Ekumenizm w Polsce i na świecie

Niedziela Laetare — 4. Niedziela Wielkiego Postu (Czasu Pasyjnego)


“(Jezus) prze­cho­dząc obok ujrzał pew­ne­go czło­wie­ka, nie­wi­do­me­go od uro­dze­nia. Ucznio­wie Jego zada­li Mu pyta­nie: Rab­bi, kto zgrze­szył, że się uro­dził nie­wi­do­mym — on czy jego rodzi­ce? Jezus odpo­wie­dział: Ani on nie zgrze­szył, ani rodzi­ce jego, ale /stało się tak/, aby się na nim obja­wi­ły spra­wy Boże. Potrze­ba nam peł­nić dzie­ła Tego, któ­ry Mnie posłał, dopó­ki jest dzień. Nad­cho­dzi noc, kie­dy nikt nie będzie mógł dzia­łać. Jak […]


“(Jezus) prze­cho­dząc obok ujrzał pew­ne­go czło­wie­ka, nie­wi­do­me­go od uro­dze­nia. Ucznio­wie Jego zada­li Mu pyta­nie: Rab­bi, kto zgrze­szył, że się uro­dził nie­wi­do­mym — on czy jego rodzi­ce? Jezus odpo­wie­dział: Ani on nie zgrze­szył, ani rodzi­ce jego, ale /stało się tak/, aby się na nim obja­wi­ły spra­wy Boże. Potrze­ba nam peł­nić dzie­ła Tego, któ­ry Mnie posłał, dopó­ki jest dzień. Nad­cho­dzi noc, kie­dy nikt nie będzie mógł dzia­łać. Jak dłu­go jestem na świe­cie, jestem świa­tło­ścią świa­ta. To powie­dziaw­szy splu­nął na zie­mię, uczy­nił bło­to ze śli­ny i nało­żył je na oczy nie­wi­do­me­go, i rzekł do nie­go: Idź, obmyj się w sadzaw­ce Silo­am — co się tłu­ma­czy: Posła­ny. On więc odszedł, obmył się i wró­cił widząc.” Jan 9,1–7

Ewan­ge­lia IV nie­dzie­li Wiel­kie­go Postu mówi nam o czło­wie­ku, któ­ry od uro­dze­nia był nie­wi­do­my. Papież Jan XXIII odwie­dza­jąc kie­dyś szpi­tal dla dzie­ci usły­szał od pew­ne­go małe­go pacjen­ta: „Wiem, że jesteś papie­żem, ale nie mogę cię zoba­czyć, bo jestem śle­py”. Na co papież odpo­wie­dział bar­dzo pro­sto: „W jakiś spo­sób każ­dy z nas jest śle­py”. Wie­le w nas śle­po­ty i to róż­ne­go rodza­ju. Myślę, że jed­nak od samej śle­po­ty cie­kaw­szym jest… nasze podej­ście do tego pro­ble­mu oraz nasze spo­so­by przy­wra­ca­nia wzro­ku.


Jezus mówi dość szo­ku­ją­ce sło­wa, iż ów czło­wiek jest nie­wi­do­my, aby „na nim obja­wi­ły się spra­wy Boże”. Jezus prze­strze­ga nas też przed ciem­no­ścia­mi: „Jesz­cze przez krót­ki czas prze­by­wa wśród was świa­tłość. Chodź­cie, dopó­ki macie świa­tłość, aby was ciem­ność nie ogar­nę­ła. A kto cho­dzi w ciem­no­ści, nie wie, dokąd idzie” (J 12,35). Czło­wiek, któ­ry nie widzi bar­dzo szyb­ko roz­bi­je się o prze­szko­dę. Ciem­ność to obszar, w któ­rym dzia­ła nie­przy­ja­ciel Boga i czło­wie­ka. Noc sym­bo­li­zu­je kry­jów­kę, pota­jem­ne zała­twia­nie spraw, skry­te dzia­ła­nie. Ale tak­że – nie zapo­mi­naj­my – Maria Mag­da­le­na idzie do gro­bu „gdy jesz­cze było ciem­no” (J 20,1). Ciem­no­ści zosta­ją poko­na­ne…


