Ekumenizm w Polsce i na świecie

Nie tylko dla chrześcijańskich moli książkowych


Nie jest celem tej recen­zji pod­da­nie w wąt­pli­wość tego prze­sła­nia, któ­re Bog­dan Olech­no­wicz zawarł w swo­jej książ­ce. Nie jest nim rów­nież pole­mi­ka z Auto­rem w kwe­stiach co do któ­rych, jak sądzę, mamy róż­ne zda­nie. Moja recen­zja nie będzie rów­nież pró­bą roze­zna­nia na ile książ­ka „Wzgar­dze­ni czy wybra­ni” jest „pro­ro­czym spoj­rze­niem na Pol­skę”, a na ile tyl­ko pró­bą takie­go spoj­rze­nia bar­dziej lub mniej tra­fio­ną.


Nie jest celem tej recen­zji pod­da­nie w wąt­pli­wość tego prze­sła­nia, któ­re Bog­dan Olech­no­wicz zawarł w swo­jej książ­ce. Nie jest nim rów­nież pole­mi­ka z Auto­rem w kwe­stiach co do któ­rych, jak sądzę, mamy róż­ne zda­nie. Moja recen­zja nie będzie rów­nież pró­bą roze­zna­nia na ile książ­ka „Wzgar­dze­ni czy wybra­ni” jest „pro­ro­czym spoj­rze­niem na Pol­skę”, a na ile tyl­ko pró­bą takie­go spoj­rze­nia bar­dziej lub mniej tra­fio­ną.

Nie czu­ję się na to goto­wy, ani nawet nie widzę potrze­by, żeby moja opi­nia mia­ła słu­żyć któ­re­muś z wyżej wymie­nio­nych celów. Musiał­bym wte­dy spoj­rzeć na treść książ­ki z góry, i z takiej per­spek­ty­wy zoba­czyć jej prze­sła­nie; a nie chcę, bo wła­ściw­sze wyda­je mi się spoj­rze­nie z dołu, tak jak patrzą zacie­ka­wio­ne dzie­ci, zadzie­ra­jąc gło­wę, kie­dy coś zwra­ca ich uwa­gę.

A książ­ka Bog­da­na Olech­no­wi­cza- naj­pierw pięk­ną okład­ką, a potem boga­tą tre­ścią- zwró­ci­ła moją uwa­gę. Dla­te­go kre­ślę tych kil­ka oso­bi­stych słów, żeby podzie­lić się swo­im odbio­rem tego, co- nie mam powo­dów, żeby nie wie­rzyć Auto­ro­wi, szcze­gól­nie po lek­tu­rze książ­ki- nosi od dłu­gie­go cza­su w swo­im ser­cu, i co leży mu na jego chrze­ści­jań­skiej, ani nie pro­te­stanc­kiej ani nie kato­lic­kiej (zdzi­wio­nych odsy­łam do książ­ki, w któ­rej autor opro­te­sto­wał swo­ją pro­te­stanc­ką, w rozu­mie­niu anty­ka­to­lic­ko­ści, toż­sa­mość), wątro­bie.

Kie­dy byłem mło­dy, zaczy­ty­wa­łem się książ­ka­mi. Pew­nie zna­cie tego rodza­ju oso­by, nazy­wa­ne mola­mi książ­ko­wy­mi, co to nie skoń­czą czy­tać roz­po­czę­tej lek­tu­ry, cho­ciaż­by świat się walił wokół nich, a rodzi­ce gasi­li świa­tło (od cze­go są latar­ki pod podusz­ką?). Już daw­no zapo­mnia­łem jak sma­ku­je taka eks­cy­ta­cja tym, co się czy­ta. Bo, jak wia­do­mo, praw­dzi­wi naśla­dow­cy Jezu­sa nie mogą czy­tać- tak im się wyda­je- świa­to­wych ksią­żek. A cie­ka­wych chrze­ści­jań­skich jest tak mało! I oto oka­za­ło się, co z rado­ścią odkry­łem wła­śnie przy pochła­nia­niu „WCW”, że da się pisać chrze­ści­jań­skie książ­ki tak inte­re­su­ją­co, że potem moż­na je czy­tać z wypie­ka­mi na twa­rzy- w pocią­gu, a jesz­cze wcze­śniej w pocze­kal­ni na dwor­cu, a potem już w domu, nawet w trak­cie posił­ków…

