Cuda, dary, charyzmaty — czyli o istocie chrześcijaństwa
- 29 lipca, 2003
- przeczytasz w 5 minut
Debata o cudach, którą rozpoczął w magazynie ekumenicznym “Semper Reformanda” Dariusz P. Bruncz stopniowo przeradza się w spór o istotę chrześcijaństwa, o to co jest nim naprawdę istotne, a także w dyskusję o stosunek chrześcijan do innych religii. Ten wątek do dyskusji wnosi przede wszystkim tekst charyzmatycznego duchownego ks. Adama Ciućki z Kościoła Zielonoświątkowego.
Swoje uwagi do tekstu ks. Ciućki i do jego pojmowania chrześcijaństwa podzieliłem na kilka części, z których każda stanowi niejako oddzielną całość.
Odcudownić zmartwychwstanie
Adam Ciućka swoje rozważania rozpoczyna od jasnej, ale i bardzo ogólnej deklaracji, z którą trudno jest się nie zgodzić. ” Wierzę także, ze bez cudu Zmartwychwstania chrześcijaństwo w ogóle zatraciłoby swój sens. Cud w chrześcijaństwie jest, więc potrzebny, bo właściwie na cudzie Zmartwychwstania Chrystusa cała nasza wiara się opiera “. Jednak poziom ogólności zaprezentowany w tym zdaniu skłania mnie do kilku uściślających uwag.
Otóż po pierwsze trudno mi się zgodzić z tezą, jakoby zmartwychwstanie było cudem w sensie jaki zwykle przypisujemy temu słowu. Cud jest bowiem wydarzeniem ze sfery historycznej, jest czymś co wydarzyło się na naszym poziomie interpretacyjnym, w naszym świecie, w naszej ziemskiej, egzystencjalnej rzeczywistości. O cudzie można opowiedzieć, można wyrazić je w intersubiektywnie komunikowalnym języku. Sprowadzenie do takiego poziomu Zmartwychwstania, które stoi w centrum naszej wiary — wydaje mi się nadużyciem terminologicznym.
A wszystko dlatego, że pokonanie śmierci, jakiego dokonał Jezus Chrystus dokonuje się na poziomie o wiele głębszym niż czysto empiryczny. Zmartwychwstanie nie jest więc faktem w sensie ścisłym, nie jest zdarzeniem, pośród innych zdarzeń. Nie da się go “opowiedzieć” — stąd nawet w Ewangeliach nie ma opowieści o samym zmartwychwstaniu. Zamiast niego jest niejasne świadectwo żołnierzy pilnujących grobu oraz pośredni dowód zmartwychwstania, jakim jest pusty grób.
Jak wskazuje polski teolog prawosławny ks. Jerzy Klinger powołując się na Rudolfa Bultmanna — zmartwychwstanie jest w sensie ścisłym wydarzeniem paschalnym, wyjściem w zupełnie inny krąg myślenia, odczuwania, czy bytu. Jest swoistym wyjściem poza nasze schematy, nie tylko myślowe, ale również bytowe. Jest “nowym stworzeniem”.
Co to oznacza już w naszym zwykłym ziemskim myśleniu — oczywiście trudno orzekać, ale warto uświadomić sobie, że może to znaczyć, że zmartwychwstanie nie było w sensie ścisłym “faktem”, jaki znamy z rzeczywistości nas otaczającej. Nie chcę tu posuwać się aż do stwierdzenia, że było ono tylko swoistą upostaciowioną wiarą apostołów (zbyt łatwo może to bowiem prowadzić do swoistej spirytualizacji chrześcijaństwa), ale z drugiej strony trudno jest sprowadzić zmartwychwstanie, tylko do odzyskania życia przez zmarłego (to byłby cud) — jest ono bowiem czymś o wiele większym, a przede wszystkim należącym do zupełnie innej płaszczyzny bytowej.
Cuda, charyzmaty i Kościół
W kolejnych zdaniach ks. Ciućka przekonuje, że cuda i charyzmaty, które zaobserwować można w tzw. przebudzeniu charyzmatycznym, właściwym dla różnych kościołów jest czymś, co Bóg darował chrześcijanom i o czym pisał św. Paweł w 1 Liście do Koryntian. Niestety trudno obecnie jednoznacznie stwierdzić, czym w sensie ścisłym były owe “cudowne wydarzenia”, z których opisem spotykamy się czy to w “Dziejach Apostolskich”, czy w listach Pawłowych. Trudno też zgodzić się z tezą ks. Ciućki, że ” nie da się odrzeć Dziejów Apostolskich z cudownych ingerencji Bożych, jak łatwo nam dzisiaj jednak odrzeć nasze chrześcijaństwo z żywej obecności Ducha Świętego “. Dlaczego? Bowiem trudno mi patrzeć również na tę księgą biblijną, jako na reportaż. Jest ona raczej zapisem eklezjologii pierwotnego Kościoła, która to eklezjologia zawierała w sobie przekonanie, że Bóg czyni wielkie rzeczy dla chrześcijan. To przekonanie wyrażone zostało przez autora “Dziejów Apostolskich” w obrazach i symbolach właściwych tamtych czasom, czyli w otoczce cudowności.
