Ekumenizm w Polsce i na świecie

Kościół na rynku, czyli charyzmatyczny renesans


XX wiek obfi­to­wał w prze­ło­mo­we wyda­rze­nia, któ­re zna­la­zły swo­je miej­sce w pod­ręcz­ni­kach histo­rii Kościo­ła. Jed­nak­że obok powszech­nie zna­nych wyda­rzeń, któ­re kształ­tu­ją dziś chrze­ści­jań­skie myśle­nie (np. Sobór Waty­kań­ski Dru­gi) Kościół Jezu­sa Chry­stu­sa prze­ży­wał sze­reg innych reform, któ­re odmie­ni­ły obli­cze jego ducho­wo­ści. Do nich zali­czyć może­my nie tyl­ko ruchy odno­wy litur­gicz­nej, począw­szy od XIX wie­ku, w Koście­le Rzym­sko­ka­to­lic­kim oraz Kościo­łach Ewan­ge­lic­kich, lecz przede wszyst­kim pan­chrze­ści­jań­ski ruch […]


XX wiek obfi­to­wał w prze­ło­mo­we wyda­rze­nia, któ­re zna­la­zły swo­je miej­sce w pod­ręcz­ni­kach histo­rii Kościo­ła. Jed­nak­że obok powszech­nie zna­nych wyda­rzeń, któ­re kształ­tu­ją dziś chrze­ści­jań­skie myśle­nie (np. Sobór Waty­kań­ski Dru­gi) Kościół Jezu­sa Chry­stu­sa prze­ży­wał sze­reg innych reform, któ­re odmie­ni­ły obli­cze jego ducho­wo­ści. Do nich zali­czyć może­my nie tyl­ko ruchy odno­wy litur­gicz­nej, począw­szy od XIX wie­ku, w Koście­le Rzym­sko­ka­to­lic­kim oraz Kościo­łach Ewan­ge­lic­kich, lecz przede wszyst­kim pan­chrze­ści­jań­ski ruch prze­bu­dze­nio­wy, koja­rzo­ny z cha­ry­zma­tycz­ny­mi wspól­no­ta­mi wewnątrz i poza orga­ni­zma­mi Kościo­łów chrze­ści­jań­skich.

Każ­dy z nas ma swo­je utar­te for­my poboż­no­ści bez wzglę­du na to, czy jeste­śmy zie­lo­no­świąt­kow­ca­mi, rzym­ski­mi kato­li­ka­mi, maria­wi­ta­mi czy lute­ra­na­mi. W każ­dej tra­dy­cji odnaj­du­je­my róż­ne spo­so­by wyra­ża­nia wia­ry począw­szy od tem­pa i linii melo­dycz­nej reli­gij­nych pie­śni, a skoń­czyw­szy na języ­ko­wym zmy­śle, któ­rym wyra­ża­my nasze doświad­cza­nie wia­ry. Oso­bi­ście jestem przy­wią­za­ny do sta­ro­ko­ściel­nych form poboż­no­ści: szcze­gól­nie jest mi bli­ska litur­gia moje­go Kościo­ła (Ewan­ge­lic­ko-Augs­bur­skie­go). To, co przez wie­lu okre­śla­ne jest zło­śli­wie „pru­ską poboż­no­ścią”, wyra­ża­ną w reflek­syj­nej nucie pie­śni ewan­ge­lic­kich z epo­ki orto­dok­sji lute­rań­skiej, czy też nie­do­ści­gnio­ne kom­po­zy­cje Jana Seba­stia­na Bacha są dla mnie ducho­wym domem, reli­gij­nym alfa­be­tem wia­ry.

