Świadkowie Jehowy oceniają ekumenizm
- 10 maja, 2005
- przeczytasz w 2 minuty
Na oficjalnej stronie internetowej Lincoln Tribune pojawił się artykuł, w którym anonimowy autor poddaje dość szczegółowej ocenie ruch ekumeniczny. Choć perspektywa tekstu “Ecumenism and Moral Standing” może wydać się zaskakująca (autor artykułu identyfikuje się ze świadkami Jehowy), niektóre uwagi wydają się być trafne. Apologia jehowityzmu Udowadnianie fałszywości nauk Kościołów chrześcijańskich przez wskazywanie na trudności dialogu międzywyznaniowego to dla świadów jeden z dowodów […]
Na oficjalnej stronie internetowej Lincoln Tribune pojawił się artykuł, w którym anonimowy autor poddaje dość szczegółowej ocenie ruch ekumeniczny. Choć perspektywa tekstu “Ecumenism and Moral Standing” może wydać się zaskakująca (autor artykułu identyfikuje się ze świadkami Jehowy), niektóre uwagi wydają się być trafne.
Apologia jehowityzmu
Udowadnianie fałszywości nauk Kościołów chrześcijańskich przez wskazywanie na trudności dialogu międzywyznaniowego to dla świadów jeden z dowodów na to, że zaangażowane strony odeszły od Ewangelii – bowiem gdyby głosiły prawdę i jej broniły, nie doszłoby w chrześcijaństwie do podziałów.
Omawiając zagadnienie ekumenizmu i reformy w Kościele, autor powołuje się na historię. Mówi o potrzebie odnowy Kościoła w XVI wieku, o próbach Lutra i papieża Hadriana VI. Koncentruje się na Kościele Rzymskokatolickim, przywołuje przykłady kolejnych reform w oraz wskazuje na sytuację Koscioła w XIX wieku, kiedy to – za pontyfikatu Grzegorza XVI – pomysły reform były odrzucone, gdyż Kościół miał być instytucją nie wymagającą odświeżenia.
Sobór Watykański II przynosi zmiany. Niedługo później, Jan Paweł II dołącza się do wzajemnych przeprosin protestantów i prawosławnych, i w imieniu swego Kościoła prosi o przebaczenie za grzechy Kościoła rzymskokatolickiego.
Nieobiektywność prawdy własnej
Postrzegając siebie jako jedynych wiernych na drodze wyznaczonej przez Jezusa i Apostołów, świadkowie Jehowy postrzegają wszystkie Kościoły jako skłócone z powodu nieskutecznej reformy. Zasadniczy błąd w historii ich misji widzą w nieumiejętnym odnawianiu teologii i egzegezy, które dokonywane są w oderwaniu od źródeł. Świadkowie, rzecz jasna, twierdzą, że trzymaja się Ewangelii w spsób najjaśniej sformułowany, dosłowny, a przez to najpierwotniejszy i w związku z tym nie potrzebują reform w swoim wyznaniu.
Autor zachęca katolików, protestantów i prawosławnych do pokornej refleksji. Ewangelia, której przesłanie jest żywe i aktualne, odczytywana bywa od prawie dwóch tysiącleci w świetle polityki danej grupy wyznaniowej. Można rzec, nie pozwala dosięgnąć siebie, oddala od nas Jezusa, od jego zbawczego orędzia.
W świetle powyższego pojawia się jednak pytanie: czy jednak dosłowna interpretacja Biblii przez świadków– której towarzyszy liczenie lat sygnalizujących zbliżanie się końca świata, podtrzymywanie wiary w raj barwną szatą graficzną jehowickich czasopism oraz wyraźne powoływanie się na kreacjonizm w dyskusji o pochodzeniu świata i człowieka, nie są dowodami na to, że świadkowie również czytają Ewangelię w świetle ideologii?
Autor ma rację, że interperetacja Biblii przez omylnych i nie umiejących podjąć autokrytyki ludzi bywa błędna, sprowadza chrzścijan na manowce wiary, wzywa do reformy myślenia i egzegezy. Autor nie zauważa, że jego własna wspólnota w radykalny sposób praktykuje potępiany przez siebie ekskluzywizm.