Magazyn

Ciało koniecznie potrzebne


Czy moż­li­wa jest spo­wiedź przez inter­net?


ks. Andrzej Dra­gu­ła


Magazyn EkumenizmWła­ści­wie wszyst­kie zna­ne mi wypo­wie­dzi odno­szą­ce się do ostat­nich waty­kań­skich doku­men­tów na temat inter­ne­tu wyra­ża­ły prze­ko­na­nie, iż doku­men­ty te koń­czą dys­ku­sję na temat moż­li­wo­ści spo­wie­dzi w sie­ci. Czymś wyjąt­ko­wym na tym tle jest arty­kuł o. Dariu­sza Kowal­czy­ka SJ pt. “O moż­li­wo­ści spo­wie­dzi przez inter­net” (“Więź” 2002 nr 8–9), w któ­rym autor stwier­dza, że według nie­go dys­ku­sja na ten temat bar­dziej zaczy­na się niż koń­czy. Bio­rąc pod uwa­gę, iż wspo­mnia­ne doku­men­ty nie mają cha­rak­te­ru osta­tecz­nych wypo­wie­dzi dok­try­nal­nych, teo­lo­gicz­na spe­ku­la­cja na temat spo­wie­dzi przez inter­net jest zupeł­nie upraw­nio­na.


Jed­no­cze­śnie Autor żali się, że jeśli już taka dys­ku­sja się poja­wia, to brak jej zupeł­nie mery­to­rycz­ne­go cha­rak­te­ru. Trud­no się z nim nie zgo­dzić, jeśli za dys­ku­sję uznać emo­cjo­nal­ne czę­sto komen­ta­rze inter­nau­tów. I choć jako spe­cja­li­sta od kazno­dziej­stwa czu­ję się nie­co wctej mate­rii nie­kom­pe­tent­ny, to żywię nadzie­ję, iż moja pole­mi­ka utrzy­ma­na będzie bar­dziej w tonie mery­to­rycz­nym niż kazno­dziej­skim.


Sytu­acja nad­zwy­czaj­na, czy­li gra­ni­ce nie­moż­li­wo­ści


O. Kowal­czyk poszu­ku­je odpo­wie­dzi na pyta­nie, czy spo­wiedź poprzez inter­net jest moż­li­wa, czy elek­tro­nicz­ne pośred­nic­two sie­ci pozwa­la na zre­ali­zo­wa­nie wszyst­kich koniecz­nych do speł­nie­nia warun­ków, aby sakra­ment mógł się doko­nać. Wyda­je się jed­nak, że zasto­so­wa­na argu­men­ta­cja odwo­łu­je się bar­dziej do ana­li­zy uwa­run­ko­wań psy­cho­lo­gicz­nych niż do kry­te­riów teo­lo­gicz­nych. Gdy­by już jed­nak zezwo­lić na korzy­sta­nie z sakra­men­tu poku­ty i pojed­na­nia przez inter­net, to nie­wąt­pli­wie nale­ża­ło­by ono do spo­so­bów nad­zwy­czaj­nych, sto­so­wa­nych w szcze­gól­nych, wyjąt­ko­wych przy­pad­kach. W moim prze­ko­na­niu arty­kuł ks. Kowal­czy­ka nie daje prze­ko­ny­wa­ją­cych argu­men­tów, że takie przy­pad­ki ist­nie­ją.


Autor postu­lu­je, aby ewen­tu­al­ną moż­li­wość spo­wie­dzi — nazwij­my ją — internetowej1 ogra­ni­czyć do przy­pad­ków, w któ­rych spo­wied­nik zna oso­bi­ście peni­ten­ta, a de fac­to do sta­łe­go spo­wied­nic­twa. Jezu­ita przy­ta­cza list inter­naut­ki prze­by­wa­ją­cej za gra­ni­cą. Autor­ka listu nie może sko­rzy­stać z sakra­men­tu poku­ty, gdyż nie zna miej­sco­we­go języ­ka, ma tak­że trud­no­ści w dotar­ciu do pol­skie­go dusz­pa­ste­rza. Czy rze­czy­wi­ście jed­nak zro­bi­ła wszyst­ko, by móc przy­stą­pić do sakra­men­tu poku­ty? Czy jej nie­moż­ność jest napraw­dę nie­po­ko­nal­na? Gdy­bym zna­ła język kra­ju, w któ­rym prze­by­wam, może bym się i zmo­bi­li­zo­wa­ła — pisze szcze­rze w swo­im liście, przy­zna­jąc się więc jed­no­cze­śnie, że naj­praw­do­po­dob­niej nie sko­rzy­sta­ła­by z tej ewen­tu­al­no­ści. Podob­ny brak deter­mi­na­cji wyka­zu­je ona wobec moż­li­wo­ści wyspo­wia­da­nia się u pol­skie­go księ­dza, choć trud­no zro­zu­mieć, iż prze­szko­dą miał­by być fakt, iż tutaj jest tyl­ko jed­na para­fia z jed­nym księ­dzem. W koń­cu wie­lu naszych wier­nych jest rów­nież “ska­za­nych” na jed­ną para­fię z jed­nym księ­dzem. Trud­no to uznać za prze­szko­dę w moż­li­wo­ści sko­rzy­sta­nia z sakra­men­tu poku­ty. W Pol­sce sta­ram się cho­dzić do spo­wie­dzi do jed­ne­go księ­dza — czy­ta­my dalej w e‑mailu. Posia­da­nie sta­łe­go spo­wied­ni­ka to, zaiste, zwy­czaj chwa­leb­ny i god­ny pole­ce­nia, zda­je się jed­nak, że psy­cho­lo­gicz­na więź two­rzą­ca się mię­dzy peni­ten­tem a spo­wied­ni­kiem sta­je się cza­sa­mi waż­niej­sza od same­go roz­grze­sze­nia. Nie ule­ga wąt­pli­wo­ści, że subiek­tyw­ne dobro wyni­ka­ją­ce z posia­da­nia sta­łe­go spo­wied­ni­ka nie może być ponad obiek­tyw­nym dobrem otrzy­ma­nia roz­grze­sze­nia w sakra­men­cie poku­ty u inne­go kapła­na.


