Kościoły katolickie

Polak katolik lokalny


Sta­ty­sty­ka potwier­dza to, co każ­dy może zaob­ser­wo­wać. I tak potwier­dzi­ła, że oso­by po 50. roku życia czę­ściej uczest­ni­czą w prak­ty­kach reli­gij­nych w para­fii niż mło­dzież i oso­by do 35. roku życia jak też, że oso­by miesz­ka­ją­ce w małych miej­sco­wo­ściach rów­nież są bar­dziej zwią­za­ne z życiem reli­gij­nym para­fii niż oso­by z wiel­kie­go mia­sta. 


Sta­ty­sty­ka, nie­ste­ty, nie powie nam czy mło­dzi ludzie migru­ją­cy z małych miej­sco­wo­ści do wiel­kich miast w więk­szym czy mniej­szym stop­niu są skłon­ni do prak­tyk reli­gij­nych w nowym miej­scu niż ci, któ­rzy w tych mia­stach się uro­dzi­li.

A dopie­ro to mogło­by nam dać odpo­wiedź na ile wycho­wa­nie reli­gij­ne w mniej­szych wspól­no­tach opie­ra się na sile tra­dy­cji, a na ile zaszcze­pia potrze­by reli­gij­ne. Z moich obser­wa­cji — acz nie aspi­ru­ję do two­rze­nia sta­ty­sty­ki — wyni­ka, że potrze­ba wspól­no­ty reli­gij­nej wystę­pu­je w domi­nu­ją­cej więk­szo­ści przy­pad­ków lokal­nie. To zna­czy, że mło­dzież miesz­ka­ją­ca na wsi lub w małych mia­stecz­kach kon­for­mi­stycz­nie wypeł­nia lokal­ne tra­dy­cje uczest­ni­cze­nia w reli­gij­nych prak­ty­kach, a w momen­cie, kie­dy prze­pro­wa­dzi się do miej­sca, gdzie czu­je się ano­ni­mo­wa, zarzu­ca je, prak­ty­ku­jąc tyl­ko od przy­pad­ku do przy­pad­ku i w cza­sie odwie­dzin miej­sca pocho­dze­nia.

Sta­wiam więc tezę, że to śro­do­wi­ska, któ­re teo­re­tycz­nie powin­ny bar­dziej sprzy­jać reli­gij­nej afi­lia­cji powo­du­ją, że wraz ze zmia­ną śro­do­wi­ska nik­nie też potrze­ba reli­gij­nej prak­ty­ki. Są oczy­wi­ście wyjąt­ki, ale naj­czę­ściej doty­czą osób, któ­re z tru­dem odnaj­du­ją się w nowym miej­scu, nie mają rodzi­ny ani wie­lu zna­jo­mych i nie są zra­żo­ne do Kościo­ła. Takie oso­by pró­bu­ją się odna­leźć w róż­ne­go rodza­ju wspól­no­tach — nie­ko­niecz­nie zresz­tą w para­fii, w któ­rej zamiesz­ku­ją. Wśród moich mło­dych zna­jo­mych i dzie­ci moich sta­rych zna­jo­mych ten­den­cja jest jed­nak taka, że mimo iż pocho­dzi­li z miejsc, w któ­rych do tej pory pra­wie wszy­scy idą w nie­dzie­lę i świę­to do kościo­ła, to w swo­jej nowej para­fii naj­czę­ściej nie zamie­rza­ją tego czy­nić, bo nie czu­ją potrze­by, a zabra­kło spo­łecz­ne­go i rodzin­ne­go naci­sku.

