Ekumenizm na świecie

Ekumeniczny akt kapitulacji?


Wąt­pię w wolę jed­no­ści ze stro­ny Kościo­ła ewan­ge­lic­kie­go i kato­lic­kie­go – powie­dział prze­wod­ni­czą­cy Bun­de­sta­gu, prof. Nor­bert Lam­mert (CDU), pod­czas spo­tka­nia z przed­sta­wi­cie­la­mi ewan­ge­lic­kie­go okrę­gu kościel­ne­go Hil­de­she­im-Getyn­ga. Poli­tyk wygło­sił refe­rat „Mię­dzy refor­ma­cją a rezy­gna­cją – odpo­wie­dzial­ność chrze­ści­jan w pań­stwie i spo­łe­czeń­stwie.”


Cha­rak­te­ry­stycz­ne i wąt­pli­we jest zapro­po­no­wa­ne roz­wią­za­nie na Rok Refor­ma­cji – życie w pojed­na­nej róż­no­rod­no­ści. Takie stwier­dze­nie jest ele­ganc­kim aktem kapi­tu­la­cji – stwier­dził Lam­mert.

Według sze­fa Bun­de­sta­gu ani po stro­nie rzym­sko­ka­to­lic­kiej, ani ewan­ge­lic­kiej nie ist­nie­je auten­tycz­na wola, aby prze­ła­mać podział kon­fe­syj­ny, tym bar­dziej, że nie ist­nie­je roz­sąd­ny powód dla dal­sze­go podzia­łu. – Cza­sa­mi to nie kwe­stie wia­ry uspra­wie­dli­wia­ją podział, ale samo­zro­zu­mie­nie insty­tu­cji kościel­nych. Stąd też sta­no­wi­sko Kościo­łów jest iry­tu­ją­ce. Przy­zwy­cza­iły się do sie­bie i do dobrych kon­tak­tów – uwa­ża.

Jak argu­men­tu­je Lam­mert, nie cho­dzi o rezy­gna­cję z róż­no­rod­no­ści, gdyż w Koście­le rzym­sko­ka­to­lic­kim jest ona czymś oczy­wi­stym. Według poli­ty­ka szcze­gól­nie istot­na jest rola ‘bazy’, ludzi w para­fiach, aby nie cze­ka­li na sygna­ły z góry.

Funk­cja prze­wod­ni­czą­ce­go Bun­de­sta­gu to naj­wyż­szy urząd w Niem­czech, jaki obec­nie spra­wu­je kato­lik. Lam­mert jest zaan­ga­żo­wa­nym człon­kiem Kościo­ła rzym­sko­ka­to­lic­kie­go i cie­szy się ogrom­nym, ponad­par­tyj­nym auto­ry­te­tem. Czę­sto zabie­ra głos w spra­wach spo­łecz­no-reli­gij­nych. Wymie­nia­ny był wśród poten­cjal­nych kan­dy­da­tów CDU na pre­zy­den­ta Nie­miec, jed­nak odmó­wił udzia­łu w wybo­rach.


Komen­tarz

Głos prze­wod­ni­czą­ce­go Nor­ber­ta Lam­mer­ta jest waż­ny, przy­naj­mniej z dwóch powo­dów.

Po pierw­sze: Kościo­ły potrze­bu­ją rze­czo­wej kry­ty­ki ze stro­ny wier­nych, czyn­ni­ków spo­łecz­nych i poli­tycz­nych tak­że w spra­wach, któ­re na pierw­szy rzut oka mają jedy­nie wymiar reli­gij­ny. Per­spek­ty­wa ‘zewnętrz­na’, choć trud­no nazwać Lam­mer­ta kimś z zewnątrz, pozwa­la nabrać dystan­su do kościel­nej nowo­mo­wy, któ­ra szcze­gól­nie w rela­cjach eku­me­nicz­nych unie­moż­li­wia, czy nawet zatru­wa kon­struk­tyw­ny dia­log i spór.

