Wielki Czwartek — Dzień Ustanowienia Sakramentu Wieczerzy Pańskiej
- 7 kwietnia, 2004
- przeczytasz w 6 minut
„Albowiem ja przejąłem od Pana to, co wam przekazałem, że Pan Jezus tej nocy, której był wydany, wziął chleb, a podziękowawszy, złamał i rzekł: Bierzcie, jedzcie, to jest ciało moje za was wydane; to czyńcie na pamiątkę moją. Podobnie i kielich po wieczerzy, mówiąc: Ten kielich to nowe przymierze we krwi mojej; to czyńcie, ilekroć pić będziecie, na pamiątkę moją. Albowiem, ilekroć ten chleb jecie, a z kielicha tego pijecie, śmierć Pańską zwiastujecie, aż przyjdzie.“ 1 […]
„Albowiem ja przejąłem od Pana to, co wam przekazałem, że Pan Jezus tej nocy, której był wydany, wziął chleb, a podziękowawszy, złamał i rzekł: Bierzcie, jedzcie, to jest ciało moje za was wydane; to czyńcie na pamiątkę moją. Podobnie i kielich po wieczerzy, mówiąc: Ten kielich to nowe przymierze we krwi mojej; to czyńcie, ilekroć pić będziecie, na pamiątkę moją. Albowiem, ilekroć ten chleb jecie, a z kielicha tego pijecie, śmierć Pańską zwiastujecie, aż przyjdzie.“ 1 Kor 11,23–26
Jedzenie. To jedna z najważniejszych czynności życiowych.
Nie tylko życiowych, ale i kulturowych. Przypatrzmy się, bowiem dobrze ile naszej obrzędowości i tradycji wiąże się w ten lub w inny sposób z jedzeniem. Wigilia, Wielkanoc. Podobnie jest i winnych kulturach. Oprócz samej czynności jedzenia kultura europejska wykształciła niezwykle skomplikowane reguły jak jeść należy, a jak się jeść nie powinno. Jeżeli ktoś z was kiedyś widział film „ Wiek Niewinności” z Michelle Pfeiffer, Wyon’ą Ryder i Danielem Day-Lewis’em to pamięta niezwykle barokowe sceny podawania wieczerzy u jednej z arystokratycznych rodzin: kilka różnych sztućców, talerzy, półmisków, właściwe alkohole do właściwych dań, drobiazgowe ułożenie serwetek, poprawne zachowanie przy stole. Wszystko to układa się w nieprawdopodobnie skomplikowaną kulturę jedzenia. I chociaż zachowanie przy stole dzisiaj jest na pewno inne niż przy stole w XIX wieku, to ciągle lubimy dobrze, smacznie i wykwintnie zjeść. Stąd też eksplozja restauracji francuskich, greckich, arabskich, tajlandzkich i chińskich w dzisiejszych czasach.
Bowiem kiedy siadamy razem do stołu, to zostawiamy za sobą część naszego bagażu emocjonalnego, nasze troski i oto twarzą w twarz siedzimy i jemy, i co najważniejsze rozmawiamy. I tak w jak wieczerzy wigilijnej nie jest najważniejsze wcale to, co jemy, czy nawet jak jemy, choć oczywiście bez przesady to nie jest zupełnie bez znaczenia, cały ceremoniał towarzyszący degustacji przy tej czy innej okazji służy jednemu: wytworzeniu atmosfery, w której jesteśmy otwarci na spotkanie innej osoby, na jej historię. I tak oto jedzenie zamienia się powolutku, po cichutku, pomiędzy przystawką, zupą a deserem w spotkanie z tym innym lub tą inną. Jedzenie zamienia się w SPOTKANIE.
Nie inaczej było w czasach Jezusa w kulturze ówczesnej Palestyny i dodajmy od razu, że niewiele się od tej pory w tej kulturze zmieniło. Do dziś w krajach Bliskiego Wschodu zaproszenie kogoś do wspólnego posiłku jest największym zaszczytem, największym przywilejem i honorem. Obcy jest witany w czymś najświętszym i intymnym, w czymś najbardziej schowanym i osobistym: by zjeść razem jesteśmy u kogoś w gościnie. Hańba temu, kto by gościa obrabował, oszukał albo skrzywdził. Nie: jeśli jadłeś ze mną posiłek, to znaczy, że zostałeś dopuszczony do najbardziej prywatnej i intymnej sfery mojego życia. I stąd tak ważne jest, z KIM jadamy. Pamiętamy oburzenie faryzeuszy, gdy Jezusa jadał z pracującymi dziewczynami oraz celnikami: jak możesz z kimś Takim JEŚĆ. Przez fakt jedzenia z nimi stajesz się im podobny. NIECZYSTY. Fe.
Przypatrzmy się dobrze dzisiejszemu opisowi Ostatniej Wieczerzy. Jezus zaprasza swoich uczniów na wspólną, ostatnią jak się ma okazać niedługo kolację. Zaczyna od dość dziwnej czynności umycia nóg apostołom i to pomimo obiekcji Piotra. Wieczerza jest spożyta, Judasz wychodzi, żeby go zdradzić, część apostołów idzie z Jezusem do ogrodu oliwnego. Niby mały incydent, ale taki ważny. O co chodzi?
