Ekumenizm w Polsce i na świecie

Krótka powieść o Antychryście


Anty­chryst i jego poja­wie­nie się przed koń­cem świa­ta nie jest naj­bar­dziej popu­lar­ną obec­nie praw­dą gło­szo­ną przez księ­ży. A jed­nak jest ona obec­na w naucza­niu Kościo­ła. I dla­te­go dobrze się sta­ło, że za pomo­cą świet­nej powie­ści histo­rycz­nej Getru­dy von Le Fort „Papież z get­ta” wydaw­nic­two „Fron­da” przy­po­mnia­ło kil­ka pro­stych prawd zwią­za­nych z tym ele­men­tem wia­ry. A praw­da ta jest nie­zwy­kle dla naszych cza­sów istot­na. Von Le Fort zde­cy­do­wa­ła się […]


Anty­chryst i jego poja­wie­nie się przed koń­cem świa­ta nie jest naj­bar­dziej popu­lar­ną obec­nie praw­dą gło­szo­ną przez księ­ży. A jed­nak jest ona obec­na w naucza­niu Kościo­ła. I dla­te­go dobrze się sta­ło, że za pomo­cą świet­nej powie­ści histo­rycz­nej Getru­dy von Le Fort „Papież z get­ta” wydaw­nic­two „Fron­da” przy­po­mnia­ło kil­ka pro­stych prawd zwią­za­nych z tym ele­men­tem wia­ry.

A praw­da ta jest nie­zwy­kle dla naszych cza­sów istot­na. Von Le Fort zde­cy­do­wa­ła się wziąć na warsz­tat pro­blem tego kim jest Anty­chryst, albo dokład­niej na czym posta­wa anty­chry­stu­so­wa posta­wa czło­wie­ka. Zde­fi­nio­wa­na ona zosta­je w nie­zwy­kle pro­sty spo­sób. Anty­chry­stem (nie­za­leż­nie od szcze­ro­ści inten­cji czy praw­dzi­wo­ści marzeń) jest ten, kto chce znieść w świe­cie Krzyż, czy­li tak­że cier­pie­nie nie­win­nych. „Świat jed­nak zba­wio­ny będzie nie przez tych, któ­rzy wal­czą w obro­nie nie­win­nych (acz­kol­wiek powin­ni­śmy wal­czyć o nie­win­nych), ale przez gorz­kie męki nie­win­nych” — wska­zu­je autor­ka. A w innym miej­scu nauczy­ciel mówi do zapal­czy­we­go ucznia, któ­ry doma­ga się nie­ustan­nej wal­ki z nie­spra­wie­dli­wo­ścią („będę wal­czył o to, by znieść nie­spra­wie­dli­wość na zie­mi”), by ten uwa­żał na to, „aby nie znieść i krzy­ża”.

Sło­wa te wca­le przy tym nie ozna­cza­ją, że chrze­ści­ja­nie mają zaprze­stać budo­wa­nia bar­dziej spra­wie­dli­we­go świa­ta. Są tyl­ko przy­po­mnie­niem, że praw­da o czło­wie­ku i świe­cie po grze­chu pier­wo­rod­nym jest taka, że nie ma moż­li­wo­ści zbu­do­wa­nia świa­ta cał­ko­wi­cie spra­wie­dli­we­go i pozba­wio­ne­go cier­pie­nia. A nawet wię­cej nie ma moż­li­wo­ści takie­go życia, by w nikim nie wywo­łać cier­pie­nia, bólu czy nawet poczu­cia krzyw­dy. Ksią­żę Mysz­kin z „Idio­ty” Fio­do­ra Dosto­jew­skie­go, czło­wiek, któ­ry chce być samym dobrem jest tego naj­lep­szym dowo­dem. Kolej­ne podej­mo­wa­ne przez nie­go pró­by nie krzyw­dze­nia niko­go, koń­czą się mon­stru­al­nym cier­pie­niem nie­win­nych, któ­re­go moż­na by unik­nąć, gdy­by tyl­ko wcze­śniej pod­jął on jakie­kol­wiek kon­kret­ne decy­zje. Ale jako że ich nie pod­jął to z juro­di­we­go będą­ce­go sym­bo­lem Chry­stu­sa, Mysz­kin prze­kształ­cił się w paro­dię praw­dzi­we­go chrze­ści­ja­ni­na, w Anty­chry­sta w ska­li mikro.

