Ekumenizm w Polsce i na świecie

Zwyczajni-Nadzwyczajni, czyli bilet tylko w jedną stronę


Poni­żej publi­kuj­my list adwen­ty­sty, któ­ry z róż­nych wzglę­dów pro­si naszą redak­cję o ano­ni­mo­wość. List doty­czy wewnętrz­nych pro­ble­mów tej wspól­no­ty oraz pew­nych mecha­ni­zmów, któ­re wystę­pu­ją w Koście­le Adwen­ty­stów Dnia Siód­me­go. Autor ma nadzie­je, na wewnę­trz­ko­ściel­ne otrzeź­wie­nie i zwe­ry­fi­ko­wa­nie pew­nych postaw, i prak­tyk, mają­cych miej­sce w jego wspól­no­cie. Z uwa­gi na brak moż­li­wo­ści publi­ka­cji tego tek­stu w mediach ade­wen­ty­stycz­nych, autor posta­no­wił sko­rzy­stać z naszej witry­ny. Pan X nale­żał do tzw. ludzi zwy­czaj­nych tzn. […]


Poni­żej publi­kuj­my list adwen­ty­sty, któ­ry z róż­nych wzglę­dów pro­si naszą redak­cję o ano­ni­mo­wość. List doty­czy wewnętrz­nych pro­ble­mów tej wspól­no­ty oraz pew­nych mecha­ni­zmów, któ­re wystę­pu­ją w Koście­le Adwen­ty­stów Dnia Siód­me­go. Autor ma nadzie­je, na wewnę­trz­ko­ściel­ne otrzeź­wie­nie i zwe­ry­fi­ko­wa­nie pew­nych postaw, i prak­tyk, mają­cych miej­sce w jego wspól­no­cie. Z uwa­gi na brak moż­li­wo­ści publi­ka­cji tego tek­stu w mediach ade­wen­ty­stycz­nych, autor posta­no­wił sko­rzy­stać z naszej witry­ny.

Pan X nale­żał do tzw. ludzi zwy­czaj­nych tzn. takich, któ­rzy niczym szcze­gól­nym nie wyróż­nia­ją się od ogó­łu popu­la­cji żyją­cej na naszej pla­ne­cie. Żył on sobie rów­nież w spo­sób niczym nie odbie­ga­ją­cy od ogól­nie przy­ję­tych stan­dar­dów. Zapew­ne też Pan X dotrwał­by do koń­ca swo­ich dni w takim sta­nie, któ­ry w rze­czy samej ani jemu, ani też niko­mu inne­mu nie prze­szka­dzał, gdy­by na dro­dze nie sta­nę­li mu inni ludzie, któ­rzy pro­wa­dzi­li nie­zwy­czaj­ny tryb życia.

Bar­dzo moż­li­we, że Pan X nie był­by się zain­te­re­so­wał tymi ludź­mi oraz ich spo­so­bem życia, gdy­by wcze­śniej zetknął się na poważ­nie z Pismem Świę­tym. Jed­nak­że na sku­tek róż­nych wcze­śniej­szych oko­licz­no­ści, o któ­rych nie ma potrze­by na tym miej­scu wspo­mi­nać, Pan X w tym zagad­nie­niu był kom­plet­nie nie­zo­rien­to­wa­ny, co też jego nowi zna­jo­mi {świa­do­mie, czy też nie — nie­waż­ne} skrzęt­nie wyko­rzy­sta­li i powo­łu­jąc się na nie­zna­ną mu Świę­tą Księ­gę, prze­ko­na­li go do tego, że życie, jakie dotych­czas pro­wa­dził jest nie­zgod­ne z tym, cze­go naka­zu­je Bóg i jeże­li dalej będzie tak żył, a nie tak jak oni żyją, to zosta­nie sro­mot­nie uka­ra­ny przez tegoż Boga w dniu ostat­niej fazy sądu osta­tecz­ne­go, któ­ry to roz­po­czął się 22-go paź­dzier­ni­ka 1844 roku. Oczy­wi­ście o tym wie­dzą tyl­ko oni i są po to na tej zie­mi, aby ten fakt ogło­sić wszyst­kim zwy­czaj­nym ludziom, by byli świa­do­mi tego i przy­go­to­wa­li się na przyj­ście Pana Jezu­sa ze Swo­imi anio­ła­mi, któ­ry poło­ży kres wszel­kie­mu złu pod każ­dą posta­cią, paląc w ogniu nie­uga­szo­nym Swo­ich prze­ciw­ni­ków. Wpraw­dzie dokład­nej daty tego zja­wi­ska nawet oni nie zna­ją, ale wszyst­kie pro­roc­twa biblij­ne i wyda­rze­nia świa­to­we wyraź­nie wska­zu­ją, że nastą­pi to już wkrót­ce.

