Magazyn

Bóg Lwa Szestowa


Her­cen w 1868 roku napi­sał z gory­czą: „Nie ma naro­du sąsia­du­ją­ce­go z Rosją, któ­ry by znał mniej Rosję niż Pol­ska. Na Zacho­dzie naj­pro­ściej nie zna­ją Rosji, ale Pola­cy nie zna­ją jej z pre­me­dy­ta­cją” . Sło­wa te, cyto­wa­ne przez Czap­skie­go pozo­sta­ją nie­ste­ty aktu­al­ne do dzi­siaj, rów­nież w śro­do­wi­sku filo­zo­ficz­nym.


Widać to wyraź­nie choć­by na przy­kła­dzie pojęć: mówiąc „filo­zo­fia chrze­ści­jań­ska” – zwy­kle rozu­mie się pod tym sło­wa­mi filo­zo­fię zachod­nią – św. Augu­sty­na, św. Toma­sza z Akwi­nu, Suare­za, współ­cze­snych chrze­ści­jań­skich egzy­sten­cja­li­stów, neo­to­mi­stów, neo­scho­la­sty­ków, czy nawet neo­he­gli­stów. Zapo­mi­na się nato­miast zupeł­nie o ogrom­nej tra­dy­cji filo­zo­fii bizan­tyj­sko-sło­wiań­skiej – o filo­zo­fii i myśli św. Grze­go­rza Pala­ma­sa, Cyry­la Turow­skie­go, pro­to­po­pa Awwa­ku­ma, Nila Sor­skie­go, czy bar­dziej współ­cze­snych – Cho­mia­ko­wa, Sołow­jo­wa, Leon­tie­wa, Roza­no­wa, Bier­dia­je­wa, Ger­szen­zo­na czy Szes­to­wa. Być może wyni­ka to z zupeł­nie odmien­ne­go widze­nia roli, zadań, a nawet isto­ty filo­zo­fii. Jak by nie było – pozo­sta­je fak­tem, że nie­mal nie ma w Pol­sce cało­ścio­wych opra­co­wań histo­rii filo­zo­fii rosyj­skiej (szcze­gól­nie tej reli­gij­nej – bowiem filo­zo­fię, określ­my ją „świec­ką”, czy „rewo­lu­cyj­ną” opra­co­wał dosko­na­le A. Walic­ki). Bra­ku­je rów­nież mono­gra­ficz­nych opra­co­wań – poszcze­gól­nych myśli­cie­li tzw. „srebr­ne­go wie­ku” filo­zo­fii rosyj­skiej (Buł­ga­ko­wa, Flo­reń­skie­go czy Fran­ka). Tro­chę lepiej jest z opra­co­wa­nia­mi auto­rów, któ­rzy zdo­by­li popu­lar­ność na Zacho­dzie (Szes­tow, Bier­dia­jew, czy Roza­now). Ich mono­gra­fie, czy opra­co­wa­nia już języ­ku pol­skim funk­cjo­nu­ją .


Arty­kuł ma na celu przed­sta­wie­nie „cech” Boga w uję­ciu Lwa Szes­to­wa – jed­ne­go z naj­cie­kaw­szych rosyj­skich myśli­cie­li reli­gij­nych . Wyra­że­nie „cecha” nie jest, oczy­wi­ście ści­słe, ale trud­no o lep­sze w przy­pad­ku filo­zo­fii pro­gra­mo­wo nie­ostrej, ucie­ka­ją­cej przed jaki­mi­kol­wiek poję­cio­wy­mi roz­róż­nie­nia­mi (a taką jest filo­zo­fia L. Szes­to­wa). Moż­na by oczy­wi­ście pró­bo­wać dosto­so­wać do ana­liz rosyj­skie­go egzy­sten­cja­li­sty – język filo­zo­fii kla­sycz­nej, ale auto­ma­tycz­nie dopro­wa­dzi­ło­by to do zafał­szo­wa­nia jego myśli. Przy­kła­dem może tu być – nastę­pu­ją­ce sfor­mu­ło­wa­nie pro­ble­mu – „celem niniej­szej pra­cy ma być – przed­sta­wie­nie atry­bu­tów – przy­mio­tów Boga w uję­ciu L. Szes­to­wa”. Atry­bu­tem / przy­mio­tem Bożym, według S. Kowal­czy­ka jest „…dosko­na­łość abso­lut­na i koniecz­na, ist­nie­ją­ca w Bogu for­mal­nie oraz wyni­ka­ją­ca – według ludz­kie­go spo­so­bu rozu­mie­nia – z isto­ty…” , a w szes­to­wow­skim słow­ni­ku sło­wo „isto­ta” – nie ma naj­mniej­szej racji bytu. Bóg nie ma, według nie­go isto­ty, zatem nie ma rów­nież wyni­ka­ją­cych z niej przy­mio­tów. Bóg jako abso­lut­nie nie­zde­ter­mi­no­wa­ny ma wyłącz­nie wolę, a dokład­niej jest wyłącz­nie wolą, czy nawet samo­wo­lą – kapry­śną, zmien­ną, nie pod­le­ga­ją­cą rów­nież jakie­mu­kol­wiek ogól­ne­mu okre­śle­niu. Nie cho­dzi tu tyl­ko o to, że isto­ty Boga nie moż­na poznać. Ona po pro­stu – jako coś sta­łe­go, obiek­tyw­ne­go nie ist­nie­je. Nie ist­nie­ją rów­nież u L. Szes­to­wa, sta­łe i nie­zmien­ne wła­sno­ści, przy­mio­ty Boga. Moż­na u nie­go, co naj­wy­żej mówić o zespo­le – cech względ­nie sta­łych, wła­ści­wych „dyna­micz­nej Samo­wo­li” czy­li Bogu. Są to powią­za­ne ze sobą: wol­ność i wszech­moc.


