Rok taty — lektura na Wielki Post
- 25 lutego, 2009
- przeczytasz w 2 minuty
Wielki Post to czas nie tylko na uporządkowanie sobie relacji z Bogiem, ale w nie mniejszym stopniu także z ludźmi. A znakomitą pomocą w takim uporządkowaniu może się stać książka ojca Krzysztofa Popławskiego, prowincjała dominikanów w Polsce “Rok taty”. Sięgałem po nią z pewną podejrzliwością. Zakonnicy piszący o ojcostwie zwykle popadają w niebezpieczeństwo psychologizowania czy pisania poradników. “Rok taty” nie jest jednak ani jednym, ani drugim. To zabawna i wciągająca (mnie zajęła dwie godziny […]
Wielki Post to czas nie tylko na uporządkowanie sobie relacji z Bogiem, ale w nie mniejszym stopniu także z ludźmi. A znakomitą pomocą w takim uporządkowaniu może się stać książka ojca Krzysztofa Popławskiego, prowincjała dominikanów w Polsce “Rok taty”.
Sięgałem po nią z pewną podejrzliwością. Zakonnicy piszący o ojcostwie zwykle popadają w niebezpieczeństwo psychologizowania czy pisania poradników. “Rok taty” nie jest jednak ani jednym, ani drugim. To zabawna i wciągająca (mnie zajęła dwie godziny wieczoru) opowieść o mężczyźnie, który zostaje zostawiony z czwórką córek, przez żonę, która wyjeżdża na stypendium naukowe.
Samotny (a może właściwie słomiany wdowiec) tata musi sobie radzić nie tylko z potrzebami dorastających córek, ale również w nie mniejszym stopniu z własnymi emocjami. Panny bowiem przyprowadzają do domu kawalerów, a tatuś musi pogodzić się z tym, że jakiś łaps będzie się całował z jego ukochaną córeczką. Proces godzenia się z tą niełatwą dla ojca prawdą jest pokazany przez o. Popławskiego z olbrzymim humerem, ale i boleśnie prawdziwie. Nie mniej zabawne są obserwacje poświęcone roli ojca w społeczeństwie, tego, jak się go traktuje i co z tego wynika.
Ale — i tu zaczyna się wielkopostny wymiar tej książki — “Rok taty” nie jest tylko pełną anegdot opowieścią o spełnionym ojcostwie, ale także rachunkiem sumienia z tego, jak proste ojcostwo przesłania (niekiedy) mężczyźnie trudniejszą miłość małżeńską. I właśnie te fragmenty, w których bohater próbuje odpowiedzieć sobie (lub bratu, który jest księdzem) na pytanie, dlaczego żona wyjechała są najbardziej trudne, dla czytelnika, który jest mężczyzną, ma córki i żonę.
Czytając opowieści o zanikających więzch (przynajmniej zewnętrznych, bo te wewnętrzne jednak nie zginęły) trudno nie zadawać sobie pytania o to, jak samemu kultywuje się relację z żoną. Czy i nam córki nie odebrały rozumu i nie przesłoniły żony? Ale właśnie dzięki tym pytaniom pogodna powieść staje się ćwiczeniem duchowym. Ćwiczeniem, które warto wykonać w Wielkim Poście. By i nasze życie miało happy end, taki jak powieść o. Popławskiego.