Ostatnia Niedziela Roku Kościelnego — Niedziela Wieczności
- 21 listopada, 2009
- przeczytasz w 6 minut
Wtedy podobne będzie Królestwo Niebios do dziesięciu panien, które, wziąwszy lampy swoje, wyszły na spotkanie oblubieńca. A pięć z nich było głupich, pięć zaś mądrych. Głupie bowiem zabrały lampy, ale nie zabrały z sobą oliwy. Mądre zaś zabrały oliwę w naczyniach wraz z lampami swymi. A gdy oblubieniec długo nie nadchodził, zdrzemnęły się wszystkie i zasnęły. Wtem o północy powstał krzyk: Oto oblubieniec, wyjdźcie na spotkanie. Wówczas ocknęły się wszystkie […]
Wtedy podobne będzie Królestwo Niebios do dziesięciu panien, które, wziąwszy lampy swoje, wyszły na spotkanie oblubieńca. A pięć z nich było głupich, pięć zaś mądrych. Głupie bowiem zabrały lampy, ale nie zabrały z sobą oliwy. Mądre zaś zabrały oliwę w naczyniach wraz z lampami swymi. A gdy oblubieniec długo nie nadchodził, zdrzemnęły się wszystkie i zasnęły. Wtem o północy powstał krzyk: Oto oblubieniec, wyjdźcie na spotkanie. Wówczas ocknęły się wszystkie te panny i oporządziły swoje lampy.
+++
Dziesięć panien: pięć mądrych i pięć głupich. Przypowieść znana nam wszystkim doskonale. One czekające na oblubieńca weselnego – my: na kogo czekamy?
W ostatnią niedzielę roku kościelnego – Niedzielę Wieczności jesteśmy wezwani Słowem rozpoczętego tygodnia: Niechaj biodra wasze będą przepasane, a świece zapalone. (Łk 12,35) A więc mamy być gotowi, by móc wyruszyć w drogę. Dokąd? Lud Izraela wyruszył na pustynię – na pustyni wszystko widać inaczej, inny jest horyzont własnych myśli. Z dala od zgiełku marketowych świąt mamy stanąć na pustyni własnego życia, na granicy końca – w nadziei oczekiwania – by spotkać JESTEM. Koniec Roku Kościelnego wskazuje nam na zbliżający się koniec. Ale nie w apokaliptycznej wizji ginącego, rozsypującego się znanego nam świata, lecz w oczekiwaniu na przyjście. A może wyjście? Jak niegdyś lud Izraela, tak i my mamy się stać wychodźcami z tego świata na pustynię życia – by usłyszeć rozlegający się głos: Prostujcie swoje ścieżki…. Paruzja jest tak bardzo związana z Adwentem: przychodzi Zbawiciel.
Kiedy przyjdzie? Jak go oczekiwać? Znany jest obraz Chrystusa stojącego i kołaczącego przed drzwiami – kto czuwa by Go wpuścić? By mógł być gościem mego życia, bym mógł z Nim wieczerzać. Chrystus, tak jak zostało nam zapowiedziane, a co przecież wyznajemy w każdą niedzielę w wyznaniu wiary, przyjdzie ponownie sądzić żywych i umarłych.
Najlepiej więc byłoby nam odpowiednio się przygotować, by z czystym sercem, bez obciążeń przyjąć wielkiego Gościa. Kłopot w tym, że w oczekiwaniu brak nam wytrwałości, i w miejsce czystości wkrada się brud grzechu. Jakże dobrze byłoby umówić się na konkretną godzinę, posprzątać tuż przed wyznaczoną porą i radośnie powitać przychodzącego. Ale nie znamy tego czasu, nie zostało to nam ujawnione, to wie tylko Bóg Ojciec.
Nie wiedząc kiedy to nastąpi wezwani jesteśmy do czuwania, stałej gotowości, życia w oczekiwaniu i nadziei. Czy rzeczywiście tak żyjemy, jakbyśmy oczekiwali Paruzji – powtórnego przyjścia Pana? Czy w życiu widać nasze powtarzane w modlitwie wołanie: przyjdź Królestwo Twoje, czy liturgiczne zawołanie Marana tha – przyjdź rychło Panie. Czy jesteśmy gotowi? Czy jeśli Pan przyjdzie nie będzie nam żal pozostawiać tego wszystkiego co jest naszym udziałem tu na ziemi?
Czy nie jesteśmy znużeni? Chrześcijanie pierwszych wieków oczekiwali przyjścia Chrystusa jakby miał przyjść lada dzień, pokolenia posnęły, a nic nie następowało. Czy my przypadkiem nie śpimy, przyzwyczajeni do myśli że Pan przyjdzie – ale pewnie nie teraz… Panny z przypowieści posnęły…
Wtem o północy powstał krzyk: oto Oblubieniec. Gdy nagle zostaniemy zbudzeni – co z gotowością na spotkanie? Co z nami będzie gdy okaże się że lampa nie świeci, że brak oliwy… Dokąd pójdziemy?