Przed­sta­wie­niu tych wła­śnie cech poświę­co­na będzie niniej­sza pra­ca. W punk­cie 1 – przed­sta­wio­na zosta­nie szes­to­wow­ska kry­ty­ka filo­zo­ficz­nych (zachod­nio-euro­pej­skich) kon­cep­cji Boga. Zda­niem L. Szes­to­wa – każ­da kon­cep­cja filo­zo­ficz­na z samej swo­jej natu­ry zafał­szo­wu­je ludz­kie widze­nie Boga – czy­niąc z Nie­go Boga filo­zo­fów, a nie Boga Abra­ha­ma, Iza­aka i Jaku­ba. W punk­cie 2 – omó­wio­na zosta­nie Boska wol­ność – czy dokład­niej samo­wo­la. Jest to jeden z pod­sta­wo­wych atry­bu­tów („Cech”) szes­to­wow­skie­go Boga. W punk­cie 3 – nato­miast – przed­sta­wio­na zosta­nie wszech­moc Boża — czy­li dru­gi pod­sta­wo­wy atry­but Boga w szes­to­wow­skiej kon­cep­cji.


1. Kry­ty­ka filo­zo­ficz­ne­go poję­cia Boga


 Ana­li­zę szes­to­wow­skiej kon­cep­cji natu­ry Boga, trze­ba roz­po­cząć od prze­ciw­sta­wie­nia, któ­re L. Szes­tow zaczerp­nął od B. Pas­ca­la, mię­dzy „Bogiem Abra­ha­ma, Iza­aka i Jaku­ba” a „Bogiem filo­zo­fów” .


Bóg filo­zo­fów – to Bóg odda­ją­cy się we wła­dze Logo­su, rozu­mu, zasa­dy sprzecz­no­ści, Bóg, któ­re­go ist­nie­nie moż­na udo­wod­nić, zaś natu­rę wyra­zić w poję­ciu (Gil­so­now­skie roz­róż­nie­nie mię­dzy pojęciowaniem/definiowaniem a nazy­wa­niem jest dla L. Szes­to­wa nie­zro­zu­mia­łe. Dla nie­go już nada­nie Bogu Imie­nia jest jego zde­fi­nio­wa­niem, a zatem zafał­szo­wa­niem). To Bóg Hegla, Spi­no­zy, Ary­sto­te­le­sa, Pla­to­na i wie­lu innych. Nie jest to jed­nak, zde­cy­do­wa­nie, żywy Bóg Biblii . Bóg filo­zo­fów – to Isto­ta abso­lut­na, ide­al­na, pod­po­rząd­ko­wa­na zasa­dom logi­ki czy onto­lo­gii .


Bóg dla filo­zo­fów pozba­wio­ny jest indy­wi­du­al­no­ści – jest tyl­ko poję­ciem, i to „poję­ciem naj­czyst­szym, naj­bar­dziej wol­nym od wszel­kiej indy­wi­du­al­no­ści” – twier­dzi L. Szes­tow. Taki Bóg może być obda­rzo­ny wie­lo­ma atry­bu­ta­mi. Zwy­kle uwa­ża się go za: wszech­wie­dzą­ce­go, nie­zmien­ne­go, tkwią­ce­go w niczym nie­zmą­co­nym poko­ju. Ale prze­cież, zda­niem L. Szes­to­wa – wymie­nio­ne cechy są tyl­ko rzu­to­wa­ny­mi na Isto­tę ide­al­ną marze­nia­mi ludz­ki­mi. Bóg bowiem nie jest ani wszech­wie­dzą­cy, ani nie tkwi w wiecz­nym, nie­zmą­co­nym spo­ko­ju, ani tym bar­dziej nie jest nie­zmien­ny . Cechy te (szcze­gól­nie dwie ostat­nie), zda­niem L. Szes­to­wa , były­by cecha­mi bytu mar­twe­go, a nie żywe­go. Byty żywe – bowiem są zmien­ne i dyna­micz­ne, nie­ustan­nie się zmie­nia­ją i to nie tyl­ko (posłu­gu­jąc się języ­kiem Ary­sto­te­le­sa) – przy­pa­dło­ścio­wo, ale rów­nież sub­stan­cjal­nie. Bóg – jest przede wszyst­kim żywy. To jest jego pod­sta­wo­wa cecha. Bóg Abra­ha­ma, Iza­aka i Jaku­ba – jest Bogiem żywym (czy­li dyna­micz­nym), a nie Bogiem zamknię­tym w poję­ciach, unie­ru­cho­mio­nym w naszych rozu­mie­niach.


Bóg żywy jest wbrew tezom i twier­dze­niom filo­zo­fów – Bogiem zmien­nym, lub mówiąc nega­tyw­nie, nie jest Bogiem nie­zmien­nym, nie­zmien­no­ścią cha­rak­te­ry­stycz­ną np. dla prawd . Praw­dy wiecz­ne są dla L. Szes­to­wa, nie­zdol­ne do prze­mia­ny bez wzglę­du na to, co ozna­cza­ła­by dla czło­wie­ka ich nie­zmien­ność. Są zasty­głe, ska­mie­nia­łe, obumar­łe i wynisz­cza­ją­ce. „Czyż moż­na wymy­ślić coś rów­nie mało przy­po­mi­na­ją­ce­go to, w czym biblij­ne myśle­nie widzia­ło isto­tę żywe­go Boga?” – pyta się reto­rycz­nie Szes­tow. Oczy­wi­ście wie on, że już filo­zo­fo­wie śre­dnio­wiecz­ni powo­ły­wa­li się na biblij­ny frag­ment gło­szą­cy: „Jestem Bogiem i jestem nie­zmien­ny”. Ale wycho­dzi tu na jaw, zda­niem auto­ra „Aten i Jero­zo­li­my”, nie­ade­kwat­ność filo­zo­ficz­nych pojęć w sto­sun­ku do wyra­żeń Pisma Świę­te­go. Nie­zmien­ność Boga nie ma nic wspól­ne­go z nie­zmien­no­ścią wiecz­nych prawd. One są nie­zmien­ne, bowiem nie mogą się zmie­niać. Bóg zaś tyl­ko dla­te­go, że nie chce się zmie­niać, nie widzi potrze­by zmia­ny. Kie­dy Abra­ham wysu­wa argu­men­ty w obro­nie Sodo­my i Gomo­ry, Bóg wysłu­chu­je ich, uzna­je ich słusz­ność i zmie­nia swo­ją decy­zję (Rdz. 18, 16–33). W Biblii moż­na zna­leźć jesz­cze wie­le takich miejsc. Zatem, pod­su­mo­wu­je L. Szes­tow, nie­zmien­ność Boga nie ma nic wspól­ne­go z nie­zmien­no­ścią prawd i pojęć grec­kiej filo­zo­fii, a nawet zde­cy­do­wa­nie ją wyklu­cza. „Nie­zmien­ność Pisma Świę­te­go, podob­nie jak sza­bat, ist­nie­je dla czło­wie­ka, a nie czło­wiek dla nie­zmien­no­ści. Nie­zmien­ność Bogu słu­ży, a nie roz­ka­zu­je, tak jak słu­żą Mu wszyst­kie inne praw­dy” .