Wła­śnie takie lek­tu­ry przy­wra­ca­ją mi wia­rę w chrze­ści­jan, bo jeże­li chrze­ści­jań­stwo jest praw­dzi­we, musi być też atrak­cyj­ne! Gdzież ta obfi­tość i radość życia, któ­rą obie­cał Chry­stus, sko­ro nijak tej peł­ni nie widać na zewnątrz. To pierw­sza moja reflek­sja po spo­tka­niu z tym, co z ser­ca i wątro­by na papier wylał Bog­dan Olech­no­wicz. Zga­dzam się z nim- reli­gia powin­na „uczyć rado­ści i pro­wo­ko­wać do nadziei”, a nie „tłu­mić nasze czło­wie­czeń­stwo”.

Cie­szę się, że z kart książ­ki mogłem zoba­czyć tę dro­gę, któ­rą Pan pro­wa­dził jej Auto­ra. Sam rozu­miem i czu­ję poku­sę lite­ral­ne­go trak­to­wa­nia Biblii, a takie „biblij­ne” cią­got­ki jak te, o któ­rych pisze pastor gorzow­skiej wspól­no­ty- weź­my na przy­kład nie­do­pusz­cza­nie kobiet do naucza­nia, ponie­waż sam Paweł tego zabro­nił- mnie rów­nież męczy­ły. Tym więk­sza radość z pra­cy Ducha, któ­ry daje praw­dzi­we zro­zu­mie­nie Sło­wa, nie­od­łącz­ne od prze­mia­ny ser­ca na Boże podo­bień­stwo. (Nic więc dziw­ne­go, że rachu­nek sumie­nia i wyja­śnie­nie dzi­siej­sze­go rozu­mie­nia roli kobie­ty w Bożym pla­nie zaj­mu­je biblij­ne­mu rady­ka­ło­wi aż 9 stro­nic książ­ki, a prze­cież nie jest to naj­waż­niej­szy jej temat!).

Wie­rzę, że to otwar­tość i pra­gnie­nie bycia posłusz­nym Bogu pozwo­li­ły Auto­ro­wi być dziś w tym miej­scu, w któ­rym jest, i w tym pod­da­niu się Ducho­wi zno­sić zma­ga­nia z samym sobą, a tak­że doświad­czać, jak sądzę i jak suge­ru­je to Bog­dan Olech­no­wicz, nie­zro­zu­mie­nia ze stro­ny śro­do­wi­ska chrze­ści­jań­skie­go, z któ­re­go się wywo­dzi. Ufam, że taka otwar­tość i goto­wość przyj­mo­wa­nia Boże­go obja­wie­nia pozwa­la­ją rze­czy­wi­ście widzieć wyraź­niej i w szer­szym kon­tek­ście pra­cę Ducha, któ­ra doko­nu­je się na naszych oczach.

Radu­ję się, że nasz wspól­ny Mistrz jest w sta­nie pro­wa­dzić we wła­ści­wy Jemu spo­sób Swo­ich uczniów, i róż­ne dro­gi po któ­rych ich pro­wa­dzi w któ­rymś momen­cie mogą się albo połą­czyć, albo przy­naj­mniej prze­ci­nać coraz czę­ściej. To dzię­ki temu Auto­ra tek­stu mogłem spo­tkać na skrzy­żo­wa­niu wzgar­dze­ni- wybra­ni, pomi­mo że jest on pasto­rem pro­te­stanc­kiej, a niżej pod­pi­sa­ny mode­ra­to­rem kato­lic­kiej wspól­no­ty. To dla mnie dru­gi waż­ny wnio­sek po prze­czy­ta­niu „WCW”: tyl­ko wte­dy może­my odna­leźć się jako bra­cia nada­ją­cy na podob­nych falach, jeże­li jeste­śmy cały­mi sobą nasta­wie­ni na odbiór Ducha Świę­te­go.