War­to w tym miej­scu przy­wo­łać ostat­nią wypo­wiedź Jana Paw­ła II na temat poważ­nej nie­moż­li­wo­ści zawar­tą w motu pro­prio “Mise­ri­cor­dia Dei“2, któ­ra wska­zu­je tak­że kie­ru­nek dla naszej reflek­sji. Z jed­nej stro­ny, Papież przy­po­mi­na, iż okres poni­żej mie­sią­ca bez spo­wie­dzi nie może ozna­czać pozo­sta­wa­nia w sta­nie bra­ku łaski “przez dłu­gi czas”. Z dru­giej stro­ny, trze­ba pamię­tać — pod­kre­śla — że rze­czo­na nie­moż­li­wość doty­czy speł­nie­nia tego, co istot­ne, by sakra­ment był udzie­lo­ny w spo­sób waż­ny i god­ny, nie zaś do dłuż­szej dusz­pa­ster­skiej roz­mo­wy. Mamy więc tutaj wyraź­ne wska­za­nie, iż peni­tent winien kie­ro­wać się koniecz­no­ścią otrzy­ma­nia roz­grze­sze­nia, a nie ducho­wej pocie­chy czy pora­dy. Przy­to­czo­ne wska­za­nia doty­czą oczy­wi­ście warun­ków sto­so­wa­nia abso­lu­cji gene­ral­nej, moż­na by je jed­nak ana­lo­gicz­nie zasto­so­wać do okre­śle­nia warun­ków ewen­tu­al­nej spo­wie­dzi przez inter­net.


Nie za wszel­ką cenę


Przyj­mij­my jed­nak, że ktoś się znaj­dzie w sytu­acji rze­czy­wi­ście unie­moż­li­wia­ją­cej sko­rzy­sta­nie z sakra­men­tu poku­ty. Czy napraw­dę nie pozo­sta­je mu nic poza inter­ne­tem? Kodeks Pra­wa Kano­nicz­ne­go pre­cy­zu­je, iż jedy­nie nie­moż­li­wość fizycz­na bądź moral­na zwal­nia od spo­wie­dzi indy­wi­du­al­nej i inte­gral­nej. W takim wypad­ku pojed­na­nie może się doko­nać rów­nież inny­mi spo­so­ba­mi (kanon 960). Owe inne spo­so­by pojed­na­nia z Bogiem to naj­pierw — jeśli obec­ny jest sza­farz — abso­lu­cja gene­ral­na, a następ­nie żal dosko­na­ły za grze­chy. Obie for­my oczy­wi­ście obo­wią­zu­ją wier­nych do cza­su, gdy tyl­ko poja­wi się moż­li­wość spo­wie­dzi indywidualnej3.


Pod­czas dys­ku­sji pt. “Kościół w inter­ne­cie. Inter­net w Koście­le”, któ­ra z ini­cja­ty­wy “Wię­zi” i Kato­lic­kiej Agen­cji Infor­ma­cyj­nej odby­ła się w War­sza­wie w bie­żą­cym roku, o. Dariusz Kowal­czyk na moje przy­po­mnie­nie, że ist­nie­je jesz­cze żal dosko­na­ły, odpo­wie­dział, iż o inter­net łatwiej niż o żal dosko­na­ły. Jeśli nawet wziąć popraw­kę na nie­co humo­ry­stycz­ny cha­rak­ter tej wypo­wie­dzi, trud­no jed­nak nie poczuć się nią zanie­po­ko­jo­nym. Nie podej­rze­wam ks. Kowal­czy­ka o takie myśle­nie, ale przez tę wypo­wiedź prze­bi­ja nuta jakie­goś nazbyt for­ma­li­stycz­ne­go podej­ścia do sakra­men­tu, któ­re­go i tak mamy nad­miar pośród naszych wier­nych. Wie­lu — jak uczy mnie doświad­cze­nie — wciąż bowiem sku­pia się bar­dziej na samym akcie spo­wie­dzi niż na wła­ści­wym przy­go­to­wa­niu się do niej. Wie­my dosko­na­le, że cała prze­strzeń czyn­no­ści peni­ten­ta, jak żal czy posta­no­wie­nie zerwa­nia z grze­chem, pozo­sta­wia­ją wciąż wie­le do życze­nia. Myśle­nie takie może pro­wa­dzić więc do jakie­goś nie­bez­piecz­ne­go auto­ma­ty­zmu w korzy­sta­niu z sakra­men­tu poku­ty. Twier­dzę, że brak bez­po­śred­nie­go i oso­bi­ste­go kon­tak­tu w ewen­tu­al­nej spo­wie­dzi przez inter­net to poczu­cie auto­ma­ty­zmu może wzmoc­nić.