Posłu­gu­jąc się innym, już nie­sze­sto­wo­skim języ­kiem, moż­na by powie­dzieć, że Bóg nie jest nie­zmien­ny, jest nato­miast wier­ny danej obiet­ni­cy. Pre­dy­ka­tem Boga nie była­by więc mar­twa nie­zmien­ność, ale wła­ści­wa żywej isto­cie wier­ność. „A tak wiedz, że Pan Bóg Twój, jest Bogiem, Bogiem wier­nym…” (Pwt. 7, 9); „…On pozo­sta­je wier­ny, albo­wiem same­go sie­bie zaprzeć się nie może” (2 Tm., 2, 13).


Bóg żywy, to rów­nież, zda­niem L. Szes­to­wa, Bóg, któ­ry nie trwa w nie­zmien­nym poko­ju. Takie­mu Bogu było­by bli­żej do Nie­ru­cho­me­go Poru­szy­cie­la Ary­sto­te­le­sa niż do Boga Biblii. To Abso­lut Sta­gi­ry­ty jest, zda­niem L. Szes­to­wa, nie­ru­cho­my i nic go nie inte­re­su­je, poza myśle­niem same­go sie­bie . Bóg Ary­sto­te­le­sa jest czymś naj­do­sko­nal­szym, Myślą wmy­śla­ją­cą się w samą sie­bie, samo­my­ślą­cą się myślą . Myślą, któ­ra nie ma wpły­wu na ist­nie­nie świa­ta, nie inte­re­su­je się nim, być może nawet nie wie, że on ist­nie­je . Bóg Biblii odwrot­nie – nie tyl­ko wie, że świat ist­nie­je, ale stwo­rzył go, opie­ku­je się nim i aktyw­nie uczest­ni­czy w jego histo­rii. Wię­cej, taki Bóg, nie tyl­ko uczest­ni­czy w histo­rii naro­du, ale rów­nież w histo­rii poje­dyn­cze­go czło­wie­ka. Bóg ten jest zatro­ska­ny nawet, według bluź­nier­czych słów Wol­te­ra, budo­wa­niem wychod­ków.


Bóg Pisma Świę­te­go, zda­niem L. Szes­to­wa, jest Bogiem obra­żo­nym, roz­gnie­wa­nym, mści­wym, prze­jed­na­nym, inge­ru­ją­cym w naj­drob­niej­sze spra­wy ludz­kie (np. Kana Gali­lej­ska). Bogu moż­na i nale­ży przy­pi­sy­wać ludz­kie namięt­no­ści. Nie mają zatem, według nie­go, racji filo­zo­fo­wie śre­dnio­wiecz­ni, upa­tru­ją­cy w tych sfor­mu­ło­wa­niach, jedy­nie ale­go­rię, i chcą­cy „oczy­ścić” chrze­ści­jań­stwo z „pro­stac­kie­go” poj­mo­wa­nia Boga. Takie poj­mo­wa­nie Boga – jest poj­mo­wa­niem praw­dzi­wym, zaś Bóg pozba­wio­ny uczuć – nie gnie­wa­ją­cy się, nie gro­żą­cy, nie radu­ją­cy się z „jed­ne­go nawró­co­ne­go grzesz­ni­ka”, nie był­by Bogiem żywym, ale tyl­ko mar­twym i nie­ru­cho­mym ido­lem .


Bóg żywy, podob­nie, jak wszel­kie inne żywe isto­ty nie pod­da­je się rów­nież wyra­że­niu w poję­ciu. Poję­cie bowiem, nawet jeśli jest imie­niem wła­snym – jest odda­le­niem się od tego, czy inne­go przed­mio­tu, bowiem przed­sta­wia go nie w okre­ślo­nym cza­sie i miej­scu, ale wszę­dzie i zawsze. Cezar np. jest Ceza­rem jako mło­dzie­niec, i jako czło­wiek doj­rza­ły i jako sta­rzec, w Rzy­mie i w Gal­li, na jawie i we śnie. Nazy­wa­jąc czło­wie­ka, przed­miot czy Boga po imie­niu, okre­śla­jąc go powszech­nym poję­ciem, zda­niem L. Szes­to­wa, już tym samym abs­tra­hu­je­my od całej szcze­gól­no­ści, od zło­żo­nej i nie wyra­ża­nej sło­wa­mi zagad­ko­wej przy­pad­ko­wo­ści, od razu prze­cho­dząc w obszar ogól­no­ści oraz powszech­no­ści z jej koniecz­no­ścią i zro­zu­mia­ło­ścią .


Moż­li­wość poję­cio­we­go okre­śle­nia Boga zakła­da­ła­by, według L. Szes­to­wa, że jest On pod­da­ny racjo­nal­nym i koniecz­nym pra­wom, że znaj­du­je się On w sfe­rze λογοσ’u. To zaś powo­do­wa­ło­by, że „Bóg stwa­rza­ją­cy świat stwa­rza­jąc rze­czy, tyl­ko pod­po­rząd­ko­wy­wał­by się swo­jej natu­rze, w taki sam spo­sób, w jaki geo­me­trycz­ne teo­re­my roz­wi­ja­ją się z aksjo­ma­tów i roz­wi­nięć”. Taki Bóg – nie był­by zatem w peł­ni żywy, pod­da­ny był­by bowiem koniecz­nym pra­wom roz­wo­ju i ist­nie­nia, tak jak trój­kąt, czy romb. Był­by wte­dy tyl­ko poję­ciem ogól­nym, nie zaś żywą, dzia­ła­ją­cą w spo­sób wol­ny i niczym nie zde­ter­mi­no­wa­ną isto­tą . Bóg żywy nie ma rów­nież nic wspól­ne­go z naszy­mi poje­cia­mi o Nim. Nie jest Isto­tą Wszech­do­sko­na­łą w naszym ludz­kim rozu­mie­niu. Nie moż­na Go okre­ślić, jako wszech­wie­dzą­ce­go czy wszech­mo­gą­ce­go. Wszech­wie­dza nie jest bowiem, dla L. Szes­to­wa, atry­bu­tem bytu dosko­na­łe­go. Prze­ciw­nie – wszech­wie­dza to nie­szczę­ście. „Wprzó­dy wszyst­ko prze­wi­dzieć, wszyst­ko zawsze rozu­mieć, cóż może być bar­dziej nud­ne­go i puste­go od tego? Ten kto wszyst­ko wie, nie ma inne­go wyj­ścia, jak strze­lić sobie kul­kę w łeb – twier­dzi L. Szes­tow, i doda­je — …Nie! Wszech­do­sko­na­ła Isto­ta, nie powin­na być wszech­wie­dzą­ca! Dużo wie­dzieć jest rze­czą dobrą, wie­dzieć wszyst­ko – złą” .


