Ekumenizm na świecie

O Trójcy Świętej w Święto Trójcy Świętej


Dziś przy­pa­da Świę­to Trój­cy Świę­tej. W tym roku ma ono szcze­gól­ne zna­cze­nie, gdyż łączy się z jubi­le­uszem 1700-lecia Sobo­ru Nicej­skie­go, któ­ry miał roz­strzy­gnąć spór chry­sto­lo­gicz­ny i inne aspek­ty wia­ry chrze­ści­jań­skiej. Histo­ria wciąż poka­zu­je, że to się nie uda­ło, a jed­nak dzie­dzic­two Sobo­ru wpi­sa­ne jest w życie wszyst­kich Kościo­łów.


W 11. roz­dzia­le Listu do Rzy­mian czy­ta­my sło­wa św. Paw­ła:

O głę­bo­ko­ści bogac­twa i mądro­ści, i pozna­nia Boga! Jak­że nie­zba­da­ne są wyro­ki jego i nie wyśle­dzo­ne dro­gi jego! Bo któż poznał myśl Pana? Albo któż był dorad­cą jego? Albo któż wpierw dał mu coś, aby za to otrzy­mać odpła­tę? Albo­wiem z nie­go i przez nie­go i ku nie­mu jest wszyst­ko; jemu niech będzie chwa­ła na wie­ki. Amen.

Te sło­wa moż­na okre­ślić mia­nem mistycz­ne­go hym­nu, w któ­rym sta­wia­ne są reto­rycz­ne pyta­nia, prze­wi­ja­ją­ce się przez całe Pismo. Któż poznać może!? Sło­wa te stwier­dza­ją zasad­ni­czą nie­moż­li­wość pozna­nia tego, co sta­no­wi isto­tę Boga i nie współ­gra­ją z wie­lo­ma ele­men­ta­mi histo­rii chrze­ści­jań­stwa: cza­sa­mi, a wła­ści­wie czę­sto, chrze­ści­ja­nie zacho­wy­wa­li i zacho­wu­ją się tak, jak­by pozja­da­li wszel­kie rozu­my – tam, gdzie mowa o tajem­ni­cy, poja­wia się kata­log naka­zów i zaka­zów, tam gdzie mowa o mil­cze­niu i dys­kret­nej obec­no­ści Boga, wyska­ku­je tysią­ce słów, któ­re dziś mało kto rozu­mie, chy­ba że posia­da grun­tow­ne przy­go­to­wa­nie teo­lo­gicz­ne, a i sami teo­lo­dzy czę­sto spie­ra­ją się o sło­wa, inter­pre­ta­cje i o to, kto już uchwy­cił praw­dę, kto jest jej depo­zy­ta­riu­szem i może praw­dą zarzą­dzać, roz­po­rzą­dzać, udzie­lać i roz­dzie­lać, stwier­dzać, kto jest, a kto nie jest god­ny nazy­wać się chrze­ści­ja­ni­nem.

Wszę­dzie tam, gdzie poja­wia­ła się tajem­ni­ca, poja­wia­ła się też chęć jej odgad­nię­cia. I żeby była jasność: nie ma nic złe­go w teo­lo­gii i teo­lo­gicz­nym spo­rze, wię­cej, nie ma nic złe­go w naszym dąże­niu do odkry­wa­nia, zgłę­bia­nia Bożych tajem­nic – po to jeste­śmy w Koście­le, po to czy­ta­my Pisma, aby wie­dzieć i wie­rzyć. Jed­nak nikt nie dał nam paten­tu na nie­omyl­ność, nikt nam nie powie­dział, ani nie zagwa­ran­to­wał, że oto wszyst­ko jest abso­lut­nie nie­zmien­ne i nie pod­le­ga dys­ku­sji. Nikt nie dał nam paten­tu i pra­wa do tego, aby sta­nąć przed Bogiem i powie­dzieć: „teraz cię napraw­dę całe­go znam, wiem, jaki jesteś i już wszyst­ko wiem o Tobie. Prze­czy­ta­łem o tym w Biblii, u mądrych teo­lo­gów i sam się nauczy­łem…”

Gdy nasza inter­pre­ta­cja nie wyka­zu­je hoj­no­ści i zro­zu­mie­nia, prze­sta­je być kry­tycz­na wobec samej sie­bie, gdy ludz­ka odpo­wiedź na Boże obja­wie­nia czy wia­ra sta­ją się zbio­rem repre­syj­nych kodek­sów, któ­re mają wyklu­czać, potę­piać i wyma­gać od słu­cha­ją­cych nad­ludz­kich sił, wów­czas nie ewan­ge­li­zu­je­my, a męczy­my, zanu­dza­my czy wręcz tor­tu­ru­je­my. Nie cho­dzi o zachwia­nie i zaplą­ta­nie się w jakiś bli­żej nie­okre­ślo­nych wie­rze­niach, ale o wyzna­nie w Jezu­sa Chry­stu­sa, któ­re towa­rzy­szy­ło chrze­ści­ja­nom od począt­ku wie­ków, nawet jeśli nie dys­po­no­wa­li mądry­mi księ­ga­mi i szcze­gó­ło­wy­mi ana­li­za­mi teo­lo­gicz­ny­mi.

Obcho­dzi­my Świę­to Trój­cy Świę­tej i świę­tu­je­my 1700-lecie Sobo­ru w Nicei.

