Rozwój protestantyzmu w Brazylii
- 8 października, 2009
- przeczytasz w 3 minuty
Brazylia, będąca państwem z największą populacją katolików na świecie, odnotowuje wzrost liczby wiernych Kościołów protestanckich. Według danych Brazylijskiego Instytutu Geografii i Statystyki, w 1970 r. katolicy stanowili 91,8%, zaś protestanci 5,2% mieszkańców tego kraju. W 2000 r. odsetek katolików spadł do 73,8% zaś wielkość ta w odniesieniu do protestantów wzrosła do 15,6%. Protestanci w największym kraju Ameryki Południowej należą zarówno do tradycyjnych Kościołów luterańskich, baptystycznych, prezbiteriańskich, Kościołów zielonoświątkowych jak […]
Brazylia, będąca państwem z największą populacją katolików na świecie, odnotowuje wzrost liczby wiernych Kościołów protestanckich. Według danych Brazylijskiego Instytutu Geografii i Statystyki, w 1970 r. katolicy stanowili 91,8%, zaś protestanci 5,2% mieszkańców tego kraju. W 2000 r. odsetek katolików spadł do 73,8% zaś wielkość ta w odniesieniu do protestantów wzrosła do 15,6%.
Protestanci w największym kraju Ameryki Południowej należą zarówno do tradycyjnych Kościołów luterańskich, baptystycznych, prezbiteriańskich, Kościołów zielonoświątkowych jak i do ewangelikalno-charyzmatycznych Kościołów powstałych w Brazylii, takich jak: Międzynarodowy Kościół Łaski Bożej, Powszechny Kościół Królestwa Bożego, czy też Odrodzeni w Chrystusie.
Wzrost liczby protestantów i jednoczesny spadek liczby katolików ma, zdaniem profesora Antonio Flavio Pierucciego zajmującego się socjologią religii na Uniwersytecie Sao Paulo, kilka przyczyn. Schyłek XIX stulecia przyniósł w Brazylii powstanie republiki i wzrost wolności religijnej.
Do rozwoju protestantyzmu przyczyniła się także faworyzująca katolicyzm dyktatura wojskowa z lat 1964 – 1984. Zmiana religijnego pejzażu Brazylii dotyczy głównie metropolii. Choć wzrost liczby wiernych dotyczy całego protestanckiego spektrum, to działanie mediów i zabiegi marketingowe sprawiają wrażenie, że jest on udziałem głównie nowych Kościołów zielonoświątkowych.
Przykładem jest Powszechny Kościół Królestwa Bożego, będący właścicielem jednego z głównych brazylijskich kanałów telewizyjnych – TV Record. Spektakularnym przedsięwzięciem „nowego” protestantyzmu jest „marsz Jezusa”, gromadzący co roku na ulicach Sao Paulo około trzech milionów uczestników z całego kraju. „Nowy” protestantyzm jest bardzo efektywny w przyciąganiu wiernych i gromadzeniu funduszy.
Protestanccy konwertyci pochodzą głównie spośród mniej zarabiających Brazylijczyków, co może oznaczać, że katolicyzm jest wciąż wyznaniem zamożniejszych. W związku z tym, że większość mieszkańców tego kraju to katolicy, rozwój protestantyzmu w Brazylii musi oznaczać ich przechodzenie na protestantyzm. Wzrost znaczenia tego nurtu chrześcijaństwa widać także w brazylijskiej polityce – w pięciuset trzynastoosobowym parlamencie, czterdziestu protestanckich posłów z różnych ugrupować działa ”ponad podziałami” na rzecz protestantyzmu.
Nowatorstwo przejawia się np. w funkcjonowaniu Kościoła Bola de Neve, zorientowanego na młodzież, w którym miejsce ołtarza zajmuje deska surfingowa. Niemniej, według Pierucciego, tego typu zabiegi mogą wieść na manowce, bowiem „ … po pewnym czasie kościelni liderzy zestarzeją się, staną się łysi i brzuchaci, co sprawi, że Kościołowi trudno będzie akcentować wartości młodzieży”.
Kościół ten niejako przekuwa wartości młodych ludzi na przesłanie religijne. Wykorzystuje on skutecznie, żywą wśród młodych, potrzebę przynależności i identyfikacji. Chodzi o utożsamianie się z partykularnym „Jezusem mego Kościoła”, w którym nabożeństwa odbywają się w wyjątkowej „surfingowej” scenerii.
Katolicyzm, jak się wydaje, w mniejszym stopniu odpowiada na takie potrzeby. Niezależnie od rozwoju, „nowy” protestantyzm nie kojarzy się w Brazylii z prestiżem. Jak zauważa Pierucci: „ … dziś na Uniwersytecie Sao Paulo króluje tolerancyjna mentalność. Śmiało możesz więc mówić, że jesteś katolikiem, żydem, muzułmaninem lub nawet wyznawcą Candomble lub Umbanda (religie afrykańskie mają na uniwersytetach wielu wyznawców). Ale naprawdę trudno jest znaleźć studenta dostatecznie odważnego by przyznał, że jest „nowym zielonoświątkowcem”. Wciąż żywe są pewne przesądy, które nie dotyczą klasy, lecz statusu ‘nowego pentekostalizmu’. Wyznanie to nie cieszy się znacznym uznaniem”.