Nie­ste­ty myśli tej dalej L. Szes­tow nie roz­wi­ja. Wyda­je mi się jed­nak, że jej kon­ty­nu­acją mogła by być myśl Ch. Hart­shor­na. Jego zda­niem Bóg nie jest wszech­wie­dzą­cy, ale posia­da wie­dzę nie­prze­kra­czal­ną, tzn., że nie ist­nie­je byt mają­cy wie­dzę więk­szą od Nie­go. W kon­cep­cji ame­ry­kań­skie­go filo­zo­fa pro­ce­su – Bóg nie zna np. przy­szło­ści, wie on tyl­ko z naj­więk­szym moż­li­wym dla indy­wi­du­um praw­do­po­do­bień­stwem, co może się zda­rzyć, ale wol­ność i spon­ta­nicz­ność bytów indy­wi­du­al­nych nie pozwa­la Mu poznać przy­szło­ści ze wszyst­ki­mi jej szcze­gó­ła­mi. Przy­szłość pozo­sta­je dzie­dzi­ną nie­zde­ter­mi­no­wa­ną, nie tyl­ko dla bytów skoń­czo­nych, ale rów­nież dla Boga . Dla L. Szes­to­wa tym ogra­ni­cze­niem wszech­wie­dzy Boga – będzie ludz­ka wol­ność i jego ide­ał wszech­wład­nej samo­wo­li. W jego kon­cep­cji – wyda­je się, że nawet prze­szłość nie jest ści­śle zde­ter­mi­no­wa­na – wszyst­ko może pod­le­gać zmia­nie mocą ludz­kiej lub Boskiej samo­wo­li. Bóg L. Szes­to­wa ogra­ni­czo­ny jest rów­nież (tak we wszech­wie­dzy, jak i, wyda­je się, we wszech­mo­cy) przez indy­wi­du­al­ny wyraz woli każ­de­go czło­wie­ka. Bóg nie może ogra­ni­czyć w niczym samo­wo­li jed­nost­ki, nie może do nicze­go jej zmu­sić, ani nawet nadać jej sen­su . Rów­nież Jego wszech­moc zatem jest w jakimś sen­sie ogra­ni­czo­na ludz­ką wol­no­ścią .


2. Wol­ność Boga


Isto­tą Boga nie jest zatem ani Jego wszech­wie­dza, ani wszech­moc (ogra­ni­czo­na przez wol­ność ludz­ką) jest nią nato­miast, dla L. Szes­to­wa, niczym nie ogra­ni­czo­na wol­ność . „Pod­sta­wo­wym pryn­cy­pium boskiej isto­ty – twier­dzi L. Szes­tow za Ockha­mem — jest niczym nie ogra­ni­czo­na i dla­te­go niczym nie wyja­śnial­na, z nicze­go nie wypro­wa­dzal­na samo­wo­la” . Bóg nie pod­le­ga w tej kon­cep­cji żad­nym pra­wom ani praw­dom, znaj­du­je się „poza dobrem i złem”, poza gra­ni­ca­mi praw i prawd oczy­wi­sto­ści, poza gra­ni­ca­mi zasa­dy nie­sprzecz­no­ści. „Ponad Bogiem – uzu­peł­nia L. Szes­tow w innym miej­scu – nie ma żad­nych reguł, wola Jego nie jest ogra­ni­czo­na żad­nym pra­wa­mi” . Nawet natu­ra Boga – nie może Jego same­go ogra­ni­czyć, gdyż wyda­je się, że w kon­cep­cji L. Szes­to­wa, wola, wol­ność – wyprze­dza natu­rę, któ­ra jest wobec nich wtór­na. Nie ma w Bogu zatem nic sta­łe­go, Bóg może się sta­le zmie­niać, a jeśli pozo­sta­je taki jaki jest, to tyl­ko z powo­du swej wol­nej woli, „bo tak chce” .


Bóg jest wol­ny rów­nież od zasad i norm moral­nych, któ­re nie są auto­no­micz­ne. To zna­czy – wbrew Sokra­te­so­wi, Szes­tow twier­dzi, że dobro jest dobrem dla­te­go, że wybrał je Bóg, a nie Bóg wybrał je dla­te­go, że jest dobrem. Zno­wu widać tu pier­wot­ność woli wobec natu­ry. Cytu­jąc bł. Jana Dun­sa Szko­ta, L. Szes­tow wska­zu­je na to, że jego zda­niem: „Twier­dzę, że wszyst­ko, co pocho­dzi od Boga, jest dobre dla­te­go, że Bóg tak chce, a nie na odwrót”, albo: „I ponie­waż może On dzia­łać ina­czej, może więc ogło­sić spra­wie­dli­wym inne pra­wo, któ­re sta­nie się spra­wie­dli­we, jako że od Boga pocho­dzi, albo­wiem żad­ne pra­wo nie może być spra­wie­dli­we, jeśli nie pocho­dzi z woli Boskiej”; „dla­cze­go wola Jego zechcia­ła tego – nie ma to żad­nej przy­czy­ny, ponie­waż Jego wola jest wła­śnie jego wolą” . Bóg zatem nie odczy­tu­je w sobie praw moral­nych i nie wypły­wa­ją one z Jego natu­ry, ale Bóg usta­la je według swej Boskiej woli i narzu­ca do wyko­na­nia czło­wie­ko­wi.