Po dru­gie: Lam­mert podał w wąt­pli­wość wia­ry­god­ność popu­lar­nej for­mu­ły „pojed­na­nej róż­no­rod­no­ści”, będą­cej nie­od­łącz­nym ele­men­tem ewan­ge­lic­kiej wizji eku­me­ni­zmu, pro­mo­wa­nej rów­nież w Koście­le rzym­sko­ka­to­lic­kim, w tym przez same­go papie­ża Fran­cisz­ka. Jak­kol­wiek argu­men­ta­cja Lam­mer­ta wybrzmie­wa rów­nież w lite­ra­tu­rze nauko­wej po stro­nie rzym­sko­ka­to­lic­kiej, to jed­nak czę­sto powra­ca lub zamy­ka się w postu­la­cie jed­no­ści, któ­ry zakła­da kon­wer­sjo­nizm w wer­sji mięk­kiej lub twar­dej, abs­tra­hu­jąc od doświad­czeń i życia Kościo­łów tu i teraz.

Z pew­no­ścią nie­po­kój prof. Lam­mer­ta jest cen­ny. Znie­cier­pli­wie­nie i roz­cza­ro­wa­nie, któ­re komu­ni­ku­je, jest wyni­kiem auten­tycz­ne­go zain­te­re­so­wa­nia żywym eku­me­ni­zmem i pra­gnie­niem głę­bo­kiej jed­no­ści tak czy ina­czej rozu­mia­nej. Sło­wa Lam­mer­ta są bar­dzo moc­no zako­rze­nio­ne w nie­miec­kiej tra­dy­cji eku­me­nicz­nej. Dla pol­skie­go czy­tel­ni­ka mogą się one jawić jako (zbyt) rady­kal­ne i postę­po­we, jed­nak w nie­miec­kim kon­tek­ście takie nie są, dla­te­go też inna per­spek­ty­wa pozwa­la spoj­rzeć na eku­me­nizm nie­co sze­rzej.

Przy­znam jed­nak, że nie do koń­ca rozu­miem, w jakim kon­kret­nie kie­run­ku chciał­by iść prof. Lam­mert. Nie sły­sza­łem też całe­go refe­ra­tu. 500 lat po roz­ła­mie i w dobie eku­me­ni­zmu rozu­mia­ne­go przede wszyst­kim jako ducho­wa wymia­na darów, nie potra­fię postrze­gać róż­no­rod­no­ści chrze­ści­jań­skich wyznań jako skan­da­lu, cze­goś, za co win­ni­śmy się teraz uro­czy­ście prze­pra­szać. Jest wie­le innych przy­czyn, za któ­re ewan­ge­li­cy i kato­li­cy powin­ni prze­pro­sić.

Nasze tra­dy­cje nie tyl­ko okrze­pły, wyge­ne­ro­wa­ły wie­le ducho­wych skar­bów, któ­re dostrze­ga­my w sobie nawza­jem i któ­re sta­ły się po pro­stu czę­ścią naszych toż­sa­mo­ści. To one umoż­li­wi­ły nam otwar­cie się na eku­me­nizm. Nie zmie­nia to fak­tu, że potrze­bu­je­my dys­ku­sji, w któ­rą stro­nę eku­me­nizm ma pro­wa­dzić: czy jest dobrze jak jest? Czy powin­no się doko­nać rewo­lu­cyj­ne­go sko­ku ponad gło­wa­mi? A może cier­pli­wie cze­kać, aż duchow­ni się doga­da­ją w prze­ko­na­niu, że tego wła­śnie chce Duch Świę­ty od Kościo­ła? Pytań i kon­fi­gu­ra­cji jest wie­le. Tyleż samo odpo­wie­dzi. Dobrze jed­nak, że one pada­ją.


Gale­ria
Ekumenizm.pl działa dzięki swoim Czytelnikom!
Portal ekumenizm.pl działa na zasadzie charytatywnej pracy naszej redakcji. Zachęcamy do wsparcia poprzez darowizny i Patronite.