XXI. Niedziela po Trójcy Świętej — Zaufaj bliźniemu!
- 2 listopada, 2004
- przeczytasz w 3 minuty
Potem wszedł do Jerycha i przechodził przez miasto. A [był tam] pewien człowiek, imieniem Zacheusz, zwierzchnik celników i bardzo bogaty. Chciał on koniecznie zobaczyć Jezusa, kto to jest, ale nie mógł z powodu tłumu, gdyż był niskiego wzrostu. Pobiegł więc naprzód i wspiął się na sykomorę, aby móc Go ujrzeć, tamtędy bowiem miał przechodzić. Gdy Jezus przyszedł na to miejsce, spojrzał w górę i rzekł do niego: “Zacheuszu, zejdź prędko, albowiem dziś muszę się zatrzymać w twoim […]
Potem wszedł do Jerycha i przechodził przez miasto. A [był tam] pewien człowiek, imieniem Zacheusz, zwierzchnik celników i bardzo bogaty. Chciał on koniecznie zobaczyć Jezusa, kto to jest, ale nie mógł z powodu tłumu, gdyż był niskiego wzrostu. Pobiegł więc naprzód i wspiął się na sykomorę, aby móc Go ujrzeć, tamtędy bowiem miał przechodzić. Gdy Jezus przyszedł na to miejsce, spojrzał w górę i rzekł do niego: “Zacheuszu, zejdź prędko, albowiem dziś muszę się zatrzymać w twoim domu”. Zeszedł więc z pośpiechem i przyjął Go rozradowany. A wszyscy, widząc to, szemrali: “Do grzesznika poszedł w gościnę”. Lecz Zacheusz stanął i rzekł do Pana: “Panie, oto połowę mego majątku daję ubogim, a jeśli kogo w czym skrzywdziłem, zwracam poczwórnie”. Na to Jezus rzekł do niego: “Dziś zbawienie stało się udziałem tego domu, gdyż i on jest synem Abrahama. Albowiem Syn Człowieczy przyszedł szukać i zbawić to, co zginęło”. (Łk 19,1–10)
Z postacią Zacheusza każdy z nas mógłby się po części utożsamiać. Nie chodzi oczywiście o to, że jesteśmy zdrajcami, oszustami czy kolaborantami, ale nasze życie jest pełne zakrętów, na których z łatwością można się przewrócić. Wiele takich upadków to kolejna ludzka krzywda na naszym koncie.
Zacheusz nawrócił się, kiedy tylko usłyszał o Jezusie, czyli o Tym, który nie wstydził się zasiadać z celnikami, który pięknie głosił swoje nauki. Jakże wspaniale byłoby poznać Chrystusa!Zecheusz miał jednak na takie spotkanie nikłe szanse. Bał się tłumu, który traktował go z nienawiścią.
Celnik był jednak zdeterminowany. Pragnął spotkać Jezusa i postawił wszystko na jedną kartę. Po kryjomu wspiął się na drzewo, by zobaczyć Jezusa. Niestety, ludzie też go zobaczyli. Szydzili z niego, naśmiewali się. Chrystus jednak okazał Zecheuszowi sympatię. Zamiast potępiających słów, odezwał się ciepło: Zacheuszu! Chciałbym wstąpić do ciebie. To jakby grom z jasnego nieba. Wszystkich poraziło. Do Zacheusza? Do tego sprzedawczyka? Chyba coś się Jezusowi pomyliło!
Chrystus dostrzegł bowiem w Zecheuszu to czego inni nie widzieli – pragnienie poprawy. W każdym z nas takie pragnienie żyje. Potrzeba jednak czynnika, który je uwolni. Nic nie zadziała tak dobrze jak ludzkie zaufanie i akceptacja.
Dla Zecheusza nie było ważne to, iż rozdał swój majątek. Najważniejsze, że odzyskał szacunek do siebie samego. I że wreszcie została przełamana niechęć ludzi wobec niego. Wreszcie ktoś chciał go odwiedzić, odezwać się po ludzku. Za to warto zapłacić nawet wysoką cenę. A wszystko to za sprawą Jezusa, którego Zachceusz chciał tylko zobaczyć.
To wyzwanie jest kierowane również do nas. Czy i nam nie przydałoby się takie wyzwalające spotkanie z Jezusem? Czy i w naszym życiu nie trzeba by czegoś zmienić? Jeśli tak, musimy zaryzykować i wspiąć się na jakieś drzewo. Jezus na pewno będzie tamtędy przechodził. Amen