Wol­ność Boga, a w kon­se­kwen­cji rów­nież wol­ność czło­wie­ka, nie pole­ga zatem na wybo­rze mię­dzy dobrem a złem, ale na two­rze­niu. Bóg jest stwór­cą praw i norm moral­nych, a wszyst­ko, co On two­rzy jest dobre (por. Rdz. 1). Bóg nie jest niczym skrę­po­wa­ny, ale sam two­rzy wszyst­ko z nicze­go. „On jest jedy­nym źró­dłem, jedy­nym panem wszyst­kich reguł i praw” . Podob­nie rzecz się ma z wszel­ki­mi inny­mi pra­wa­mi i praw­da­mi: z pra­wa­mi logi­ki, przy­ro­dy, języ­ka, natu­ry, mate­ma­ty­ki itd. Praw­dy te nie są auto­no­micz­ne, nie­za­leż­ne od woli Bożej. Bóg je stwa­rza i mógł­by je stwo­rzyć, zda­niem L. Szes­to­wa, ina­czej. Gdy­by Bóg tak zechciał mógł­by ist­nieć świat, w któ­rym dwa razy dwa było­by pięć, sie­dem, osiem, albo trzy, albo świat, w któ­rym ist­nia­ła­by góra bez doli­ny, a nawet świat, w któ­rym nie obo­wią­zy­wa­ła by zasa­da nie­sprzecz­no­ści, czy pod­sta­wo­we zasa­dy logicz­ne . Odzie­dzi­czo­ne po Gre­kach „pierw­sze zasa­dy” myśle­nia czy bycia, wca­le nie są, według auto­ra „Sola fide” zasa­da­mi, ponie­waż w świe­cie stwo­rzo­nym przez Boga w ogó­le nie ma pierw­szych i od niko­go nie­za­leż­nych zasad. W naszych logicz­nych pra­wach i w prze­świad­cze­niach nale­ży zaś upa­try­wać jedy­nie cza­so­we znie­wo­le­nie, któ­re jeśli pocho­dzi od Boga, może nie być nie­bez­piecz­ne, a prze­ciw­nie może mieć nawet pewien sens, jeśli jed­nak pocho­dzi od dia­bła, jest z pew­no­ścią zgub­ne. W każ­dym bądź razie – skąd by owo znie­wo­le­nie nie pocho­dzi­ło – ma ono tyl­ko cza­so­we zna­cze­nie, nie może zatem pre­ten­do­wać do wiecz­no­ści – ani w prze­szło­ści (pra­wa zosta­ły bowiem stwo­rzo­ne), ani w przy­szło­ści (zosta­ną uni­ce­stwio­ne) . Bóg – znaj­du­je się więc nie tyl­ko „poza dobrem i złem”, ale rów­nież „poza praw­dą” .


Bóg nie jest ogra­ni­czo­ny rów­nież przez praw­dy ogło­szo­ne już przez sie­bie same­go. One nawet nie sta­ją się praw­da­mi osta­tecz­ny­mi, nie­za­leż­ny­mi od Boga. Nie­zmien­ność Boga nie ozna­cza bowiem w tym przy­pad­ku, że sko­ro Bóg już raz coś posta­no­wił, to odtąd i Jego i ludzi, będzie już to obo­wią­zy­wać. Nie­zmien­ność Boga, ozna­cza w tym przy­pad­ku, że wszyst­ko, rów­nież praw­dy przez Nie­go same­go stwo­rzo­ne pozo­sta­ją w Jego mocy, od Nie­go zale­żą. Może On je pod­trzy­my­wać, ale może rów­nież je znisz­czyć, szcze­gól­nie kie­dy będą one szko­dzić czło­wie­ko­wi. Dla Boga nie ma nic nie­moż­li­we­go . Zasa­da nie­sprzecz­no­ści – rów­nież nie ogra­ni­cza wol­no­ści Boga. Gdy­by tak bowiem było Bóg nie mógł­by przy­wró­cić Hio­bo­wi jego dzie­ci, a upa­dłej kobie­cie jej czci, czy dokład­niej wbrew św. Toma­szo­wi z Akwi­nu, z powro­tem jej dzie­wic­twa . A prze­cież to wła­śnie „powtó­rze­nie” – jest naj­więk­szą potrze­bą czło­wie­ka, zaś Boska Wszech­moc („dla Boga nie ma nic nie­moż­li­we­go”) jest kolej­nym fun­da­men­tem szes­to­wow­skie­go poj­mo­wa­nia isto­ty Boga .


Zwią­za­ne to jest ze spe­cy­ficz­nym poj­mo­wa­niem cza­su u auto­ra „Pote­stas cla­vium”. Prze­szłość nie jest dla nie­go czymś nie­zmien­nym, co już się sta­ło i teraz tkwi w znie­ru­cho­mie­niu, ale jest czymś żywym, co pod­le­ga roz­wo­jo­wi i prze­mia­nie. Nawet praw­dy histo­rii nie mogą nosić na sobie „stem­pla wiecz­no­ści”. To, że Sokra­tes został otru­ty nie musi wca­le być praw­dą wiecz­ną. Bóg bowiem może spra­wić, że Sokra­tes nigdy nie został otru­ty, może znisz­czyć nie­ru­cho­mą koniecz­ność prze­szło­ści, budu­jąc zupeł­nie nową prze­szłość . Bóg może nawet spra­wić, że byłe sta­nie się nie­by­łym, że zało­żo­ny już Rzym – nigdy nie był zało­żo­ny, zaś pro­sty­tut­ka na powrót sta­nie się dzie­wi­cą . Prze­szłość prze­sta­je tu być zatem sfe­rą nie­ru­cho­mych prawd, o któ­rych wie­my, że zaszły i zda­rzy­ły się, prawd, z któ­ry­mi nic już nie moż­na zro­bić, sta­je się zaś sfe­rą swo­bod­nej Boskiej twór­czo­ści, w któ­rej wszyst­ko, co stwo­rzy Bóg będzie dobre.