Poza tym nie moż­na już dzi­siaj rozu­mieć sza­far­stwa sakra­men­tów jako sakra­men­ta­li­za­cji doko­ny­wa­nej “za wszel­ką cenę”, wypły­wa­ją­cej z prze­ko­na­nia, że sakra­men­ty są jedy­nym sku­tecz­nym źró­dłem łaski. Łaska sakra­men­tal­na to zwy­czaj­ny i naj­bar­dziej zobiek­ty­wi­zo­wa­ny spo­sób samo­udzie­la­nia się Boga czło­wie­ko­wi, nie zna­czy to jed­nak, że — jak słusz­nie przy­po­mniał Kodeks — nie ma jesz­cze innych spo­so­bów uzy­ska­nia łaski, w tym łaski prze­ba­cze­nia grzechów4. Gdy więc nie ma moż­li­wo­ści spo­wie­dzi, czyż wte­dy nie wystar­cza pra­gnie­nie spo­wie­dzi?


Na ucho czy w sekre­cie?


Przy­pu­ść­my jed­nak, że ist­nie­ją przy­pad­ki, gdy spo­wiedź przez inter­net była­by rze­czy­wi­stym, obiek­tyw­nym dobrem. Czy jed­nak inter­ne­to­wy kon­takt jest wystar­cza­ją­cy do speł­nie­nia wszyst­kich warun­ków koniecz­nych dla zaist­nie­nia sakra­men­tu poku­ty i pojed­na­nia? Zasad­ni­czym pro­ble­mem jest odpo­wiedź na pyta­nie, czy do zaist­nie­nia sakra­men­tu koniecz­na jest obec­ność fizycz­na pozwa­la­ją­ca na bez­po­śred­ni kon­takt.


Według o. Kowal­czy­ka, nie ma fun­da­men­tal­ne­go zna­cze­nia to, czy kapłan roz­ma­wia z peni­ten­tem, któ­ry znaj­du­je się w odle­gło­ści 20 cm po dru­giej stro­nie kon­fe­sjo­na­łu, czy też z peni­ten­tem obec­nym po dru­giej stro­nie kabla. Pisa­nie do sie­bie w cza­sie rze­czy­wi­stym, sły­sze­nie się, a tak­że widze­nie za pomo­cą kamer i moni­to­ra, jak rów­nież przy­szło­ścio­wa tele­imer­sja umoż­li­wia­ją — według nie­go — kon­takt, któ­ry, choć pośred­ni, nie ustę­pu­je kon­tak­to­wi rze­czy­wi­ste­mu, a nawet — jak pisze — może prze­wyż­szać kon­takt w kon­fe­sjo­na­le. Co więc nale­ży uznać za ele­ment kon­sty­tu­ują­cy spo­tka­nie wła­ści­we dla sakra­men­tu poku­ty? Czy jest to ele­ment psy­cho­lo­gicz­ny, czy fizycz­ny? Czy koniecz­ne jest, by być razem w tym samym miej­scu, czy może wystar­czy być osob­no, ale za to w poczu­ciu szcze­gól­nej bli­sko­ści?


W uję­ciu — nazwij­my je — tra­dy­cyj­nym do isto­ty spo­tka­nia nale­ży, by peni­tent i spo­wied­nik byli obec­ni w tym samym miej­scu i cza­sie, tak by jeden sły­szał dru­gie­go (w przy­pad­ku spo­wie­dzi oso­by głu­chej “sły­sze­nie” będzie pole­ga­ło na odczy­ty­wa­niu zna­ków języ­ka migo­we­go i de fac­to zamie­ni się w widze­nie). Wza­jem­ne roz­po­zna­nie się, nawią­za­nie głęb­sze­go dia­lo­gu mię­dzy stro­na­mi, wej­ście w inter­per­so­nal­ną rela­cję “ja-ty” nie nale­ży do warun­ków koniecz­nych spo­wie­dzi. Wszyst­ko to może dopo­móc w lep­szym jej prze­ży­ciu i — co z tego wyni­ka — sku­tecz­niej­szym sko­rzy­sta­niu z łaski prze­ba­cze­nia. Subiek­tyw­ne “zado­wo­le­nie” ze spo­wie­dzi nie nale­ży do jej isto­ty i wie o tym dobrze o. Kowal­czyk, sko­ro (jak napi­sał) ponad kon­takt on-line ze swo­im spo­wied­ni­kiem w Pol­sce przed­kła­da jed­nak ano­ni­mo­wą spo­wiedź w waty­kań­skiej bazy­li­ce.