W taki to oto spo­sób Pan X zasi­lił sze­re­gi ludzi nad­zwy­czaj­nych a życie jakie od tej pory zaczął pro­wa­dzić, nie do koń­ca mu odpo­wia­da­ło, ale umiał sobie wytłu­ma­czyć, że jest ono słusz­nym, a nade wszyst­ko podo­ba się Bogu i Jego słu­gom. Wytłu­ma­czył to sobie, ale nijak nie potra­fił wytłu­ma­czyć tego swo­jej żonie, któ­ra nie tyl­ko nie dała się prze­ko­nać do spo­so­bu życia męża, ale wręcz za to nim pogar­dza­ła, tym bar­dziej, że Pan X po wej­ściu na nową dro­gę stał się oso­bą bez­ro­bot­ną, ponie­waż zaży­czył sobie w pra­cy wszyst­kich wol­nych sobót, twier­dząc, że Bóg potę­pi tych, któ­rzy w tym dniu nie będą Mu odda­wać czci, a on potę­pio­nym nie chce być i radzi, aby i inni poszli w jego śla­dy. Dyrek­cja jed­nak {mimo wiel­kiej sym­pa­tii i sza­cun­ku do Pana X} nie wyra­zi­ła zgo­dy, jak i dyrek­cje innych zakła­dów pra­cy, w któ­rych Pan X pró­bo­wał się zatrud­nić.

Oczy­wi­ście wspól­no­ta, do któ­rej przy­stał Pan X z począt­ku nie była obo­jęt­na wobec sytu­acji w jakiej się zna­lazł i posta­no­wi­ła go wes­przeć mate­rią tudzież duchem, twier­dząc nie­zbi­cie, iż tego typu pro­ble­my doty­ka­ją na począt­ku każ­de­go z wier­nych Bogu, gdyż jest to pró­ba wia­ry. Nie będzie ona jed­nak trwa­ła zbyt dłu­go a Bóg sowi­cie wyna­gro­dzi wytrwa­łość, przy­da­jąc jesz­cze lep­szą pra­cę i co naj­waż­niej­sze, lepiej płat­ną. Tym cza­sem, aby nie być próż­nia­kiem {co oczy­wi­ście Bogu się bar­dzo nie podo­ba} Pan X powi­nien, do cza­su zakoń­cze­nia pró­by, zająć się roz­po­wszech­nia­niem ksią­żek i publi­ka­cji nad­zwy­czaj­ne­go wydaw­nic­twa, któ­ra to dzia­łal­ność przy­spo­rzy mu nie tyl­ko łask Bożych, ale i tro­chę pie­nię­dzy, na co Pan X z ocho­tą wiel­ką i bez szem­ra­nia przy­stał, bo i jed­no i dru­gie było mu nad wyraz nie­zbęd­ne.

Mija­ły tygo­dnie. Wkoń­cu i mie­sią­ce, a cier­pli­wość i wytrwa­łość Pana X nie tyl­ko nie zosta­ły wyna­gro­dzo­ne, ale jesz­cze bar­dziej go pogrą­ży­ły. Wspól­no­ta, bowiem doszła do wnio­sku, że jest nie­mo­ral­nie nadal wspie­rać go finan­so­wo i zaczę­ła zde­cy­do­wa­nie naci­skać, aby w koń­cu zro­bił coś ze swo­im życiem, bo tak dalej być nie może, stra­sząc go przy tym, że jak tak dalej pój­dzie, to będą zmu­sze­ni go naj­pierw zawie­sić w pra­wach człon­kow­skich a następ­nie, jeże­li się nie popra­wi, wyda­lić go ze wspól­no­ty, ponie­waż przy­no­si wstyd Kościo­ło­wi i Bogu.

Moc­no się prze­stra­szył Pan X, gdyż nie raz sły­szał o ludziach, któ­rzy z róż­nych wzglę­dów zna­leź­li się poza Kościo­łem i skoń­czy­li mar­nie. Dla­te­go też ze zdwo­jo­ną siłą pró­bo­wał w róż­ny spo­sób zmie­nić swo­ją sytu­ację, aby pozo­stać w gro­nie ludzi nad­zwy­czaj­nych, ale nijak nie potra­fił sobie pomóc.

W koń­cu widząc swo­ją bez­na­dziej­ną sytu­ację, będąc na skra­ju zała­ma­nia ner­wo­we­go, obdar­ty z czci i god­no­ści czło­wie­ka, nie potra­fią­cy sobie i innym spoj­rzeć w oczy, posta­no­wił sam zre­zy­gno­wać z przy­na­leż­no­ści do wspól­no­ty, aby nie stwa­rzać pro­ble­mu, co zosta­ło przy­ję­te z ogól­nym zro­zu­mie­niem i apro­ba­tą. Nie zamknię­to mu dro­gi powro­tu oczy­wi­ście, pod warun­kiem, że się popra­wi, na co on przy­stał, choć nadal nie wie­dział jak ma to zro­bić.

Tak, więc Pan X zno­wu zna­lazł się wśród ludzi zwy­czaj­nych a pierw­sze co posta­no­wił, to {tym razem już bez sta­wia­nia jakich­kol­wiek warun­ków!} wró­cić do zakła­du pra­cy, w któ­rym nie­gdyś był sza­no­wa­nym i nie­zwy­kle cenio­nym pra­cow­ni­kiem, zara­bia­jąc przy tym dość nie­złe pie­nią­dze, ale nie­ste­ty, jego miej­sce zajął już ktoś inny; ot taki sobie zwy­czaj­ny Pan Y… Tramp

Ekumenizm.pl działa dzięki swoim Czytelnikom!
Portal ekumenizm.pl działa na zasadzie charytatywnej pracy naszej redakcji. Zachęcamy do wsparcia poprzez darowizny i Patronite.