Niedziela przedpostna — Estomihi
- 20 lutego, 2009
- przeczytasz w 7 minut
I zaczął ich pouczać o tym, że Syn Człowieczy musi wiele cierpieć, musi być odrzucony przez starszych, arcykapłanów oraz uczonych w Piśmie i musi być zabity, a po trzech dniach zmartwychwstać. I mówił o tym otwarcie. A Piotr wziął go na stronę i począł go upominać. Lecz On odwrócił się, spojrzał na uczniów swoich i zgromił Piotra, mówiąc: Idź precz ode mnie, szatanie, bo nie myślisz o tym, co Boskie, tylko o tym, co ludzkie. A przywoławszy lud wraz z uczniami swoimi, rzekł […]
I zaczął ich pouczać o tym, że Syn Człowieczy musi wiele cierpieć, musi być odrzucony przez starszych, arcykapłanów oraz uczonych w Piśmie i musi być zabity, a po trzech dniach zmartwychwstać. I mówił o tym otwarcie. A Piotr wziął go na stronę i począł go upominać. Lecz On odwrócił się, spojrzał na uczniów swoich i zgromił Piotra, mówiąc: Idź precz ode mnie, szatanie, bo nie myślisz o tym, co Boskie, tylko o tym, co ludzkie.
W Chinach istnieje bardzo niebezpieczne miejsce na morzu, gdzie często toną statki. Fachowcy postarali się zbadać to zjawisko. W określonym miejscu umieścili wielką skałę i na niej słowa: „Do mnie!” Gdy więc statki zbliżały się do niebezpiecznego prądu, napis ten był z daleka czytelny, statki kierowały się w kierunku skały i bezpiecznie omijały groźne miejsce.
Nasza dzisiejsza Ewangelia będzie małą, ale ważną morską wyprawą. Zapraszam was na pokład: Jezus, Szymon Piotr i inni uczniowie przyjmują nas do swego grona. Ten tekst jest zbawienną skałą w sztormie życia.
„Do mnie!” można by napisać dużymi literami na tej skale.
Posłuchajmy, co dzieje się na statku. Dopiero przed chwilą uczniowie przeżyli niepowtarzalną chwilę uniesienia. Zrozumieli, że to co ludzi prowadzi to wezwanie: ”Do mnie!” do Pana. Do Jezusa. Piotr zaświadczył: „Tyś jest Chrystus.” Ty jesteś skałą Boga pośród szalejącego sztormu, otchłani życia, wirów złego i niebezpieczeństwa zatonięcia. Ty, Panie, tylko Ty!
Ale potem nastąpiła lekcja, której nie zrozumiał żaden z uczniów. Jezus powiedział apostołom jasno i dobitnie: nie ma przejścia i przyjścia bez wąskiej bramy Wielkiego Piątku. „Do mnie!”. Bóg postanowił, „że Syn Człowieczy musi wiele cierpieć, musi być odrzucony przez starszych, arcykapłanów oraz uczonych w Piśmie i musi być zabity, a po trzech dniach zmartwychwstać.” To musi się stać. To jest Boża droga. Droga cierpienia, droga ukrzyżowanego Boga — nieznośna udręka: Żywy Bóg na krzyżu! Dla Piotra świat się rozpada. Prosi Jezusa na stronę, by Go upomnieć, by oprzytomniał, co Ty chcesz zrobić!
„Lecz On odwrócił się, spojrzał na uczniów swoich i zgromił Piotra, mówiąc: Idź precz ode mnie, szatanie, bo nie myślisz o tym, co Boskie, tylko o tym, co ludzkie.” Ta surowość i ostre słowa były konieczne wobec człowieka, który trochę grał rolę „Boga”, gdy próbował napominać Syna Bożego, nakłonić Go do swojego sposobu myślenia, gdy próbował pozyskać Go dla swojego świata. „Do mnie!”, zawołał Jezus. Twoje miejsce jest za mną. Najpierw ja. Potem ty. Ja — Pan i nauczyciel. Ty — uczeń. Ja — skała na zburzonym morzu. A ty „pójdź do mnie!”
Ktoś powiedział: „uzdrowienie świata nie może się dokonać przez zewnętrzną zmianę scenerii, przez zmianę układu sił, reorganizację układów gospodarczych — lecz przez głęboką odnowę, nawrócenie do Boga.”
Dlatego Syn Człowieczy musiał zstąpić do piekieł, jak wyznajemy w wyznaniu wiary, by wykupić nasze zbankrutowane życie za cenę swojego życia, by podarować nam zbawienie.
A gdy będziemy musieli może przejść przez piekło problemów, gdy przestaniemy rozumieć Boga, świat, siebie samego, gdy będziemy cierpieć i uginać się pod ciężarem trosk i grzechów pytając: dlaczego właśnie ja!
Gdy nie będziemy widzieli drogi, gdy smutek uczyni nas głuchymi i nie dotrą do nas słowa pocieszenia, to wtedy, właśnie wtedy, do mnie i do ciebie odnoszą się słowa: „Pójdź do mnie” — do cierpiącego Sługi Bożego. Znam twoją udrękę. Twoje nieszczęście nie jest mi obce. Rozumiem ciebie. Jestem twoją skałą, dla ciebie stworzoną, ukrytą w rozszalałym morzu życia. Spójrz: „Ja żyję i wy żyć będziecie.” Ja pozostanę twoją skałą w sztormie życia. Dlatego „Do mnie!”