Zwal­cza­jąc postu­lo­wa­nie moż­li­wo­ści spo­wie­dzi przez inter­net, nie moż­na z egzal­ta­cją twier­dzić, że bez­po­śred­nie spo­tka­nie spo­wied­ni­ka i peni­ten­ta nale­ży do isto­ty spo­wie­dzi. Fakt, że peni­tent znaj­du­je się po dru­giej stro­nie krat­ki, nie sta­no­wi prze­cież spo­tka­nia — pisze o. Kowal­czyk, wska­zu­jąc na inne czyn­ni­ki koniecz­ne do zaist­nie­nia spo­tka­nia. Podej­ście psy­cho­lo­gicz­ne do sakra­men­tal­ne­go spo­tka­nia będzie więc akcen­to­wa­ło wska­za­ne już kon­tek­sty subiek­tyw­ne. I rze­czy­wi­ście, kon­takt pośred­ni, nie tyl­ko inter­ne­to­wy, pozwa­la­ją­cy nawet na widze­nie sie­bie nawza­jem, ale tak­że kon­takt listo­wy czy tele­fo­nicz­ny może pod­trzy­my­wać, a nawet i two­rzyć więź bar­dzo oso­bi­stą, głę­bo­ką, by nie powie­dzieć intym­ną. Cie­ka­wie na ten temat wypo­wie­dział się abp John P. Foley, komen­tu­jąc zna­jo­mo­ści inter­ne­to­we pro­wa­dzą­ce do zawar­cia mał­żeń­stwa: To, co robią, jest rze­czy­wi­ście inte­re­su­ją­ce, bo nie opie­ra się na atrak­cyj­no­ści fizycz­nej. Oto dwa ser­ca się odna­la­zły, zanim zdą­ży­ły się zobaczyć5. Czyż nie doszło tutaj do auten­tycz­ne­go spo­tka­nia, zanim doszło do spo­tka­nia fizycz­ne­go?


Ks. Kowal­czyk pro­po­nu­je nawet rein­ter­pre­ta­cję poję­cia spo­wie­dzi usznej. Według nie­go mówie­nie “na ucho” to mówie­nie o czymś w sekre­cie. Jest to nie­wąt­pli­wie zmia­na rewo­lu­cyj­na w rozu­mie­niu spo­wie­dzi usznej, dotych­czas bowiem okre­śle­nie “na ucho” mia­ło mniej lub bar­dziej zna­cze­nie dosłow­ne, tutaj nabie­ra ono zna­cze­nia zupeł­nie meta­fo­rycz­ne­go. Tyl­ko w takiej per­spek­ty­wie logicz­ne wyda­je się stwier­dze­nie auto­ra, że spo­wiedź wca­le nie musi zakła­dać spo­tka­nia, rozu­mia­ne­go oczy­wi­ście jako fizycz­na obec­ność. W sekre­cie moż­na mówić prze­cież tak­że na odle­głość.


Tele­spo­wiedź, tele­kon­ce­le­bra, tele­sa­kra­men­ty


Jako argu­ment za moż­li­wo­ścią ist­nie­nia tele­spo­wie­dzi, czy­li spo­wie­dzi na odle­głość za pomo­cą na przy­kład inter­ne­tu, o. Kowal­czyk przy­ta­cza fakt waż­no­ści bło­go­sła­wień­stwa papie­skie­go udzie­lo­ne­go przez radio czy tele­wi­zję. Powo­łu­jąc się na przy­kład modli­tew­ne­go tele­mo­stu Waty­kan-Moskwa, pro­po­nu­je on też, by taką tele­obec­ność uznać za rów­no­waż­ną (a przy­naj­mniej bli­ską) obec­no­ści rze­czy­wi­stej. Abp Foley, odno­sząc się do kwe­stii papie­skie­go bło­go­sła­wień­stwa, wska­zu­je na zasad­ni­czą róż­ni­cę, jaka ist­nie­je pomię­dzy bło­go­sła­wień­stwem a sakra­men­tem. Według nie­go bło­go­sła­wień­stwo moż­na otrzy­mać za pośred­nic­twem radia czy tele­wi­zji, ponie­waż sam Ojciec Świę­ty o tym mówi. To jest jego bło­go­sła­wień­stwo i on może powie­dzieć, co tyl­ko uzna za sto­sow­ne. Moż­na je tak­że otrzy­mać jako e‑mail, bo to nie jest sakrament6.