Świadczyć za tą tezą może również fakt, że już w okresie po spisaniu pism Nowego Testamentu wiele z tzw. charyzmatów zanika. Być może dlatego, że jak w przypadku montanizmu, nie służyły one po prostu jedności chrześcijaństwa. Być może zaś dlatego, że … były one nie tyle szczególnymi charyzmatami, ile po prostu swoistym psychologicznym przeżywaniem Orędzia Ewangelii, które później straciło swoją siłę. Jakby nie było jedno pozostaje faktem: chrześcijaństwo bez cudów i szczególnych charyzmatów nie tylko może istnieć, ale i istniało przez wiele wieków, i trudno dostrzec tu jakieś szczególne straty.
O tym zaś, jakie powinno być nasze do nich podejście wspaniałe świadczy Hymn do Miłości św. Pawła: ” Gdybym mówił językami ludzi i aniołów, a miłości bym nie miał, stałbym się jak miedź brzęcząca albo cymbał brzmiący. Gdybym też miał dar prorokowania i znał wszystkie tajemnice, i posiadał wszelką wiedzę, i wszelką [możliwą] wiarę, tak iżbym góry przenosił, a miłości bym nie miał, byłbym niczym “. Istotą chrześcijaństwa nie jest więc cudowność czy glossolalia, ale miłość.
Żywa obecność Ducha Świętego
Trudno też mi się zgodzić z tezą, że stwierdzenie, że cuda nie są nam niezbędnie potrzebne jest już “odarciem chrześcijaństwa z żywej obecności Ducha Świętego”. Trudno mi się z tym pogodzić bowiem owa żywa obecność wyraża się dla mnie nie tyle w cudach, nadzwyczajnych wydarzeniach, proroctwach — ile w historycznie istniejącym, działającym i napełnionym Duchem Świętym Kościele. To w nim zwiastowane jest przebaczenie grzechów, to w nim Duch Święty prowadzi nas do poznania Prawdy, to w nim napełniani jesteśmy Bożą obecnością w Słuchaniu Słowa Bożego, uczestniczeniu w Sakramentach, zanurzeniu się w Tradycji Kościoła, czy jego wielkiej mistyce.
Czy do tego wszystkiego coś dokładają charyzmatyczne doświadczenia ostatniego wieku? Odpowiem jasno — nie wiem, bo sam nigdy takich doświadczeń nie miałem. Być może wzbogacają one wiarę — osób, które je mają, ale nie są niezbędne, nie są konieczne do bycia chrześcijaninem. Są tylko dodatkiem, do tego, co prawdziwie istotne. Być może, dla niektórych dodatkiem istotnym, ale nie takim, bez którego chrześcijaństwo przestałoby być chrześcijaństwem.
Co więcej trudno nie odnieść czasem wrażenia, że poszukując owej już wspomnianej “żywej obecności Ducha” chrześcijanie, czerpiący z tradycji charyzmatycznej, zapominają o tym, że Duch obecny jest również w Tradycji, Piśmie, Sakramentach itp. itd. Zamiast tego czeka się tylko na wydarzenia, które mogą, ale wcale nie muszą przyjść.
Przyczyna cudów
I wreszcie sprawa ostatnia. Ks. Ciućka sugeruje, że cuda, które zdarzają się w innych religiach są owocami działalności demonów. Dla mnie sprawa nie jest tu ani jasna, ani oczywista. Czy nie lepiej jest przyjąć, że w cudach — dokonywanych w rozmaitych religiach — Bóg po prostu w sposób naturalny objawia ludziom swoją Dobroć i Wszechmoc?
Jakby nie było jedno pozostaje dla mnie nadal pewne — chrześcijaństwo może (choć nie musi) obejść się bez cudów. Nie należą one bowiem do jego istoty. Nie oznacza to oczywiście, że należy ignorować fakt, że się one zdarzają, lub że dla pewnej grupy chrześcijan mają one ogromne znaczenie w przeżywaniu ich wiary.