Z tym więk­szym zacie­ka­wie­niem zagłę­bi­łem się w lek­tu­rę książ­ki eme­ry­to­wa­ne­go arcy­bi­sku­pa Can­ter­bu­ry George´a Carey´a pt.: „Kościół na ryn­ku” (The Church in the Mar­ket Pla­ce). Spo­dzie­wa­łem się odna­leźć w niej cen­ne instruk­cje, doty­czą­ce roli Kościo­ła we współ­cze­snym świe­cie przez pry­zmat angli­kań­skiej reflek­sji teo­lo­gicz­nej. Tym­cza­sem odna­la­złem świa­dec­two wia­ry, tak róż­ne od tego, co sam kul­ty­wu­je w swo­jej tra­dy­cji. Lek­tu­ra książ­ki abp. Carey´a była nie­zwy­kłym i cen­nym spo­tka­niem z innym rodza­jem ducho­wo­ści, któ­re nie zakoń­czy­ło się u mnie ewan­ge­li­kal­nym prze­ło­mem, lecz czymś znacz­nie waż­niej­szym: pogłę­bio­ną i wdzięcz­ną reflek­sją nad zdu­mie­wa­ją­cym dzia­ła­niem Ducha Świę­te­go w Koście­le.

Ks. Geo­r­ge Carey napi­sał „Kościół na ryn­ku” gdy był rek­to­rem Tri­ni­ty Col­le­ge w Bri­sto­lu. Kil­ka póź­niej został bisku­pem Bath i Walii, a w 1991 został 103. arcy­bi­sku­pem Can­ter­bu­ry. Książ­ka docze­ka­ła się już wie­lu wydań i zosta­ła prze­tłu­ma­czo­na na kil­ka jęz­ków.

Nawró­ce­nie

Histo­ria zaczy­na się wspo­mnie­niem z począt­ku lat 70-tych minio­ne­go stu­le­cia. Ks. Carey był wte­dy wykła­dow­cą teo­lo­gii Nowe­go Testa­men­tu w St John´s Col­le­ge w Not­tin­gham. Car­rey przy­wo­łu­je swój kry­zys reli­gij­ny z tam­te­go okre­su: „Być może spę­dzi­łem zbyt wie­le cza­su w teo­lo­gii – nie wiem – ale z jakie­goś powo­du ugrzę­złem w ducho­wym kry­zy­sie. Moje ser­ce nie dotrzy­my­wa­ło kro­ku mojej gło­wie. Cza­sa­mi, gdy wykła­da­łem teo­lo­gię NT, przy­ła­py­wa­łem się na reflek­sji: ´Jesteś obłud­ni­kiem. Prze­cież ty w to wszyst­ko nie wie­rzysz´, ale nadal sie­dzia­łem w pułap­ce, musia­łem dalej mówić. Nie mogłem stra­cić twa­rzy i musia­łem tak wyko­ny­wać swo­ją pra­cę, jak gdy­by wszyst­ko było w porząd­ku.”

Abp Geo­r­ge Carey pisze, że doświad­cze­nie ducho­wej pust­ki było szcze­gól­nie odczu­wal­ne, gdy pro­wa­dził wykła­dy, doty­czą­ce Ducha Świę­te­go. Niby wszyst­ko było w porząd­ku (kocha­ją­ca żona Eile­en, czwór­ka dzie­ci, dobrze płat­na pra­ca), lecz ducho­wo wszyst­ko leża­ło w gru­zach. Pod­czas wizy­ty w Kana­dzie ks. Carey został popro­szo­ny, by wygło­sić kaza­nie w angli­kań­skiej para­fii, ucho­dzą­cej za cha­ry­zma­tycz­ną. Carey był raczej scep­tycz­nie nasta­wio­ny wobec nowych ruchów w tra­dy­cjo­na­li­stycz­nym Koście­le Angli­kań­skim, ale przy­jął zapro­sze­nie para­fii św. Trój­cy w Toron­to.

W domu, gdzie zaofe­ro­wa­no mu noc­leg, zauwa­żył na pół­ce książ­kę Aglow with the Spi­rit (Oświe­ce­ni Duchem), zna­ne­go, ame­ry­kań­skie­go auto­ra Rober­ta Fro­sta. Mimo począt­ko­wych opo­rów prze­czy­tał ją, a kon­se­kwen­cją tego, było nawró­ce­nie. Z jed­nej stro­ny tak bar­dzo oso­bi­ste, że trud­no jest je oce­niać „sto­ją­cym obok”, a z dru­giej tak „typo­we”, przy­po­mi­na­ją­ce wręcz „dziw­ne roz­grza­nie ser­ca”, rela­cje nawró­ce­nia ks. Joh­na Wesleya, angli­kań­skie­go duchow­ne­go i zało­ży­cie­la ruchu meto­dy­stycz­ne­go wewnątrz Kościo­ła Anglii, z któ­re­go wyod­ręb­nił się następ­nie samo­dziel­ny Kościół Meto­dy­stycz­ny.