Z apo­sto­łów wycho­dzi bar­dzo pro­sty, ale w ówcze­snych cza­sach upraw­nio­ny styl myśle­nia. Jeśli komuś cze­goś bra­ko­wa­ło, to widocz­nie Pan Bóg takie­mu czło­wie­ko­wi nie pobło­go­sła­wił. Nie pobło­go­sła­wił, bo ów czło­wiek miał widocz­nie jakieś grze­chy na sumie­niu. War­to, aby­śmy przy­po­mnie­li sobie posta­wę przy­ja­ciół Hio­ba. Jeśli jest jakiś brak, to widocz­nie jest to kara Boża: cho­ro­bę, bez­płod­ność czy życio­wą kata­stro­fę trak­to­wa­no jako brak bło­go­sła­wień­stwa. Czy tak istot­nie jest? A może jest ina­czej… Czło­wiek, czy­niąc coś złe­go, nie­mą­dre­go, sam będzie pono­sił tego kon­se­kwen­cje i… to jest kara. Pono­sze­nie reper­ku­sji zła jest czę­sto o wie­le bar­dziej „dołu­ją­ce” niż sam zły postę­pek.


Wróć­my jed­nak do pyta­nia uczniów. Jezus total­nie odwra­ca ten spo­sób myśle­nia i wska­zu­je nie na brak bło­go­sła­wień­stwa lecz na to, iż ten brak, cho­ro­ba, nie­udol­ność mogą stać się dro­gą, na któ­rej obja­wi się moc Boga. Ostat­nie sło­wo nale­ży nie do cier­pie­nia, upo­śle­dze­nia, bra­ku, lecz do peł­ni życia. Ewan­ge­lia jest księ­ga opty­mi­zmu.


Mówie­nie, że ktoś się uro­dził z jakąś wadą, przy­pa­dło­ścią, bole­snym bra­kiem i wska­zy­wa­nie przy tym na winę jego rodzi­ców lub jego same­go jest krzyw­dzą­ce. Dla ludzi nazna­czo­nych takim cier­pie­niem, dużym dra­ma­tem jest samo nie­sie­nie od uro­dze­nia tego krzy­ża, czę­sto pośród nie­zro­zu­mie­nia ludzi sto­ją­cych obok.


Czło­wiek zma­ga­ją­cy się ze swo­imi bra­ka­mi, cier­pie­nia­mi, odda­ny­mi tutaj jako śle­po­ta czę­sto pyta się, dla­cze­go Bóg stwo­rzył go wła­śnie takim i nie ma co się obra­żać, że bliź­ni takie pyta­nia sta­wia… Czło­wiek doświad­czo­ny bole­snym wyda­rze­niem szu­ka pomo­cy i oby zna­lazł pomoc­ną dłoń życz­li­we­go i przy­ja­zne­go czło­wie­ka.


Kie­dy doświad­cza­my w naszym życiu jakie­goś bra­ku, to powin­ni­śmy wołać do Pana Boga o cud uzdro­wie­nia, by i dzi­siaj obja­wi­ły się „spra­wy Boże”. Waż­ne jest pra­gnie­nie wyj­ścia ze śle­po­ty. A pra­gnie­nie, roz­bu­dze­nie go leży w gestii Boga… Dla­te­go tak waż­na jest tak­że modli­twa wsta­wien­ni­cza tak za sie­bie, jak tak­że za dru­gie­go czło­wie­ka.


Zobacz­my, że Jezus robi coś wię­cej, niż tyl­ko wypo­wie­dze­nie sło­wa, jak to ma miej­sce w przy­pad­ku innych cudów. Tutaj bie­rze śli­nę, mie­sza z bło­tem i doty­ka nimi cho­rych oczu. Każ­dy cud Jezu­sa to ponow­ne stwa­rza­nie i widać to zwłasz­cza w tej histo­rii. Przy­po­mnij­my sobie, jak Pan Bóg stwa­rzał czło­wie­ka, wła­śnie z mułu zie­mi. Ewan­ge­li­sta Jan odwo­łu­je się tutaj do histo­rii stwo­rze­nia zna­nej nam z pierw­szych dwu roz­dzia­łów Księ­gi Rodza­ju. Podob­ne akcen­ty odnaj­dzie­my w spo­tka­niu Zmar­twych­wsta­łe­go Jezu­sa z Marią Mag­da­le­ną. Maria pomy­li­ła Go z ogrod­ni­kiem. Czy aby na pew­no pomy­li­ła? A kim jest Ten, któ­ry prze­cha­dza się po Ogro­dzie Eden, jeśli nie ogrod­ni­kiem?


