Małżeństwa niesakramentalne
- 25 czerwca, 2003
- przeczytasz w 2 minuty
Publikując list Anny redakcja serwisu pragnie rozpocząć szerszą dyskusję na temat rozwodów, układania sobie życia na nowo przez osoby rozwiedzione czy sensowności dodatkowego karania brakiem dostępu do komunii osób, które zostały już skrzywdzone przez swoich życiowych partnerów. Bardzo prosimy o wszystkie możliwe komentarze. Zachęcamy też naszych czytelników do napisania własnych tekstów. Jestem katoliczką. Związek, w którym jestem i w którym bardzo chcę założyć rodzinę nazywa […]
Publikując list Anny redakcja serwisu
pragnie rozpocząć szerszą dyskusję na temat rozwodów, układania sobie życia na
nowo przez osoby rozwiedzione czy sensowności dodatkowego karania brakiem
dostępu do komunii osób, które zostały już skrzywdzone przez swoich życiowych
partnerów. Bardzo prosimy o wszystkie możliwe komentarze. Zachęcamy też naszych
czytelników do napisania własnych tekstów.
Jestem katoliczką. Związek, w którym jestem i w którym bardzo chcę założyć rodzinę nazywa się niesakramentalny i taki pozostanie — prawdopodobnie
Jestem w trakcie rozwodu i na razie mam papiery do Sądu Biskupiego o stwierdzenie nieważności.
Ciężko jest budować rodzinę na poczuciu winy — i niesamowitym smutku, kiedy wiem, że nie mogę przystępować do Stołu Pańskiego. Niejedna łza polała się przed Komunią.
Gdybym była protestantką byłoby mi o wiele lepiej i jakże łatwiej. Po rozwodzie mogłabym wziąć ślub, przystępować do Stołu Pańskiego i uczestniczyć w pełni życia kościelnego gdyż małżeństwa nie uważa się tak głęboko jako sakrament w kościele protestanckim — wiem też, że wiele katolików tak robi by swoje drugie małżeństwo przypieczętować przed Bogiem.
Na przeróżnych stronach czasami spotykam załamane pytania i wołanie o pomoc osób podobnych do mnie. Padają różne odpowiedzi, czasami nawet takie które — moim zdaniem — pytającego jeszcze bardziej wprowadzają w rozpacz. Czasami radzi im się białe małżenstwa czasami potępia jako gorszycieli.
Wiem, że za złe decyzje trzeba jak najbardziej ponieść konsekwencje, ale jak budować tak bardzo upragnioną rodzinę na ciągłym poczuciu winy? Widzę, że łatwiej byłoby po rozwodzie zgłosić się do pobliskiej parafii protestanckiej i poprosić o przyjęcie, ale pokochałam Kościół, w którym jestem.
Ciekawa jestem czy ktoś z czytelników jest w podobnej sytuacji i jak sobie radzi. Ciekawe jak budują drugie związki bracia protestanci. Jeśli ktoś z katolików coś napisze też bede wdzieczna.
Jesli to pytanie nie nadaje sie na strone i nie zostanie pokazane to także zrozumiem
Pozdrawiam
Ania