mi kon­se­kwen­cja­mi: zanik opie­kuń­czo­ści wewnątrz­ro­dzin­nej i rytu­ałów rodzin­nych, któ­re ją spa­ja­ły).

Pogląd, że reli­gia kato­lic­ka w jakim­kol­wiek stop­niu odpo­wie­dzial­na jest, nawet pośred­nio, poprzez kul­tu­rę, któ­rą współ­kształ­tu­je, za prze­moc wobec kobiet jest zało­że­niem ide­olo­gicz­nym i niczym wię­cej.

Na swo­je popar­cie nie ma żad­nych dowo­dów. Mimo to, stwier­dzeń takich jak to wygło­szo­ne w 1995 r. przez woju­ją­cą femi­nist­kę Kin­gę Dunin: “Odwiecz­ną rolę seka­to­ra peł­nią Kościół i Rodzi­na! Ich rola jest przede wszyst­kim repre­syj­na!” nie bra­ku­je. Do wal­ki z rodzi­ną uży­wa się wszel­kich moż­li­wych spo­so­bów, a w pierw­szym sze­re­gu tej wro­giej rodzi­nie armii znaj­du­ją się wszel­kiej maści femi­nist­ki, lob­by homo­sek­su­ali­stów i wspie­ra­ją­cy ich “poży­tecz­ni idio­ci” liber­ty­ni­zmu (A. Hanusz­kie­wicz: “Femi­nizm jest dla mnie huma­ni­zmem XX wie­ku”. Por. W. Łysiak, Stu­le­cie kłam­ców, Chi­ca­go-War­sza­wa 2000, s. 113).

::Ekumenizm.pl: “List o współ­dzia­ła­niu męż­czy­zny i kobie­ty” — pierw­sze reflek­sje

Ekumenizm.pl działa dzięki swoim Czytelnikom!
Portal ekumenizm.pl działa na zasadzie charytatywnej pracy naszej redakcji. Zachęcamy do wsparcia poprzez darowizny i Patronite.