Arcy­bi­skup Carey wspo­mi­na jak padł na kola­na i zaczął się modlić: „Panie, Ty wiesz, co się ze mną teraz dzie­je, ale ja tak tęsk­nię za Tobą. Dzię­ku­ję Ci, że mogłem Cię przed lata­mi spo­tkać, gdy mia­łem 17 lat. Dzię­ku­ję Ci, że powo­ła­łeś mnie do służ­by i że mnie do niej uzdal­niasz. Ale, Panie, jestem tak zaję­ty Two­im zada­niem, że Cię utra­ci­łem. Tak bar­dzo skon­cen­tro­wa­łem się na samym sobie i na swo­jej pra­cy, że wyrzu­ci­łem Cię ze swo­je­go życia. Nie mogę znieść dalej tego obłud­ne­go życia. Jeśli nie prze­peł­nisz nie swo­im Duchem Świę­tym, nie mogę dalej słu­żyć!”

Wbrew ocze­ki­wa­niom nie sta­ło się jed­nak nic cudow­ne­go, nie otwo­rzy­ło się nie­bo, nie zagrzmia­ły pio­ru­ny, nie poja­wił się anioł, ani żad­nej inne, „ponadna­tu­ral­ne” zja­wi­ska. Carey wspo­mi­na, że Duch Świę­ty jed­nak dzia­łał, po cichu, stop­nio­wo tak, że pew­ne­go nie­dziel­ne­go wie­czo­ru poczuł w swo­im ser­cu bło­gi spo­kój, w któ­rym przy­szedł Chry­stus i upo­mniał się o swo­ją wła­sność. A więc sta­ło się… nastą­pi­ło nowo­na­ro­dze­nie z Ducha. Abp Carey wspo­mi­na jak krót­ko po tym nawią­zał kon­takt z rucha­mi cha­ry­zma­tycz­ny­mi, do któ­rych był wcze­śniej wro­go nasta­wio­ny. Kon­fe­ren­cje, spo­tka­nia modli­tew­ne w eku­me­nicz­nym gro­nie, poczu­cie ogrom­nej wspól­no­ty.

Ks. Carey przy­po­mi­na sobie jed­no ze spo­tkań w Bri­gh­ton, w któ­rym uczest­ni­czył zna­ny rzym­sko­ka­to­lic­ki cha­ry­zma­tyk John Gun­sto­ne. Carey opo­wie­dział mu o swo­im prze­ży­ciu. Roz­mo­wa zakoń­czy­ła się modli­twą i … nało­że­niem rąk: „John modlił się i do tego jesz­cze w róż­nych języ­kach, gdy nało­żył mi ręce. Szcze­rze powie­dziaw­szy o mało co nie roze­śmia­łem się na głos, gdy uświa­do­mi­łem sobie, jak nie­zwy­kłe jest to, że kato­lic­ki teo­log nakła­da pro­te­stanc­kie­mu teo­lo­go­wi ręce na gło­wę i przy tym mówi coś w obcym języ­ku! Bóg ma napraw­dę poczu­cie humo­ru!”

Para­fia św. Miko­ła­ja, czy­li St Nic

Dwa lata po tych wyda­rze­niach, w 1975 roku ks. Geo­r­ge Carey wraz z rodzi­ną podej­mu­ją decy­zję prze­pro­wadz­ki do Dur­ham, gdzie mie­li prze­jąć tra­dy­cyj­ną para­fię angli­kań­ską, na ryn­ku w samym cen­trum mia­sta w cie­niu zabyt­ko­wej kate­dry. Przed­sta­wi­cie­le rady para­fial­nej przy­wi­ta­li nowe­go księ­dza sło­wa­mi: „Mamy tutaj napraw­dę rado­sną wspól­no­tę, ale stra­ci­li­śmy kil­ka rodzin na rzecz sąsied­niej, cha­ry­zma­tycz­nej para­fii. W żad­nym wypad­ku nie chce­my nicze­go cha­ry­zma­tycz­ne­go, ani śmier­tel­nie nud­ne­go ewan­ge­li­ka­li­zmu, ale mimo wszyst­ko potrze­bu­je­my świe­że­go powie­trza.”

