- 3 kwietnia, 2023
- przeczytasz w 4 minuty
W wieku 87 lat zmarła s. Sabina M. Weronika Makowska, kapłanka Kościoła Katolickiego Mariawitów w Polsce, wieloletnia proboszczka Parafii w Poćwiardówce (woj. łódzkie), duchowna na wskroś ekumeniczna.
Zmarła s. M. Weronika Makowska — wspomnienie
W wieku 87 lat zmarła s. Sabina M. Weronika Makowska, kapłanka Kościoła Katolickiego Mariawitów w Polsce, wieloletnia proboszczka Parafii w Poćwiardówce (woj. łódzkie), duchowna na wskroś ekumeniczna.
Urodziła się 9 lutego 1936 roku w Mieni niedaleko Cegłowa (woj. mazowieckie). Wychowywała się w rodzinie mariawickiej związanej z Kościołem Starokatolickim Mariawitów. Marzyła, żeby zostać nauczycielką, jednak nie będąc członkinią PZPR nie mogła dostać się do studium nauczycielskiego. Była mocno związana ze swoją babcią, która należała do Kościoła Katolickiego Mariawitów.
W 1953 roku za radą babci wyjechała do Felicjanowa, głównego ośrodka Kościoła Katolickiego Mariawitów, aby tam nauczyć się zawodu krawcowej. Na tym się jednak nie skończyło i postanowiła wstąpić do Zgromadzenia Sióstr Mariawitek. Rozpoczęła studia w Chrześcijańskiej Akademii Teologicznej w Warszawie, wówczas z siedzibą w Chylicach. W 1960 r. obroniła pracę dyplomową pt.: „Sylwetka duchowa Założycielki Kościoła Mariawickiego.”
27 maja 1962 roku przyjęła święcenia kapłańskie wraz z s. M. Bożenną Chabowską, obecną proboszczką parafii w Łowiczu i Długiej Kościelnej. Jeszcze przed święceniami została skierowana do pracy w Warszawie, gdzie służyła wraz z s. M. Leonią Wiśniewską. W 1978 roku wyjechała z Warszawy do Felicjanowa, gdzie spędziła tylko rok, a następnie przełożeni skierowali ja do służby w Parafii w Góździe (1979–1980). W 1980 roku s. M. Weronika została proboszczką Parafii w Poćwiardówce, której siedzibą jest niewielka kaplica św. Michała Archanioła.
Siostra Maria Weronika Makowska zmarła 1 kwietnia br. w Szpitalu Powiatowym w Brzezinach, miesiąc po swoich 87. urodzinach. Msza pogrzebowa odprawiona zostanie 5 kwietnia o godz. 11:00 w kościele Przenajświętszego Sakramentu w Długiej Kościelnej. Zmarła spocznie na cmentarzu mariawickim w Cegłowie.
Wspomnienie
Nieważne skąd brat jest. Brat jest bratem – powiedziała szerokim uśmiechem siostra Weronika. Zapytała mnie podczas ubiegłorocznych świąt Zesłania Ducha Świętego w Felicjanowie z której parafii jestem. Odpowiedziałem, że z ewangelicko-augsburskiej. Właściwie, nie musiały pękać żadne bariery, bo s. Weronika żadnych nie wznosiła. Wielokrotnie widziałem ją podczas swoich wizyt w Felicjanowie, ale dopiero niespełna rok temu mieliśmy okazję naprawdę długo, bo przez ponad godzinę posiedzieć i porozmawiać. A rozmówczynią była przednią i to, co od razu rzucało się w oczy to nie tylko bezpośredniość, ale ogromna autoironia i poczucie humoru kapłanki. Często się śmiała, najczęściej z samej siebie.
Głównie rozmawialiśmy o jej studiach, bo jeśli spotkała ewangelika to wspominała swoich profesorów albo kolegów, których nazwiska dla luteran to właściwie instytucje albo osoby niedawno zmarłe. Niektórzy wciąż żyją, więc – nie ukrywam – miło było posłuchać opowieści z chylickich czasów. Pokazywała mnóstwo zdjęć z dawnych czasów, mniej lub bardziej znanych i opowiadała.
W pewnym momencie zeszło na kwestię święceń kapłańskich. Widzieliśmy się 5 czerwca, a 27 maja w dzień urodzin św. Marii Franciszki, siostra Weronika obchodziła 60. rocznicę przyjęcia święceń kapłańskich. Zapytała jak to u was z tymi święceniami, a ponieważ było to krótko po ujawnieniu sprawy listu metropolity Sawy, zakazującego swoim kapłanom wspólnej modlitw z pastorkami luterańskimi, to opowiedziałem siostrze o temacie. Ta zareagowała z oburzeniem: „Ale jak to? Przecież ja z Michałem Hrycuniakiem (świeckie imię metropolity Sawy) przy jednym stole siedziałam i pod rękę się trzymałam, nigdy nie było problemów i zawsze wzajemny szacunek. Modliliśmy się. Co się stało?!”
Siostra sypała anegdotami jak z rękawa, opowiadała o swojej służbie w Kościele, o młodości. Lubiła mówić i się śmiać, ale też lubiła słuchać, zadawała pytania, była ciekawa rozmówcy. Gdy pytałem się znajomych mariawitów z obydwu konfesji, jak ją wspominali, to nasze wrażenia pokrywały się. Siostra kapł. M. Bożenna podkreśliła, że Weronika była sprawiedliwa, niezwykle dokładna, wymagająca wobec innych, ale przede wszystkim siebie i bezwarunkowo gotowa do pomocy. Utrzymywała nie tyle poprawne, co bardzo serdeczne relacje z chrześcijanami różnych wyznań, także z mariawitami płockimi z okolic i nie tylko. Zresztą, sama o tym chętnie mówiła. Na koniec spotkania poprosiłem s. Weronikę o błogosławieństwo. „Ale naprawdę brat chce..?”
Mariawici felicjanowscy zapamiętają ją nie tylko z uśmiechu i zaangażowania, ale i ogromnego wsparcia dla kapłaństwa ludowego. Jej ostatnim życzeniem było, aby jej pogrzeb prowadziło właśnie kapłaństwo powszechne i tak się stanie.
Miłość jako śmierć mocna jest, ognia jej zalać nie zdoła wylew wód wielkich; Duchu Święty, jeśli Ty mi towarzyszyć będziesz, wnijdę bez bojaźni do grobu. (Psałterz Ducha Przenajświętszego, Ps. 38)
Dariusz Bruncz