I wła­śnie to eku­me­nicz­ne spoj­rze­nie, to wyj­ście z get­ta sek­ciar­skie­go myśle­nia, któ­re­go nie bra­ku­je wśród chrze­ści­jan, nie­za­leż­nie z jak wiel­kich czy liczeb­nych kościo­łów się wywo­dzą, pozwa­la Panu dzia­łać i poka­zy­wać to, co dla innych jest zakry­te. Dopie­ro wte­dy moż­na dostrzec zna­ki cza­su, któ­re Jezus Chry­stus pole­cił roz­po­zna­wać Swo­im uczniom. Do takich zna­ków Bog­dan Olech­no­wicz zali­cza zarów­no pew­ne wyda­rze­nia z histo­rii Pol­ski (np. zryw „Soli­dar­no­ści”), jak i oso­by, a wśród nich szcze­gól­ne miej­sce w pla­nie Bożym przy­zna­je on Jano­wi Paw­ło­wi II.

Otwar­tość na zna­ki cza­su- śla­dy współ­cze­sne­go dzia­ła­nia Ducha Świę­te­go oraz w świe­tle wia­ry odczy­ta­na histo­ria Pol­ski na tle histo­rii Euro­py, a to wszyst­ko w połą­cze­niu z doświad­cze­niem modli­twy wsta­wien­ni­czej za Pol­skę, doświad­cze­niem zarów­no Auto­ra, jak też i innych osób, czę­sto spo­za naszej Ojczy­zny, ukła­da­ją się według pasto­ra z Gorzo­wa w wyraź­ne prze­sła­nie Boga kie­ro­wa­ne w stro­nę Pola­ków. Dopeł­nia­ją ten obraz, a może nawet nie tyle dopeł­nia­ją, co są jego istot­nym ele­men­tem, robią­ce szcze­gól­ne wra­że­nie pro­roc­twa wygło­szo­ne przez cha­ry­zma­ty­ków pocho­dzą­cych z róż­nych stron świa­ta, a doty­czą­ce wła­śnie nasze­go kra­ju. Mile łech­cą one naszą naro­do­wą dumę, cią­gle pod­no­szą­cą swo­ją gło­wę jak­by w reak­cji do tej wzgar­dy, któ­rej zda­je­my się doświad­czać od innych. Ale nie o dumę i wywyż­sza­nie się ponad inne naro­dy tu cho­dzi, a o Boże wybra­nie w celu wypeł­nie­nia kon­kret­ne­go dzie­ła, na wzór wybra­nia Izra­ela, przez któ­re­go Bóg chce bło­go­sła­wić innym naro­dom.

I jesz­cze jed­no waż­ne spo­strze­że­nie. Książ­ka „WCW” nie mogła­by powstać w takim kształ­cie jaki nadał jej Bog­dan Olech­no­wicz, gdy­by nie głę­bo­ko prze­ży­wa­na przez nie­go rela­cja z Bogiem. On już poznał, że Bóg nie jest suro­wym Ojcem, ale dobrym i bli­skim Tatu­siem. I to wła­śnie doświad­cze­nie tego fak­tu jest moc­nym świa­tłem, któ­re pozwo­li­ło zoba­czyć w nowy spo­sób tak histo­rię Pol­ski i Pola­ków, jak i przede wszyst­kim suge­ro­wa­ną przez Auto­ra dzie­jo­wą zmia­nę, w któ­rej uczest­ni­czy­my, a tak­że dostrzec dar ojco­stwa Jana Paw­ła II; jak­by Bóg Ojciec chciał przez ten dar powie­dzieć, że boli Go nie­obec­ność praw­dzi­wych ojców w rodzi­nach, Koście­le i spo­łe­czeń­stwie, i że tyl­ko On sam może ten brak zaspo­ko­ić. Bo wła­śnie w zachwia­niu roli ojca autor widzi głów­ną przy­czy­nę kry­zy­su w spo­łe­czeń­stwie. I jest do tego tak prze­ko­na­ny, że goto­wy jest pod­dać się pew­ne­mu eks­pe­ry­men­to­wi- kto chce, niech spraw­dzi: „Gdy­by mnie zbu­dzo­no w środ­ku nocy i zada­no pyta­nie, jaka jest naj­bar­dziej palą­ca potrze­ba w naszym kra­ju, to bez namy­słu odpo­wie­dział­bym, że ojco­wie”.

