Ekumenizm w Polsce i na świecie

Stare i Nowe w Jezusie Chrystusie


„A ucznio­wie Jana i fary­ze­usze pości­li. Oni też przy­szli i powie­dzie­li do nie­go: Cze­muż ucznio­wie Jana i fary­ze­uszów poszczą, a twoi ucznio­wie nie poszczą? I rzekł im Jezus: Czyż mogą goście wesel­ni pościć, gdy z nimi jest oblu­bie­niec? Dopó­ki mają z sobą oblu­bień­ca, nie mogą pościć. Ale przyj­dą dni, kie­dy im zosta­nie zabra­ny oblu­bie­niec, a wów­czas, owe­go dnia będą pościć. Nikt nie przy­szy­wa łaty z nowe­go suk­na do sta­rej sza­ty, bo ina­czej łata obry­wa […]


„A ucznio­wie Jana i fary­ze­usze pości­li. Oni też przy­szli i powie­dzie­li do nie­go: Cze­muż ucznio­wie Jana i fary­ze­uszów poszczą, a twoi ucznio­wie nie poszczą? I rzekł im Jezus: Czyż mogą goście wesel­ni pościć, gdy z nimi jest oblu­bie­niec? Dopó­ki mają z sobą oblu­bień­ca, nie mogą pościć. Ale przyj­dą dni, kie­dy im zosta­nie zabra­ny oblu­bie­niec, a wów­czas, owe­go dnia będą pościć. Nikt nie przy­szy­wa łaty z nowe­go suk­na do sta­rej sza­ty, bo ina­czej łata obry­wa nowe od sta­re­go i roz­dar­cie sta­je się więk­sze. Nikt też nie wle­wa mło­de­go wina do sta­rych bukła­ków, bo ina­czej wino roz­sa­dzi bukła­ki, i wino i bukła­ki znisz­cze­ją. Lecz mło­de wino nale­ży lać do nowych bukła­ków.” Mk 2,18–22

Jesz­cze kil­ka­na­ście dni temu byli­śmy pod wra­że­niem nie­po­wta­rzal­nej atmos­fe­ry Świąt Boże­go Naro­dze­nia. Ów szcze­gól­ny cha­rak­ter minio­nych Świąt pod­kre­śla­li­śmy poprzez rado­sne kolę­do­wa­nie, ale przede wszyst­kim poprzez roz­wa­ża­nie tego, co naj­istot­niej­sze, mia­no­wi­cie tajem­ni­cy Boże­go Obja­wie­nia w Jezu­sie Chry­stu­sie. Powró­ci­li­śmy już daw­no do sza­rej codzien­no­ści, do naszych pro­ble­mów, do naszych nadziei, zwią­za­nych z roz­po­czę­tym Nowym Rokiem. Pew­na magia tych pojęć deter­mi­nu­je nasze myśle­nie, sta­ra­my się poprzez nie w jak naj­bar­dziej efek­tyw­ny spo­sób urze­czy­wist­nić to, o czym w głę­bi naszych serc myśli­my, co pla­nu­je­my, o czym marzy­my, cze­go boimy się z róż­nych wzglę­dów wypo­wie­dzieć.

Nasza sza­ra codzien­ność z jej wszyst­ki­mi trud­no­ścia­mi, któ­re nie raz wyda­ją się nas prze­ra­stać, na nowo sta­je w cen­trum nasze­go życia. Każ­dy z nas może mieć tu na myśli swo­je kon­kret­ne, oso­bi­ste spra­wy, któ­ry­mi żyje na co dzień: oba­wy, lęki, nie­pew­ność, któ­rej prze­cież nikt z nas nie lubi, pyta­nia bez odpo­wie­dzi. Blask Świąt Boże­go Naro­dze­nia jest w tym kon­tek­ście czymś dale­kim, nie­ja­snym i jak­by wyob­co­wa­nym z rze­czy­wi­sto­ści.

Powyż­sze sło­wa z Ewan­ge­lii Mar­ka sta­ra­ją się mimo wszyst­ko zachę­cić nas do zasta­no­wie­nia się nad sen­sem wia­ry prze­ży­wa­nej na co dzień, czy w bar­dziej szcze­gó­ło­wym uję­ciu, nad sto­sun­kiem do tego, co nowe, co inne, ale i do tego, co utar­te i sta­re. Sym­bo­li­ka sta­rych bukła­ków i mło­de­go wina, któ­rą posłu­gu­je się św. Marek, ma za zada­nie jak naj­bar­dziej ilu­stra­cyj­ne, nama­cal­ne przed­sta­wie­nie pro­ble­mu. Sta­re bukła­ki mogą być obra­zem cze­goś zna­ne­go, a mło­de wino sym­bo­lem tego, co nowe. Dla nas te bukła­ki ozna­czać mogą wspo­mnia­ną już codzien­ność z całą swo­ją zło­żo­no­ścią.