Sko­ro Jezus doko­nu­je stwo­rze­nia, to zna­czy ma wła­dzę boską, a to już było za wie­le dla ówcze­snej eli­ty. Według fary­ze­uszy ktoś, kto uzur­pu­je sobie boską wła­dzę musi zgi­nąć. Jest jed­nak w tym wszyst­kim coś cha­rak­te­ry­stycz­ne­go dla ówcze­snych przy­wód­ców izra­el­skich: szu­ka­ją bar­dzo przy­ziem­ne­go wytłu­ma­cze­nia dla tego, co się sta­ło oraz – mają już swój goto­wy sce­na­riusz do spra­wy Jezu­sa z Naza­re­tu. Tu nie cho­dzi tyl­ko o nie­zro­zu­mie­nie cudu, tyl­ko o coś wię­cej: o budo­wa­nie wła­sne­go świa­ta i wła­snych teo­rii i robie­nie wszyst­kie­go, by nic nie zbu­rzy­ło dotych­cza­so­we­go poglą­du na Boga i na świat. Z kolei rodzi­ce uzdro­wio­ne­go czło­wie­ka będą wole­li się nie nara­żać na wyklu­cze­nie z syna­go­gi. Lepiej sie­dzieć cicho, nie pod­paść. Jed­nak tej posta­wie rodzi­ców trud­no mi się dzi­wić. Sko­ro reli­gij­ne auto­ry­te­ty mówią, że ten Rabin z Naza­re­tu jest podej­rza­ny, to widocz­nie coś w tym jest. Ale cze­mu ten cud ich nie prze­ko­nał i czy strach przed wyklu­cze­niem z syna­go­gi, a więc przed nazna­cze­niem, wypchnię­ciem na mar­gi­nes był czymś aż tak bar­dzo decy­du­ją­cym?


W tej histo­rii potwier­dza się po raz kolej­ny, że czło­wiek może zbu­do­wać sobie „gniazd­ko” wła­snych postaw, poglą­dów, z któ­rych nawet Panu Bogu będzie trud­no go wyrwać. My się kocha­my w tych „gniaz­dach”, w tych bar­dzo ludz­kich „pod­pór­kach” i jeśli przyj­dzie ktoś, kto będzie chciał nam je wziąć, to goto­wi jeste­śmy zabić. Nawet, jeśli pró­ba zabra­nia tych pod­pó­rek jest pró­bą wyzwo­le­nia nas od nich i poda­nia praw­dzi­wej Pod­po­ry. Potwier­dza się tak­że to, że może­my się tak bar­dzo o sie­bie bać, że nie przy­zna­my racji Panu Bogu. A Bóg nam na to: „Nie lękaj się ich, bym cię cza­sem nie napeł­nił lękiem przed nimi” (Jer 1, 17). Bo lęk to jed­no z biblij­nych prze­kleństw, to posta­wa anty-Boża.


Cud ma kil­ka celów. Jest to nie tyl­ko uzdro­wie­nie czło­wie­ka będą­ce­go w cho­ro­bie czy umar­łe­go, ale tak­że cud doty­ka świad­ków sto­ją­cych obok, pro­kla­mu­je Kró­le­stwo Boże. Ten cud Jezu­sa jest w jakiś spo­sób nie­uda­ny, bo nie otwie­ra oczu tym, któ­rzy trwa­li w innej, o wie­le głęb­szej, bo egzy­sten­cjal­nej śle­po­cie. Jed­nak­że cud ma jesz­cze jeden wymiar – cud osą­dza moja wia­rę i moją zdol­ność widze­nia Boga. Cud ten – para­dok­sal­nie – przy­czy­nił się do odzy­ska­nia wzro­ku przez czło­wie­ka, któ­ry nie widział oraz – pogłę­bił śle­po­tę tych, któ­rzy tak napraw­dę nie widzie­li Jezu­sa z Naza­re­tu. W jaki spo­sób osą­dza to wyda­rze­nie mnie i moje życie? Bli­żej nam do uzdro­wio­ne­go, do fary­ze­uszów, czy do rodzi­ców?


Nor­bert Fre­jek SJ

Ekumenizm.pl działa dzięki swoim Czytelnikom!
Portal ekumenizm.pl działa na zasadzie charytatywnej pracy naszej redakcji. Zachęcamy do wsparcia poprzez darowizny i Patronite.