Kościoły katolickie

Ute Ranke-Heinemann nie żyje — odeszła teolożka i buntowniczka


Wła­ści­wie zakra­wa to na iro­nię, że aku­rat w świę­to Zwia­sto­wa­nia Marii Pan­nie (25 mar­ca) ode­szła wła­śnie ona – prof. Ute Ran­ke-Heine­mann, pierw­sza na świe­cie kobie­ta, któ­ra zdo­by­ła habi­li­ta­cję z teo­lo­gii kato­lic­kiej, a naucza­nia któ­rej zaka­za­no jej za nego­wa­nie dogma­tu o dzie­wo­ródz­twie Jezu­sa Chry­stu­sa. Prof. Ran­ke-Heine­mann zmar­ła w oto­cze­niu rodzi­ny w wie­ku 93 lat.



Syl­wet­kę „super-here­tycz­ki”, jak o sobie mówi­ła Ran­ke-Heine­mann, przed­sta­wia­łem 13 lat temu z oka­zji jej 80. uro­dzin. Dziś swój komen­tarz sfor­mu­ło­wał­bym nie­co ina­czej – pew­nie było­by mniej pole­mi­ki, a wię­cej uzna­nia.

Gdy w latach 90. minio­ne­go już stu­le­cia sztan­da­ro­we dzie­ła Ran­ke-Heine­mann prze­tłu­ma­czo­no na język pol­ski, książ­ki te czy­ta­no z wypie­ka­mi – dla wie­lu było to wiel­kie olśnie­nie skry­wa­nych tre­ści, a dla innych odgrze­wa­ne kotle­ty. Jej książ­ki z pogra­ni­cza histo­rii dogma­tu, teo­lo­gii sys­te­ma­tycz­nej i kry­tycz­ne­go wobec teo­lo­gii reli­gio­znaw­stwa były i w sumie wciąż są łatwo przy­swa­jal­ny­mi tek­sta­mi, któ­re w nie­ty­po­wy i lek­ki spo­sób nego­wa­ły lub sta­wia­ły pyta­nia o waż­ne tre­ści wia­ry chrze­ści­jań­skiej.

O ile na prze­ło­mie lat 80/90 jej publi­ka­cje i licz­ne wypo­wie­dzi w wywia­dach tele­wi­zyj­nych wzbu­dza­ły sen­sa­cję (szcze­gól­nie te doty­czą­ce kato­lic­kiej moral­no­ści) czy były wręcz cele­bro­wa­ne jako rewo­lu­cyj­ne, o tyle dziś – w kon­tek­ście dra­ma­tycz­ne­go kry­zy­su doty­czą­ce­go wyko­rzy­sty­wa­nia sek­su­al­ne­go nie­let­nich przez księ­ży i sys­te­mo­we­go tuszo­wa­nia ich prze­stępstw przez hie­rar­chię i wła­dze zakon­ne – reflek­sje Ran­ke-Heine­mann wpi­su­ją się w dość prze­wort­ny spo­sób w głów­ny nurt kry­ty­ki Kościo­ła cha­rak­te­ry­stycz­nej zarów­no dla poboż­nych kato­li­ków, jak i osób, któ­re z tym wyzna­niem nie chcą mieć nic wspól­ne­go. To, co gło­si­ła nie­gdyś Ran­ke-Heine­mann brzmi dziś w wie­lu punk­tach jako coś zupeł­nie oczy­wi­ste­go i w tym sen­sie Ran­ke-Heine­mann wyprze­dza­ła swo­je cza­sy.

Ran­ke-Heine­mann dba­ła o swój ima­ge teo­loż­ki kon­tro­wer­syj­nej. Póź­niej, gdy ode­bra­no jej pra­wo naucza­nia teo­lo­gii kato­lic­kiej, wystę­po­wa­ła w roli reli­gio­znaw­czy­ni. Prze­ciw­ni­cy pró­bo­wa­li ją dys­kre­dy­to­wać jako nawie­dzo­ną femi­nist­kę lub nie­kom­pe­tent­ną wichrzy­ciel­kę, któ­ra wła­ści­wie nie wie, co mówi, gdy tym­cza­sem była świet­nie wykształ­co­ną kobie­tą, któ­rą za zdol­no­ści ana­li­tycz­ne­go myśle­nia i dosko­na­łą zna­jo­mość języ­ków sta­ro­żyt­nych podzi­wiał słyn­ny teo­log ewan­ge­lic­ki Rudolf Bult­mann. To on pod koniec II woj­ny świa­to­wej udzie­lił jej schro­nie­nia w Mar­bur­gu. Głów­nym recen­zen­tem jej habi­li­ta­cji był o. Karl Rah­ner SJ, a sam fakt, że zosta­ła pierw­szą na świe­cie kato­licz­ką, któ­ra habi­li­to­wa­ła się z teo­lo­gii mówi sam za sie­bie.