Według o. Kowal­czy­ka, for­mu­ła roz­grze­sze­nia jest modli­twą, a zara­zem stwier­dze­niem o sądow­ni­czym cha­rak­te­rze, któ­re ze swej isto­ty nie musi być ogra­ni­czo­ne prze­strze­nią. Czy zna­czy to, że wypo­wia­da­ją­cy tę for­mu­łę mógł­by w spo­sób dowol­ny okre­ślać, kto i w jakiej odle­gło­ści zosta­je nią obję­ty? Trze­ba jed­nak pamię­tać, że sło­wa roz­grze­sze­nia są szcze­gól­nym przy­pad­kiem modli­twy, sta­no­wią bowiem for­mu­łę sakra­men­tal­ną i jak inne for­mu­ły sakra­men­tal­ne stwa­rza­ją to, co ozna­cza­ją. Przy­ję­cie tezy, że roz­grze­sze­nie na odle­głość jest waż­ne, otwie­ra — moim zda­niem — praw­dzi­wą pusz­kę Pan­do­ry, czy­li dys­ku­sję, czy na odle­głość moż­li­we były­by inne sakra­men­ty. Bo jaka była­by wła­ści­wie róż­ni­ca mię­dzy tele­spo­wie­dzią a tele­kon­ce­le­brą? Czyż nie moż­na by sobie wyobra­zić kapła­na zasia­da­ją­ce­go przed kame­rą i “kon­ce­le­bru­ją­ce­go” Mszę św., łącząc się tele­mo­stem z jakąś litur­gią? Cze­mu nie pójść dalej? A z czym będzie­my mieć do czy­nie­nia, gdy wyobra­zi­my sobie księ­dza, któ­ry recy­tu­je litur­gię przed inter­ne­to­wą kame­rą i wier­nych po dru­giej stro­nie kabla zebra­nych wokół ołta­rza, na któ­rym obok chle­ba i wina zain­sta­lo­wa­no moni­tor? Co to będzie? Idąc zna­nym już tro­pem, może­my prze­cież dojść do wnio­sku, że na takiej inter­ne­to­wej “Mszy św.” może dojść do bliż­sze­go i bar­dziej intym­ne­go spo­tka­nia niż w ano­ni­mo­wym tłu­mie zebra­nym w koście­le.


Kościół wypo­wie­dział się już w kwe­stii teleu­czest­nic­twa wier­nych w Mszy św. przez tele­wi­zję czy radio. Tego rodza­je trans­mi­sje same w sobie nie pozwa­la­ją oczy­wi­ście wypeł­nić obo­wiąz­ku nie­dziel­ne­go — jak przy­po­mi­na Papież Jan Paweł II w Liście “Dies Domi­ni” — to bowiem wyma­ga udzia­łu w zgro­ma­dze­niu bra­ci, któ­rzy spo­ty­ka­ją się w okre­ślo­nym miej­scu, z czym wią­że się też moż­li­wość komu­nii eucha­ry­stycz­nej (n. 54). Papież mówi o zjed­no­cze­niu się z cele­bra­cją eucha­ry­stycz­ną w tym samym momen­cie, gdy jest ona spra­wo­wa­na w miej­scach świę­tych i o cen­nej pomo­cy, jaką sta­no­wią trans­mi­sje, ale nie jest to toż­sa­me z rze­czy­wi­stym uczest­nic­twem w litur­gii.


W moim prze­ko­na­niu nie ule­ga wąt­pli­wo­ści, iż sko­ro w sakra­men­cie nie moż­na uczest­ni­czyć na odle­głość, na odle­głość nie moż­na też go udzie­lić. Nie moż­na się spo­wia­dać przez tele­fon czy przez inter­net — ani spo­wia­dać, ani udzie­lać sakra­men­tów. Musi to być oso­bi­ste spo­tka­nie. Sakra­men­tów nie udzie­la się na odle­głość — zda­je się zamy­kać kwe­stię abp Foley7.


Pośred­nik i peł­no­moc­nik


W arty­ku­le ks. Kowal­czy­ka jest jesz­cze jeden, bar­dzo cie­ka­wy wątek. W swo­jej argu­men­ta­cji powo­łu­je się on bowiem na ist­nie­ją­ce już dopusz­cze­nie pośred­nic­twa w sakra­men­cie poku­ty, jakim jest spo­wiedź przez tłu­ma­cza. Przy­wo­łu­je tak­że moż­li­wość zawar­cia sakra­men­tu mał­żeń­stwa przez peł­no­moc­ni­ka. Moż­li­wość pośred­ni­cze­nia przez peł­no­moc­ni­ka nasu­wa myśl o moż­li­wo­ści pośred­ni­cze­nia elek­tro­nicz­ne­go — pisze ks. Kowal­czyk.


Przede wszyst­kim trze­ba powie­dzieć, że oba wspo­mnia­ne przy­pad­ki są zupeł­nie innej natu­ry. Tłu­macz rze­czy­wi­ście pośred­ni­czy w spo­wie­dzi, prze­kła­da­jąc jedy­nie sfor­mu­ło­wa­ną przez peni­ten­ta infor­ma­cję z jed­ne­go języ­ka na dru­gi, kodu­jąc ją na nowo. Mamy tu jed­nak rów­no­cze­śnie do czy­nie­nia z oso­bi­stą, fizycz­ną obec­no­ścią peni­ten­ta, któ­re­go tłu­macz nie zastę­pu­je. Speł­nia on więc rolę czy­sto instru­men­tal­ną. Tłu­ma­cza może zastą­pić słow­nik w ręku bądź nawet kom­pu­te­ro­wy pro­gram do prze­kła­du i sytu­acja będzie wciąż taka sama.