Dzię­ki takie­mu posta­wie­niu spra­wy – L. Szes­tow, a dokład­niej Szes­to­wow­ski Bóg, daje nam nadzie­ję na kier­ke­ga­ar­dow­skie „powtó­rze­nie”. Spra­wia, że może­my żywić nadzie­ję na to, że odzy­ska­my kie­dyś utra­co­ne życie , że zawsze ist­nie­je moż­li­wość roz­po­czę­cia zmar­no­wa­ne­go życia na nowo . Prze­szłość nie jest tu zatem znie­wo­le­niem, Bóg czy nawet wie­rzą­cy czło­wiek może ją prze­zwy­cię­żyć. Bóg L. Szes­to­wa – jest zatem przede wszyst­kim czy­stą anty-koniecz­no­ścią , niczym nie ogra­ni­czo­ną moż­li­wo­ścią. Boga takie­go nie krę­pu­ją żad­ne koniecz­ne praw­dy. Nie ogra­ni­cza Go nawet wła­sna natu­ra, bowiem i w niej pier­wot­na jest wol­ność, a nie koniecz­ność. Bóg może wszyst­ko, nawet w imię swo­jej natu­ry może zaprze­czyć jej samej .


3. Wszech­moc Boga


 Ści­śle powią­za­ny z atry­bu­tem wol­no­ści, czy raczej samo­wo­li Boga – jest u L. Szes­to­wa – atry­but wszech­mo­cy, czy nie­ogra­ni­czo­no­ści moż­li­wo­ści Boga.


Jest to jed­nak wszech­moc poj­mo­wa­na zupeł­nie ina­czej niż u innych myśli­cie­li chrze­ści­jań­skich, ogra­ni­cza­ją­cych wszech­moc Bożą wyma­ga­nia­mi zasa­dy nie­sprzecz­no­ści. Św. Tomasz z Akwi­nu pisze na przy­kład: „Bóg jest wszech­mo­gą­cy, bo może wszyst­ko, co jest bez­względ­nie moż­li­we.(…) O tym zaś, co jest bez­względ­nie moż­li­we decy­du­je zwią­zek wyra­zów w zda­niu. Coś jest bez­względ­nie moż­li­we, jeśli orze­cze­nie nie jest w sprzecz­no­ści z pod­mio­tem … Wyni­ka z tego, że to tyl­ko jest sprzecz­ne z poję­ciem bez­względ­nie moż­li­we­go – a zara­zem wyłą­cza się spod wszech­mo­cy Bożej – co zawie­ra w sobie jed­no­cze­śnie byt i nie­byt, ist­nieć i nie ist­nieć! …Tak więc: Wszyst­ko, co nie zawie­ra w sobie sprzecz­no­ści, nale­ży do moż­li­we­go, odno­śnie, do któ­re­go Bóg zwie się wszech­mo­gą­cym. Nato­miast wszyst­ko, co zawie­ra w sobie sprzecz­ność, wyłą­cza się spod wszech­po­tę­gi Bożej, bo nie może w sobie ziścić poję­cia moż­li­we­go” . Rów­nież bł. Jan Duns Szkot, tak żar­li­wie w innych miej­scach bro­nią­cy Boskiej wszech­mo­cy tu pod­da­je się i gło­si, że, cytu­ję za L. Szes­to­wem: „Nale­ży kie­ro­wać się tym, że dla Boga wszyst­ko jest moż­li­we oprócz tego, co jest nie­moż­li­we w spo­sób oczy­wi­sty i z cze­go jasno wyni­ka owa nie­moż­li­wość lub sprzecz­ność”. Podob­ne sło­wa może­my zna­leźć u Ockha­ma, któ­ry pisze: „Arty­ku­łem wia­ry jest, że Bóg przy­brał natu­rę ludz­ką: i nie było­by sprzecz­no­ści w tym, gdy­by przy­jął natu­rę osła lub kamie­nia”. Z przy­to­czo­nych wyżej frag­men­tów L. Szes­tow, wysnu­wa wnio­sek, że filo­zo­fo­wie chrze­ści­jań­scy ogra­ni­cza­ją wszech­moc Boga, pod­po­rząd­ko­wu­jąc ją zasa­dzie nie­sprzecz­no­ści. A prze­cież – twier­dzi – Bóg Biblii nie musi się liczyć z pra­wem nie­sprzecz­no­ści, tak samo jak nie musi się liczyć z żad­ny­mi inny­mi pra­wa­mi, któ­rych sam jest źró­dłem, i któ­re sam może zmie­nić – będąc Panem wszyst­kich zasad. Nale­ży zatem wyrzec się pra­wa nie­sprzecz­no­ści i przy­go­to­wać się na stwier­dze­nie, że Bóg Pisma Świę­te­go, nie jest do niej w niczym podob­ny, że nie jest jej w żaden spo­sób pod­po­rząd­ko­wa­ny. Cytu­je tu rów­nież L. Szes­tow bł. Jana Dun­sa Szko­ta twier­dzą­ce­go, iż „[Bóg] może dzię­ki abso­lut­nej mocy zba­wić Judę, a swa mocą porząd­ku­ją­cą może zba­wić tego, czy inne­go grzesz­ni­ka, choć­by ten nigdy zba­wie­nia nie szu­kał, lecz kamie­nia czy drze­wa zba­wić nie może ani dzię­ki mocy abso­lut­nej, ani dzię­ki mocy porząd­ku­ją­cej”, I prze­ciw­sta­wia mu frag­ment z Ewan­ge­lii św. Mate­usza: „…powiem wam bowiem, że Bóg może z tych kamie­ni wzbu­dzić dzie­ci Abra­ha­mo­wi” (Mt. 3, 9). Wyni­ka z tego w spo­sób nie­od­par­ty – zda­niem Szes­to­wa — że nie moż­na pod­po­rząd­ko­wy­wać Boga zasa­dzie nie­sprzecz­no­ści, że jego wszech­moc góru­je rów­nież nad nią. Bóg jeśli tyl­ko zechce może z kamie­ni uczy­nić ludzi, synów Abra­ha­ma, swój naród wybra­ny .


