Ekumenizm w Polsce i na świecie

XXI. Niedziela po Trójcy Świętej — Zaufaj bliźniemu!


Potem wszedł do Jery­cha i prze­cho­dził przez mia­sto. A [był tam] pewien czło­wiek, imie­niem Zache­usz, zwierzch­nik cel­ni­ków i bar­dzo boga­ty. Chciał on koniecz­nie zoba­czyć Jezu­sa, kto to jest, ale nie mógł z powo­du tłu­mu, gdyż był niskie­go wzro­stu. Pobiegł więc naprzód i wspiął się na syko­mo­rę, aby móc Go ujrzeć, tam­tę­dy bowiem miał prze­cho­dzić. Gdy Jezus przy­szedł na to miej­sce, spoj­rzał w górę i rzekł do nie­go: “Zache­uszu, zejdź pręd­ko, albo­wiem dziś muszę się zatrzy­mać w two­im […]


Potem wszedł do Jery­cha i prze­cho­dził przez mia­sto. A [był tam] pewien czło­wiek, imie­niem Zache­usz, zwierzch­nik cel­ni­ków i bar­dzo boga­ty. Chciał on koniecz­nie zoba­czyć Jezu­sa, kto to jest, ale nie mógł z powo­du tłu­mu, gdyż był niskie­go wzro­stu. Pobiegł więc naprzód i wspiął się na syko­mo­rę, aby móc Go ujrzeć, tam­tę­dy bowiem miał prze­cho­dzić. Gdy Jezus przy­szedł na to miej­sce, spoj­rzał w górę i rzekł do nie­go: “Zache­uszu, zejdź pręd­ko, albo­wiem dziś muszę się zatrzy­mać w two­im domu”. Zeszedł więc z pośpie­chem i przy­jął Go roz­ra­do­wa­ny. A wszy­scy, widząc to, szem­ra­li: “Do grzesz­ni­ka poszedł w gości­nę”. Lecz Zache­usz sta­nął i rzekł do Pana: “Panie, oto poło­wę mego mająt­ku daję ubo­gim, a jeśli kogo w czym skrzyw­dzi­łem, zwra­cam poczwór­nie”. Na to Jezus rzekł do nie­go: “Dziś zba­wie­nie sta­ło się udzia­łem tego domu, gdyż i on jest synem Abra­ha­ma. Albo­wiem Syn Czło­wie­czy przy­szedł szu­kać i zba­wić to, co zgi­nę­ło”. (Łk 19,1–10)

Z posta­cią Zache­usza każ­dy z nas mógł­by się po czę­ści utoż­sa­miać. Nie cho­dzi oczy­wi­ście o to, że jeste­śmy zdraj­ca­mi, oszu­sta­mi czy kola­bo­ran­ta­mi, ale nasze życie jest peł­ne zakrę­tów, na któ­rych z łatwo­ścią moż­na się prze­wró­cić. Wie­le takich upad­ków to kolej­na ludz­ka krzyw­da na naszym kon­cie.

Zache­usz nawró­cił się, kie­dy tyl­ko usły­szał o Jezu­sie, czy­li o Tym, któ­ry nie wsty­dził się zasia­dać z cel­ni­ka­mi, któ­ry pięk­nie gło­sił swo­je nauki. Jak­że wspa­nia­le było­by poznać Chrystusa!Zecheusz miał jed­nak na takie spo­tka­nie nikłe szan­se. Bał się tłu­mu, któ­ry trak­to­wał go z nie­na­wi­ścią.

Cel­nik był jed­nak zde­ter­mi­no­wa­ny. Pra­gnął spo­tkać Jezu­sa i posta­wił wszyst­ko na jed­ną kar­tę. Po kry­jo­mu wspiął się na drze­wo, by zoba­czyć Jezu­sa. Nie­ste­ty, ludzie też go zoba­czy­li. Szy­dzi­li z nie­go, naśmie­wa­li się. Chry­stus jed­nak oka­zał Zeche­uszo­wi sym­pa­tię. Zamiast potę­pia­ją­cych słów, ode­zwał się cie­pło: Zache­uszu! Chciał­bym wstą­pić do cie­bie. To jak­by grom z jasne­go nie­ba. Wszyst­kich pora­zi­ło. Do Zache­usza? Do tego sprze­daw­czy­ka? Chy­ba coś się Jezu­so­wi pomy­li­ło!

Chry­stus dostrzegł bowiem w Zeche­uszu to cze­go inni nie widzie­li – pra­gnie­nie popra­wy. W każ­dym z nas takie pra­gnie­nie żyje. Potrze­ba jed­nak czyn­ni­ka, któ­ry je uwol­ni. Nic nie zadzia­ła tak dobrze jak ludz­kie zaufa­nie i akcep­ta­cja.

Dla Zeche­usza nie było waż­ne to, iż roz­dał swój mają­tek. Naj­waż­niej­sze, że odzy­skał sza­cu­nek do sie­bie same­go. I że wresz­cie zosta­ła prze­ła­ma­na nie­chęć ludzi wobec nie­go. Wresz­cie ktoś chciał go odwie­dzić, ode­zwać się po ludz­ku. Za to war­to zapła­cić nawet wyso­ką cenę. A wszyst­ko to za spra­wą Jezu­sa, któ­re­go Zachce­usz chciał tyl­ko zoba­czyć.

To wyzwa­nie jest kie­ro­wa­ne rów­nież do nas. Czy i nam nie przy­da­ło­by się takie wyzwa­la­ją­ce spo­tka­nie z Jezu­sem? Czy i w naszym życiu nie trze­ba by cze­goś zmie­nić? Jeśli tak, musi­my zary­zy­ko­wać i wspiąć się na jakieś drze­wo. Jezus na pew­no będzie tam­tę­dy prze­cho­dził. Amen

Ekumenizm.pl działa dzięki swoim Czytelnikom!
Portal ekumenizm.pl działa na zasadzie charytatywnej pracy naszej redakcji. Zachęcamy do wsparcia poprzez darowizny i Patronite.