Ina­czej jest w przy­pad­ku zawie­ra­niu sakra­men­tu mał­żeń­stwa przez peł­no­moc­ni­ka. Dzia­ła on w imie­niu stro­ny nie­obec­nej fizycz­nie pod­czas cere­mo­nii zawar­cia mał­żeń­stwa, posia­da­jąc pra­wo do jej repre­zen­to­wa­nia. I choć mał­żeń­stwo zawie­ra oczy­wi­ście stro­na, a nie jej peł­no­moc­nik, to — co cie­ka­we — zle­ce­nio­daw­ca nie musi nawet myśleć o mał­żeń­stwie w chwi­li jego zawie­ra­nia, swo­ją wolę wyra­ził bowiem już wcze­śniej. Nie jestem kano­ni­stą, więc być może się mylę, ale wyda­je mi się, że stro­na zawie­ra­ją­ca mał­żeń­stwo w tym przy­pad­ku cedu­je peł­no­moc­ni­ko­wi całą swo­ją zdol­ność praw­ną odno­śnie do dane­go mał­żeń­stwa. Trud­no więc tutaj mówić o kla­sycz­nym pośred­nic­twie rozu­mia­nym jako trans­mi­sja danych mię­dzy dwie­ma oso­ba­mi odda­lo­ny­mi od sie­bie. Zna­mien­ne jest to, że pra­wo­daw­ca nie prze­wi­dział moż­li­wo­ści zawar­cia mał­żeń­stwa przez list czy jaki­kol­wiek inny śro­dek pośred­ni­czą­cy, ale żąda fizycz­nej obec­no­ści czło­wie­ka, nawet wte­dy, gdy jed­na ze stron jest nie­obec­na.


Przy­pa­dek mał­żeń­stwa zawie­ra­ne­go przez peł­no­moc­ni­ka wyraź­nie pod­po­wia­da nam, że sakra­ment doma­ga się rze­czy­wi­stej, fizycz­nej obec­no­ści czło­wie­ka, by nie powie­dzieć — ludz­kiej cie­le­sno­ści. Cia­ło jest więc do sakra­men­tu koniecz­nie potrzeb­ne. Jest to “nie­ubła­ga­na” kon­se­kwen­cja Wcie­le­nia. Bóg doko­nał nasze­go zba­wie­nia w ten spo­sób, że Jego Syn stał się czło­wie­kiem, moż­na Go było słu­chać, z Nim roz­ma­wiać i oglą­dać Go w róż­nych sytu­acjach. [.] Jeśli pamię­ta­my, że sakra­men­ty są to dary Chry­stu­sa uobec­nia­ją­ce Jego miłość do nas, łatwo zro­zu­mieć, dla­cze­go udzie­lić ich może tyl­ko fizycz­nie obec­ny kapłan — pisze o. Jacek Salij8.


W cie­le i krwi


Pozo­sta­je jesz­cze tyl­ko kwe­stia wspo­mnia­nych na począt­ku doku­men­tów Papie­skiej Rady ds. Środ­ków Spo­łecz­ne­go Prze­ka­zu, a zwłasz­cza jed­ne­go — “Kościół a Internet“9. Co mówi on rze­czy­wi­ście o sakra­men­tach i inter­ne­cie? I jaka jest jego ran­ga?


Trze­ba oczy­wi­ście przy­znać rację o. Kowal­czy­ko­wi, któ­ry stwier­dza, że doku­ment nie roz­strzy­ga nicze­go defi­ni­tyw­nie, w tym jed­nak sen­sie, że nie jest nie­omyl­nym naucza­niem Kościo­ła. I choć doku­ment ma zna­cze­nie bar­dziej pasto­ral­ne niż teo­lo­gicz­ne, to nie tyl­ko otwie­ra obsza­ry dla stu­dium i reflek­sji, ale tak­że wyzna­cza tej­że reflek­sji gra­ni­ce. Wyda­je się, że o. Kowal­czyk jest dość osa­mot­nio­ny w prze­ko­na­niu, że waty­kań­ska wypo­wiedź otwie­ra dys­ku­sję o spo­wie­dzi poprzez inter­net. Wie­lu teo­lo­gów — ina­czej niż o. Kowal­czyk — wnio­sku­je bowiem z nie­go, iż poprzez inter­net nie da się spra­wo­wać sakra­men­tów, w tym spo­wia­dać. Takie sta­no­wi­sko repre­zen­tu­je sam prze­wod­ni­czą­cy Papie­skiej Rady — abp Foley, o. Woj­ciech Jędrze­jew­ski OP10 czy o. Salij, któ­ry twier­dzi wprost, iż we wspo­mnia­nym doku­men­cie zwró­co­no uwa­gę na to, że nie da się sakra­men­tów udzie­lać przez internet11.


W oma­wia­nym doku­men­cie znaj­du­ją się dwa klu­czo­we dla oma­wia­nej kwe­stii stwier­dze­nia: Rze­czy­wi­stość wir­tu­al­na cyber­prze­strze­ni nie może stać się zamien­ni­kiem praw­dzi­wej wspól­no­ty ludz­kiej, wcie­lo­nej rze­czy­wi­sto­ści sakra­men­tów i litur­gii czy też bez­po­śred­niej pro­kla­ma­cji Ewan­ge­lii, może jed­nak je uzu­peł­niać (p. 5) oraz: rze­czy­wi­stość wir­tu­al­na nie jest zamien­ni­kiem Real­nej Obec­no­ści Chry­stu­sa w Eucha­ry­stii, sakra­men­tal­nej rze­czy­wi­sto­ści innych sakra­men­tów i współ­udzia­łu w kul­cie spra­wo­wa­nym w żywej wspól­no­cie. W Inter­ne­cie nie ma sakra­men­tów (nr 9).


