Tęczowe chrześcijaństwo — wrażenia z lektury
- 3 lipca, 2004
- przeczytasz w 5 minut
“Tęczowe chrześcijaństwo. Homoseksualna herezja w natarciu” autorstwa Tomasza Terlikowskiego, to książka niezwykle oryginalna. Już w pierwszym akapicie autor zwraca uwagę na zupełnie nowy charakter podziałów na scenie współczesnego chrześcijaństwa, w którym linii demarkacyjnych nie wyznaczają kwestie dogmatyczne (jak zwykliśmy dotąd sądzić), ale moralne. Wynika z tego, że najważniejsze dzisiejsze spory ogniskują się już nie — jak dawniej — wokół natury Chrystusa, pochodzenia Ducha Świętego, źródła Objawienia, natury zbawienia, […]
“Tęczowe chrześcijaństwo. Homoseksualna herezja w natarciu” autorstwa Tomasza Terlikowskiego, to książka niezwykle oryginalna. Już w pierwszym akapicie autor zwraca uwagę na zupełnie nowy charakter podziałów na scenie współczesnego chrześcijaństwa, w którym linii demarkacyjnych nie wyznaczają kwestie dogmatyczne (jak zwykliśmy dotąd sądzić), ale moralne. Wynika z tego, że najważniejsze dzisiejsze spory ogniskują się już nie — jak dawniej — wokół natury Chrystusa, pochodzenia Ducha Świętego, źródła Objawienia, natury zbawienia, czy prymatu Piotra, ale raczej aborcji, eutanazji czy homoseksualizmu. Podziałowi wywołanemu właśnie przez akceptację lub odrzucenie tego ostatniego poświęca autor swoją książkę, której celem “jest przedstawienie najważniejszych wspólnot i ruchów wewnątrz głównych wyznań chrześcijańskich, szczególnie protestanckich, które aprobują lub stopniowo zmierzają do akceptacji homoseksualizmu, jako alternatywnego dla heteroseksualizmu stylu życia”. Prezentacja dokonana jest w przyjazny i klarowny dla czytelnika sposób — w kolejnych rozdziałach dowiadujemy się, jak poszczególne wyznania przyjęły lub zwalczały “tęczową herezję”.
Wielcy nieobecni
Jak pisze autor “nurt (…) herezji homoseksualnej przebiega przez wszystkie wspólnoty chrześcijańskie. Tak wśród mennonitów, jak i wśród Kościoła Braterskiego czy rzymskokatolickiego istnieją grupy działające na rzecz “afirmacji” homoseksualizmu. Katolickie zakonnice, zielonoświątkowi pastorzy czy prezbiteriańscy teolodzy — niezależnie od oficjalnych stanowisk swoich wspólnot — działają na rzecz doprowadzenia do pełnej moralnej akceptacji homoseksualizmu”. Biorąc to pod uwagę, zdumiewać może wybór prezentowanych wyznań. Dowiadujemy się m. in. o anglikanach, amerykańskich metodystach i baptystach, poznajemy stricte gejowską Metropolitan Community Churches oraz homojudaizm, natomiast ani śladu o obecności problemu w łonie prawosławia czy u europejskich ewangelików (np. skandynawskich luteran). Nade wszystko dziwić może brak rozdziału poświęconego katolicyzmowi, który — jak mniemam — najbardziej zainteresowałby polskiego czytelnika. Takie selektywne potraktowanie tematu skazuje interesującą wprawdzie książkę dra Terlikowskiego na niebezpieczeństwo pozostawania wciąż orientalną i egzotyczną. Bo chociaż stanowi ona przyczynek do dyskusji z “teologią gejowską”, z którą bez wątpienia, prędzej czy później, zostaną skonfrontowani (a może już są) polscy chrześcijanie, to jednak opisane w książce doświadczenia wspólnot protestanckich wynikają z eklezjologii całkowicie różnej od katolickiej, i jako takie pozostają odległe i często niezrozumiałe.
Ekumeniczne (i nie tylko) implikacje teologii queer
Autorowi należy pogratulować umiejętności obserwacji i formułowania nowatorskich wniosków, które są pomocne w zrozumieniu szeregu procesów i konfliktów w łonie Kościołów. Dlatego też książkę powinien przeczytać każdy zainteresowany problematyką współczesnego chrześcijaństwa. I tak, autor czyni ciekawe spostrzeżenia na temat destrukcyjnego wpływu teologii queer na chrześcijańską antropologię, znaczenie małżeństwa i rodziny, zmiany w systemie prawnym, międzydenominacyjne migracje i dość znaczące przemiany w dialogu ekumenicznym.