Abp Geo­r­ge Carey wspo­mi­na pierw­sze nabo­żeń­stwa i ducho­we uśpie­nie para­fian, swo­je ambit­ne pla­ny oraz uro­czy­sty dzień wpro­wa­dze­nia w urząd pro­bosz­cza. Pod­czas nabo­żeń­stwa kaza­nie wygło­sił biskup Dur­ham, któ­ry mówił o koście­le na ryn­ku, któ­ry powi­nien być otwar­ty dla wszyst­kich i któ­ry był­by świa­dec­twem dzia­ła­nia Jezu­sa. Zadań wie­le, wziąw­szy pod uwa­gę fakt, że para­fia św. Miko­ła­ja (St Nic) była prze­cięt­ną, podob­ną do tysią­ca innych w Anglii para­fią, nie­chęt­ną wobec zmian i sta­rze­ją­cą się szyb­ko spo­łecz­no­ścią.

Jed­no ci muszę powie­dzieć. Pod­czas pierw­sze­go roku nic nie możesz zro­bić źle. W dru­gim roku nicze­go nie będziesz mógł zro­bić dobrze, a w trze­cim roku wszyst­ko oka­że się być dobre – takie sło­wa usły­szał ks. Carey od swo­je­go przy­ja­cie­la ks. Micha­ela Bau­ghe­na, póź­niej­sze­go bisku­pa Che­ster. Dal­sza część opo­wie­ści to opis codzien­nych zma
gań i nie­śmia­łych zmian w para­fii, któ­rych celem jest wpro­wa­dze­nie „nowe­go Ducha” do zbo­ru. Stop­nio­we zmia­ny w litur­gii, poło­że­nie akcen­tu na wspól­ną modli­twę pod­czas nabo­żeń­stwa, w domo­wych gru­pach modli­tew­nych, wpro­wa­dze­nie pie­śni mło­dzie­żo­wych spo­ty­ka­ły się z mie­sza­ny­mi uczu­cia­mi: jed­ni poczu­li odro­dze­nie, odwa­gę do zmian, nadzie­ję na lep­szą przy­szłość para­fii, a inni z kolei oskar­ża­li nowe­go pro­bosz­cza o zbyt­ni rady­ka­lizm. Car­rey wspo­mi­na list star­szej para­fian­ki w któ­rym zawar­ty był ogrom­ny żal: „Znisz­czył Ksiądz mój Kościół!”

St Nic stał się „polem bitwy” mię­dzy zwo­len­ni­ka­mi tra­dy­cji a tymi, któ­rzy ocze­ki­wa­li rady­kal­nych zmian. Ks. Carey, któ­ry mimo wyraź­nej woli prze­pro­wa­dze­nia reform w para­fii, sta­ra się jed­nak dążyć do zło­te­go środ­ka, by nie utra­cić tych, któ­rzy nie nadą­ża­ją, któ­rzy mają swo­ją poboż­ność i są do niej przy­wią­za­ni. Pró­bu­je ich zachę­cić jed­nak do nowe­go, do więk­szej otwar­to­ści. Czy­tel­nik kon­fron­to­wa­ny jest z codzien­ny­mi pro­ble­ma­mi para­fii funk­cjo­nu­ją­cej w cen­trum mia­sta, zmar­twie­nia­mi czę­sto bez­i­mien­nych ludzi, oso­bi­sty­mi pery­pe­tia­mi pro­bosz­cza oraz z wiel­kim marze­niem Carey´a, któ­re­go urze­czy­wist­nie­nie sta­no­wi głów­ny wątek książ­ki: jak może­my uczy­nić ze St Nic´a żywą, otwar­tą para­fię, do któ­rej ludzie będą chęt­nie zaglą­dać.