Rze­czy­wi­ście — i w tym trze­ba przy­znać rację o. Kowal­czy­ko­wi — doku­ment mówi wyraź­nie jedy­nie o tym, że cyber­prze­strzeń, rozu­mia­na zapew­ne jako prze­strzeń rów­no­le­gła do rze­czy­wi­sto­ści real­nej i ist­nie­ją­ca jedy­nie w elek­tro­nicz­nych łączach, nie może być zamien­ni­kiem czy sub­sty­tu­tem rze­czy­wi­sto­ści litur­gicz­nej czy sakra­men­tal­nej. Inny­mi sło­wy — rze­czy­wi­stość wir­tu­al­na nie jest i nie może być “miej­scem” spra­wo­wa­nia litur­gii czy sakra­men­tów. Praw­dą jest, że nie znaj­du­je­my jed­no­znacz­ne­go i wyraź­ne­go wska­za­nia co do pośred­ni­czą­cej roli inter­ne­tu, próż­no szu­kać wyra­że­nia, że “przez inter­net nie ma sakra­men­tów”. Być może takie­go stwier­dze­nia rze­czy­wi­ście w doku­men­cie brak, zamknę­ło­by to bowiem dys­ku­sję.


Dokład­na lek­tu­ra doku­men­tu pozwa­la jed­nak na kil­ka waż­nych wnio­sków doty­czą­cych warun­ków spra­wo­wa­nia sakra­men­tów. W punk­cie 5. czy­ta­my, że rze­czy­wi­stość wir­tu­al­na nie może stać się zamien­ni­kiem “praw­dzi­wej wspól­no­ty ludz­kiej”. Wyra­że­nie to brzmi nie­co ina­czej w tek­ście angiel­skim (ory­gi­nal­nym) i w tłu­ma­cze­niach na inne języ­ki obce12. Zamiast “praw­dzi­wej wspól­no­ty ludz­kiej” mamy bowiem: real inter­per­so­nal com­mu­ni­ty (ang.), com­mu­nau­té inter­per­son­nel­le réel­le (fr.), die wir­kli­che inter­per­so­na­le Geme­in­schaft (niem.). Cho­dzi więc nie tyle o wspól­no­tę “praw­dzi­wą”, co jest prze­cież wyra­że­niem dość enig­ma­tycz­nym i wie­lo­znacz­nym, ile wspól­no­tę “real­ną” i “inter­per­so­nal­ną” czy “mię­dzy­oso­bo­wą”.


Jesz­cze cie­kaw­sze jest wska­za­nie, jakie kry­je się pod pol­skim wyra­że­niem “żywa wspól­no­ta”, któ­ra jest miej­scem spra­wo­wa­nia kul­tu. Tekst ory­gi­nal­ny i tłu­ma­cze­nia mają odpo­wied­nio: flesh-and-blo­od human com­mu­ni­ty (ang.), eine men­schli­che Geme­in­schaft aus Fle­isch und Blut (niem.), une com­mu­nau­té huma­ine faite de cha­ir et de sang (fr.), una comu­ni­tŕ uma­na in car­ne e ossa (wł.). Jak widać, wszyst­kie wer­sje języ­ko­we wska­zu­ją tutaj nie tyle na wspól­no­tę “żywą” (bo w jakim sen­sie?), ile wspól­no­tę stwo­rzo­ną wprost “z cia­ła i krwi” (“z cia­ła i kości” w tłu­ma­cze­niu wło­skim, któ­re jest syno­ni­mem wyra­że­nia in per­so­na — “w oso­bie”).


Nawet jeśli powyż­sze wyra­że­nia potrak­to­wać idio­ma­tycz­nie, trze­ba chy­ba przy­znać, że inten­cją doku­men­tu jest przy­po­mnie­nie, iż miej­scem spra­wo­wa­nia kul­tu, a więc sakra­men­tów i litur­gii, jest wspól­no­ta ludz­ka, któ­rą kon­sty­tu­ują oso­by przez swą fizycz­ną obec­ność, by nie powie­dzieć wprost — przez swą cie­le­sność. Tyl­ko tak two­rzy się praw­dzi­wa, real­na, mię­dzy­oso­bo­wa wspól­no­ta, komu­nia osób. Nie zastą­pi tego ani nie umoż­li­wi jakie­kol­wiek pośred­nic­two elek­tro­nicz­ne. Przy­po­mniał o tym Papież w orę­dziu na tego­rocz­ny Świa­to­wy Dzień Komu­ni­ka­cji Spo­łecz­nej: Praw­dą jest tak­że, że rela­cje, w któ­rych pośred­ni­czy elek­tro­ni­ka, nie mogą zastą­pić bez­po­śred­nie­go kon­tak­tu ludzkiego13.


Czy moż­na mieć jesz­cze wąt­pli­wość, że do waż­nej spo­wie­dzi potrzeb­na jest rze­czy­wi­sta, kon­kret­na, oso­bo­wa, cie­le­sna obec­ność spo­wied­ni­ka i peni­ten­ta w jed­nym miej­scu i w jed­nym cza­sie? Ja dzi­siaj tej wąt­pli­wo­ści nie mam.


