Nieustająca miłość Boga
- 31 stycznia, 2004
- przeczytasz w 7 minut
“Cóż tedy powiemy? Czy Bóg jest niesprawiedliwy? Bynajmniej. Mówi bowiem do Mojżesza: Zmiłuję się, nad kim się zmiłuję, a zlituje się, nad kim się zlituje. A zatem nie zależy to od woli człowieka ani jego zabiegów, lecz od zmiłowania Bożego. Mówi bowiem Pismo do faraona: Na to cię wzbudziłem, aby okazać moc swoją na tobie i aby rozsławiono imię moje po całej ziemi. Zaiste więc, nad kim chce, okazuje zmiłowanie, a kogo chce, przywodzi do zatwardziałości. […]
“Cóż tedy powiemy? Czy Bóg jest niesprawiedliwy? Bynajmniej. Mówi bowiem do Mojżesza: Zmiłuję się, nad kim się zmiłuję, a zlituje się, nad kim się zlituje. A zatem nie zależy to od woli człowieka ani jego zabiegów, lecz od zmiłowania Bożego. Mówi bowiem Pismo do faraona: Na to cię wzbudziłem, aby okazać moc swoją na tobie i aby rozsławiono imię moje po całej ziemi. Zaiste więc, nad kim chce, okazuje zmiłowanie, a kogo chce, przywodzi do zatwardziałości. A zatem, powiesz mi: Czemu jeszcze obwinia? Bo któż może przeciwstawić się jego woli? O człowiecze! Kimże ty jesteś, że wdajesz się w spór z Bogiem.” Rz 9,14–20a
Mijają dni, miesiące, lata. Zdobywamy coraz to nowe doświadczenia. Nie zawsze są one miłe i przyjemne, często bywają gorzkie, smutne i trudno jest nam o nich zapomnieć. Można mówić o doświadczeniach natury osobistej, intymnej, ale również o wspólnych doświadczeniach nas wszystkich, ludzi żyjących w określonej społeczności.
Osobistymi doświadczeniami są np. ważne wydarzenia w życiu naszych rodzin, a tymi wspólnymi wydarzenia światowe, które przykuwają nas do ekranów telewizyjnych – tak było 11. września 2001 roku, kiedy świat przeżywał tragedię zamachu terrorystycznego w Nowym Yorku. O tym mówiło się dużo i nadal będzie się mówić, gdyż poprzez to wydarzenie świat nigdy nie będzie już taki sam. Czy zmiana nastąpi na lepsze? Niewiadomo, pewne jest jednak to, że w sercach wielu ludzi panuje bojaźń, pewne jest to, że to właśnie wydarzenia negatywne, tragiczne najmocniej odzwierciedlają się w naszej psychice.
Codzienność nas nie oszczędza. Każdego dnia widzimy akty przemocy: niepokój w Ziemi Świętej między Izraelem a Autonomią Palestyńską, klęska humanitarna w Afganistanie i wielu zakątkach Afryki, wojna w Iraku. Mówiąc obrazowo: ukazuje się przed nami obraz świata początku XXI wieku, w którym brat zabija brata, ludzie zabijają się nawzajem z imieniem Boga na ustach, widzimy wielotysięczne ofiary skrajnego ubóstwa, umierające dzieci, wojny, klęski żywiołowe, kryzysy gospodarcze i wiele innych wydarzeń, które powodują smutek i zadumę nad tym, co nas otacza.
Niektórzy na własnej skórze doświadczyli drugą wojnę światową, w której stracili najbliższych i wiedzą, na czym polega destrukcja wojny. Również i ludzie młodzi, śledząc najnowsze wydarzenia konfrontowani są z brutalnymi realiami. To właśnie nasze wspólne doświadczenie, kształtujące naszą świadomość i nasze działanie. To wszystko skłania nas do stawiania pytań o przyszłość, o nas samych, o naszych bliźnich, o wszystko, co jest drogie naszym sercom. Jako ludzie wierzący pytamy często: dlaczego jest tyle zła, dlaczego Bóg nie reaguje?
Tekst Pisma Świętego z Listu do Rzymian prowadzi nasze myśli właśnie w stronę tych pytań o sens cierpienia, o to trudne „dlaczego”? Wielu ludzi popada w zwątpienie i odwraca się od Boga i Jego Kościoła, mówiąc: Jeśli Bóg jest miłosierny, to dlaczego dopuszcza, by jego dzieci cierpiały taką niesprawiedliwość? Czy Bóg jest sprawiedliwy? Dlaczego więc milczy? Czy Bóg nas opuścił i się już nami nie interesuje? Czy wysłuchuje naszych modlitw?
Takich pytań można stawiać tysiące i wszystkie na swój sposób będą uzasadnione. Problem sensu cierpienia nie można rozwiązać przy pomocy teologii uniwersyteckiej — jest to pewna wielkość, z którą zmaga się każdy z nas bez wyjątku, jest to doświadczenie niezwykle osobiste, które zawieramy w modlitwie. Ta modlitwa jest niejednokrotnie oskarżeniem kierowanym do Pana Boga, żalem albo bezsilnym padnięciem na kolana. Dlaczego więc Bóg zdaje się nie wysłuchiwać naszych próśb, tych małych, ale także tych wielkich?
Takie pytania łączą się wraz z oczekiwaniem na cud, na triumfalne wtargnięcie Boga w nasz świat, w nasz codzienny dramat. W tym kontekście modlitwa człowieka przestaje być pokorną prośbą, a staje się swoistym szantażem, magicznym zaklęciem „Panie, zrób to i tamto” z tą różnicą, że zamiast popularnego „hokus pokus” mówimy „Panie spraw.”
