Władyka Miron — mnich, generał i ekumenista
- 13 kwietnia, 2010
- przeczytasz w 4 minuty
Jest coś tragicznego i wymownego zarazem w polskiej historii, że w miejscu tak symbolicznym jak Katyń w 1940 r. i 70 lat później zginęli obok siebie przedstawiciele trzech największych nurtów chrześcijaństwa. Panicznie bał się latać samolotem, miał nawet przeświadczenie, że zginie w katastrofie lotniczej. Przypuszczam, że wpływ na to przeczucie miała tragedia z 30 sierpnia ubiegłego roku, kiedy to podczas pokazów Air Show w Radomiu rozbił się samolot Su-27 z białoruskimi pilotami […]
Jest coś tragicznego i wymownego zarazem w polskiej historii, że w miejscu tak symbolicznym jak Katyń w 1940 r. i 70 lat później zginęli obok siebie przedstawiciele trzech największych nurtów chrześcijaństwa.
Panicznie bał się latać samolotem, miał nawet przeświadczenie, że zginie w katastrofie lotniczej. Przypuszczam, że wpływ na to przeczucie miała tragedia z 30 sierpnia ubiegłego roku, kiedy to podczas pokazów Air Show w Radomiu rozbił się samolot Su-27 z białoruskimi pilotami na pokładzie. Trzy dni później w Baranowiczach na Białorusi abp Miron odprawił nabożeństwo za bohaterskich lotników, którzy desperackim manewrem ominęli tłum ludzi i rozbili się o ziemię. Wiem, że Władyka bardzo przeżył tę katastrofę. W uroczystościach pogrzebowych 3 września 2009 r. na Białorusi wraz z abp. Mironem uczestniczył wówczas dowódca sił powietrznych RP, gen. Andrzej Błasiak. Obaj zginęli siedem miesięcy później w katastrofie pod Smoleńskiem.
O zasługach abp. gen. bryg. Mirona (Chodakowskiego) trzeba mówić w wielorakich aspektach. Pochodzący z Białegostoku hierarcha przyczynił się wybitnie do rozwoju życia monastycznego w Polskim Autokefalicznym Kościele Prawosławnym, które, zniszczone wskutek drugiej wojny światowej, znajduje się obecnie w stanie rozkwitu. Był przełożonym w dwóch ważnych monasterach polskiego prawosławia: w Jabłecznej i Supraślu. Już wtedy dał się poznać jako szczery ekumenista, człowiek niezwykle otwarty. W Supraślu, w drugiej połowie lat 80. ubiegłego wieku, organizował wraz z wikariuszem miejscowej parafii katolickiej pierwsze w Polsce Ekumeniczne Tygodnie Kultury Chrześcijańskiej.
Jako prawosławny ordynariusz WP rozwinął struktury i duszpasterstwo wojskowe. Znakomicie współpracował z katolickim ordynariatem polowym, czego wyrazem były ekumeniczne inicjatywy, jak np. wspólne święcenie placówek wojskowych przez kapelanów różnych wyznań. Dał o tym świadectwo podczas wizyty biskupów polowych z Polski w Moskwie w grudniu 2002 r. W obecności władz wojskowych Rosji stwierdził wówczas, że współpraca duszpasterzy prawosławnych i katolickich w Wojsku Polskim jest wzorem do naśladowania.
Abp Miron brał udział we wszystkich najważniejszych obchodach patriotycznych w Polsce. Uczestniczył też w uroczystościach upamiętniających pomordowanych polskich oficerów w Miednoje, Charkowie i Katyniu. W tym ostatnim miejscu, we wrześniu 2007 r. towarzyszył prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu. Wspólnie z biskupem polowym WP Tadeuszem Płoskim oraz dziekanem ewangelickim sił powietrznych ks. płk. Wiesławem Żydlem odprawili ekumeniczne nabożeństwo. Niespełna trzy lata później abp Miron zginął pod Katyniem wraz z obecnym wówczas biskupem polowym WP Tadeuszem Płoskim i ewangelickim kapelanem ks. płk. Adamem Pilchem.
Abp Miron w duchu solidarności panprawowsławnej nie zawahał się w 2008 r. zaprotestować wbrew stanowisku rządu RP, przeciwko uznaniu przez Polskę niepodległości Kosowa. W liście do prezydenta Lecha Kaczyńskiego apelował, by „Polski Rząd nie spieszył się z uznaniem niepodległości Albańczyków i nie zrywał jedności Słowian”. Szerokim echem odbił się też w tym samym roku apel abp. gen. Mirona o nieużywanie w działaniach wojennych broni kasetowej, wyjątkowo perfidnej, bo siejącej spustoszenie wśród ludności cywilnej.
Do końca życia nie zapomnę dobroci i otwartości władyki Mirona. W 1984 r. wraz z ojcem Andrzejem Madejem zorganizowałem I Ekumeniczne Spotkanie Młodych w Kodniu nad Bugiem. Ojciec Miron był wówczas namiestnikiem klasztoru św. Onufrego w pobliskiej Jabłecznej. Kilkuset młodych chrześcijan przybyło wówczas głównie po to, aby spotkać się z chrześcijańskim Wschodem.
Ojciec Miron okazał się znakomitym ambasadorem tej tradycji chrześcijańskiej. Przyjął nas nad wyraz gościnnie: zaprosił na nabożeństwo, wygłosił serdeczne przemówienie, opowiedział o monasterze w Jabłecznej, a na koniec nas ugościł.
Na dziedzińcu klasztornym mnisi ustawili stoły uginające się od jadła i napojów, a trzeba wiedzieć, że było to w czasach PRL‑u, kiedy istniały wielkie problemy z aprowizacją. To pierwsze spotkanie kodeńskie stało się przełomem dla grupy katolików: zrodziło zainteresowanie i fascynację chrześcijańskim Wschodem. Jeden z nich zaczął pisać ikony i dzisiaj cieszy się uznaniem także w środowiskach prawosławnych, a kilku zasiliło chór prawosławny w maleńkiej parafii w Kielcach.
Kiedy o. Miron został przeniesiony do Supraśla, w następnych latach pojawiły się trudności i nie zawsze mogliśmy dużą grupą gościć w Jabłecznej. Dwa lata później odwiedziłem o. Mirona w Supraślu z okazji współorganizowanego przezeń Ekumenicznego Tygodnia Kultury Chrześcijańskiej. Było to w okresie Wielkiego Postu, skrupulatnie przestrzeganego zwłaszcza przez mnichów. Jednak z powodu mojej wizyty w monasterze ojciec namiestnik złamał post i na stole pojawiła się wędlina. Bardzo to mnie wówczas urzekło i rozczuliło.
W słowach pisanych i mówionych abp. Mirona uderzała teologiczna głębia, ufna i bezgraniczna wiara w Boga, która tak mnie urzeka u ludzi Wschodu. Swój niedawny, ostatni list pasterski na Święto Paschy Chrystusowej rozpoczął słowami Kanonu Paschalnego: „Oczyśćmy zmysły, a ujrzymy Chrystusa Jaśniejącego w niedostępnym świetle swego Zmartwychwstania i usłyszymy wyraźnie jak mówi: witajcie – nam, hymn zwycięstwa nucącym”.
Nie mam wątpliwości, że ten piękny człowiek został powitany w bramach nieba przez Chrystusa i widzi Go jaśniejącego w świetle Zmartwychwstania.
Grzegorz Polak, Religia.tv
foto: Tommy (OrthPhoto.net)