Wszech­moc Boga obja­wia się rów­nież w Jego wła­dzy nad cza­sem, czy dokład­niej nad prze­szło­ścią. Widać to, zda­niem L. Szes­to­wa, w księ­dze Hio­ba. Jeśli Bóg nie jest wszech­moc­ny, jeśli nie jest w sta­nie prze­zwy­cię­żyć zasa­dy nie­sprzecz­no­ści, któ­ra gło­si m.in., że nie moż­na byłe­go uczy­nić nie­by­łym, to na próż­no Hiob żąda od Boga, aby zwró­cił mu spa­lo­ny dom, zdro­wie, czy utra­co­ne dzie­ci. Hiob otrzy­mał wszyst­ko z powro­tem, co ozna­cza, że Bóg może prze­zwy­cię­żyć zasa­dę, że byłe nie może się stać nie­by­łym .


War­to tu jed­nak zwró­cić uwa­gę na nie­praw­dzi­wość szes­to­wow­skiej inter­pre­ta­cji księ­gi Hio­ba. Nie ma w niej bowiem żad­nej wzmian­ki o odwró­ce­niu porząd­ku przy­czy­no­wo-skut­ko­we­go. Bóg nie czy­ni tam, wbrew temu, co suge­ru­je L. Szes­tow, „byłe­go nie­by­łym”. W samej księ­dze Hio­ba czy­ta­my: „Potem Jah­we odmie­nił los Hio­ba … Miał tak­że czter­na­stu synów i trzy cór­ki” (Biblia Poznań­ska Job 42, 10, 13). Nigdzie jed­nak nie znaj­du­je­my twier­dze­nia, że były to te same dzie­ci, i że Bóg „anu­lo­wał” jego cier­pie­nie. Było­by to nie­zgod­ne z całą wymo­wą księ­gi Hio­ba, któ­ra ma poka­zy­wać, że war­to być wier­nym Bogu, i że cze­ka nas za to nagro­da.


L. Szes­to­wo­wi nie cho­dzi­ło jed­nak o odna­le­zie­nie „praw­dzi­we­go”, czy posłu­gu­jąc się ter­mi­no­lo­gią Toma­sza „dosłow­ne­go”, tj. zgod­ne­go z zamie­rze­niem auto­ra sen­su tek­stu. Autor „Pote­stas cla­vium” chce w ana­li­zo­wa­nych przez sie­bie tek­stach odna­leźć swo­je wła­sne doświad­cze­nie egzy­sten­cjal­ne. I nie ma dla nie­go zna­cze­nia czy autor ana­li­zo­wa­ne­go tek­stu zgo­dził­by się z jego inter­pre­ta­cją. Moż­li­we jest bowiem, że i sam autor nie rozu­miał tego, co napi­sał. Moż­na nawet powie­dzieć, że nie jest waż­ne to, co „autor”, czy tekst „chce prze­ka­zać”, waż­ne jest to, co Szes­tow chce w nim wyczy­tać.


Sta­wia­jąc pro­blem wła­dzy wszech­mo­cy Bożej nad cza­sem – L. Szes­tow wpi­su­je się w sze­ro­ką dys­ku­sję myśli­cie­li śre­dnio­wiecz­nych doty­czą­cą tego wła­śnie pro­ble­mu. Zapo­cząt­ko­wał ją słyn­ny spór mię­dzy opa­tem klasz­to­ru Mon­te Cas­si­no Dezy­de­riu­szem a Pio­trem Damia­nim. Punk­tem wyj­ścia dys­ku­sji stał się pro­blem przy­wró­ce­nia przez Boga – dzie­wic­twa kobie­cie, któ­ra je utra­ci­ła . Zda­niem Dezy­de­riu­sza Bóg nie może jej przy­wró­cić dzie­wic­twa, Damia­ni zaś twier­dzi, że może. I nie cho­dzi tu tyl­ko o toma­szo­we przy­wró­ce­nie w zna­cze­niu napra­wie­nia fizycz­nych i psy­chicz­nych strat – „odpo­wia­dam, że Bóg może usu­nąć wszel­kie naru­sze­nie cia­ła i umy­słu kobie­ty, któ­ra utra­ci­ła dzie­wic­two” , ale o auten­tycz­ne odwró­ce­nie zda­rze­nia, o byłe, któ­re sta­ło się nie­by­łym. Zda­niem Damia­nie­go przy­pi­sy­wa­nie prze­szło­ści walo­ru koniecz­no­ści jest nie­upraw­nio­ne – bowiem dla Boga żyją­ce­go w wiecz­no­ści – prze­szłość jest tak samo nie­ko­niecz­na, jak przy­szłość, albo para­dok­sal­nie – przy­szłość jest tak samo koniecz­na jak prze­szłość. Dla wiecz­ne­go teraz Boga – nasze roz­róż­nie­nia mię­dzy teraź­niej­szo­ścią, przy­szło­ścią a prze­szło­ścią nie mają sen­su. Bóg, wbrew naszym for­mu­łom języ­ko­wym, jed­no­cze­śnie „może” i „mógł”. Poza tym, pod­kre­śla Damia­ni (a za nim, czy też wraz z nim L. Szes­tow), to Bóg stwo­rzył pra­wa natu­ry, rów­nież pra­wo okre­śla­ją­ce bieg cza­su, On może je zatem zmie­nić, czy zawie­sić, podob­nie jak zawie­sił pra­wo, że „z nicze­go nic nie powsta­je” przy stwo­rze­niu świa­ta. Takie rozu­mie­nie wszech­mo­cy Boga bli­skie jest ety­mo­lo­gicz­ne­mu – to, że Bóg jest wszech­moc­ny – zna­czy tu dokład­nie tyle, że może wszyst­ko . Zde­cy­do­wa­na więk­szość jed­nak filo­zo­fów i teo­lo­gów śre­dnio­wiecz­nych i póź­niej­szych odrzu­ca takie rozu­mie­nie wszech­mo­cy. Twier­dzą oni, że cał­ko­wi­ta wszech­moc Boga, panu­ją­ca nawet nad cza­sem – pro­wa­dzi­ła­by do wyobra­że­nia sobie Boga na spo­sób ludz­ki, jako isto­tę kapry­śną i nie­kon­se­kwent­ną. Dla­te­go nie­mal wszy­scy chrze­ści­jań­scy myśli­cie­le – ujmą wszech­moc Boga, jako zacho­dzą­cą w ramach zasa­dy nie­sprzecz­no­ści. Takie roz­wią­za­nie tego spo­ru będzie jed­nak, jak to już wcze­śniej syga­na­li­zo­wa­łem, nie do przy­ję­cia dla L. Szes­to­wa. Uwa­ża on bowiem, że w ten spo­sób myśli­cie­le ci – sta­wia­ją zasa­dy rozu­mu (zasa­dę nie­sprzecz­no­ści) ponad Bogiem, zastę­pu­ją nimi Boga. Mówiąc bar­dziej ogól­nie – ich Bogiem, zda­niem L. Szes­to­wa, sta­je się rozum, logos, a nie żywy, kapry­śn­by i zmien­ny Bóg Biblii. Bóg Biblii może bowiem rów­nież stwo­rzyć „kwa­dra­to­we koło”, „górę bez doli­ny”, może spra­wić, że dwa plus jeden – nie będzie trzy, a „A” będzie jed­no­cze­śnie, i pod tym samym wzglę­dem „nie–A”. Jego wszech­moc jest niczym nie ogra­ni­czo­na , nawet Boską natu­rą, ponie­waż, jak to już było wspo­mnia­ne rów­nież ona jest wtór­na wobec Boskiej wol­no­ści. Posłu­gu­jąc się dzie­cię­cym przy­kła­dem – Bóg, mimo iż jest to absur­dem, mógł­by stwo­rzyć kamień tak cięż­ki, że sam nie mógł­by go pod­nieść, i jed­no­cze­śnie mógł­by go pod­nieść, mimo że zro­bić by tego nie mógł.