W histo­rii Kościo­ła o Trój­cę spie­ra­no się wie­ka­mi i wła­ści­wie do dziś nie bra­ku­je publi­ka­cji teo­lo­gicz­nych, któ­re może już nie na zasa­dzie kon­tro­wer­sji, ale teo­lo­gicz­ne­go pogłę­bie­nia podej­mu­ją temat Obja­wie­nia się Boga w oso­bie Ojca, Syna i Ducha Świę­te­go. Toczo­no spo­ry, wal­ki, może nie wiel­kie woj­ny aku­rat o Trój­cę, ale w począt­ko­wym okre­sie chrze­ści­jań­stwa temat roz­pa­lał do czer­wo­no­ści – tak­że w Pol­sce, któ­ra w XVI wie­ku była jed­nym z naj­waż­niej­szych ośrod­ków odro­dzo­ne­go aria­ni­zmu, a więc – uprasz­cza­jąc – tego, co zwal­czał Sobór Nicej­ski.

Nie jest to czas i miej­sce, by wgłę­biać się w szcze­gó­ły i szcze­gó­li­ki doty­czą­ce Trój­cy, któ­ra pozo­sta­je i pozo­sta­nie Tajem­ni­cą wia­ry, ale nie ozna­cza to, że mamy zre­zy­gno­wać z reflek­sji i prób zro­zu­mie­nia. Oczy­wi­ście, może­my poprze­stać na sta­ro­żyt­nych defi­ni­cjach o jed­nym Bogu w Trzech Oso­bach, ale i one nie będą do koń­ca jasne, gdyż ina­czej rozu­mia­no poję­cie jed­no­ści i oso­by.

Dla wie­lu chrze­ści­jan mówie­nie o Trój­cy ma ogrom­ny sens nie tyl­ko w per­spek­ty­wie for­muł litur­gicz­nych, ale przede wszyst­kim w per­spek­ty­wie zba­wie­nia: Bóg od począt­ku nie jest Sam, nie jest osa­mot­nio­ny, a jest, Któ­ry jest we wspól­no­cie Osób i to, co teo­lo­dzy nazy­wa­ją wewnętrz­nym życiem Trój­cy, pozo­sta­je tajem­ni­cą, ale taką, któ­ra i nas ma inspi­ro­wać do wspól­no­to­wo­ści i do reflek­sji nad tym, jakie to ma zna­cze­nie dla naszej wia­ry.

Praw­da o Trój­cy odkry­wa się dla nas w reflek­sji nad Bożym dzia­ła­niem dla nas, w nas i przez nas. Bóg nie pozo­sta­je odda­lo­ny i zamknię­ty jako Stwo­rzy­ciel, ale sta­je się jed­nym z nas w Synu, któ­ry prze­kleń­stwo ludz­kie­go grze­chu i upad­ku ogni­sku­je w sobie, prze­ła­mu­je i nada­je śmier­ci oraz życiu nowy wymiar. A wszyst­ko to, może­my prze­ży­wać i dostą­pić nie ina­czej jak poprzez Ducha Świę­te­go, któ­ry oży­wia, pobu­dza i zachę­ca do wia­ry i myśle­nia, tak­że kry­tycz­ne­go na temat tego, jak wie­rzy­my, w co wie­rzy­my i komu wie­rzy­my.

Opo­wieść o Trój­cy to opo­wieść o naszym zba­wie­niu, tak­że o tym, że wia­ra, boska komu­ni­ka­cja jest poli­fo­nicz­na, jest kolo­ro­wa. Nie potrze­bu­je­my spe­cjal­ne­go oprzy­rzą­do­wa­nia (Face­bo­oka, Insta­gra­ma, Mes­sen­ge­ra) czy jakich­kol­wiek innych apli­ka­cji, aby zbli­żyć się do Boga, zro­zu­mieć czy dotknąć się świę­tych tajem­nic, bo to wszyst­ko już mamy. Bóg wciąż prze­ma­wia do nas w Jezu­sie, a dzię­ki Ducho­wi Świę­te­mu łapie­my syla­by, sło­wa oraz zda­nia Boże­go języ­ka, nawet jeśli nie zła­pie­my wszyst­kie­go to mamy Pismo Świę­te i świę­te sakra­men­ty,
w któ­rych wpi­sa­na jest Boża obec­ność – cza­sa­mi cicha i dys­kret­na, a cza­sa­mi osza­ła­mia­ją­co przej­mu­ją­ca.

W tym wszyst­kim koniecz­na jest wia­ra, aby mądrze roze­znać, co jest tre­ścią wia­ry, a co jedy­nie osno­wą, obu­do­wą czy opa­ko­wa­niem. Bóg nie pozo­sta­wia nas samych i w naszych poszu­ki­wa­niach doty­ka strun reflek­sji – raz moc­niej, raz deli­kat­niej, cza­sa­mi może­my mieć wra­że­nie, że wła­ści­wie w ogó­le. Ale wła­śnie w takich sytu­acjach powra­ca­my do punk­tu wyj­ścia – uczo­nej nie­wie­dzy, kru­chej, ale i jed­no­cze­śnie potęż­nej w swo­jej deli­kat­no­ści wia­ry, że nie musi­my wszyst­kie­go wie­dzieć i roz­dzie­lić na czyn­ni­ki pierw­sze, aby poznać i doświad­czyć Boga.

Ekumenizm.pl działa dzięki swoim Czytelnikom!
Portal ekumenizm.pl działa na zasadzie charytatywnej pracy naszej redakcji. Zachęcamy do wsparcia poprzez darowizny i Patronite.