XIII. Niedziela po Trójcy Świętej — Pójdź za Chrystusem
- 2 września, 2004
- przeczytasz w 2 minuty
“A szły z Nim wielkie tłumy. On odwrócił się i rzekł do nich: “Jeśli kto przychodzi do Mnie, a nie ma w nienawiści swego ojca i matki, żony i dzieci, braci i sióstr, nadto i siebie samego, nie może być moim uczniem. Kto nie nosi swego krzyża, a idzie za Mną, ten nie może być moim uczniem. Bo któż z was, chcąc zbudować wieżę, nie usiądzie wpierw i nie oblicza wydatków, czy ma na wykończenie? Inaczej, gdyby założył fundament, a nie zdołałby wykończyć, […]
“A szły z Nim wielkie tłumy. On odwrócił się i rzekł do nich: “Jeśli kto przychodzi do Mnie, a nie ma w nienawiści swego ojca i matki, żony i dzieci, braci i sióstr, nadto i siebie samego, nie może być moim uczniem. Kto nie nosi swego krzyża, a idzie za Mną, ten nie może być moim uczniem. Bo któż z was, chcąc zbudować wieżę, nie usiądzie wpierw i nie oblicza wydatków, czy ma na wykończenie? Inaczej, gdyby założył fundament, a nie zdołałby wykończyć, wszyscy, patrząc na to, zaczęliby drwić z niego: “Ten człowiek zaczął budować, a nie zdołał wykończyć”. Albo który król, mając wyruszyć, aby stoczyć bitwę z drugim królem, nie usiądzie wpierw i nie rozważy, czy w dziesięć tysięcy ludzi może stawić czoło temu, który z dwudziestoma tysiącami nadciąga przeciw niemu? Jeśli nie, wyprawia poselstwo, gdy tamten jest jeszcze daleko, i prosi o warunki pokoju. Tak więc nikt z was, kto nie wyrzeka się wszystkiego, co posiada, nie może być moim uczniem”. (Łk. 14, 26–27)
Bardzo ostre słowa, jakie wypowiedział Jezus Chrystus do ludzi, którzy chcieli słuchać Jego nauki, były i nadal są wskazaniem na Golgotę, na trudną i ciężką drogę kroczenia zgodnie z Ewangelią. Wielu z nas powie, tak jestem chrześcijaninem, ale czy muszę ponosić aż takie wyrzeczenia? Przecież te słowa skierowane są do uczniów.
To prawda, ale czy Jezus umarł tylko za apostołów? Nie, nam wszystkim swoją śmiercią wskazał na krzyż. I nie możemy tu powiedzieć, że to tylko symbol, to także znak naszej walki o dobro poprzez wyrzeczenia i bycie dla innych jak nasz Pan. Jednak dziwny dzisiejszy świat raczej nie rozumie, że krzyż może być ubogaceniem naszej ziemskiej drogi, ubogaceniem w miłość rozumianą pełniej, gdy swoje cierpienia, te małe i duże, zaczniemy pojmować jako dar.
Ale czy jest ktoś, kto chciałby być obdarowywany krzyżami do dźwigania? Księże! Pastorze! Prezbiterze! I Ty, który starasz się nieść Chrystusa ludziom, czy odważysz nazwać siebie Jego uczniem? Ktoś mi niedawno powiedział, że trudno jest zostać dziś naśladowcą Chrystusa, aby z miłością zanosić Go do ludzi, bo trzeba skończyć studia, obronić pracę magisterską i czekać, aż wierni wskażą na ciebie.
Może jest to metoda na uczenie pokory, jednak Pan wzywa i ciebie i mnie inaczej. Wzywa do ogołocenia się ze wszystkiego. Kogo na to stać? Do głoszenia Ewangelii nie są potrzebne stopnie naukowe, gdyż one nauki modlitwy nie zastąpią, a prawdziwą modlitwą może być tylko nasze życie, w dodatku na drodze usłanej cierniami. „Jeżeli chcesz Mnie naśladować, to weź swój krzyż na każdy dzień i chodź ze Mną zbawiać świat.”
Amen.