Nowy Rok
- 1 stycznia, 2007
- przeczytasz w 7 minut
“I przyszedł do Nazaretu, gdzie się wychował, i wszedł według zwyczaju swego w dzień sabatu do synagogi, i powstał, aby czytać. I podano mu księgę proroka Izajasza, a otworzywszy księgę, natrafił na miejsce, gdzie było napisane: Duch Pański nade mną, przeto namaścił mnie, abym zwiastował ubogim dobrą nowinę, posłał mnie, abym ogłosił jeńcom wyzwolenie, a ślepym przejrzenie, abym uciśnionych wypuścił na wolność, abym zwiastował miłościwy rok […]
Niech ust moich śpiewanie i serc naszych rozmyślanie, ku chwale twej będą o Zbawicielu, Nasza twierdzo i nasz odkupicielu! Amen.
Jak zapewne zdążyliście zauważyć, mam zwyczaj rozpoczynania swoich kazań od dość nietypowych przykładów, więc postanowiłem, że dzisiaj będzie trochę inaczej. Chciałbym dla odmiany coś wam pokazać.
To jest niedźwiedź polarny, sfotografowany na północy Kanady. Wystawia łeb ponad lód i patrzy na fotografa. Jest piękny i słodki. Na drugim zdjęciu widzimy papugę Ara, która rozkłada kolorowe skrzydła lecąc nad dżunglą amazonską, i trzeba przyznać, że jest cudna na tle puszczy – wygląda jak tęcza w oceanie zieleni.
Na pierwszy rzut oka, ani papuga ani niedźwiedź polarny niewiele mają wspólnego ze sobą, o tekście dzisiejszego kazania nie wspominając. Ale obydwa wrażenia są złudne.
Zarówno papugom takim jak ta na zdjęciu, jak i niedźwiedziom polarnym grozi wyginięcie. Papugom, bo wycinamy lasy amazońskie pod uprawy, a drzewo przerobiamy na papier, tym samym niszcząc ich naturalne środowisko. Niedźwiedziom polarnym coraz bardziej zagraża globalne ocieplenie – przez nie tracą na wadze, co powoduje, że ich niedźwiadki rodzą się słabsze, ale także topniejący i coraz cieńszy lód nie jest w stanie utrzymać tych królów Arktyki. Coraz więcej niedźwiedzi polarnych ginie tonąc, gdyż nie są w stanie dopłynąć do wystarczająco grubej kry, która by je utrzymała. Za dwadzieścia, trzydzieści lat oba gatunki na skutek ludzkiej „zaradności i przedsiębiorczości” mogą stać się gatunkami ginącymi. Podchodzimy bardzo swobodnie do słów dzisiejszego Psalmu, gdzie słyszymy, że Pan Bóg dał nam panowanie nad zwierzętami i roślinami. Bardzo, bardzo, swobodnie.
Gdy czytałem dzisiejszą Ewangelię, przygotowując się do kazania zwróciły moją uwagę dwie sprawy. Po pierwsze ewangelista Łukasz wskazuje na fakt, że Jezus nauczał w Nazarecie, podkreślając, że tam się wychował. Owa krótka uwaga jest niezwykle ważna, bowiem wskazuje, że Jezus znał ludzi, do których się zwracał. To byli jego koledzy z zabaw na podwórku, sąsiedzi, znajomi Józefa i Marii. Jezus ich znał i wiedział, czego może od nich oczekiwać, a czego nie. Wiedział, co było w zasięgu ich możliwości, a co nie.
Druga sprawą, która uderza w dzisiejszym tekście kazalnym, jest stosunkowo niewielka, przynajmniej na pierwszy rzut oka, zawartość teologiczna kazania Jezusa. Powiedzmy sobie szczerze: Jezus był całkiem dobrym rabinem. Choć czasami przesadzał ze współczesnymi przykładami, a jego towarzystwo nie zawsze należało do elity synagogi, to jedno trzeba mu było przyznać – jak na rabina, był całkiem niezły. Jeśli zatem słuchacze dzisiejszego czytania oczekiwali czegoś od Jezusa, to tego, że powie im niezłą teologiczną opowieść. Jak mawiał Moryc Welt z „Ziemii Obiecanej”: w szabat to oni chcieli odpocząć, posłuchać o czymś nobl… A on tutaj znowu o ślepych, głuchych i jeńcach! Przecież skoro oni są głusi, to i tak go nie usłyszą, a jak są ślepi, to i tak go nie zobaczą – bądź Pan zdrów, czy on musi o tym gadać? W szabat?!
Może zabrzmię konserwatywnie, ale moim zdaniem Jezus wiedział, o czym mówił. Przytoczenie księgi Izajasza, proroka, który ciągle nawoływał Izrael do pokuty i nawrócenia czynami, a nie tylko słowem, miało swój sens. Już bowiem na początku swojego nauczania Jezus zwraca uwagę, że przesłanie które on głosi nie ogranicza się tylko do słów i wyznań wiary, ale do działania. To w końcu nic nowego – po hebrajsku wiara to czasownik, a nie rzeczownik.
