XVI. Niedziela po Trójcy Świętej — Jezus Chrystus, Zbawiciel i źródło życia
- 24 września, 2004
- przeczytasz w 2 minuty
“Albowiem nie dał nam Bóg ducha bojaźni, lecz mocy i miłości, i powściągliwości. Nie wstydź się więc świadectwa o Panu naszym, ani mnie, więźnia jego, ale cierp wespół ze mną dla ewangelii, wsparty mocą Boga, który nas wybawił i powołał powołaniem świętym, nie na podstawie uczynków naszych, lecz według postanowienia swojego i łaski, danej nam w Chrystusie Jezusie przed dawnymi wiekami, a teraz objawionej przez przyjście Zbawiciela naszego, Chrystusa Jezusa, który śmierć zniszczył, […]
“Albowiem nie dał nam Bóg ducha bojaźni, lecz mocy i miłości, i powściągliwości. Nie wstydź się więc świadectwa o Panu naszym, ani mnie, więźnia jego, ale cierp wespół ze mną dla ewangelii, wsparty mocą Boga, który nas wybawił i powołał powołaniem świętym, nie na podstawie uczynków naszych, lecz według postanowienia swojego i łaski, danej nam w Chrystusie Jezusie przed dawnymi wiekami, a teraz objawionej przez przyjście Zbawiciela naszego, Chrystusa Jezusa, który śmierć zniszczył, a żywot i nieśmiertelność na jaśnię wywiódł przez ewangelię.” 2 Tm 1,7–10
„Bo kto chce swoje życie ocalić straci je, a kto straci je z powodu Mnie i Ewangelii, zachowa je” – mówi Jezus swoim uczniom. Brzmi to paradoksalnie, ale tak naprawdę kryje się w tych słowach zachęta do wyboru życia niosącego ryzyko ofiary i śmierci, zaś ostrzeżenie przed życiem pustym i bezowocnym. Bóg nie potrzebuje byśmy dla Niego umierali, ale żyli szczęśliwie, pracowicie i owocnie przez wszystkie dni danego życia. Jednak wierność nie tylko Bogu, ale i samemu sobie wymaga czasem, że najlepsze co można to wybrać śmierć.
Święty Paweł nie szukał męczeńskiej śmierci, chciał jak najdłużej służyć radą, wsparciem i nauką tym, do których został posłany, jeśli mógł w sposób uczciwy i zgodny z własnym sumieniem bronić się przed straceniem czynił to, lecz jednocześnie nie wyparłby się głoszenia tego, co uważał za prawdę nawet gdyby miał za to zapłacić męczeńską śmiercią, co – jak wiemy – nastąpiło i to wkrótce po napisaniu tych słów do swojego współpracownika Tymoteusza. Są takie sytuacje, kiedy nie ma lepszego wyjścia niż śmierć. Nie można na przykład próbować ratować swojego życia kosztem życia innych ludzi. Bo nie śmierć jest najgorsza, ale zdrada.
We wspomnieniach z czasów okupacji Władysława Szpilmana najbardziej wstrząsający dla mnie był opis spotkanego przez Szpilmana na Umschlaglatz młodego małżeństwa, które próbując uniknąć wywózki do obozu zagłady udusiło swoje małe dziecko, które zaczęło płakać w kryjówce i rodzice bali się, że w ten sposób odkryją ich wszystkich Niemcy. Poświęcenie jednak życia dziecka i tak nic nie dało, gdyż wydane przez nie przedśmiertne rzężenie doprowadziło prześladowców do ukrywających się. Rodzice nie ocalili swojego życia, a ostatnie dni przed śmiercią musiała dodatkowo zatruwać im świadomość potworności ich czynu i jego całkowitej daremności.