Wie­lo­krot­nie prze­cież jest tak, że wyni­ka­ją­ce z nasze­go życio­we­go doświad­cze­nia trud­no­ści para­li­żu­ją nas i nasze myśli ucie­ka­ją w stro­nę kwe­stii pro­za­icz­nych, któ­re zazwy­czaj nie mają nic wspól­ne­go z Kościo­łem i reli­gią. To sta­re to my w naszym roz­dar­ciu, nie­ustan­nym pyta­niu i naszych tro­skach. Czym jest zatem to nowe, rzu­ca­ją­ce inne świa­tło na postrze­ga­nie świa­ta?

W wymia­rze teo­lo­gicz­nym jest to Ewan­ge­lia, któ­ra jest nie tyle nośni­kiem sta­rych, zna­nych nam z kazań czy lek­cji reli­gii tre­ści, histo­rii o życiu Jezu­sa, o ile zachę­tą, wezwa­niem, czy nawet moż­na powie­dzieć rady­kal­nie, nie­usta­ją­cym naka­zem do prze­war­to­ścio­wa­nia swo­je­go życia, do zatrzy­ma­nia się na chwi­lę i zapy­ta­nia same­go sie­bie: na czym pole­ga sens tego wszyst­kie­go, o co się tak trosz­czy­my? Jaki sens ma wszyst­ko to, co wyda­je nam się dro­gie i koniecz­ne? Jaki wresz­cie sens ma nasza wia­ra i na ile jest ona świa­do­mym i odpo­wie­dzial­nym prze­ży­wa­niem real­nej obec­no­ści Boga, a na ile pustą ide­olo­gią? Czy jest ona żywą praw­dą czy też opium dla ludu, mówiąc języ­kiem wybit­ne­go filo­zo­fa ate­izmu Karo­la Mark­sa?

Inny­mi sło­wy: Ewan­ge­lia wdzie­ra się do naszej codzien­no­ści i kon­fron­tu­je nas z żywot­ny­mi pyta­nia­mi o sens naszej egzy­sten­cji, wię­cej egzy­sten­cji wia­ry. Jest ona ele­men­tem Nowym, choć tak bar­dzo zna­nym, sły­sza­nym, moż­na­by nawet powie­dzieć okle­pa­nym, odmie­nia­nym przez wszyst­kie przy­pad­ki. Nie cho­dzi więc o mit, poboż­ne bajecz­ki dla doro­słych, ogłu­pia­nie, ale praw­dzi­wie dzia­ła­ją­cą moc Boga obja­wio­ną w Jezu­sie Chry­stu­sie.

Nikt nie przy­szy­wa łaty z nowe­go suk­na do sta­rej sza­ty, bo ina­czej łata obry­wa nowe od sta­re­go i roz­dar­cie sta­je się więk­sze. Nikt też nie wle­wa mło­de­go wina do sta­rych bukła­ków, bo ina­czej wino roz­sa­dzi bukła­ki, i wino i bukła­ki znisz­cze­ją. Lecz mło­de wino nale­ży lać do nowych bukła­ków…” — inną stro­ną, z jakiej może­my podejść do tego tek­stu jest wizja Kościo­ła, czy w ogó­le sze­ro­ko rozu­mia­nej poboż­no­ści. Sym­bo­licz­nie moż­na rzec, iż ten frag­ment odno­sić się może do pro­ble­mu for­my i tre­ści. Cho­dzi zatem o rów­no­wa­gę mię­dzy for­mą a tre­ścią, tak, aby to co usi­łu­je­my prze­ka­zać nie było zasło­nię­te, przy­gnie­cio­ne przez powierz­chow­ność. Jed­no­cze­śnie jeste­śmy zachę­ca­ni do posza­no­wa­nia tego co sta­re, co tra­dy­cyj­ne i ostrze­ga­ni przed „dogma­tycz­nym” odrzu­ca­niem tego, co nowe. Mówiąc o tym, że nikt nie wle­wa mło­de­go wina do sta­rych bukła­ków, autor Ewan­ge­lii ostrze­ga nas przed upo­rem w trwa­niu w utar­tych sche­ma­tach, przed trak­to­wa­niem wia­ry, jako cze­goś zasta­ne­go, cze­go nie trze­ba pie­lę­gno­wać.

Tymi bukła­ka­mi może być wła­śnie nasza utar­ta poboż­ność, będą­ca bar­dziej skost­nia­łą for­mą niż żywą tre­ścią o miło­ści Boga do Czło­wie­ka. Nie sto­imy w miej­scu, roz­wi­ja­my się, bowiem nasze życie toczy się i sta­wia przed nami coraz to nowe pro­ble­my, czy tego chce­my, czy nie. Nawet wte­dy, kie­dy wyda­je nam się, że wszyst­ko wokół nas jest mono­ton­ne i bez­barw­ne.