Bunt towa­rzy­szył jej od zawsze. Pierw­szym była kon­wer­sja z ewan­ge­li­cy­zmu na kato­li­cyzm. Głów­nym powo­dem był jej mąż, z któ­rym spę­dzi­ła ponad 50 lat życia. W wywia­dach mówi­ła jed­nak, że powo­dem kon­wer­sji była chęć wyzwo­le­nia się z „nie­to­le­ran­cyj­ne­go pro­te­stan­ty­zmu”. Póź­niej mówi­ła, że wpa­dła z desz­czu pod ryn­nę. Kolej­nym bun­tem, choć wła­ści­wie były to dość luź­ne roz­wa­ża­nia na temat zna­cze­nia dzie­wo­ródz­twa pod­czas tele­wi­zyj­ne­go pane­lu dys­ku­syj­ne­go, była wypo­wiedź, pod­da­ją­ca pod wąt­pli­wość tra­dy­cyj­ne rozu­mie­nie tajem­ni­cy naro­dze­nia z Marii Pan­ny.

Rat­zin­ger mnie zdra­dził

Ran­ke-Heine­mann do koń­ca życia wła­ści­wie uwa­ża­ła, że zosta­ła nie­zro­zu­mia­na, a winą za to obar­cza­ła m. in. swo­je­go kole­gę ze stu­denc­kiej ław­ki – Jose­pha Rat­zin­ge­ra. W swo­ich wypo­wie­dziach, doty­czą­cych wła­śnie dzie­wo­ródz­twa jako wyda­rze­nia nie­bio­lo­gicz­ne­go, a teo­lo­gicz­nie sym­bo­licz­ne­go. Teo­loż­ka powo­ły­wa­ła się przy tym na pas­su­sy z dzieł bawar­skie­go teo­lo­ga i przy­szłe­go papie­ża. Choć mówi­ła o nim zawsze kry­tycz­nie to zawsze z esty­mą tudzież tytu­ło­wa­ła go piesz­czo­tli­wym zwro­tem ‘Rat­zi-Pat­zi’. Kil­ka­na­ście lat temu poka­za­ła pra­sie list jaki 30 lip­ca 1987 roku dosta­ła od kard. Jose­pha Rat­zin­ge­ra, w któ­rym ten wyra­ził radość z odno­wio­ne­go kon­tak­tu i jed­no­cze­śnie żal, że dzie­je się to w oko­licz­no­ściach. Pur­pu­rat krót­ko pole­mi­zu­je z jej inter­pre­ta­cja swo­ich wypo­wie­dzi. Na koniec listu Rat­zin­ger napi­sał: „Sza­nu­ję prze­ko­na­nia każ­de­go czło­wie­ka, a tak­że dro­gę, któ­rą pani obra­ła, ale myślę, co bez trud­no­ści może tak­że pani uznać, że pani sta­no­wi­sko unie­moż­li­wia pani wypo­wia­da­nie się ‘w imie­niu Kościo­ła’, cze­go pani też chy­ba nie chce.”

Ran­ke-Heine­mann czę­sto powta­rza­ła, że nie kto inny jak wła­śnie Rat­zin­ger mógł ją obro­nić czy nawet ura­to­wać. Tak się nie sta­ło.

Jesz­cze przed zakoń­cze­niem karie­ry aka­de­mic­kiej Ran­ke-Heine­mann anga­żo­wa­ła się poli­tycz­nie i spo­łecz­nie – była zna­na ze swej obro­ny praw osób LGBT, anga­żo­wa­ła się w ruch poko­jo­wy nie uni­ka­jąc kon­tro­wer­sji.

Poglą­dy Ran­ke-Heine­mann stop­nio­wo odda­la­ły się od kościel­nej orto­dok­sji i rady­ka­li­zo­wa­ła się jej kry­ty­ka pod adre­sem Kościo­ła. W póź­niej­szym cza­sie zane­go­wa­ła istot­ne dogma­ty wia­ry chrze­ści­jań­skiej, dekla­ru­jąc wręcz, że z tra­dy­cyj­nie rozu­mia­nym chrze­ści­jań­stwem nie ma nic wspól­ne­go. Pod­da­wa­ła pod wąt­pli­wość swo­ją wia­rę. Jed­no­cze­śnie, gdy pyta­na była wła­śnie o swo­ją wia­rę bądź nie­wia­rę, mówi­ła, że to, co naj­pięk­niej­sze jest w chrze­ści­jań­stwie i to, z cze­go nie zre­zy­gno­wa­ła to „nadzie­ja na ponow­ne spo­tka­nie z uko­cha­ny­mi zmar­ły­mi.”

Niech odpo­czy­wa w poko­ju +

„A jeśli Chry­stus nie został wzbu­dzo­ny, tedy i kaza­nie nasze darem­ne, darem­na też wasza wia­ra.” 1. Kor. 15,14


» Audy­cja o prof. Ute Ran­ke-Heine­mann w Klu­bie Trój­ki pod red. Jerze­go Sosnow­skie­go (2015)

Ekumenizm.pl działa dzięki swoim Czytelnikom!
Portal ekumenizm.pl działa na zasadzie charytatywnej pracy naszej redakcji. Zachęcamy do wsparcia poprzez darowizny i Patronite.