Ekumenizm w Polsce i na świecie

Świątynia i AIDS


Świą­ty­nia Wat Phra­bat Nampo w Lop Buri, 120 km na pół­noc od Bang­ko­ku, w któ­rej znaj­du­je się naj­więk­sze w Taj­lan­dii bud­dyj­skie hospi­cjum (150 miejsc, ponad 2000 osób cze­ka­ją­cych w kolej­ce) dla cho­rych na AIDS, sta­je się domem tak­że dla zmar­łych na tę cho­ro­bę. Zwie­dza­ją­cy świą­ty­nię prze­cho­dzą obok zakon­ser­wo­wa­nych w for­ma­li­nie ciał i sto­sów kości ludzi, któ­rzy zosta­li odrzu­ce­ni przez rodzi­ny i bli­skich. W oszklo­nym pomiesz­cze­niu leży dwa­na­ście wychu­dzo­nych ciał; […]


Świą­ty­nia Wat Phra­bat Nampo w Lop Buri, 120 km na pół­noc od Bang­ko­ku, w któ­rej znaj­du­je się naj­więk­sze w Taj­lan­dii bud­dyj­skie hospi­cjum (150 miejsc, ponad 2000 osób cze­ka­ją­cych w kolej­ce) dla cho­rych na AIDS, sta­je się domem tak­że dla zmar­łych na tę cho­ro­bę. Zwie­dza­ją­cy świą­ty­nię prze­cho­dzą obok zakon­ser­wo­wa­nych w for­ma­li­nie ciał i sto­sów kości ludzi, któ­rzy zosta­li odrzu­ce­ni przez rodzi­ny i bli­skich.

W oszklo­nym pomiesz­cze­niu leży dwa­na­ście wychu­dzo­nych ciał; foto­gra­fie obok przy­po­mi­na­ją, że każ­dy z tych zmar­łych był nie­gdyś zdro­wym, zasłu­gu­ją­cym na szczę­śli­we życie czło­wie­kiem. Wszy­scy oni — wśrod nich pro­sty­tut­ka zara­żo­na przez klien­ta, żona zara­żo­na przez męża i dziec­ko uro­dzo­ne z AIDS — to nie­gdy­siej­si pacjen­ci hospi­cjum, któ­rzy przed śmier­cią zgo­dzi­li się na wysta­wie­nie swo­ich ciał.

W świą­ty­ni zmar­ło już kil­ka tysię­cy ludzi (172 oso­by w pierw­szej poło­wie 2003 r.); jej opat Phra Along­kot Tik­ka­pa­nyo, któ­ry zało­żył świą­ty­nię po pierw­szym zetknię­ciu się z ago­nią czło­wie­ka cho­re­go na AIDS, mówi że smut­kiem, że samot­ność, któ­ra była udzia­łem zmar­łych, jest bar­dziej prze­ra­ża­ją­ca niż widok ich uwol­nio­nych od cier­pie­nia ciał.

Więk­szość rodzin pacjen­tów odrzu­ci­ła ich ze wzglę­du na kosz­ty, jakie pocią­ga za sobą opie­ka nad cho­rym, albo ze stra­chu. Ten ostat­ni powód jest częst­szy. Rodzi­ce przy­pro­wa­dza­ją do świą­ty­ni dzie­ci i odcho­dzą, by już nigdy nie przyjść; ani w odwie­dzi­ny, ani nawet po zwło­ki. Codzien­nie przy­by­wa­ją nowi pacjen­ci, codzien­nie ktoś umie­ra, ale kre­ma­cją zaj­mu­ją się tyl­ko wolon­ta­riu­sze.

Tym­cza­sem Taj­lan­dia jest przy­kła­dem względ­ne­go suk­ce­su odnie­sio­ne­go w wal­ce z AIDS. W prze­ci­wień­stwie do wie­lu kra­jów afry­kań­skich, wła­dzom taj­landz­kim uda­ło się powstrzy­mać epi­de­mię pod­czas pro­wa­dzo­nej w latach dzie­więć­dzie­sią­tych na sze­ro­ką ska­lę kam­pa­nii na rzecz uży­wa­nia pre­zer­wa­tyw.

Nie­ste­ty, kam­pa­nię pro­wa­dzo­no przede wszyst­kim wśród pra­cow­ni­ków prze­my­słu sek­su­al­no-roz­ryw­ko­we­go płci oboj­ga; przy­czy­ni­ło się to do roz­po­wszech­nie­nia prze­ko­na­nia, że AIDS jest cho­ro­bą pro­sty­tu­tek i nar­ko­ma­nów. Tym samym wzro­sła dys­kry­mi­na­cja wobec cho­rych, któ­rych licz­bę w Taj­lan­dii sza­cu­je się ofi­cjal­nie na ponad milion. Epi­de­mia AIDS kosz­to­wa­ła już życie 400 tysię­cy Tajów i przy­spo­rzy­ła kra­jo­wi strat na ponad 9 miliar­dów dola­rów. Co roku ponad 200 tysię­cy Tajów zosta­je zara­żo­nych wiru­sem HIV.

Opat Along­kot Tik­ka­pa­nyo mówi, że wysta­wa w świą­ty­ni, któ­rej czę­ścią jest dwa­na­ście ciał, ma cel edu­ka­cyj­ny; ludzie powin­ni zro­zu­mieć, czym gro­zi brak odpo­wie­dzial­no­ści za sie­bie i innych, i przy­jąć do wia­do­mo­ści, że odrzu­ce­ni przez rodzi­nę cho­rzy na AIDS cier­pią nie tyl­ko fizycz­nie, ale i psy­chicz­nie. Pod świą­tyn­nym muzeum sto­ją rzeź­by (brat ich twór­cy jest cho­ry na AIDS) wyko­na­ne z kości zmar­łych w świą­ty­ni pacjen­tów. Rzeź­by, przed­sta­wia­ją­ce róż­ne dro­gi prze­no­sze­nia wiru­sa HIV — od pary upra­wia­ją­cej seks do mat­ki z nowo­rod­kiem — są pró­bą pora­dze­nia sobie z cią­gle rosną­cą licz­bą kości.

Set­ki ponu­me­ro­wa­nych puszek z imio­na­mi sto­ją wciąż w pomiesz­cze­niu medy­ta­cyj­nym, ponad 7 tysię­cy wor­ków z kość­mi leży na zewnątrz pod posą­giem Bud­dy. Pra­cow­ni­cy hospi­cjum zazwy­czaj wysy­ła­ją szcząt­ki zmar­łych do rodzin, ale tyl­ko 10% z nich decy­du­je się je zatrzy­mać, więk­szość ludzi boi się, że przez kon­takt z kość­mi moż­na zara­zić się AIDS.

Rzeź­by szo­ku­ją raczej zwie­dza­ją­cych, niż pacjen­tów; co jakiś czas widać tury­stów, któ­rzy z mie­sza­ni­ną zacie­ka­wie­nia i stra­chu pró­bu­ją ich dotknąć. Mało kto się na to decy­du­je.

Ekumenizm.pl działa dzięki swoim Czytelnikom!
Portal ekumenizm.pl działa na zasadzie charytatywnej pracy naszej redakcji. Zachęcamy do wsparcia poprzez darowizny i Patronite.