Dla­cze­go tak się dzie­je? Moim zda­niem, przy­czyn trze­ba szu­kać w tym, co okre­śla się mia­nem tzw. głę­bo­kiej wia­ry. Otóż pro­ble­mem jest to, że za czło­wie­ka głę­bo­kiej wia­ry, któ­ry to ide­ał jest wtła­cza­ny nam w cza­sie wycho­wa­nia reli­gij­ne­go, uwa­ża­na jest oso­ba, któ­ra bez zastrze­żeń akcep­tu­je “kanon” wia­ry, czę­sto się modli oraz przy­stę­pu­je do sakra­men­tów. Gene­ral­nie ide­ałem jest ktoś — w odczu­ciu naucza­nych — śle­po wie­rzą­cy i wyko­nu­ją­cy wię­cej niż inni prak­tyk reli­gij­nych. W związ­ku z takim ide­ałem oso­ba, wyra­ża­ją­ca swo­je nie­zde­cy­do­wa­nie, kwe­stio­nu­ją­ca prze­kaz lub koniecz­ność prak­tyk jest z kolei postrze­ga­na jako ktoś sła­bej wia­ry. W rezul­ta­cie oso­by, któ­re może by i chęt­nie pody­sku­to­wa­ły o reli­gii, o swo­ich oba­wach i zastrze­że­niach ucie­ka­ją w kon­for­mizm dopo­kąd muszą dosto­so­wy­wać się do oto­cze­nia, a póź­niej zrzu­ca­ją reli­gię jako nie­przy­dat­ną w nowym życiu. Co gor­sze potra­fią być do niej jesz­cze bar­dziej nie­chęt­nie nasta­wio­ne niż oso­by nie zmu­sza­ne do wcze­śniej­sze­go prak­ty­ko­wa­nia kon­for­mi­stycz­nych postaw.

Pro­blem pole­ga więc na tym, że dzie­ci i mło­dzież się naucza i wycho­wu­je, ale nie daje się im żad­nej moż­li­wo­ści dys­ku­sji, kwe­stio­no­wa­nia zasta­nych prawd i nie zachę­ca do wyra­ża­nia wąt­pli­wo­ści. Ponad­to pre­zen­to­wa­ne na lek­cjach kate­che­zy posta­wy do naśla­do­wa­nia są archa­icz­ne i dodat­ko­wo jesz­cze nasta­wia­ją nie­chęt­nie do tego ide­ału głę­bo­kiej wia­ry. Nawet ja i moi kole­dzy czter­dzie­ści lat temu ser­decz­nie nie zno­si­li­śmy świę­te­go Sta­ni­sła­wa Kost­ki za jego nie­zno­śną powa­gę i cier­pięt­nic­two. A — przy­po­mi­nam — to nadal patron mło­dzie­ży jest. Teraz doszła now­sza patron­ka czy­stych serc — zamor­do­wa­na w cza­sie I woj­ny świa­to­wej i ogło­szo­na bło­go­sła­wio­ną Karo­li­na Kóz­ków­na. Jej śmierć jest oczy­wi­ście tra­gicz­na, ale to, że ta mło­da dziew­czy­na przed śmier­cią — jak wyni­ka z ofi­cjal­ne­go życio­ry­su — głów­nie się modli­ła i wykła­da­ła innym praw­dy wia­ry raczej sym­pa­tii takiej zwy­czaj­nej nie “głę­bo­ko wie­rzą­cej” mło­dzie­ży jej przy­spo­rzyć nie mogą.

Tak więc dopo­kąd mło­dzież będzie się kate­chi­zo­wać w ten sam spo­sób jak w XIX wie­ku oraz nie zabro­ni się zmia­ny miej­sca zamiesz­ka­nia zanik potrze­by prak­tyk reli­gij­nych będzie się tyl­ko nasi­lał. Dla tych co się pocie­sza­ją, że jak obec­na mło­dzież doj­dzie do wie­ku lat 60. to znów powró­ci do prak­tyk reli­gij­nych pro­po­nu­ję spoj­rzeć na inne spo­łe­czeń­stwa Euro­py. Część zapew­ne wró­ci i sta­nie się “głę­bo­ko wie­rzą­ca”, ale jestem prze­ko­na­na, że będzie ich mniej niż obec­nych 60. lat­ków.

Zobacz tak­że: Polak reli­gij­ny — komen­tarz

Ekumenizm.pl działa dzięki swoim Czytelnikom!
Portal ekumenizm.pl działa na zasadzie charytatywnej pracy naszej redakcji. Zachęcamy do wsparcia poprzez darowizny i Patronite.