Tak czę­sto obra­ca­my się tyl­ko wokół nasze­go oso­bi­ste­go, chcia­ło­by się napi­sać pry­wat­ne­go, zba­wie­nia zapo­mi­na­jąc, że Bóg ma plan znacz­nie szer­szy, i że jest nie tyl­ko naszym oso­bi­stym Panem, ale Panem wszyst­kie­go, tak­że naro­dów i histo­rii. Może to jed­na z przy­czyn nasze­go narze­ka­nia- patrze­nie w wąskiej per­spek­ty­wie, tyl­ko na nasze pry­wat­ne podwór­ko? Jeże­li Pan jest Panem histo­rii, to ma prze­cież plan rów­nież wobec całe­go naro­du, a nie tyl­ko poje­dyn­czych osób! Autor nie poprz
esta­je tyl­ko na stwier­dze­niu tego, oczy­wi­ste­go w świe­tle wia­ry, fak­tu. Zachę­ca, aby odrzu­cić to poczu­cie niż­szo­ści, któ­re tak czę­sto cha­rak­te­ry­zu­je naszych roda­ków w rela­cjach z inny­mi naro­da­mi, i zastą­pić je przy­ję­ciem powo­ła­nia od Boga.

Mylił­by się ktoś, kto pochop­nie posą­dził­by Auto­ra o powie­la­nie pustych bogo­oj­czyź­nia­nych fra­ze­sów, któ­re moż­na sły­szeć w pew­nych śro­do­wi­skach. Może nie­je­den z nas nie chce po raz kolej­ny słu­chać tego, czym fasze­ro­wa­no go w szko­le- o Pol­sce jako Mesja­szu naro­dów (Olech­no­wicz zamiast tego, porów­nu­jąc dzie­je Pol­ski do histo­rii sta­ro­te­sta­men­to­we­go boha­te­ra, pro­po­nu­je: „Pol­ska Józe­fem naro­dów”). Ale czy­tel­ni­cy, któ­rzy zada­dzą sobie słod­ki trud się­gnię­cia po książ­kę, odczy­ta­ją źró­dło tej nadziei, któ­rą prze­ka­zu­je Autor, w Bogu samym. To w Nim ma nastą­pić odzy­ska­nie przez Pola­ków utra­co­nej gdzieś god­no­ści, a nie przez naj­bar­dziej nawet poboż­ne ludz­kie wysił­ki. We „Wzgar­dzo­nych czy wybra­nych” rzecz­nik Boskie­go Tera­peu­ty leczą­ce­go nas z naszych naro­do­wych kom­plek­sów for­mu­łu­je sze­reg śmia­łych pytań, na któ­re póź­niej pró­bu­je udzie­lić odpo­wie­dzi. W koń­cu udzie­la rów­nież odpo­wie­dzi na pyta­nie zawar­te w tytu­le książ­ki.