Zwracając się do swoich przyjaciół Chrystus pokazuje, podobnie jak Izajasz, że nie wystarczy czcić Boga ustami, przepisanymi modlitwami czy też nabożeństwem. Jak to zawsze podkreśla teologia reformowana, królestwo Boga zaczyna się tu na ziemi. Tak, oczywiście, nie jest ono tutaj w pełni osiągalne, ale w żadnym wypadku nie zwalnia ono nas z obowiązku by już tutaj i teraz zabiegać o jego spełnienie i wypełnienie. Nasza wiara ma być czynnością, aktywnością, a nie tylko niedzielnym wydarzeniem. Być może racje ma moja znajoma pastorka z Kanady, która zwykła mówić, że chrześcijaństwo przejawia się w tym jak żyjemy oprócz niedzielnego poranka.
Jezus mówiąc o oswobodzeniu jeńców, przejrzeniu ślepych i oswobodzeniu uciśnionych, mówił o tym, że to się wypełniło na naszych oczach. Pozostaje więc pytanie, jak teraz, gdy Jezusa nie ma fizycznie wśród nas , jak to jego nauczanie jest wypełniane na ziemi u progu XXI wieku?
Zjednoczony Kościół Chrystusa, do którego uczęszczałem podczas pobytu w USA nakręcił kilka miesięcy temu film dokumentalny o dostępie ludzi do wody pt. „Mętne wody”. Opowiada on o tym, jak wielkie koncerny w bezlitosny sposób eksploatują nędzę i biedę w krajach trzeciego świata i jak niszczą najcenniejszą rzecz, jaką mają lokalne społeczności – wodę. Na pierwszy rzut oka to nie ma nic wspólnego z chrześcijaństwem, ale czy rzeczywiście? Czy rzeczywiście my chrześcijanie mamy milczeć, gdy ponad miliard 200 milionów ludzi na ziemi cierpi z powodu braku dostępu do zdrowej, pitnej wody? Czy jest to problem tylko gospodarczo-ekologiczny, czy przypadkiem nie jest to też problem moralny, na temat którego nie możemy i nie powinniśmy milczeć?
Na progu XXI wieku takich spraw jest więcej. Ponad 40 milionów ludzi na świecie żyje z AIDS albo wirusem HIV i większości z nich nie stać na odpowiednie leczenie. Ta liczba ciągle rośnie. Od dwóch lat w Darfurze oglądamy, a właściwie staramy się ignorować ludobójstwo. Ludzie giną dalej, bo ten kawałek pustyni nikogo nie obchodzi i nie ma tam ropy. Nasz rząd nie wyśle tam wojska, bo przecież mało kogo interesuje zniesienie wiz do Sudanu, prawda? Czy wiemy jak się w Polsce, traktuje cudzoziemców, którzy uciekają do nas przed piekłem prześladowań we własnym kraju? Wreszcie, niszczenie środowiska naturalnego i wyniszczanie gatunków na całej ziemi – czy jest to sprawa wyłącznie ekologów? Czy przypadkiem nasze działanie nie jest cyniczną i pełną złej woli interpretacją dzisiejszego Psalmu? Skoro Bóg dał nam w posiadanie ziemię, to mamy pełne prawo wytrzebić takie gatunki, jakie uznamy za stosowne. Żadna z tych spraw nie dotyczy religii prawda?
Być może mi odpowiecie, że po pierwsze jest nas bardzo mało, a po drugie to są zagadnienia bardzo skomplikowane, wreszcie jesteśmy szarymi, zwykłymi ludźmi i stąd nasze milczenie i bierność.
Jeśli chodzi o to małą liczebność to chciałbym przypomnieć, że Jezus Chrystus zaczynał na tej ziemi z grupką kilkunastu uczniów i uczennic, a w chwili śmierci ostał się zaledwie jeden mężczyzna i kilka płaczących kobiet. Zatem argument o niskiej liczebności i małej sile przebicia upada. Jezus powiedział, że mamy być jak sól i nadawać smak, a nie liczni jak piasek pustyni.
Prawdą jest, że zagadnienia która poruszyłem są trudne i skomplikowane. Ale to nie zwalnia nas z obowiązku zabrania głosu z perspektywy chrześcijańskiej. Świat powinien usłyszeć, co na temat boskiego stworzenia i szacunku dla niego, co na temat biedy, nędzy, chorób, prześladowań i ludobójstwa mają do powiedzenia chrześcijanie i co powiedziałby na ten temat Jezus. Świat powinien usłyszeć od nas co innego niż naszą nabożną ciszę.
Wreszcie, jeśli się chcemy wymówić naszą skromna pozycja społeczną i małymi wpływami, to zwróćmy uwagę, że dzisiejsze czytanie było skierowane do ludzi, których Jezus znał, i nie było tam królów, cesarzy, namiestników Judei. To byli zwykli ludzie, jak my, których Jezus znał, tak jak zna nas i do nich jak i do nas dziś kieruje te same słowa:
„Duch Pański nade mną,
Przeto namaścił mnie, abym zwiastował ubogim dobrą nowinę,
Posłał mnie, abym ogłosił jeńcom wyzwolenie, a ślepym przejrzenie,
Abym uciśnionych wypuścił na wolność.
Abym zwiastował miłościwy rok Pana.”
Bóg ciągle przemawia.
W tym nowym, 2007 roku zastanówmy się, co Bóg chce powiedzieć światu, i w jaki sposób my jemu to umożliwimy.
AMEN
Kazanie wygłoszone 1 stycznia 2007 roku w kościele ewangelicko – reformowanym w Łodzi.