„Jezus zaprasza do stołu”.
Brzmi to jak tanie hasło ewangelikalnej kampanii, ale nie żartuję. Oto dziś, w Wielki Czwartek Bóg zaprasza nas do siebie w sposób niezwykle intymny i osobisty. Chce byśmy z nim jedli. To coś nieprawdopodobnego, ale w e‑maliowym skrócie można to opisać tak: „Bóg mówi – chodź do mnie, zjedz ze mną, w moim towarzystwie i być może, jeśli jest tylko taka twoja wola, powiedz mi o tym, co cię dręczy, co cię martwi.
Porozmawiajmy.”
Obraz tak intymnej bliskości z Bogiem jest i był dla wielu obrazoburczy. Trudno, bowiem pojąć, że oto Pan Wieków chciały z nami nie tylko rozmawiać, ale i jeść. I co ważniejsze, jest to zaproszenie, które możemy ODRZUCIĆ. Nikt, nas, bowiem nie zmusza, nie prowadzi na siłę do stołu z Panem. Ostatnia Wieczerza była, bowiem posiłkiem osób, które powiedziały „Tak.” A jak wiemy było też nie mało osób, które grzecznie, ale podziękowały.
Stąd też pierwsza reakcja Św. Piotra „No nie, nie będziesz Pani mi nóg mył, bo jestem niegodny.” I tutaj Jezus wykonuje zaskakujący gest. Nie mówi Piotrowi: „ Tak, masz racje, nie jesteś godny”, ale mówi coś wręcz DOKŁADNIE innego: „ Piotrze, jeśli nie pozwolisz mi być tak pokornym by ci umyć nogi i ręce i ciało, to nic nie zrozumiałeś.”
Bowiem przyjęcie propozycji Boga, oznacza zgodę na rozmowę. Jest to powiedzenie Mu: „TAK, nie wszystko jest u mnie w porządku, nie zawsze jest mi dobrze, chciałbym o tym z Tobą porozmawiać.” Pozytywna odpowiedź jest, więc krokiem odwagi, prawdy, ale i pokory… ja, wielki Kowalski albo ja mocarna Kowalska poznaję przed sobą i przed Bogiem, że chcę z Tobą rozmawiać, że potrzebuję Twojej bliskości i intymności, że chciałbym z Tobą Boże jeść. A nasz dobry i pokorny Bóg mówi: „chodź i jedz!”
I oto jesteśmy przed kolejnym cudem: z Bogiem nie jedzą sami święci i aniołowie. Przypatrzmy się apostołom – wbrew naszej późniejszej tradycji nie był to wzór cnót albo grupka dziewic orleańskich. Piotr, który niby kochał go najbardziej, ale jeszcze tej samej nocy wyprze się Jezusa; Ukochany uczeń Jezusa, który w ogrodzie natychmiast się pośpi ze zmęczenia życiem; Jakub i Jan, którzy niedawno urządzili pyskówkę z innymi apostołami, na temat tego, który będzie siedział gdzie w królestwie niebios; inni apostołowie, który tej samej nocy się rozpierzchną; i wreszcie Judasz. Nie, nie są to osoby znane nam z ikon, obrazów albo filmów.
NIE, Bracia i Siostry, ani podczas ostatniej wieczerzy, ani dziś, Jezus nie jadał ze świętymi. Jadał z grzesznikami! Jadał z ludźmi złamanymi, zbolałymi, obitymi, odrzuconymi! Z poszukującymi. Jadał z ludźmi dalekimi od doskonałości. I właśnie takich nas zaprasza do siebie.
Dziś, przy tym stole mówi, „ Chodź, opowiedz mi o sobie.
Powiedz mi, co cię dręczy, prześladuje!
Powiedz mi to wszystko, co tłamsisz w sobie i co dusisz w sercu.
Teraz już nie musisz.
Ja jestem z Tobą.
Jedz.”
Oto, Bracia i siostry, tajemnica Wielkiego Czwartku. Przy tym stole, możemy jeść ze Stwórcą i Odkupicielem.
MY.
Musimy tylko chcieć. I gdy odpowiemy ciche TAK, albo jak Piotr zawołamy „ Nie tylko dziś, ale jutro i zawsze” to odnajdujemy w tym wielką tajemnicę Wielkanocy. Dziś mówimy Bogu o sobie. Jutro Bóg da nam wyjście z naszych kłopotów. A w poranek Wielkanocny da nam szansę nowej drogi i nowego życia. Oto jego reakcja na rozmowę z nami. Na nasz wspólny posiłek.
„Chodź i jedz”
Zaprawdę: ilekroć chleb ten jemy i z kielicha tego pijemy, zwiastujemy śmierć Pańską, aż przyjdzie.
AMEN.
Kazanie wygłoszone przez Kazimierza Bema w Wielki Czwartek 2004 w Parafii Ewangelicko-Reformowanej w Łodzi.