Z Bożej per­spek­ty­wy- jeste­śmy wybra­ni. A jak to widać z naszej, nie tyl­ko ludz­kiej, ale na doda­tek pol­skiej per­spek­ty­wy? Czy Pola­cy przyj­mą to wybra­nie- zale­ży już od nich samych. Wybra­nie to rów­nież odpo­wie­dzial­ność. Pro­po­zy­cja zło­żo­na przez Boga zosta­ła odczy­ta­na, resz­ta zale­ży od naszej odpo­wie­dzi. Cza­sem łatwiej zostać w tym poczu­ciu wzgar­dze­nia niż pod­jąć jakiś wysi­łek, by od nie­go się uwol­nić- wyda­je się, że w tym psy­cho­lo­gia naro­du nie­wie­le róż­ni się od psy­cho­lo­gii jed­nost­ki. Czy uwie­rzy­my w to wybra­nie? A jeże­li tak, to jak ta wia­ra się wyra­zi? Czy ducho­we prze­bu­dze­nie, któ­re­go ocze­ku­je pastor Olech­no­wicz, rze­czy­wi­ście będzie „tak kolo­ro­we i peł­ne entu­zja­zmu, jak pol­skie zawo­dy spor­to­we, na przy­kład w Zako­pa­nem, gdy star­tu­je Adam Małysz” i „tak peł­ne reflek­sji i ducho­wej głę­bi, jak dni po śmier­ci dro­gie­go Jana Paw­ła II”? Sam Pan Histo­rii bez nasze­go fiat nie pora­dzi sobie z naszy­mi wada­mi i zamiast ducho­we­go prze­ło­mu górę cią­gle mogą brać te cechy, któ­re cha­rak­te­ry­zu­ją czy to inter­ne­to­wych komen­ta­to­rów nie zosta­wia­ją­cych śla­du suchej nit­ki na skocz­ku z Wisły, kie­dy zawo­dzi ich nadzie­je mniej uda­ny­mi wystę­pa­mi, czy też tych poboż­nych kolek­cjo­ne­rów, któ­rzy zamiast reflek­sji po zmar­łym papie­żu zapeł­nia­li segre­ga­to­ry coty­go­dnio­wy­mi aneg­dot­ka­mi z życia Karo­la, któ­ry został papie­żem- czło­wie­kiem?

Ocze­ku­jesz takie­go ducho­we­go i prze­cho­dzą­ce­go wszel­kie wyobra­że­nie prze­bu­dze­nia czy nie, pew­ne jest to, że po prze­czy­ta­niu książ­ki zosta­niesz, Czy­tel­ni­ku, spro­wo­ko­wa­ny do oso­bi­stej reak­cji na zachę­tę do nowe­go spoj­rze­nia na sie­bie i two­ich roda­ków. Jaka będzie two­ja odpo­wiedź na pyta­nia: czy wie­rzysz, że jesteś jed­nym z wybra­nych?; że nale­żysz do naro­du, dla któ­re­go Pan histo­rii przy­go­to­wał spe­cjal­ne powo­ła­nie, któ­re­go nikt inny oprócz nas, Pola­ków nie wypeł­ni?; i czy masz świa­do­mość, że od tej two­jej odpo­wie­dzi zale­ży przy­szłość nie tyl­ko two­ja, ale i całej naro­do­wej wspól­no­ty?

Według Olech­no­wi­cza jeste­śmy jako naród „na osi pomię­dzy wzgar­dą a wybra­niem (…) gdzieś w poło­wie dro­gi. (…) Waga tej chwi­li pole­ga mię­dzy inny­mi na tym, że rów­nie dobrze może­my się jesz­cze cof­nąć, co zde­cy­do­wa­nie pójść do przo­du”. We wstę­pie napi­sał autor: „Jeśli treść tej książ­ki będzie zachę­tą i pomo­że nam cho­ciaż odro­bi­nę prze­su­nąć się w kie­run­ku wybra­nia, to będę miał wra­że­nie, że głów­ny cel, jaki mi przy­świe­cał, został osią­gnię­ty”. A ja mam wra­że­nie, że tro­chę kokie­tu­je nas Autor tym sfor­mu­ło­wa­niem i że tak napraw­dę cho­dzi mu o dużo wię­cej. W każ­dym razie jestem prze­ko­na­ny, że każ­dy, kto prze­czy­ta tę książ­kę, na pew­no doświad­czy takie­go „prze­su­nię­cia” w swo­im ser­cu i myśle­niu.

Sła­wo­mir Zatward­nic­ki

Bog­dan Olech­no­wicz, „Wzgar­dze­ni czy wybra­ni. Pro­ro­cze spoj­rze­nie na Pol­skę”, Wydaw­nic­two W Wyło­mie, Gorzów Wiel­ko­pol­ski 2006.

Wię­cej infor­ma­cji o książ­ce i jej Auto­rze na stro­nie: www.wcw.pl

Ekumenizm.pl działa dzięki swoim Czytelnikom!
Portal ekumenizm.pl działa na zasadzie charytatywnej pracy naszej redakcji. Zachęcamy do wsparcia poprzez darowizny i Patronite.