Przykładem jest wyrażony pogląd, że “koniec miodowego okresu ekumenizmu” w dialogu anglikańsko — katolickim wynika z rozstrzygnięć kwestii moralnych, w szczególności natomiast ordynacji homoseksualnych duchownych. “Postęp i rozwój “tęczowej religii” sprawia, że granice wyznaniowe zaczynają się radykalnie zmieniać. Bliskie sobie dotąd doktrynalnie wspólnoty i kościoły stopniowo się od siebie oddalają, a wyznania czy nurty chrześcijaństwa do niedawna dogmatycznie sobie wrogie zaczynają się do siebie zbliżać na płaszczyźnie etycznej i moralnej”. Błogosławiona stronniczość
Autor książki wbrew panującym trendom nie stara się być politycznie poprawnym. Postawa taka wymaga odwagi, za którą z pewnością należą się słowa uznania. I chociaż praca nie stanowi ani studium egzegetyczno — teologicznego, ani rozprawy nad genezą i uwarunkowaniami orientacji homoseksualnej, to czytelnik może dowiedzieć się tu zarówno osprzeciwie większości egzegetów wobec progejowskiego odczytania cytowanych przez queer-teologów fragementów biblijnych, jak i o nieoczywistości szeroko propagowanej tezy o genetycznym uwarunkowaniu homoseksualizmu. I słusznie, ponieważ w społecznej debacie często powtarzana hipoteza niepostrzeżenie zamienia się w tezę. Autor natomiast mimochodem przypomina o wciąż hipotetycznym charakterze wiekszości teorii.
W tej stronniczości umiejętnie unika zagrożeń wynikających z akcentowania jednego tylko aspektu chrześcijańskiego nauczania. Widać bowiem wyraźnie, że w potępieniu czynów homoseksualnych obecna jest troska o chrześcijańską prawdę Ewangelii, przy jednoczesnym przypomnieniu o ewangelijnym obowiązku szacunku dla każdego człowieka i ostrzeżeniu przed grzechem ekskluzji osób o orientacji homoseksualnej z pola oddziaływania Kościoła. Książka wolna jest od wywołanych falą liberalnych przemian pesymizmu i frustracji, jakie często zdają się toczyć konserwatywne środowiska. Przeciwnie, pełna jest nadziei na rzeczywistą szansęochrony tradycyjnej moralności chrześcijańskiej, do czego zachęca i mobilizuje. “Tylko powrót do krzyża, zrozumienie jego wartości może powstrzymać lawinę zmian, której nikt nie będzie mógł zatrzymać.”
Po lekturze
Po lekturze książki, która w każdy rozdziale przekonywała mnie o widocznej obecności lobby gejowskiego w zachodnim chrześcijaństwie, nasunęło mi się pytanie o obecność osób o orientacji homoseksualnej w polskim chrześcijaństwie. Według różnych szacunków — od 5 do 10% ludności to homoseksualiści. Jeśli to prawda, to również jeden na dwudziestu (a może i nawet jeden na dziesięciu!) naszych współwyznawców odczuwa pociąg do osób tej samej płci. Sytuacja taka wymaga przedsięwzięcia konkretnych kroków pomocy duszpasterskiej. Konia z rzędem temu, kto wskaże mi parafię lub zbór w którym 5–10 procentomwiernych świadczona jest opieka duszpasterska pod kątem ich homoseksualnych skłonności. Możliwe, że brak takich osób wynika ze skutecznie prowadzonej w Kościołach akcji zmiany orientacji z homo- na heteroseksualną, co proponują południowi baptyści w Stanach. To jestjednak wątpliwe. Obawiam się, żemamy raczej do czynienia ze wstydem, faryzeizmem i brakiem duszpasterskiego przygotowania.I tak wśród polskich chrześcijan są obecni bylialkoholicy, prostytutki, oszuści podatkowi inarkomani. Natomiast homoseksualizm nadal pozostaje głęboko skrywanym dramatem, który zamiast współczucia i modlitwy, rodzi dystans i odrazę wśród ewentualnych współwyznawców. I jeśli mam rację, to równie niebiblijny, jak przyzwolenie na grzech homoseksualizmu, jest toczący nasze parafie i zbory brak miłości i akceptacji dla człowieka, który zmaga się ze swoim grzesznie ukształtowanym popędem.
Michał Włodarczyk
W chwili obecnej książkę mozna nabyć u wydawcy (QLCO), w najblizszym czasie trafi także do ksiegarni.