Rozważanie Pasyjne — Ecce Homo
- 5 kwietnia, 2003
- przeczytasz w 3 minuty
5. Niedziela Wielkiego Postu “Potem zgodnie ze swoim zwyczajem, wyszedł i udał się na górę Oliwną, a jego uczniowie szli za nim. Gdy przyszedł na miejsce powiedział do nich: módlcie się, abyście nie ulegli pokusie. Sam natomiast oddalił się od nich na odległość rzutu kamieniem, upadł na kolana i modlił się: Ojcze, jeśli chcesz, zabierz ode mnie ten kielich, lecz nie moja, ale twoja wola niech się stanie. Wtedy ukazał mu się anioł […]
5. Niedziela Wielkiego Postu
“Potem zgodnie ze swoim zwyczajem, wyszedł i udał się na górę Oliwną, a jego uczniowie szli za nim. Gdy przyszedł na miejsce powiedział do nich: módlcie się, abyście nie ulegli pokusie. Sam natomiast oddalił się od nich na odległość rzutu kamieniem, upadł na kolana i modlił się: Ojcze, jeśli chcesz, zabierz ode mnie ten kielich, lecz nie moja, ale twoja wola niech się stanie. Wtedy ukazał mu się anioł z nieba i go umacniał. W śmiertelnym zmaganiu modlił się jeszcze gorliwiej, a pot spływał z niego na ziemie jakby krople krwi.” Łk 22, 39–44 (Przekład ekumeniczny)
Czego Jezus tak się obawiał? Przed czym wzdrygał się tak silnie? Czy ten stan wywołały w nim myśli o torturach jakich miał być poddany? Nie byłoby w tym nic dziwnego. Zgodnie z rzymskim obyczajem czekało go biczowanie rzemieniami z przywiązanymi do końcówek kawałkami metalu — po takiej kaźni ze skazańca zostawał strzęp żywego mięsa — a potem męczarnia powolnej agonii na krzyżu, kilkanaście godzin w palącym słońcu, aż do uduszenia się.
Jezus zląkł się bólu i śmierci, tak jak każdy normalny człowiek. Nie był on komiksowym bohaterem, Supermenem, czy Batmanem — nieustraszonym pogromcą zła, nie wiedzącym co to strach i obawa, był człowiekiem z całym swoim człowieczeństwem, z całym bagażem odczuwania, ze strachem i lekiem przed cierpieniem. Takim samym jak my wszyscy. On jest prawdziwym człowiekiem, który ma prawo do płaczu i strachu, przez co jest jednym z nas, a my możemy się z nim utożsamić.Nie chciał umierać. Miał dopiero 33 lata, a nikt nie chce umierać w tym wieku. Krzyż jednak utraciłby swą wartość gdyby był czymś łatwym. To co Chrystusa tak paraliżowało, to coś jednak więcej niż fizyczny ból i strach przed umieraniem.
Słyszymy często z ust kaznodziei, że Jezus wziął na siebie i poniósł grzech świata, ludzi którzy byli, są i będą. Lecz to jeszcze nie wszystko. On stał się grzechem, jego esencją, ucieleśnieniem, obrzydliwością dla Pana. “On tego który nie znał grzechu, za nas grzechem uczynił” (II Kor 5: 21) To był jego wybór, a modlitwa w Getsemane świadczy o tym jaką męką było pójście tą drogą — musiał się zaprzeć swojej natury, swojej istoty — Święty Bóg staje się już nie tylko człowiekiem, ale i grzechem.Ojciec musi odwrócić swój wzrok od Syna, który woła w agonii z Krzyża: “Boże mój Boże, czemuś mnie opuścił”. Jezus doznaje tam opuszczenia przez Boga, po to byśmy my, wszyscy ludzie, nigdy takiego opuszczenia nie musieli doznawać. On bierze winę za nasze grzechy na siebie, bierze tez na siebie opuszczenie przez Ojca
Nie jesteśmy w stanie pojąć czym było dla Syna Bożego wchłonięcie w siebie całego zła, pogwałcenie świętej natury, zerwanie więzi łączącej go z Ojcem. Nie jesteśmy w stanie zrozumieć tej wielkiej miłości do nas, którą w ten sposób nas obdarzył. Jesteśmy jednak w stanie pójść tą drogą, którą On poszedł. Drogą posłuszeństwa Ojcu i razem z Chrystusem wyznać “Ojcze (…) nie moja, lecz Twoja wola niech się stanie” — w całym moim życiu, każdego dnia.