Odpo­wie­dzią na to pyta­nie jest nie tyl­ko wzmoc­nie­nie misji wewnętrz­nej i zewnętrz­nej, nowe ini­cja­ty­wy dusz­pa­ster­skie, lecz tak­że prze­bu­do­wa kościo­ła, któ­rej kosz­ty znacz­nie prze­wyż­sza­ją moż­li­wo­ści St Nica, a tak­że zde­cy­do­wa­nej więk­szo­ści para­fii angli­kań­skich w kra­ju. Carey rela­cjo­nu­je jak pro­jekt stwo­rze­nia „otwar­te­go kościo­ła na ryn­ku” spo­ty­ka się ze zde­cy­do­wa­nym opo­rem więk­szo­ści człon­ków rady para­fial­nej, któ­rzy „uziem­nia­ją” pla­ny na kil­ka lat, rosną­cą nie­uf­no­ścią para­fian wobec doko­na­nych zmian oraz zachwy­tem coraz więk­szej ilo­ści wier­nych, któ­rzy zauwa­ża­ją, że ich para­fia zaczy­na odży­wać.

Gdy w koń­cu rada para­fial­na zapa­la zie­lo­ne świa­tło na roz­po­czę­cie budo­wy powra­ca sta­ry pro­blem finan­so­wy. W pla­nach jest wymia­na sta­rych ławek na nowo­cze­sne krze­sła, wymia­na ogrze­wa­nia, pod­ło­gi i orga­nów na nowo­cze­sny instru­ment elek­tro­nicz­ny oraz stwo­rze­nie czę­ści socjal­nej (dia­ko­nij­nej) wraz ze skle­pi­kiem z arty­ku­ła­mi z tzw. Trze­cie­go Świa­ta. W trak­cie dłu­go­let­niej budo­wy koszt remon­tu kościo­ła wzra­sta kil­ka­krot­nie i to mimo znacz­ne­go zre­du­ko­wa­nia kosz­tów poprzez udział wła­sny para­fian w mniej facho­wych pra­cach remon­to­wych.

Para­fia nie ma co liczyć na fun­du­sze kościel­ne, a wspar­cie władz lokal­nych jest sym­bo­licz­ne. Więk­szość musi sama zdo­być. Orga­ni­zo­wa­ne są inte­gra­cyj­ne akcje para­fial­ne, któ­rym towa­rzy­szą boga­te pro­gra­my ewan­ge­li­za­cyj­ne i za każ­dym razem zebra­na suma prze­wyż­sza ocze­ki­wa­ne zbio­ry. Mimo tego pie­nię­dzy jest wciąż za mało, rośnie nie­za­do­wo­le­nie z racji rosną­cych kosz­tów, widać zmę­cze­nie para­fian, korzy­sta­ją­cych tym­cza­so­wo z hali spor­to­wej jako miej­sca nabo­żeństw, iry­ta­cja ludzi, któ­rzy widzą, jak sta­ry St Nic jest kom­plet­nie prze­bu­do­wy­wa­ny. Naj­czę­ściej swo­je obu­rze­nie wyra­ża­ją ci, któ­rzy z Kościo­łem nie mie­li nic wspól­ne­go od cza­su kon­fir­ma­cji lub pogrze­bu któ­re­goś z człon­ków rodzi­ny.

Dzię­ki upo­ro­wi para­fian i ich sys­te­ma­tycz­nej pra­cy pie­nią­dze się „znaj­du­ją.” W mię­dzy­cza­sie ducho­wość wspól­no­ty sta­je się coraz bar­dziej widocz­na w mie­ście, pro­mie­nie­je, przy­cią­ga nowych para­fian i powo­du­je nawet zazdrość pro­bosz­czów z sąsied­nich para­fii. Zbo­row­ni­cy prze­ści­ga­ją się w coraz to nowych ini­cja­ty­wach. Nabo­żeń­stwa są uroz­ma­ica­ne, odpra­wia­ne są też nabo­żeń­stwa według tra­dy­cyj­nej for­my, coraz wię­cej osób przy­stę­pu­je do Eucha­ry­stii – mimo wie­lu pro­ble­mów para­fia kwit­nie.

