Ekumenizm w Polsce i na świecie

Lama Surya Das: “Przebudzić Buddę w sobie”


Trud­no mi powie­dzieć, na ile jest to zwy­cza­jo­wa recen­zja, a na ile oso­bi­sta reflek­sja nad publi­ka­cją bar­dzo mi bli­ską… Każ­dy z nas ma zapew­ne książ­ki, do któ­rych wra­ca z sen­ty­men­tem. Dla mnie tako­wy­mi są „Przy­go­dy Tom­ka Sawy­era”, Tol­kie­now­ska try­lo­gia aż do “Para­gra­fu 22” Hel­le­ra. Być może też nie­ob­ce jest każ­de­mu prze­ży­cie po prze­czy­ta­niu książ­ki, że powró­cił do domu. Doświad­czy­łem takie­go uczu­cia po lek­tu­rze książ­ki Jef­freya Mil­le­ra (bar­dziej zna­ne­go jako lama Surya Das) pt. “Prze­bu­dzić […]


Trud­no mi powie­dzieć, na ile jest to zwy­cza­jo­wa recen­zja, a na ile oso­bi­sta reflek­sja nad publi­ka­cją bar­dzo mi bli­ską… Każ­dy z nas ma zapew­ne książ­ki, do któ­rych wra­ca z sen­ty­men­tem. Dla mnie tako­wy­mi są „Przy­go­dy Tom­ka Sawy­era”, Tol­kie­now­ska try­lo­gia aż do “Para­gra­fu 22” Hel­le­ra. Być może też nie­ob­ce jest każ­de­mu prze­ży­cie po prze­czy­ta­niu książ­ki, że powró­cił do domu. Doświad­czy­łem takie­go uczu­cia po lek­tu­rze książ­ki Jef­freya Mil­le­ra (bar­dziej zna­ne­go jako lama Surya Das) pt. “Prze­bu­dzić Bud­dę w sobie”.

Nie byłą to pierw­sza książ­ka o ducho­wo­ści prze­czy­ta­na prze­ze mnie. Czy­ta­łem wcze­śniej roz­ma­ite książ­ki trak­tu­ją­ce o ducho­wo­ści kar­me­li­tań­skiej, bene­dyk­tyń­skiej, jezu­ic­kiej, Toma­sza Mer­to­na, o Tere­sie z Lisieux, masę pozy­cji o ducho­wo­ści mona­stycz­nej. Nie jest to też pierw­sza książ­ka trak­tu­ją­ca o myśli bud­dyj­skiej. Jed­nak­że była to pierw­sza książ­ka, po któ­rej prze­czy­ta­niu poczu­łem się swo­bod­nie i spo­koj­nie, choć wiem, że jestem dopie­ro na począt­ku wspa­nia­łej uczty kon­tem­pla­cyj­nej. W książ­ce tej autor w spo­sób bar­dzo bez­po­śred­ni opi­su­je swo­ją dro­gę do bud­dy­zmu, od chwi­li gdy jako mło­dy Ame­ry­ka­nin żydow­skie­go pocho­dze­nia z typo­wej rodzi­ny kla­sy śred­niej roz­po­czął swo­ją wewnętrz­ną przy­go­dę, któ­ra pro­wa­dzi­ła go od paster­skie­go sza­ła­su w Gre­cji do tybe­tań­skich mistycz­nych nauk dzog­czen, któ­rych jest jed­nym z naj­wy­bit­niej­szych znaw­ców na Zacho­dzie.


Książ­ka, poza oso­bi­stą dro­gą auto­ra zawie­ra naukę for­mal­nej medy­ta­cji, ale i wie­le nie­kon­wen­cjo­nal­nych jej spo­so­bów prak­ty­ko­wa­nia, opi­su­je prze­cho­dze­nie i adap­ta­cję bud­dy­zmu na zachod­nim grun­cie oraz zawie­ra licz­ne wska­zów­ki, jak medy­to­wać i pra­co­wać ze sobą. Styl pisa­nia pozba­wio­ny jest cha­rak­te­ry­stycz­ne­go dla tego typu pozy­cji języ­ka peł­ne­go napu­sze­nia i pouczeń. Autor pisze ze znaw­stwem, lek­ko, z humo­rem i cze­go nie da się ukryć – z licz­ny­mi przy­kła­da­mi „z życia wzię­ty­mi” pach­ną­cy­mi ame­ry­kań­ską tele­no­we­lą lub jak kto woli – opo­wie­ścia­mi z kazań o Murzy­niąt­kach, nie­zmier­nie naiw­ny­mi.