Poja­wia się tu kolej­na meta­fo­ra: „Lecz mło­de wino nale­ży lać do nowych bukła­ków…”, to zna­czy mamy sta­rać się o to, by dopro­wa­dzić do pew­nej zgo­dy, jed­no­ści, wywa­że­nia mię­dzy for­mą a tre­ścią, pamię­ta­jąc, że treść, któ­rą jest dla nas Ewan­ge­lia była czymś nad­rzęd­nym.

Współ­cze­sny świat, któ­re­go bieg przy­po­mi­na wiecz­ną i bru­tal­ną rywa­li­za­cję, o to kto naj­wię­cej zyska, odsta­wia reli­gię na bocz­ny tor, zarzu­ca­jąc szcze­gól­nie tra­dy­cyj­nym Kościo­łom, iż są ostat­ni­mi twier­dza­mi zaco­fa­nia, że ogłu­pia­ją ludzi, kie­ru­jąc ich myśli w bli­żej nie­okre­ślo­ną wiecz­ność, abs­trak­cję, a nie kon­cen­tru­ją ich uwa­gi na pro­ble­mach współ­cze­sno­ści.

Tą kry­ty­kę zna­my i dla nas jest ona ogrom­nym zakło­po­ta­niem. Prze­sła­nie Ewan­ge­lii o Jezu­sie Chry­stu­sie, o tym, że Bóg umoż­li­wia poprzez krzyż swo­je­go Syna inne spoj­rze­nie na świat, na dru­gie­go czło­wie­ka i na jego rela­cje z Panem Bogiem, czy też na nas samych, jest wciąż aktu­al­ną i nie­zmien­ną praw­dą całe­go Kościo­ła Chrze­ści­jań­skie­go na zie­mi. Naszą pokor­ną modli­twą do Trój­je­dy­ne­go Boga powin­na być zatem proś­ba, by zechciał wes­przeć swój Kościół w jak naj­bar­dziej wia­ry­god­nym gło­sze­niu tej zbaw­czej Ewan­ge­lii, któ­ra nie będzie wyra­żać się poprzez tanią i peł­ną trium­fa­li­zmu pro­pa­gan­dę reli­gij­ną, ale w prak­tycz­nym, auten­tycz­nym naśla­do­wa­niu Chry­stu­sa.

To nie wyklu­cza oso­bi­stej rela­cji z Panem Bogiem, do któ­rej nikt nie ma pra­wa się mie­szać – wręcz prze­ciw­nie, ubo­ga­ca ją. Nie wol­no nam zapo­mi­nać o korze­niach, o tym, że owa wola i chce­nie naśla­do­wa­nia, nie jest z nas, lecz jest darem nie­za­słu­żo­nej przez nas łaski, jaką Bóg w swo­im miło­sier­dziu nas obda­rza. To napa­wa wdzięcz­no­ścią, ale i obar­cza nas szcze­gól­ną odpo­wie­dzial­no­ścią, któ­ra nie zawsze jest łatwa. Chry­stus nie obie­cy­wał niko­mu łatwe­go życia, uto­pii, a wręcz ucisk i pro­ble­my, któ­re wyni­ka­ją z fak­tu naśla­do­wa­nia go. Nie jest też tak, jak gło­szą pew­ne wspól­no­ty, że bycie chrze­ści­ja­ni­nem zwal­nia nas od jakiej­kol­wiek odpo­wie­dzial­no­ści i tro­ski o tą zie­mię.

Wytrwa­łość w gło­sze­niu Ewan­ge­lii daje nam przez Ducha swe­go Świę­te­go nasz Ojciec w nie­bie­siech. Nie może­my wła­sny­mi siła­mi, zasłu­ga­mi naśla­do­wać Chry­stu­sa. To on nas uzdal­nia, to On jest tym, któ­ry nas wzmac­nia, któ­ry daje nam nadzie­ję. To On jest tre­ścią, któ­rą musi­my prze­ka­zać współ­cze­sne­mu świa­tu w jak naj­bar­dziej dostęp­nej i zro­zu­mia­łej for­mie, któr
a jed­nak nie może zasła­niać nam począt­ku i koń­ca naszej wia­ry, któ­rym jest On, Jezus Chry­stus, Pan Kościo­ła.

Ekumenizm.pl działa dzięki swoim Czytelnikom!
Portal ekumenizm.pl działa na zasadzie charytatywnej pracy naszej redakcji. Zachęcamy do wsparcia poprzez darowizny i Patronite.