Jest to oczy­wi­ście twier­dze­nie absur­dal­ne, nie­zgod­ne z jaką­kol­wiek logi­ką. Ale przy­po­mnij­my jesz­cze raz, Bóg Szes­to­wa – jest wła­śnie Bogiem Absur­du, Bogiem znaj­du­ją­cym się poza λογοσ’em. Jest Bogiem nie­wy­ra­żal­nym w naszych racjo­nal­nych poję­ciach. Bóg znaj­du­je się poza nimi, i jest tym samym dla nasze­go umy­słu – opa­no­wa­ne­go przez nie, nie do uchwy­ce­nia .


4. Zakoń­cze­nie


 Szes­to­wow­ska kon­cep­cja Boga nie­wie­le ma wspól­ne­go z teo­lo­gia­mi i filo­zo­fia­mi Zacho­du, nato­miast wie­le wspól­ne­go z myśle­niem Wscho­du. Bóg L. Szes­to­wa – jest na przy­kład abso­lut­nie nie­po­zna­wal­ny, nie­zro­umia­ły i nie­uchwyt­ny. Ideę taką, choć wyra­żo­ną w spo­sób bar­dziej wywa­żo­ny znaj­du­je­my rów­nież w tra­dy­cji apo­fa­tycz­nej wschod­nie­go chrze­ści­jań­stwa. „Bóg jest nie­po­rów­ny­wal­ny w sen­sie abo­slut­nym, żad­ne imię nie wyra­ża Go ade­kwat­nie” – czy­ta­my u P. Evdo­ki­mo­va . Rów­nież kry­tycz­ny sto­su­nek do ary­sto­te­le­sow­skiej zasa­dy nie­sprzecz­no­ści ma swo­je korze­nie (czy może łagod­niej jest ana­lo­gicz­ny) z anty-ary­sto­te­li­zmem myśli rosyj­skie­go pra­wo­sła­wia. Wro­giem Ary­sto­te­le­sa i opar­tej na nim scho­la­sty­ki był już Mak­sym Grek, a pro­to­pop Awwa­kum – jeden z przy­wód­ców i twór­ców sta­ro­obrzę­dow­stwa – umiesz­czał Sta­gi­ry­tę w pie­kle, razem z Pla­to­nem, Pita­go­ra­sem i Dio­ge­ne­sem. Rów­nież sło­wia­no­fil­stwo – szcze­gól­nie w oso­bie Kirie­jew­skie­go – wro­go trak­to­wa­ło ary­sto­te­lizm. Jego zda­niem filo­zo­fia Ary­sto­te­le­sa nie może być źró­dłem filo­zo­fii chrze­ści­jań­skiej – bowiem jest ona skraj­nie racjo­na­li­stycz­na, i tym samym sta­je się dia­lek­tycz­ną grą poję­cia­mi i sylo­gi­zma­mi – dopro­wa­dza­jąc osta­tecz­nie do pan­lo­gi­zmu Hegla .


War­to jed­nak rów­nież zauwa­żyć, że myśl L. Szes­to­wa podej­mu­je nie­mal wszyst­kie tra­dy­cyj­ne pro­ble­my zachod­niej teo­lo­gii natu­ral­nej. Znaj­du­je­my w niej bowiem pro­blem Boskiej wszech­wie­dzy, wszech­mo­cy i wol­no­ści (to pro­ble­my podej­mo­wa­ne już przez śre­dnio­wie­cze), ale rów­nież pas­ca­low­skie prze­ciw­sta­wie­nie Boga filo­zo­fów Bogu Abra­ha­ma Iza­aka i Jaku­ba. Oczy­wi­ście roz­wią­za­nia tych pro­ble­mów odbie­ga­ją od tego, co zwy­kle wykła­da­ne było (a nie­rzad­ko i jest) na euro­pej­skich uczel­niach. Wyda­je się jed­nak waż­ne już samo pod­ję­cie, jak­że czę­sto zapo­mnia­nej tema­ty­ki.


Wyda­je się rów­nież, że para­dok­sal­ne i absur­dal­ne twier­dze­nia L. Szes­to­wa mogą zain­spi­ro­wać filo­zo­fów chrze­ści­jań­skich – do nowe­go prze­ana­li­zo­wa­nia filo­zo­ficz­nych pro­ble­mów zwią­za­nych z teo­lo­gią natu­ral­ną i ich sfor­mu­ło­wa­nia zgod­ne­go z men­tal­no­ścią współ­cze­sną. Cie­ka­we było­by rów­nież, choć to już zupeł­nie odręb­na spra­wa, spró­bo­wać pojed­nać ze sobą dwa typy teo­lo­gii natu­ral­nej – wschod­nią i zachod­nią.


Tomasz P. Ter­li­kow­ski

Ekumenizm.pl działa dzięki swoim Czytelnikom!
Portal ekumenizm.pl działa na zasadzie charytatywnej pracy naszej redakcji. Zachęcamy do wsparcia poprzez darowizny i Patronite.