Dariusz Kowal­czyk SJ jest prze­ko­na­ny, że obo­wią­zu­ją­ca dzi­siaj nie­moż­ność spo­wia­da­nia (się) przez inter­net wyni­ka z dys­cy­pli­ny spra­wo­wa­nia tegoż sakra­men­tu, a nie z jego isto­ty. Moim zda­niem — jak być może nie­udol­nie pró­bo­wa­łem to udo­wod­nić — jest ina­czej. Przy­pu­ść­my jed­nak, że się mylę, że nie ma prze­szkód teo­lo­gicz­nej natu­ry, że to tyl­ko kwe­stia for­my, a nie same­go sen­su sakra­men­tu poku­ty i pojed­na­nia. W II Nie­dzie­lę Wiel­ka­noc­ną, czy­li Miło­sier­dzia Boże­go, Papież Jan Paweł II wydał list apo­stol­ski motu pro­prio “Mise­ri­cor­dia Dei”, w któ­rym przy­po­mniał aktu­al­ne w tej mate­rii nor­my, zarzą­dza­jąc jed­no­cze­śnie, by wszyst­ko to, co posta­no­wił, obo­wią­zy­wa­ło w peł­ni i trwa­le. Próż­no w tym tek­ście szu­kać jakich­kol­wiek wzmia­nek co do spo­wie­dzi za pośred­nic­twem cze­go­kol­wiek: listu, tele­fo­nu, inter­ne­tu czy innych moż­li­wych wyna­laz­ków przy­szło­ści. Ale Papież oczy­wi­ście może zmie­nić to, co sam posta­no­wił. A wte­dy będę tę nową dys­cy­pli­nę pró­bo­wał zro­zu­mieć.



Tekst uka­zał się w mie­sięcz­ni­ku “Więź”


Redak­cja Maga­zy­nu Sem­pre Refor­man­da dzię­ku­je Auto­ro­wi oraz Redak­cji mie­sięcz­ni­ka “Więź” za moż­li­wość wyko­rzy­sta­nia tego mate­ria­łu na naszych stro­nach.



1 Oczy­wi­ście, myślę tutaj — podob­nie jak ks. Kowal­czyk — o spo­wie­dzi inter­ne­to­wej w takim sen­sie, że sieć jest tyl­ko ele­men­tem pośred­ni­czą­cym mię­dzy peni­ten­tem a spo­wied­ni­kiem, któ­rzy, będąc odda­le­ni od sie­bie, kon­tak­tu­ją się on-line w cza­sie rze­czy­wi­stym. Nie ma to nic wspól­ne­go ze spo­wie­dzią w sie­ci rozu­mia­ną jako zasto­so­wa­nie jakie­goś pro­gra­mu “do spo­wia­da­nia”.


2 Jan Paweł II, List apo­stol­ski motu pro­prio “Mise­ri­cor­dia Dei”, “L’Os­se­rva­to­re Roma­no” (wer­sja pol­ska) 2002 nr 2, s. 4–7.


3 Zob. tak­że Jan Paweł II, List apo­stol­ski “Mise­ri­cor­dia Dei”.


4 O kil­ku takich innych spo­so­bach pisze Józef Majew­ski w arty­ku­le “Spo­wiedź to nie wszyst­ko”, “Życie Ducho­we” 2000 nr 1, s. 38–48.


5 “Bóg w glo­bal­nej wio­sce. Abp John P. Foley Prze­wod­ni­czą­cy Papie­skiej Rady ds. Środ­ków Spo­łecz­ne­go Prze­ka­zu w roz­mo­wie z Ulri­chem Bobin­ge­rem”, tłum. M. Rod­kie­wicz, Kra­ków 2002, s. 88.


6 Tam­że, s. 87. Na temat tele­obec­no­ści i tele­li­tur­gii zob. Andrzej Dra­gu­ła, “Moż­na, ale po co? O inter­ne­to­wych i komór­ko­wych trans­mi­sjach Eucha­ry­stii”, “W dro­dze” 2001 nr 8, s. 69–78.


7 “Bóg w glo­bal­nej wio­sce”, dz. cyt., s. 86. Zob. tak­że depe­sze KAI z 05.03 i 10.04.2002, przed­sta­wia­ją­ce sta­no­wi­sko abp. Foleya.


8 Jacek Salij, “Spo­wiedź przez inter­net”, “W dro­dze” 2002 nr 5, s. 127.


9 Tłum. pol­skie zob. opo­ka-biblio­te­ka


10 Zob. depe­sze KAI z 10.04.2002 i 28.02.2002.


11 J. Salij, art. cyt., s. 127.


12 Poszcze­gól­ne tłu­ma­cze­nia znaj­du­ją się na inter­ne­to­wej stro­nie Waty­ka­nu


13 Jan Paweł II, “Inter­net nowym forum dla gło­sze­nia Ewan­ge­lii”, w: “Orę­dzia na Papie­skie Świa­to­we Dni Komu­ni­ka­cji Spo­łecz­nej 1967–2002”, opr. Marek Lis, Czę­sto­cho­wa 2002, s. 244.


Ekumenizm.pl działa dzięki swoim Czytelnikom!
Portal ekumenizm.pl działa na zasadzie charytatywnej pracy naszej redakcji. Zachęcamy do wsparcia poprzez darowizny i Patronite.