Nie­wąt­pli­wą cechą niniej­szej książ­ki jest bez­po­śred­ni styl nauki, jasny, cie­pły, bez sek­ciar­skie­go mora­li­zo­wa­nia, z dystan­sem do sie­bie, pro­mie­niu­ją­cy rado­ścią i pra­gnie­niem prze­ka­za­nia tego, cze­go doświad­czy­ło się same­mu. Autor na szczę­ście dale­ki jest od rady­ka­li­zmu neo­fi­ty i nie suge­ru­je, że kto nie pój­dzie „jedy­nie słusz­ną dro­gą”, to w przy­szłym życiu odro­dzi się jako pro­siak lub co naj­mniej z moc­nym trą­dzi­kiem =). Wręcz prze­ciw­nie, uwa­żam, że ta książ­ka jest zna­ko­mi­tą bra­mą do pozna­nia i zasma­ko­wa­nia dzog­czen na Zacho­dzie. Nauki zawar­te zaś w „Prze­bu­dzić Bud­dę w sobie” mają w moim odczu­ciu wymiar uni­wer­sal­ny i mogą być przy­dat­ne w życiu dla chrze­ści­ja­ni­na, nie­wie­rzą­ce­go, bud­dy­sty czy kogo­kol­wiek inne­go. Tym bar­dziej, że prze­kaz nauk doko­na­ny przez auto­ra wol­ny jest od azja­tyc­kiej men­tal­no­ści i łatwy do przy­ję­cia dla czło­wie­ka Zacho­du.


Nie chcę kry­ty­ko­wać, czy porów­ny­wać niniej­szej pozy­cji do innych ksią­żek zain­spi­ro­wa­nych dale­ko­wschod­nią medy­ta­cją (choć pier­wot­nie mia­łem taki zamiar), mam tu na myśli takich auto­rów jak bene­dyk­ty­ni Wil­li­gis Jäger lub John Main, czy wresz­czie naucza­ją­cy na Zacho­dzie bud­dyj­scy lamo­wie, będą­cy ludź­mi Zacho­du albo Tybe­tań­czy­ka­mi czy to posłu­gu­ją­cy się tra­dy­cyj­ny­mi for­ma­mi prze­ka­zu, czy też w jakiś spo­sób podej­mu­ją­cy pró­bę dosto­so­wa­nia się do spo­so­bu myśle­nia Ame­ry­ka­nów i Euro­pej­czy­ków. Chcę zazna­czyć jedy­nie, że po prze­czy­ta­niu tej książ­ki moje oso­bi­ste doświad­cze­nie jest takie, iż nie ma w niej agre­sji, chę­ci pole­mi­ki, aka­de­mic­kiej nudy, czy sztucz­no­ści, cha­rak­te­ry­stycz­nej dla wie­lu takich publi­ka­cji, za to doświad­czy­łem rze­czo­we­go, pozba­wio­ne­go sek­ciar­stwa, nachal­no­ści prze­ka­zu doświad­cze­nia czło­wie­ka Zacho­du, dzie­lą­ce­go się nim z podob­nie ukształ­to­wa­ny­mi ludź­mi. Myślę, że jest to książ­ka dobra dla każ­de­go.


Celo­wo uni­kam szcze­gó­ło­we­go jej opi­sy­wa­nia, gdyż war­to ją prze­czy­tać same­mu, a powyż­sze sło­wa, jeśli kogo­kol­wiek zachę­cą do lek­tu­ry, są tyl­ko nie­wiel­ką czę­ścią moich wra­żeń, jakich doświad­czy­łem w trak­cie jej czy­ta­nia.

Ekumenizm.pl działa dzięki swoim Czytelnikom!
Portal ekumenizm.pl działa na zasadzie charytatywnej pracy naszej redakcji. Zachęcamy do wsparcia poprzez darowizny i Patronite.