Czy nie jest tak, że oczekujemy na cudownego czarodzieja, który skinieniem palca zaprowadzi porządek? Czy oczekiwanie od Boga, by ten w świetle reflektorów i najlepiej kamer telewizyjnych zstąpił na ziemię i naprawił wszystko po człowieku nie jest szantażem i pogwałceniem suwerenności Stwórcy?
W tekście czytamy słowa przytaczane przez ap. św. Pawła ze Starego Testamentu: „Zmiłuję się, nad kim się zmiłuję, i zlituję się, nad kim się zlituję” (2 Mż 33,19). W tych słowach Pan Bóg, jakbyśmy powiedzieli to językiem potocznym, nie stroi foch i kaprysów. Nie bawi się w loterię, mówiąc, że nad tym się zlituje, a nad tym nie, lecz pokazuje, iż jest w pełni suwerenny. Nie oznacza to jednak, że człowiek zostaje porzucony – wręcz przeciwnie! Bóg podkreślając swoją niezależność i świętość, okazuje nam jednocześnie łaskę, którą nie zawsze dostrzegamy.
Bóg chrześcijan, który objawił się w bezwarunkowej miłości Jezusa Chrystusa nie jest bezwzględnym tyranem i nieczułym despotą, ale tym, który okazuje łaskę, powołuje do nadziei i przez Ducha Św. obdarza nas wiarą. Tak jak cierpiał na krzyżu, tak identyfikuje się z nami w naszym cierpieniu. To właśnie od Boga otrzymaliśmy wielki dar, jakim jest Jego Słowo. Przy tym Słowie chcemy niewzruszenie trwać, bowiem to Słowo jest obietnicą wiary, nadziei i miłości.
Bóg poprzez swoje Słowo daje nam pomoc, przykazania, np. w formie Dekalogu, nie po to, by stawiać przed nami bariery, by mówić nam, co wolno, a czego nie, ale te przykazania daje nam po to, by pokazać nam wolność. W krzyżu Jezusa Chrystusa Bóg wszystko postawił na człowieka, wyciągnął do niego rękę, ofiarował samego siebie, by człowiek mógł być istotą wolną, dojrzałą. Czyż nie byłoby ograniczeniem naszej wolności, gdyby Bóg nagle wszystko zmienił wg naszych wyobrażeń? Czy wtedy człowiek byłby jeszcze człowiekiem, czy bezwolną maszyną kierowaną przez Boga?
Na całą sprawę spojrzeć można jeszcze z innej strony. Często mówimy o piekle na ziemi i wpatrujemy się w niebo, czekając na ratunek. Niecierpliwimy się. Czekamy na supermana z nieba. Zastanawiamy się, dlaczego jeszcze Bóg nie położył kresu tej dolinie cierpień? A może właśnie z miłości do człowieka, może Pan Bóg z miłości do nas nieustannie daje nam tą drugą szansę? Wybacza nam „nie siedem, ale 77 razy” (Mt 18,21–22)? Gdyby miał postępować według litery prawa i czynów człowieka, czyż nie powinien surowo rozprawić się z człowiekiem? Czy Jego zwlekanie nie jest zatem aktem miłosierdzia?
Zmarły tragicznie w wypadku samochodowym rzymskokatolicki biskup Radomia, śp. ks. biskup Jan Chrapek powiedział podczas uroczystości jubileuszowych Parafii Ewangelickiej w Radomiu bardzo ważne słowa: „Bóg jest wszechmocny. Nie może tylko jednego! Bóg nie może przestać kochać człowieka!” Oto jest prawda o nas, grzesznikach, i o świętym Bogu. Nawet jeślibyśmy się wyparli Boga po stokroć, odeszli od Jego Ewangelii, zwątpili w Niego, to On, jak najwierniejszy Przyjaciel, trwa przy nas, bo nie może przestać nas kochać.
Kiedy nasz Pan i Bóg w swym Słowie powia
da: „Zmiłuję się, nad kim się zmiłuję, zlituję się nad kim się zlituję” chce zbawienia wszystkich ludzi. Te słowa są niczym innym jak tylko zapewnieniem łaski dla każdego bez wyjątku, dla mnie i dla Ciebie. Nie nasze zasługi, spełnianie takich czy innych czynności religijnych, lecz tylko miłość Boga Ojca, łaska Jezusa Chrystusa i dar jedności w Duchu Świętym wyzwalają nas z bezsilności i smutku codzienności.
Życie chrześcijanina jest życiem w łasce i pod łaską, poprzez którą Bóg czyni nas wolnymi, lepszymi ludźmi, uzdalnia nas do miłości, pokazuje nam piękno i uwrażliwia na cierpienie. Nie oznacza to, że mamy bezczynnie wpatrywać się w niebo, lecz wzywani jesteśmy do naśladowania, do nawrócenia, do osobistej refleksji, do modlitwy, ale także do radości z życia. Przypominają nam o tym nie tylko słowa Pisma Św., święta Ewangelia, lecz także ludzie, których Bóg stawia na naszej drodze, na których też sobie nie zasłużyliśmy.
„Z miłości jest co czyni Bóg! Mnie nigdy nie zawiedzie. Nie wskaże mi omylnych dróg. Zaradzi wszelkiej biedzie. Jest Bogiem mym, mam ufność w Nim, od zguby mnie ochroni, bo w jego jestem dłoni.” Samuel Rodigast († 1708)