Scena zmienia się. Byliśmy w drodze z Jezusem i uczniami, a teraz przybiliśmy do brzegu. Stoi i czeka tam wiele ludzi. Chrystus zwraca się do nich i zaprasza: Pójdźcie do mnie, wejdźcie na statek życia. Nie dajcie się dłużej miotać wichrem czasu, lecz idźcie za mną. Żyjcie ze mną. Dosłownie Pan Jezus mówi: ”Jeśli kto chce pójść za mną, niech się zaprze samego siebie i weźmie krzyż swój i naśladuje mnie.” To jest istotą naśladowania Zbawiciela.
Biblijnie rozumiane wyrzeczenie się siebie jest czymś w rodzaju pojazdu, powiedzmy statkiem, który przy pilnowaniu kursu na zbawienną skałę jest zdolny do przewiezienia cennego ładunku Bożej miłości, która potrzebna jest innym, którzy gotowi są słuchać i kochać Chrystusa. Naturalnie kosztować mnie to będzie wiele trudu, pracy, rozmyślań. Ale nie muszę już troszczyć się tylko o siebie, o moje życzenia. Kto widzi przed sobą skałę i ściśle trzyma się kursu, kto ma przed sobą Chrystusa, odda wszystko czym jest służbie Chrystusowi: siebie samego, czas, siły, dary, zdolności. „Do mnie!” Jest to wielka wolność służenia wszystkich uczniów, którzy trzymają się Jezusowego kursu.
Ale polecenie Zbawiciela zawiera w sobie również osobiste obciążenie. Jeśli ty chcesz iść za mną, mówi Pan, to „weź krzyż swój i naśladuj mnie.” To wiele wyjaśnia. Każdy uczeń Pana ma nieść krzyż, inaczej nie jest uczniem przestrzegającym Jezusowego kursu. Droga którą poszedł Chrystus wiodła z Jerozolimy na krzyż. Nasza droga też wiedzie do Jerozolimy do niebiańskiego miasta — z krzyżem. Ty z twoim krzyżem ja z moim krzyżem.
Realistycznie patrząc na naszą rzeczywistość, nie możemy nie dostrzec, że jest w niej miejsce na wszystko: na radość i na smutek; na wielkie sukcesy i upokarzające porażki; na momenty szczęścia i głębokiej depresje… Tak, jak istnieje dzień — istnieje także i noc; róże zachwycają nas kolorami i zapachem swoich kwiatów, ale ranią kolcami…
Pan Bóg nie jest więc „polisą ubezpieczeniową”. Nie obiecuje łatwego życia, opłaconego kilkoma gestami pamięci czy poprawnego działania. Jezus wie, że w naszym życiu jest miejsce na krzyż. Dlatego zachęca nas do dźwigania go. Co więcej, sam dał nam przykład. Uczmy się od Niego cierpliwości w trudnościach, samozaparcia, dalekowzroczności.
Cóż daje nam wiara, jeśli nie chroni nas od cierpienia? Czy wobec tego warto być chrześcijaninem? Zdecydowanie tak! Wiara oznacza zaufanie- powierzenie i oddanie się Bogu. Sprawia więc, że w momentach nieuniknionego krzyża nie jesteśmy samotni. Właśnie w takich momentach jest przy nas Ktoś, kto trzyma nas za rękę. Z kim możemy śmielej i bezpieczniej patrzeć w przyszłość. Jezus dźwiga z nami nasz krzyż. Tak wiele osób nie byłoby w stanie przeżyć nawet jednej godziny cierpienia fizycznego, odrzucenia, zapomnienia, odepchnięcia, gdyby nie świadomość, że Jezus, który także powoli umierał, był odrzucony i samotny, jest przy nich!
Dlatego „Do mnie!” To cel na teraz i na wieczność. Znamy to przygnębiające uczucie, gdy zdaje się nam, że życie i czas
przepływają nam bezsilnie przez palce. Gdzieś w głębi nurtuje nas odpychane pytanie: czy to wszystko, czy większość spraw w które się angażujemy nie jest w ostateczności bezsensem? Nie, nie zamierzam dawać wam tabletki na uspokojenie tych obaw. Być może, że mamy rację. Nie dlatego, że życie jako takie pozbawione jest sensu, lecz z tego powodu, że to my żyjemy bezsensownie, stawiamy sobie może głupie cele, poniżej poziomu naszych możliwości, naszego powołania.
Dlatego mamy przynosić ulgę tym, którzy pośród nas cierpią. Mamy pocieszać, przełamywać samotność, budzić zaufanie, dzielić się dobrym słowem…Może nieraz nie tyle przeraża nas wizja cierpienia, ile raczej poczucie bezużyteczności, bycia ciężarem dla innych, czy świadomość głębokiego opuszczenia.
Kiedy jednak przyjdzie nam stanąć w obliczu krzyża patrzmy na Chrystusa. Nie rozdzierajmy szat w bezużytecznym oburzeniu. Nie oskarżajmy Boga o to, że nas zaniedbał, bądź o nas zapomniał! W każdej sytuacji pozostaje On naszym miłującym Ojcem, skałą i oparciem na której możemy budować życie i ku któremu powinniśmy zmierzać w radościach i cierpieniach naszego życia. Tak więc ”Do mnie!” pójdźmy za Jezusem. Amen.
ks. Waldemar Pytel, proboszcz parafii Ewangelicko-Augsburskiej w Świdnicy