W przypowieści objawia się exodus życia: wszystkie panny wyszły przecież Oblubieńcowi na spotkanie, wzięły swoje lampy. Przypowieść kładąc akcent na wyjście, oczekiwanie i gotowość wskazuje zarazem, że nie wszyscy będą gotowi na przyjście Syna Człowieczego. U pięciu panien możemy dostrzec nieprzygotowanie, brak przewidywalności tego, co może się wydarzyć. Wcale nie chodzi o oliwę, którą można kupić na targowisku – one przeoczyły moment, nie zrobiły we właściwym czasie tego do czego powoływała je wyznaczona weselna rola. Może liczyły że „jakoś to będzie”…. Że w odpowiednim momencie znajdzie się ktoś, kto załatwi to, co należy do nas samych…. Idźcie do sprzedawców i kupcie sobie oliwy – brzmi jak okrutny żart w dramatycznej sytuacji głupich panien. Lecz gdy odczytamy te słowa dla siebie – stają się wezwaniem, by w porę zadbać o gotowość gdy przyjdzie czas.
Pięciu panien nie było na miejscu, nie były gotowe gdy przyszedł Oblubieniec, wtedy starały się o oliwę do swoich lamp. Za późno, na próżno: przez zamknięte drzwi usłyszały: nie znam was. W decydującym momencie trzeba być obecnym. Zapalona lampa to symbol obecności, gotowości. Lampa nie może gasnąć, nikt nie umieszcza jej pod korcem…. Nie uda się nadrobić straconego czasu swego życia, działanie po czasie nic już nie wnosi i nie zmienia – dramatyczne konsekwencje pozostają.
Przypowieść czerpiąca z wątku weselnego została zredukowana do oczekiwania – ale też to właśnie chciał Jezus uwypuklić w przekazanym Słowie. Obserwujemy w przypowieści narastający kontrast między oczekującymi pannami. Od przygotowań, poprzez moment przyjścia, aż po nieodwracalne konsekwencje obecności lub nieobecności. Ujawnia się i nasz stan: choć należymy do jednej wspólnoty, przyjście Chrystusa ujawni pozory naszego życia, naszych oczekiwań. Przypowieść nie ma na celu nas nastraszyć, że możemy stanąć w szeregu „głupich panien”, ale wezwać do czujności, odpowiedzialności własnego życia, z dala od bezczynności. Może warto byłoby porównać się czy wręcz utożsamić z pannami głupimi dla pobudzającej refleksji, byśmy się stawali coraz bardziej podobnymi do panien mądrych. Czy nie dziwi, że liczba panien głupich i mądrych jest równa, taka sama. Może więc przypowieść wskazuje nam, że od każdego z nas zależy w którą stronę proporcje będą się przesuwały? Czy budujemy na skale, czy na piasku? Postępujemy jako mądrzy, czy niemądrzy? Baczcie więc pilnie, jak postępujecie, nie jako niemądrzy, ale jako mądrzy. Wyzyskujcie chwilę sposobną, bo dni są złe. Nie bądźcie przeto nierozsądni, lecz usiłujcie zrozumieć, co jest wolą Pana. (Ef 5, 15–17).
Zauważmy że zasnęły wszystkie oczekujące panny, mądre i głupie. Mądrość tych drugich nie polega na tym, że wiedzą, o której porze przyjdzie Oblubieniec, ale na tym, że nawet nagle zbudzone są gotowe przyjąć Go z płonącą lampą.
Ewangelia pozostawia nas w niepewności, nie wiemy kiedy nastąpi przyjście Oblubieńca. O tym wie tylko Ojciec. Do nas skierowane jest wezwanie: Czuwajcie, bo nie znacie dnia ani godziny, o której Syn Człowieczy przyjdzie. Amen.
Modlitwa:
Boże, przygotowałeś nam wieczne miasto, niebieską Jerozolimę, do której nas prowadzisz przez Jezusa Chrystusa. Obiecujesz nam w niej wieczną radość i pokój. Tęsknimy za życiem w jej murach i nad strumieniem wody żywej. Gdy nadejdzie chwila spełnienia nadziei naszej, zabierz nas, dzieci swoje, z obczyzny, z kraju pielgrzymów, do wiecznej ojczyzny zbawionych. /EM>
Zanim to uczynisz, ochraniaj Kościół swój na ziemi, obdarz go świętością, zachowaj w prawdzie. Błogosław pasterzom Ludu Twojego i utwierdź dzieło ich posługi.
Dobry Boże i Ojcze łaskawy, wysłuchaj nas w Duchu Świętym przez Jezusa Chrystusa, Pana i Zbawiciela naszego. Amen.
+++
(Kazanie wygłoszone przez ks. Waldemara Wunsza, wikariusza Parafii Ewangelicko-Augsburskiej Świętej Trójcy w Warszawie w kaplicy EOD Tabita w Konstancinie Jeziornie i parafialnym kościele Świętej Trójcy)