Mylił­by się jed­nak ten, kto stwier­dzi, że Carey malu­je przed czy­tel­ni­ka­mi obraz naiw­nej teo­lo­gii suk­ce­su. Nie! Nic nie dzie­je się auto­ma­tycz­nie. Moż­na odczuć ogrom­ne zaan­ga­żo­wa­nie, tro­skę i poczu­cie wspól­no­ty. Para­fia­nie St Nic´a odkry­wa­ją coraz to nowe hory­zon­ty poboż­no­ści ewan­ge­li­kal­nej, któ­re w nie jed­nym z nas (nie wyłą­cza­jąc piszą­ce­go te sło­wa) wzbu­dza­ją nie­uf­ność, poczu­cie obco­ści.

Szcze­gól­nie cie­ka­we są opi­sy wyda­rzeń, gdy wspól­no­ta St Nic´a odkry­wa tzw. dary Ducha Świę­te­go, w tym dar pro­roc­twa, mówie­nia języ­ka­mi. Impo­nu­je dusz­pa­ster­ska roz­wa­ga Carrey´a, któ­ry czu­wa nad tym, aże­by nikt w para­fii nie poczuł się „zaszczu­ty” lub przy­gnie­cio­ny nowy­mi for­ma­mi poboż­no­ści. Jest to obraz, któ­ry nie pasu­je do czę­stych doświad­czeń wie­lu z nas po prze­ży­ciu nabo­żeń­stwa w ewan­ge­li­kal­nej lub

cha­ry­zma­tycz­nej wspól­no­cie. Mimo tego tak­że w opi­sy­wa­nych darach pro­roc­twa i uzdra­wia­nia, nale­żą­cych do dzie­dzic­twa Nowe­go Testa­men­tu i codzien­no­ści Kościo­ła pierw­szych wie­ków, moż­na odna­leźć „niszę”, nowe doj­ście do tych­że darów, któ­re dziś mogą być doświad­cza­ne w zaska­ku­ją­co nowy spo­sób, odczy­ty­wa­ne przez pry­zmat fan­ta­zji wia­ry i to wia­ry, któ­ra może być rów­nie moc­no zako­rze­nio­na w wie­lo­wie­ko­wej tra­dy­cji litur­gicz­nej takie­go czy inne­go Kościo­ła, jak i w cha­ry­zma­tycz­nym doświad­cze­niu wspól­not wewnątrz­ko­ściel­nych (Odno­wa w Duchu Świę­tym, gru­py pie­ty­stycz­ne w Kościo­łach ewan­ge­lic­kich) i tych, któ­re sta­no­wią pro­prium dane­go wyzna­nia (zbo­ry zie­lo­no­świąt­ko­we).

Tak jak powie­dzia­łem na począt­ku książ­ka Carey´a nie zapa­li­ła we mnie eks­cy­ta­cji ruchem cha­ry­zma­tycz­nym. Nadal kocham sta­re, „pru­skie pie­śni”, pod­nio­słą litur­gię spo­wied­nio-komu­nij­ną moje­go Kościo­ła z przej­mu­ją­cą anam­ne­zą, ale lek­tu­ra książ­ki Carey´a sta­ła się koniecz­nym ubo­ga­ce­niem, posze­rze­niem hory­zon­tów i bar­dzo ser­decz­nie zachę­cam wszyst­kich do zapo­zna­nia się z nią. Może po jej lek­tu­rze pięk­no wła­snej tra­dy­cji sta­nie się głęb­sze dzię­ki otwar­to­ści na dzia­ła­nie Ducha, któ­ry wie­je kędy chce.

Dariusz Bruncz

Link do ofi­cja­lej stro­ny angli­kań­skiej para­fii św. Miko­ła­ja w Dur­ham

Korzy­sta­łem z nie­miec­kie­go tłu­ma­cze­nia dru­gie­go wyda­nia The Church in the Mar­ket Pla­ce (1984, King­sway Publi­ca­tion) wyda­ne­go pod tytu­łem Kir­che auf dem Markt, Land­stuhl 1992 (tłum. Susan­ne Zapf).

Ekumenizm.pl działa dzięki swoim Czytelnikom!
Portal ekumenizm.pl działa na zasadzie charytatywnej pracy naszej redakcji. Zachęcamy do wsparcia poprzez darowizny i Patronite.