Wymiar jed­nost­ko­wy i egzy­sten­cjal­ny (tak cha­rak­te­ry­stycz­ny dla Dosto­jew­skie­go) nie wyczer­pu­je jed­nak aktu­al­no­ści książ­ki von Le Fort. Nie­miec­ka pisar­ka odno­si się rów­nież do wymia­ru spo­łecz­ne­go, wska­zu­jąc, że przyj­ście Anty­chry­sta wca­le nie będzie ozna­czać „przyj­ścia w dźwię­ku trąb”, ale prze­ciw­nie, że „przyj­dzie on jako mąż wytraw­ny, zapo­bie­gli­wy, umie­ją­cy cze­kać, jak wszy­scy mądrzy ludzie, dopó­ki nie przyj­dzie jego pora”. Wło­dzi­mierz Sołow­jow zale­d­wie kil­ka­na­ście lat wcze­śniej w słyn­nej „Krót­kiej opo­wie­ści o Anty­chry­ście” uzu­peł­niał ten obraz Anty­chry­sta o to, że będzie on pró­bo­wał zbu­do­wać pokój i spra­wie­dli­wość bez odnie­sie­nia do Jedy­ne­go Boga, poprzez two­rze­nie nowej reli­gii syn­kre­ty­stycz­nej, plu­ra­li­stycz­nej i pozba­wio­nej ele­men­tów dzie­lą­cych.

Oba te obra­zy jakoś się uzu­peł­nia­ją. I oba wska­zu­ją na jed­no z więk­szych nie­bez­pie­czeństw współ­cze­sno­ści. Zagro­że­nia, któ­re dla ludzi wie­rzą­cych nosi nazwę Anty­chry­sta, a dla nie­wie­rzą­cych jest zwy­czaj­nie zagro­że­niem ich wol­no­ści, toż­sa­mo­ści i zwy­czaj­ne­go czło­wie­czeń­stwa. Oto bowiem pod płasz­czy­kiem budo­wa­nia lep­sze­go świa­ta, więk­szej spra­wie­dli­wo­ści odbie­ra się ludziom wol­ność wybo­ru (żeby nie cier­pie­li), pozba­wia się ich wpły­wu na wycho­wa­nie wła­snych dzie­ci (żeby one nie cier­pia­ły), a ludziom wie­rzą­cym odbie­ra się pra­wo do gło­sze­nia i reali­za­cji wła­snych prze­ko­nań (żeby było spo­koj­niej). Usu­nię­cie cier­pie­nia, w każ­dej spo­ty­ka­nej for­mie, sta­je się zaś uspra­wie­dli­wie­niem dla naru­sza­nia wszel­kich moż­li­wych norm moral­nych. Euta­na­zja – uspra­wie­dli­wio­na zosta­je pra­wem do uni­ka­nia cier­pień przez cho­rych (i ich bli­skich). Abor­cja – albo chę­cią uni­ka­nia poja­wie­nia się upo­śle­dzo­ne­go (a zatem cier­pią­ce­go) życia, albo polep­sze­nia stan­dar­du życia już uro­dzo­nych. In vitro i zwią­za­ne z nim ofia­ry (ale tak­że cała masa badań na ludziach jesz­cze nie uro­dzo­nych), tak­że zosta­je wyja­śnio­ne poprzez koniecz­ność zmniej­sza­nia cier­pień par nie­płod­nych.

Ale pro­blem pole­ga na tym, że cier­pie­nia nie da się usu­nąć z ludz­kie­go życia. Każ­da kolej­na pró­ba znisz­cze­nia krzy­ża czy zbu­do­wa­nia abso­lut­nej spra­wie­dli­wo­ści (cze­go przy­kła­dem był mark­sizm) jest tyl­ko punk­tem wyj­ścia do jesz­cze więk­sze­go cier­pie­nia nie­win­nych. I na tym wła­śnie pole­ga (w wymia­rze czy­sto docze­snym) posta­wa anty­chry­stu­so­wa, któ­ra sta­je się osta­tecz­nie zawsze posta­wą anty­ludz­ką. 

Tekst niniej­szy jest frag­men­tem felie­to­nu, któ­ry uka­zał się dziś w “Gaze­cie Pol­skiej”.

Ekumenizm.pl działa dzięki swoim Czytelnikom!
Portal ekumenizm.pl działa na zasadzie charytatywnej pracy naszej redakcji. Zachęcamy do wsparcia poprzez darowizny i Patronite.